Kup pan węgiel: tani czy dobry?

Kupując opał najbardziej boimy się oszustw sprzedawców, podczas gdy nie mniej sami możemy sobie zaszkodzić wybierając węgiel bezmyślnie. W tym artykule znajdziesz wskazówki m.in. jak rozpoznawać poszczególne rodzaje i typy (a więc jakość) węgla na oko (o ile się da) oraz jak kupić właściwy dla twojego kotła i najbardziej opłacalny opał (a to nie zawsze jest ten najtańszy).

Czym wolno jeszcze palić?

Od tego trzeba zacząć. Wprowadzane w kolejnych województwach uchwały antysmogowe zakazują spalania niektórych rodzajów węgla (mimo że nadal można je legalnie kupić) oraz mokrego, niesezonowanego drewna.

  • Właściwie wszędzie zakazano już spalania mułu węglowego i flotu (nawet tam, gdzie nigdy takich paliw nie było).
  • Wymogi części uchwał mogą dotykać niektórych gorszych miałów
  • Część uchwał określa parametry węgla takie jak kaloryczność (szczególnie przejściowa uchwała dla Krakowa)

Aktualną listę uchwał wraz z ich dokładnymi wymogami oraz odpowiedzi na podstawowe pytania odnośnie uchwał znajdziesz w przeglądzie uchwał antysmogowych.

Kupujesz ciepło, a nie tonę kamieni

Niska cena za tonę opału nie oznacza jeszcze, że zakup jest atrakcyjny. Nie kupujesz kruszywa drogowego – nie łaś się na tani tonaż. Chcesz kupić jak najwięcej ciepła za jak najmniejsze pieniądze. Dlatego opłacalność zakupu pokazuje stosunek ceny do wartości opałowej – czyli cena za 1GJ ciepła zawartego w węglu. Liczy się to banalnie prosto:

cena za 1t [zł] / wartość opałowa [MJ/kg] = cena ciepła [zł/GJ]

Rzecz jasna im niższa cena ciepła tym lepiej. Przykład w tabeli poniżej.

Rodzaj węgla  Cena (zł/t)  Wartość opałowa (MJ/kg) Cena ciepła (zł/GJ)
KWK Bobrek 780zł 28 28zł
Marketowy „ekogroszek” 650zł 21 31zł
Czeski groszek luzem 450zł 19 23zł

Najdroższe ciepło oferuje wcale nie ten węgiel, którego cena za tonę jest najwyższa, lecz ten o kiepskich parametrach przy wysokiej cenie. Nie warto ulegać zauroczeniu niską ceną za tonę, ale zawsze przeliczać, ile kosztuje 1GJ ciepła i na tej podstawie porównywać opłacalność różnych rodzajów opału.

Ciepło spalania to nie kaloryczność

Mniej uczciwi sprzedawcy zamiast wartości opałowej (kaloryczności) podają ciepło spalania węgla, licząc że się nie zorientujesz. Ciepło spalania jest zawsze wyższe niż wartość opałowa, więc wygląda atrakcyjniej i łatwo można się naciąć.

Gdzie tkwi diabeł? Ciepło spalania to całkowita energia uwolniona ze spalenia węgla, wliczając w to energię ulatującą wraz z wytworzoną parą wodną. Problem w tym, że ta energia jest dla nas bezużyteczna. Aby ja odzyskać, musielibyśmy ochłodzić spaliny, by spowodować ich kondensację. Proces ten stwarza tyle problemów technicznych, że do tej pory nie powstał węglowy kocioł kondensacyjny.
Dlatego w zakupie należy kierować się tylko i wyłącznie wartością opałową węgla, a ciepło spalania ignorować.

Lepszy węgiel słabszy czy mocniejszy?

Nie zawsze opłaca się kupować najbardziej kaloryczny węgiel, jaki jest pod ręką. Najważniejszy jest stosunek ceny do kaloryczności – by jak najtaniej dostać jak najwięcej energii w paliwie (niekoniecznie jak najwięcej kilogramów).

Wysokokaloryczny opał nie zostaje w pełni spożytkowany w cieplejsze dni i zamiast zysków daje straty na dymie i sadzy. Ale za to będzie świetnie trzymał w dni mroźniejsze. W kotłach podajnikowych spiekający węgiel to jeszcze gorsze problemy – „kalafiory” sklejonego a niedopalonego groszku.
Niskokaloryczny opał spala się czyściej i efektywniej nawet przy mocno dodatnich temperaturach. Ale za to w mroźniejsze dni będzie schodził jak woda.

Najlepsza strategia to zakup dwóch rodzajów paliwa:

  • słabszego węgla lub drewna na dni cieplejsze
  • mocniejszego węgla na dni chłodniejsze

W ten sposób najlepiej wykorzystuje się zalety obu rodzajów paliw.

Jaki opał do kotła z dotacji?

Użytkownicy kotłów z dotacji powinni mieć się szczególnie na baczności przy zakupie paliwa. Wielu nawet nie wie, że zobowiązało się w umowie do stosowania węgla o parametrach wyznaczonych przez producenta w instrukcji obsługi. A te bywają mocno wyśrubowane, więc i cena odpowiedniego paliwa jest wysoka. Karmienie kotła czymś gorszym w skrajnym przypadku może się skończyć koniecznością zwrotu całej dotacji.

W tym artykule znajduje się zestawienie kotłów dotowanych z małopolskiego RPO wraz z parametrami i cenami paliw, które można w nich stosować.

Jaki węgiel odpowiedni do jakiego kotła?

Właściwie do każdego kotła zasypowego najlepszym sortymentem węgla wydaje się orzech.

  • Kostka jest gruba, trudniejsza do rozpalenia – ale dobrze nadaje się do dorzucania po parę sztuk przy paleniu na okrągło.
  • Groszek może być już zbyt drobny, aby spalić go bez nadmuchu.
  • Miał dobrze pali się jedynie w przystosowanych do tego kotłach (nadmuch, rozprowadzenie powietrza w komorze i sterownik płynnie sterujący powietrzem).

W zwykłym kotle zasypowym bez problemu można spalać ekogroszek. Przecież to jest zwykły węgiel. Nie ma to większego sensu ekonomicznego, bo ekogroszek jest wyraźnie droższy, a kocioł zasypowy po wsypaniu ekogroszku nie będzie ani efektywniejszy, ani czystszy, ale da się nim palić tak jak zwykłym groszkiem (czyli możliwy jest ten sam problem: jeśli w danym ekogroszku będzie dużo drobnej frakcji poniżej 1cm, to kocioł bez nadmuchu może odmówić współpracy).

Normy jakości węgla

4 listopada 2018 weszły w życie normy jakości węgla czyli określone zostały parametry poszczególnych sortymentów węgla oraz system ich kontroli na składach. Inaczej mówiąc skończyły się dzikie czasy, gdy „ekogroszkiem” można było nazwać węgiel brunatny z 30% zawartością wody a kupując orzech można było dostać w nim „przypadkiem” kilka taczek miału.

Co się zmieniło dla konsumenta węgla?

  • Państwowe instytucje będą teraz kontrolować sprzedawców opału i zgodność parametrów deklarowanych z rzeczywistością – a potencjalne kary są naprawdę konkretne. To tak jak z paliwem na stacjach benzynowych. Od kilkunastu lat nie było przepisów, które by umożliwiały takie kontrole. Stąd dotychczasowa dzicz na rynku.
  • Kupując dowolną ilość węgla otrzymasz świadectwo jakości – kwit potwierdzający jego parametry.

Co się nie zmieni?

  • Nie zniknie węgiel, który dymi – bo każdy węgiel dymi (źle spalany).
  • Nie zniknie węgiel, który w różnych kotłach może się na różne sposoby „źle palić”, bo to jego naturalne właściwości a nie żadne oszustwo. Niestety normami nie wyeliminowano węgli wysokich typów, które nijak nie nadają się do palenia w domowych kotłach.
  • Nie zniknie węgiel, z którego po spaleniu zostają kamienie. Kamień ma prawo w węglu występować (a bywa głównie w tym zza wschodniej granicy) i zalicza się do popiołu. Wszystko jest legalnie dopóki zawartość popiołu z kamieniem włącznie nie przekroczy procentu zadeklarowanego przez sprzedawcę.

Co trzeba podkreślić: ten system norm i kontroli nie sięga do kotłowni. Tu jest w zasadzie tak, jak było do tej pory: niezgodny ze świadectwem jakości opał reklamuje się u sprzedawcy. Jeśli się uda – dobrze. Jeśli nie – droga wiedzie stromo pod górę, przez UOKiK i PIH, z pomocą których możesz zafundować kontrolę na składzie nieuczciwego sprzedawcy. Ale z węglem, który już masz w kotłowni, trudno cokolwiek wskórać. Miarodajne potwierdzenie jego parametrów kosztowałoby więcej niż ta pryzma węgla warta.

Czy to jest dziura w systemie? Bynajmniej.

  • Taka jest natura badań jakości węgla. Konieczna jest też ochrona interesu sprzedawcy – węgiel w piwnicy mógł zostać wymieszany z pozostałościami innego opału i tym samym jego jakość się zmieniła, ale nie z winy sprzedawcy.
  • Dlatego też stosunkowo najłatwiej dochodzić swoich racji w przypadku węgla workowanego, gdzie oryginalne opakowanie gwarantuje, że towar jest nienaruszony. Ale nie eliminuje potrzeby zlecenia jego badania.
  • To działa dokładnie tak jak system kontroli paliw samochodowych. Tam również kontrolowane są stacje a jeśli będziesz mieć problemy z autem po zatankowaniu, to na twojej głowie spoczywa ciężar udowodnienia, że to właśnie paliwo z tej stacji było przyczyną problemów. I tu też rzeczoznawca nie jest tani. Jednak dzięki kontrolom stacji jakiekolwiek problemy z paliwem należą do rzadkości.

Problemów z węglem powinno z czasem ubywać – dokładnie tak, jak działo się to z paliwami samochodowymi po uruchomieniu systemu kontroli na stacjach. Obecnie proceder „chrzczenia” paliwa jest marginalny. Od 2019 roku na poważnie ruszą kontrole Państwowej Inspekcji Handlowej na składach i kantujący sprzedawcy zostaną ustawieni do pionu lub zmienią branżę.

Jak rozpoznać dobry węgiel

Nie da się na oko ocenić wszystkich ważnych parametrów węgla, ale można o nim w ten sposób dużo powiedzieć, w tym najważniejsze: o zawartości popiołu oraz kaloryczności.

Słabe polskie węgle kamienne są szaro-czarne. Mają wyraźnie warstwową strukturę i łatwo się kruszą, nawet od upuszczenia z ręki na beton, rozpadając się na trudne do przełamania plastry. Złotawe paski to również cecha węgli o niskiej i średniej kaloryczności, z okolic 24-26MJ/kg.

Im bardziej smoliście czarny i błyszczący węgiel, tym bardziej kaloryczny. Poniżej zdjęcie jednego z najmocniejszych polskich węgli: groszku z kopalni Marcel o kaloryczności (30MJ/kg) i niskiej zawartości popiołu (6%). Węgiel taki może mieć lekko warstwową strukturę, ale będzie bardzo twardy. Niektóre węgle wyglądają wręcz jak lite kamienie, które bardzo trudno rozbić.

Groszek z kopalni marcel, fot. Miałowiec@forum.muratordom.pl

Groszek z kopalni Marcel, fot. Miałowiec@forum.muratordom.pl

Co do zawartości popiołu, to w bryłach węgla nie powinno być widocznych białych pasków. To duże przerosty kamienia. Przeważnie rozpadają się w wysokiej temperaturze na proch, ale jeśli w bryłce jest więcej kamienia niż węgla, to może ona przetrwać w całości i np. blokować ruszt ruchomy w kotle. Nie zawsze te przerosty są widoczne w węglu przed spaleniem.

Dla porównania przykład słabszego węgla. Poniżej zielony groszek z firmy Tani Opał. Mieszanka węgli czeskich o deklarowanej kaloryczności 20-22MJ/kg. Na środku dla kontrastu ułożone kilka grubszych, suchych kawałków polskiego węgla typ 31.

Ekogroszek z firmy "Tani opał"

Ekogroszek z firmy „Tani opał”

Pozornie ten groszek wygląda niemal jak polski węgiel, ale po wyschnięciu ujawnia swój lekko brunatny kolor i naturę. Bo jest to najpewniej czeski węgiel, któremu bliżej do brunatnego niż kamiennego. Pali się jasnym, świecącym płomieniem, ale też znika błyskawicznie.

Co jest z nim nie tak? Jest fabrycznie mokry. Producent deklaruje wilgotność 20%-35%. To dużo (acz nie jest to rekord tej firmy, wspomniane tu już ich „kulki miałowe” dochodziły wilgotnością do 50%!). Tyle dobrze, że informacja jest wyraźnie podana na opakowaniu. Ale trzeba czytać przed zakupem!

WP_20150909_12_13_03_Pro

Wilgoć tę widać na zdjęciu w porównaniu z kilkoma suchymi kawałkami innego węgla. Węgiel świeżo po otwarciu worka wygląda jak zroszony wodą. Worek zostawiony na mrozie zbryla się w jeden klocek. Stałe palenie tak wilgotnym węglem może powodować szybszą korozję elementów kotła podajnikowego. A na pewno będzie to najdroższa woda, jaką zdarzyło ci się kupić.

Mokry węgiel o tak niskiej wartości opałowej za cenę ok. 600zł/t kompletnie się nie opłaca. Ale nie znaczy to, że woda jest do niego dolewana celowo. Węgiel tego rodzaju z czeskich kopalń ma wartość opałową 18-21MJ/kg i do 30% wilgoci zaraz po wydobyciu (w końcu pokrewieństwo z brunatnym). Na składach na południu Polski sprzedawany luzem (czyli zwykle już podsuszony) kosztuje ok. 350-400zł/t, a biorąc pod uwagę kaloryczność, jego opłacalność w stosunku do polskiego węgla kończy się w okolicach 450zł/t.

Zupełnie przy okazji ten węgiel nie spełnia żadnych norm dla ekogroszku (a raczej założeń, bo żadne normy formalnie nie obowiązują). Ma zbyt małą kaloryczność, zbyt dużą zawartość siarki i popiołu, i oczywiście zbyt dużą wilgotność.

I jeszcze jedno zestawienie dwóch węgli różnych typów na zdjęciu poniżej.

Po lewej węgiel z kopalni Sobieski (typ 31), po prawej rosyjski (typ 32). Fot. szponi

Po lewej węgiel z kopalni Sobieski (typ 31), po prawej rosyjski (typ 32). Fot. szponi

Z lewej słaby polski węgiel kamienny z kopalni Sobieski typ 31.2 o kaloryczności ok. 20MJ/kg. Od węgli czeskich różni się tylko czarnym zabarwieniem – nie jest ani trochę brunatny.
Z prawej mocarny rosyjski węgiel typ 32.2 o kaloryczności ok. 29MJ/kg. Jego odpowiednikiem wśród polskich węgli może być urobek kopalń Chwałowice, Bobrek czy Wesoła.

Potencjalne pułapki

Jeśli mieszkasz na Śląsku, ktoś w rodzinie na pewno ma talony na darmowy lub półdarmowy węgiel. Odbierasz sobie przydział wprost z kopalni i masz pozamiatane. Natomiast reszta kraju ma zasadniczo dwie opcje:

  • zakup w składzie opału – czyli lokalnej instytucji handlującej węglem, o mniej lub bardziej ugruntowanej pozycji rynkowej i renomie. Skład taki to często dostawca i sprzedawca w jednej osobie – pan Gienek – co kilka dni wykonujący kurs między Katowicami a swoim placykiem, na którym można od niego nabyć węgiel teoretycznie prosto z kopalni, przeważnie niesortowany.
  • zakup w sklepach internetowych z opałem – istnieją takie i powstaje ich coraz więcej. Ich towar wydaje się być pewniejszy co do zgodności z deklarowanymi parametrami, jako że niezadowolony klient w internecie na pewno wróci i wznieci pożogę. Dużym problemem jest jednak koszt dostawy węgla, który wynosi obecnie ok. 150zł przy zamówieniu 2-3 ton. Bywa też kamuflowany w cenie węgla, ale taka przesyłka siłą rzeczy kosztuje.

Zakup węgla to zasadniczo loteria. Nie ma pewności, co dzieje się z węglem na trasie między bramą kopalni a bramą twojego podwórka. Zdarzają się dziwne i tajemnicze zjawiska, których skutkiem jest zwykle ubytek masy węgla i/lub pogorszenie jego jakości tudzież zmiana składu chemicznego.

Ten rozdział, szczególnie w części dotyczącej oszustw, ma już lub niedługo będzie miał wartość historyczną za sprawą wprowadzenia systemu kontroli jakości węgla (sprawa opisana parę akapitów powyżej), który te patologie wyeliminuje.

Najpopularniejsze kanty to:

  • sprzedaż węgla zagranicznego gorszej jakości jako polskiego
  • sprzedaż zagranicznego węgla gorszej jakości bez podawania kraju pochodzenia z nadzieją, że niekumaci klienci łykną przynętę niskiej ceny
  • podszywanie się gorszego polskiego węgla pod lepszy, droższy
  • miał odsiany z grubszych frakcji (pewnie celem sprzedania tej grubszej frakcji jako ekogroszku)
  • węgiel wymieszany z kamieniami
  • miał wymieszany z piaskiem czy ziemią
  • mieszanie miału do grubszych sortymentów
  • proste oszustwa na wadze (przyjeżdża 1900kg zamiast 2 ton)

Zakup miału to z kolei rosyjska ruletka rozgrywana siedząc na oklep na rozwścieczonych niedźwiedziach pędzących ku przepaści na dachu płonącego pociągu. Jeszcze kilka lat temu miał był sensownym paliwem w atrakcyjnej cenie. Jednak obecnie jego ceny szybują w górę, zaś jakość pikuje dramatycznie w dół. To, co dostaniemy, zależy w zupełności od uczciwości sprzedawcy. Możliwa gama kantów na miale jest olbrzymia, a większość trudna do wykrycia przed zakupem.

Weźmy choćby najprostsze z powyższej listy: wymieszanie z ziemią i odsianie grubszego sortu. Miał powinien wyglądać jak drobny żwir, a nie jak piach, gdyż taki kaliber ziaren kwalifikuje się jako muł. Natomiast domieszek ziemi czy piasku nie sposób zauważyć bez próby spalenia miału. Może być też tak, że domieszek niepalnych materiałów nie ma, ale miał pochodzi z węgla marnej jakości i jego kaloryczność będzie mizerna.
Najprostszy środek zapobiegający zimowej męczarni to zakup miału ze źródła możliwie bliskiego kopalni, najlepiej workowanego. Jednak ceny dobrego miału – zwłaszcza im dalej od Śląska – rosną już na tyle, że jego opłacalność w stosunku do powodowanych przezeń problemów zaczyna być wątpliwa.

Zakup węgla krok po kroku

  1. Zlokalizuj składy węgla w okolicy. Sprawdź też sklepy internetowe z węglem. Może któryś ma swój skład w miarę blisko i będzie mógł dostarczyć towar własnym transportem, zamiast drogim kurierem. Jeśli lokalizacja składu w ogóle może być podstawą oceny uczciwości jego właścicieli, to dobrze wybierać składy położone przy stacjach kolejowych lub zaopatrujące się w węgiel dostarczany koleją. Transport kolejowy stwarza mniej okazji do cudownych przemian węgla (zawsze na gorsze).
  2. Popytaj na wybranych składach, z jakich źródeł pochodzi węgiel, jakie ma parametry. Nie masz pewności, że usłyszysz prawdę, ale jeśli sprzedawca reaguje nerwowo na takie pytania, albo przyznaje się do niewiedzy, lepiej omijaj taki skład opału albo przynajmniej zachowaj zdwojoną czujność.
  3. Porównaj ceny. Ale nie dla wyboru najtańszej oferty. Szukaj węgla, który ma podobną cenę na wszystkich składach przy tym samym deklarowanym pochodzeniu i parametrach. W promieniu 50km różnice w cenach takiego samego węgla są zwykle minimalne, więc podejrzanie tanie oferty należy brać z dystansu.
  4. Pytaj o pochodzenie węgla, proś o certyfikat – dowiedz się, z której polskiej kopalni jest dostarczany, jaki jest jego typ i kaloryczność. Wtedy możesz sprawdzić w internecie (np. w naszym katalogu polskiego węgla), czy dana kopalnia w ogóle produkuje taki rodzaj węgla. Jeśli sprzedawca nie potrafi lub nie chce podać tych informacji, to nie zna się na rzeczy lub ma coś do ukrycia.
    W przypadku węgla zagranicznego sprzedawca również powinien dysponować dokumentami świadczącymi o jego pochodzeniu.
    Obojętnie czy węgiel jest polski, czy zagraniczny, powinieneś mieć możliwość otrzymania certyfikatu jakości węgla. Jest to dokument zawierający wyniki badań węgla przeprowadzonych przez akredytowane laboratorium. Każdy poważny sprzedawca powinien móc taki dokument przedstawić. To dobre źródło informacji o najważniejszych parametrach paliwa, choć dla laika może być nieczytelne (zwłaszcza wersja zagraniczna). O tym, jak czytać taki certyfikat, przeczytasz w osobnym paragrafie poniżej.
  5. Kup po worku węgla w różnych miejscach na próbę. Jeśli próba palenia danym węglem wypadnie przyzwoicie, masz większą szansę, że nie wtopisz się w zakup większej ilości lipnego węgla, z którym będziesz męczył się całą zimę. Jeśli na składzie nie chcą sprzedać pojedynczego worka – być może nie chcą, byś się dowiedział, że mają kiepski towar.
  6. Wybierz odpowiednią porę roku i pogodę na zakup. Węgiel powinien być możliwie suchy w momencie zakupu, bo po co płacić za wodę. Najlepiej kupować węgiel między czerwcem a wrześniem, ze wskazaniem na sierpień z racji niskich średnich opadów w tym miesiącu. Wybierz moment, kiedy od 2 tygodni było bezdeszczowo i słonecznie.
  7. Kup od razu zapas na cały sezon grzewczy. Jest tu pewne ryzyko trafienia na zły opał, ale gorszym pomysłem byłoby dokupywanie po tonie węgla w środku zimy, gdy węgiel na składzie wymieszany jest ze śniegiem i błotem, a ludzie wezmą wszystko jak leci, byleby się ogrzać.
  8. Wybierz się osobiście na skład. Przyjrzyj się oferowanemu węglowi pod kątem opisywanych wcześniej parametrów: wilgotności, widocznych przerostów kamienia, kaloryczności, zawartości miału, mułu czy ziemi.
  9. Miej oczy dookoła głowy. Patrz, co ładowane jest na samochód, czy przypadkiem kupując orzech nie dostajesz po cichu kilkuset kilo miału. Zwróć uwagę, jak ważony jest pojazd z węglem, czy któryś z pracowników składu nie dociąża wagi w jakiś kreatywny sposób, choćby stając na niej (i już jesteś 100kg w plecy). Sama twoja obecność na miejscu powinna utrudnić możliwe kanty na wadze, których nawet byś nie zauważył zamawiając węgiel telefonicznie i tylko czekając na dostawę. Po wyładowaniu węgla na twoim podwórku trudno od razu poznać, czy przyjechały dwie tony czy 1800kg.

Co dalej po zakupie

  1. Jeśli masz możliwość i utrzymuje się dobra pogoda, zostaw węgiel na kilka dni pod gołym niebem, obserwując jednocześnie prognozy pogody. Kilka dni w pełnym słońcu dodatkowo dosuszy węgiel, ale musisz uważać, by nie zaskoczyła cię nagła zmiana pogody i długotrwałe deszcze, które w jeden dzień mogą zniweczyć kilka tygodni suszenia.
  2. Przygotuj miejsce do składowania węgla. Powinno ono być zadaszone i odizolowane przeciwwilgociowo od gruntu, a przy tym dobrze wentylowane.
  3. Rozważ zapakowanie węgla do worków zamiast zrzucania go na hałdę luzem. Ułatwia to transport węgla, zmniejsza ilość miału powstającego przy jego przerzucaniu i pomaga utrzymać czystość w kotłowni. Jeśli węgiel jest jeszcze wyraźnie wilgotny, worki nie powinny być szczelnie zamknięte.

Domowe ważenie węgla

Gdybyś chciał sprawdzić, czy waga dostarczonego węgla zgadza się z zamówioną przez ważenie wiader lub worków na domowej wadze – szkoda czasu, bo wynik nie będzie wiarygodny.

Najpewniejszą metodą sprawdzenia wagi zakupionego węgla jest obecność na składzie podczas ładowania samochodu i sprawdzenie wskazań tamtejszej wagi. Jeśli skład nie ma nowoczesnej wagi i/lub nie jest w stanie wylegitymować się świadectwem jej legalizacji – nie kupuj tam.

  • Waga na składzie podlega legalizacji, czyli stosowny urząd stwierdza, że jest ona odpowiednio dokładna dla zakresów pomiarowych, jakie na składzie występują, czyli idących w tony.
  • Waga domowa – czy to kuchenna, czy łazienkowa – jest wagą nielegalizowaną. Oznacza to, że jej wskazania są bardzo podatne na spore odchyły, a przede wszystkim pomiary nie są powtarzalne. Dotyczy to nie tylko starych wag mechanicznych, ale tak samo nowych, elektronicznych.

Jeśli chcesz się przekonać, zrób prosty test. Zważ się na wadze łazienkowej 20 razy, za każdym razem stając na wadze w trochę inny sposób: bliżej środka wagi lub na brzegach, na piętach, na palcach, stając na jednej nodze itp. Rozrzut pomiarów zależnie od jakości wagi może iść w kilogramy.

Waga łazienkowa została zaprojektowana pod zakres ciężarów ludzkiego ciała. Gdy ważysz na niej wiadro lub worek węgla, nie tylko nacisk na wagę może być nierówny jak przy stawaniu na jednej nodze, ale co gorsza wchodzisz w dolny zakres pomiarowy (20-50kg), gdzie waga może być już mniej dokładna.
Również samo ważenie kilku ton węgla w wielu porcjach odbija się na dokładności. Każdy pomiar obarczony jest jakimś błędem – po części losowym, po części wynikającym z dokładności wagi. Im więcej porcji, tym końcowa ich suma bardziej odjeżdża od wartości rzeczywistej. Żeby zniwelować losowe błędy, trzeba by powtarzać pomiar każdej porcji wielokrotnie, im więcej tym lepiej. Ale w efekcie i tak dostaniesz wynik z pewnym zakresem niepewności i nadal nie wiesz, czy oszukał cię sprzedawca, czy twoja waga jest tak kiepska.

Tak więc domowe sposoby ważenia węgla w odniesieniu do ilości mierzonej w tonach nie dają twardych podstaw do pretensji wobec sprzedawcy. Lepiej jest pilnować wagi na składzie.

Świadectwo jakości węgla

Obecnie do każdego zakupu węgla sprzedawca ma obowiązek wystawić świadectwo jakości węgla. Wizualnie może ono wyglądać różnie, ale zawsze będzie zawierało te same parametry jakościowe (wzór, co świadectwo ma zawierać, określa rozporządzenie).

Przykładowe świadectwo jakości węgla.

Dla klienta świadectwo jakości węgla ma tylko/aż wartość informacyjną – co i tak jest sporym plusem, bo wcześniej trudno było nieraz wydusić od sprzedawcy te dane. Ułatwia to ew. proces reklamacji tylko w takim stopniu, że daje twardy dowód na deklarowane przez sprzedawcę parametry.

Znacznie ważniejsze jest to, że sprzedawca węgla odpowiada teraz przed Państwową Inspekcją Handlową, która kontroluje składy opału tak jak stacje paliw i ma możliwość samodzielnie zbadać, czy jakość paliwa na placu odpowiada temu, co zadeklarowano w świadectwie.

Reklamacja węgla

Jak każdy towar, tak i węgiel można reklamować w razie niezgodności jego parametrów z deklarowanymi. Obecnie sytuacja jest ogromnie ułatwiona w stosunku do tego, z czym mieliśmy do czynienia przez ostatnie kilkanaście lat. Nie znaczy to jednak, że zawsze będzie prosto i łatwo. Po części wynika to ze specyfiki towaru jakim jest węgiel, ale – o dziwo – rzecz nie różni się mocno od tego, z czym mamy do czynienia np. na stacjach paliw.

Przed bramą składu opału

Zanim opał opuści teren składu, podlega losowym kontrolom Państwowej Inspekcji Handlowej. Jest to dokładnie taki system, jakim od lat objęte są stacje paliw. To dzięki tym kontrolom oszukane paliwa silnikowe są obecnie totalnym marginesem. Tak samo z biegiem czasu powinno stać się z węglem – kombinatorzy naprostują się pod wpływem kar lub wypadną z rynku.

Możliwość samodzielnego sprawdzenia zgodności parametrów węgla ze świadectwem jakości jest praktycznie żadna i też dlatego zajmuje się tym PIH. Przed zakupem węgla luzem warto przypilnować wagi – kupować tam, gdzie jest legalizowana waga, być na składzie przy załadunku.

Za bramą składu opału

Rzeczy, które wyjdą na jaw już w kotłowni, podlegają jedynie reklamacji, która z kolei:

  • przy odrobinie dobrej woli sprzedawcy (albo wysokim stopniu upierdliwości klienta) się powiedzie,
  • albo trzeba będzie dochodzić swoich racji z pomocą urzędów i sądów – na co zwykle człowiek nie ma głowy, czasu ani motywacji, bo też wartość partii opału zwykle jest niewarta większego zachodu.

Zanim zaczniemy lać pomyje na sprzedawców węgla albo ustawodawcę, że nie ułatwił nam bardziej dochodzenia swego, trzeba zauważyć, że teraz sytuacja z reklamacją węgla nie jest wcale gorsza niż z reklamacją np. benzyny. Oba te rodzaje paliw podlegają obecnie takim samym kontrolom – i to właśnie dzięki kontrolom PIH oszukane paliwa samochodowe to wielka rzadkość. I tak samo docelowo będzie z węglem – co jednak nie oznacza, że każdy jeden będzie się palił idealnie (patrz: dwa akapity niżej).

Natomiast jeśli trafi się kiepska benzyna a stacja paliw nie będzie skłonna do porozumienia po dobroci, to sytuacja nie jest wcale łatwiejsza niż z węglem. Kiedy po zatankowaniu na danej stacji samochód odmawia współpracy, trzeba go odholować, naprawić a następnie zlecić ekspertyzę, która dowiedzie, że faktycznie paliwo z tej stacji było nie takie i to ono jest winne problemów – wszystko to na koszt własny. Nie mamy z tym bólu, gdyż problemy z kiepskim paliwem samochodowym należą do rzadkości i mało kto ma takie przygody.

Podobne problemy natury fizycznej dotyczą węgla. Prawo musi bronić zarówno interesów klienta, jak i sprzedawcy. Kiedy węgiel jest zrzucony do piwnicy, nie ma pewności, że nie został choćby przypadkiem wymieszany z czymś innym (np. resztkami miału po poprzednich partiach). Oczywista odpowiedzialność sprzedawcy kończy się na bramie składu. Za bramą niekiedy nie da się już bezspornie udowodnić, że gorsza jakość towaru jest winą sprzedawcy, a nie wmieszał się w to ktoś inny. Chyba, że jest to węgiel workowany, oryginalnie zapakowany – wtedy sprawa jest jasna.

Jakie problemy nie są podstawą do reklamacji węgla

Część cech węgla, które są odbierane jako problemy, są zupełnie naturalne, legalne i (niestety) nic z tym zrobić nie można:

  • obecność kamieni w węglu – normy nie znają pojęcia „kamieni”, mogą one w węglu występować i są traktowane jako część popiołu. Tak więc sama obecność kamieni nie jest podstawą do reklamacji, chyba że łączna zawartość popiołu wraz z kamieniami przekracza deklarowany przez sprzedawcę procent popiołu.
  • spiekalność – dopuszczono na rynek praktycznie wszystkie węgle, łącznie z silnie spiekającymi i koksującymi, co jest błędem, ponieważ nie mamy kotłów przystosowanych do ich spalania ani woli na rozwój takowych, stąd często klient dostaje taki węgiel w ciemno i potem się z nim męczy. W trakcie konsultacji norm jakości węgla jako w zasadzie jedyni zwracaliśmy na to uwagę Ministerstwu i oczywiście nikt się nad tym nie zająknął nawet. Na szczęście parametr spiekalności jest podany na świadectwie jakości i jeśli przekracza on wartość powiedzmy 20, to lepiej się od takiego węgla trzymać z daleka jeśli nie jesteś w pełni świadomy, jakie to niesie „atrakcje”.
    Problemu nie powinni doświadczać właściciele kotłów na ekogroszek. Dla tego rodzaju węgla określono bowiem sensowną górną granicę spiekalności.
  • „źle się pali” – zostaje niedopalony koks, zostaje zużel, kocioł się mocno brudzi? Znaczna część tego typu problemów może wynikać z ustawień kotła a nie problemu z paliwem. Szczególnie dotyczy to kotłów podajnikowych. Część ludzi nie wie, że zmieniając źródło opału trzeba do niego dostosować nastawy w sterowniku.

Internetowe testy węgla

Nawet węgiel doczekał się internetowych testów i recenzji. Choć wiele można się z nich dowiedzieć, to trzeba je traktować z rezerwą, bo sama natura węgla powoduje, że takie testy mogą mieć ograniczoną przydatność:

  • Nawet jeżeli węgiel pochodzi z konkretnego pokładu wiadomej polskiej kopalni, to i tak jego parametry dziś mogą być trochę inne niż miesiąc temu a za pół roku to już w ogóle może być węgiel zachowujący się zupełnie inaczej.
  • Latem i jesienią prawie każdy węgiel workowany wygląda ładnie, zaś zimą prawie każdy jest co najmniej mokry, jeśli nie ociekający wodą.
  • Wiele też zależy od umiejętności testującego. Dany węgiel może się zachowywać przyzwoicie w rękach zwykle doświadczonego testera – ale ktoś inny może mieć z nim cięższą przeprawę, bo akurat nie ma tyle wprawy w regulacji kotła.

Najkrócej mówiąc: jeśli dany węgiel w teście wypada OK – nie znaczy to, że taki sam będzie w momencie gdy ty go kupisz i że podobnie będzie się zachowywał w twoim kotle.