W pogoni za ciepłem co ucieka kominem

Zaktualiowano: 7 października 2019

Pokoleniom palaczy jedna myśl spać nie daje: że kocioł im grzeje komin zamiast chałupy, że tyle tego ciepła tam ucieka, aż można by w ich przekonaniu za to ze trzy takie same chałupy ogrzać!

Jak to jest z tą tzw. stratą kominową? Jak duża jest w rzeczywistości i czy aby na pewno jest to zupełna strata?

Ile ciepła ucieka kominem

Poniższa tabela pochodzi z nieistniejącego już bloga Zawijana i prezentuje zależność straty kominowej od nadmiaru powietrza i temperatury spalin.

Wynika z niej, że strata kominowa wynosi przeważnie 10-15%. Owszem, może dojść do 50%, ale wyjątkowo, jeśli jednocześnie spaliny osiągną 250st.C a nadmiar tlenu 18% - czyli trzeba by zrobić niezły przeciąg przez kocioł, a przecież w zasypowcach zwykle jest odwrotnie: ćmią opał dostając ledwo co powietrza. Więc jeśli masz podejrzenia, że kocioł pożera opał, a nie daje w zamian tyle ciepła, ile powinien, podczas gdy w kotle nie świeci żar rozpalony do białości, to najpewniej przyczyną nie są za gorące spaliny.

Gdzie indziej może podziewać się ciepło?

  • ucieka z dymem i sadzą - tu najpierw należy szukać oszczędności i zastosować jedną z metod ekonomicznego palenia
  • wciąga je wychłodzony budynek - nieraz już po kilkugodzinnej przerwie w grzaniu, zwłaszcza przy mrozie i w słabo ocieplonym domu, kocioł może pracować pełną parą, a mimo to temperatura w domu przez dłuższy czas stoi w miejscu. Nie znaczy to wcale, że coś jest nie tak z kotłem albo z paliwem. Tak ma być, budynek musi dostać duże ilości ciepła, zanim po wychłodzeniu temperatura zacznie rosnąć.

Udział kotła i palacza

O temperaturze spalin na wylocie do komina decyduje głównie powierzchnia i czystość wymiennika w kotle.

Zapuściliśmy się już na dobre w XXI wiek, a wciąż jeszcze można kupić kotły ze zbyt małym wymiennikiem, które nadmiernie grzeją komin. To relikty czasów minionych. 20-30 lat temu kotły przystosowane były głównie do palenia popularnym wtedy koksem. To paliwo nie potrzebuje dużego wymiennika, bo większość ciepła oddaje przez kontakt i promieniowanie podczerwone do ścian komory zasypowej.
Problem pojawił się w momencie, gdy w tego typu kotłach zaczęto z konieczności palić węglem i drewnem. Paliwa te oddają znaczną część ciepła przez konwekcję - trzeba je odebrać od dużej ilości gorących spalin. Do tego potrzebny jest większy wymiennik. Jeśli go brakuje, w komin pójdzie nawet 300 stopni. Dlatego powierzchnia wymiennika jest jednym z głównych kryteriów branych pod uwagę w rankingu kotłów.

Na powierzchnię wymiennika po zakupie kotła wpływu nie mamy. Ale już od nas samych zależy, w jakim stanie ten wymiennik jest. Zasada jest prosta: opłaca się utrzymywać wymiennik w "czystości", tj. aby warstwa sadzy nie przekraczała powiedzmy 2mm. Nawet w kotle zasypowym taki stan da się utrzymać czyszcząc go ok. raz na tydzień. Oczywiście pod warunkiem, że kocioł jest prawidłowo dobrany i właściwie obsługiwany - wtedy sadzy jest mało, jest sypka i sucha. Jeśli wędzisz opał w za wielkim pudle, to nie dziw się, że po paru dniach wymiennik porasta skorupa, którą trzeba by skuwać młotkiem. W takim przypadku najpierw musisz przestać produkować asfalt.

Jak ograniczać stratę kominową a jak tego nie robić

Skuteczne sposoby na ograniczenie straty z tytułu nadmiernie gorących spalin wypuszczanych w komin to:

  • kupić kocioł o odpowiednio dużej powierzchni wymiennika - dawny nieformalny standard to był 1m2 wymiennika na każde 10kW mocy. Co ciekawe nie brakuje nadal kotłów, które nawet tego nie mają. Współczesne zalecenia mówią, by na 10kW mocy przypadało 1,1-1,25m2 wymiennika.
  • regularnie czyścić wymiennik - blacha nie musi się błyszczeć, chodzi o to, by nie zarosła centymetrową skorupą. Moment czyszczenia najlepiej wskaże termometr zamontowany w czopuchu - z każdym dniem po czyszczeniu maksymalna temperatura spalin będzie wyższa, wystarczy przyjąć, że np. po dobiciu do 250st.C pora na czyszczenie. Za termometr może służyć cokolwiek prostego z zakresem do 300-400st.C, np. kuchenny termometr szpilkowy, byleby sięgał sondą min. do połowy przekroju czopucha.

Nieskuteczne jest natomiast to, co ludowa mądrość często podpowiada: przymykanie szybra w czopuchu i duszenie kotła. To tak jakby jeździć pomału autem, które dużo pali i myśleć, że w ten sposób się oszczędza. Nic z tego. Temperatura spalin w danym kotle zależy od mocy, z jaką pracuje. Wyższa moc - gorętsze spaliny, bo wymiennik jest jaki jest. Jeśli ograniczyć dawkę powietrza, to spaliny będą chłodniejsze - ale nie dlatego, że kocioł stał się nagle oszczędniejszy, lecz pracuje na niższej mocy. Za tym idzie brudniejsze spalanie czyli zamiast gorących spalin traci się chyba nawet więcej na niezupełnym spalaniu paliwa.

Jeśli czopuch parzy albo świeci się na czerwono, to wymiennik w kotle jest zbyt mały. Na to niewiele da się poradzić, można jedynie:

  • unikać zakupu takiego kotła
  • jak już się go ma, utrzymywać wymiennik w możliwej czystości, aby jak najlepiej działał
  • spalać paliwa o krótkim płomieniu - jeśli nie koks, to przynajmniej węgiel, ale nigdy drewno

 Strata, a może inwestycja?

Nie całe ciepło, które ucieka wraz ze spalinami z kotła, trafia do atmosfery. Część nagrzewa komin. To nie jest strata, lecz inwestycja w dobry stan komina. Tradycyjne ceramiczne kominy maja się tym lepiej, im cieplejsze spaliny odprowadzają. Chodzi przede wszystkim o to, by uniknąć kondensacji w kominie wilgoci i reszty świństw ze spalin. Oczywiście wszystko ma swoje granice i na dłuższą metę puszczanie w komin spalin o temperaturze 300st.C to przesada, ale w nadmiernym żyłowaniu i wyciskaniu ze spalin ciepła jest groźba zniszczenia komina, który kosztuje o wiele więcej niż ciepło umykające w spalinach.