Od zawsze skupiamy się na ogrzewaniu drewnem i węglem, bo tam skala patologii jest przeogromna a zasiew wiedzy i dobrych praktyk przynosi największą ulgę i oszczędności. Jednak nie jest tak, że w ogrzewaniu gazowym przeciętnego polskiego budynku nic się nie da poprawić ani zaoszczędzić. Da się a w grę wchodzi oszczędność przynajmniej 10-20% rocznego rachunku za ogrzewanie.
Pisząc o sprawności kotłów gazowych będę stosował skalę względem ciepła spalania (czyli nieprzekraczającą 100%), bo tak dziś robi gazownia przy przeliczaniu m3 gazu na kWh.
Gdzie kocioł gazowy marnuje energię
Kotły gazowe są czyściutkie i ładne, o sprawnościach zawsze blisko 100%, sadzy i dymu nie produkują – gdzie tutaj mogłyby zachodzić jakieś straty?
Proszę bardzo:
- w przewymiarowaniu kotła
- w wysokiej temperaturze pracy instalacji grzewczej, która uniemożliwia kondensację
- w kiepskim sterowaniu modulacją mocy – gdy kocioł niepotrzebnie wkręca się na wysokie obroty.
Często jako zło widziane jest taktowanie, czyli bardzo częste i krótkie załączenia kotła. Jednak nie znalazłem dowodów na to, aby taktowanie przyczyniało się do istotnych strat, chyba że jest to naprawdę patologiczna jego forma, gdzie kocioł włącza się i wyłącza co kilka minut.
Poprawny dobór mocy kotła gazowego – ale nie tyle nominalnej, co…
Owszem, skutki przewymiarowania kotła gazowego są dużo mniej dotkliwe niż w przypadku kotłów węglowych czy pomp ciepła – ale nadal są.
Dzisiejsze typowe nowe budynki mają maksymalne zapotrzebowanie na moc grzewczą rzędu 5-6kW w tęgi mróz – tymczasem ze świecą szukać tak małych kotłów gazowych. Dominują urządzenia o mocach 15-20-25kW. Ale to pół biedy. Ważniejsza od mocy nominalnej kotła gazowego jest jego moc minimalna – im niższa, tym lepiej.
Jeżeli do wyboru są:
- kocioł o mocy nominalnej 25kW modulujący do 2,5kW
- kocioł o mocy nominalnej 13kW modulujący do 7kW
to ten o mocy 25kW będzie lepszym wyborem: dzięki niższej mocy minimalnej będzie potrafił dłużej pracować ciągle i z niewielką mocą. A tak jest najkorzystniej.
Niska temperatura pracy instalacji grzewczej
Gazowy kocioł kondensacyjny powinien pracować z temperaturami zasilania podobnymi do tych, jakich wymagają pompy ciepła – czyli najniższymi jak się da.
Artykuły z branży gazowej niestety mocno trącą myszką w tej kwestii. Często mowa jest w nich jak tutaj:
- żeby zachodziła kondensacja, temperatura powrotu z instalacji musi być poniżej punktu rosy czyli 58 st.C dla gazu ziemnego – przecież 58 st.C na powrocie to bardzo dużo, jaki problem spełnić ten warunek? Ale ta temperatura to jest granica kondensacji. To nie tak, że w 57 stopniach kondensacja zachodzi na pełnej i dopiero w 59 stopniach przestaje. Kondensacja będzie tym efektywniejsza im niższa jest temperatura pracy instalacji.
- można przewymiarować grzejniki, aby uzyskać kondensację, ale po co, to się nie opłaca – kondensacja podnosi sprawność kotła o ok. 10%. Ten uzysk 10% to nie jest jedyny powód, aby teraz zamontować większe grzejniki. Trzeba już myśleć przyszłościowo: zanim się obejrzymy, do obecnych instalacji z kotłami gazowymi będziemy dokładać dodatkowo pompy ciepła, bo to się będzie opłacało. I wtedy niższa temperatura zasilania będzie jak znalazł.
Moc startowa, moc maksymalna, regulacja pogodowa
Najbardziej ekonomiczna praca kotła gazowego to praca ciągła, z najniższą mocą wystarczającą do pokrycia zapotrzebowania budynku na ciepło.
Aby zbliżyć się do tego ideału, pomocne mogą być następujące kwestie:
- ustawienie mocy maksymalnej kotła możliwie nisko, może nawet na poziomie mocy minimalnej, o ile tylko będzie ona wystarczająca, aby ogrzać budynek
- w niektórych modelach kotłów można zmniejszyć moc startową, ale to może mieć negatywne konsekwencje w postaci trudności z utrzymaniem płomienia
- bardzo dobrym pomysłem jest regulacja pogodowa – kocioł będzie wiedział, że jest ciepło, więc nie musi się wkręcać na wysokie obroty.