Czy pomysł natychmiastowego zmniejszenia emisji z domowych kominów min. o połowę i to za darmo mógłby komuś nie odpowiadać? Oczywiście! M.in. jest to nie na rękę Polskiemu Alarmowi Smogowemu i innym ultrazielonym. W swoim antywęglowym dżihadzie tak się zapiekli, że syf w powietrzu traktują jako sojusznika w walce z węglem.
Mają kontakty, zasilanie z publicznych pieniędzy i wsparcie medialne, dlatego są w stanie skonstruować kłamliwą narrację z wykorzystaniem autorytetów, co skutecznie odstraszy zwykłych ludzi lub przynajmniej sprawi wrażenie, jakoby sprawa była „kontrowersyjna”. My nie mamy ani kontaktów, ani pieniędzy, dla mediów w najlepszym razie nie istniejemy, dlatego nie jesteśmy w stanie się przed tym bronić inaczej jak próbując tutaj sprawę opisać.
Polski Alarm Smogowy sabotuje naukę poprawnego palenia węglem i drewnem. Jest to działanie szkodliwe społecznie – opóźnia poprawę jakości powietrza, która może i powinna zacząć się tu i teraz. W Europie Zachodniej propagowanie wiedzy o poprawnym paleniu od dekad jest normą i standardem – u nas przez lata był to zaniedbany ugór, czego konsekwencjami oddychamy przez zimowe półrocze. Nie obchodzi to nikogo, w szczególności tych, którzy za stan rzeczy odpowiadali i brali pieniądze. Kiedy my partyzancko próbujemy mierzyć się z tym szambem, od którego każdy umywa ręce – prócz wiatru w oczy zbieramy niejeden nóż w plecy. Mam nadzieję, że te wschodnie filozofie jakoś tam działają – że prędzej czy później karma wróci tam, gdzie powinna.
Przegląd wszystkich pięter kłamstwa
Przez kilka lat działalności, bez organizacji i finansów, wiedza o czystszym paleniu rozniosła się na tyle wśród zwykłych ludzi, że główny nurt „antysmogowego” działaczostwa poczuł się zagrożony.
Początkowo zaczęli na nas nadawać jakobyśmy chcieli zakonserwować stare kopcące pudła po wiek wieków, zapobiec wprowadzeniu norm na kotły i węgiel. Dziś mamy już normy na kotły, normy na węgiel i uchwały antysmogowe, które nakazują wymianę kotłów w stosownym terminie. I co? Dalej nadają na nas w podobnym tonie.
- Od zawsze programowo wrogi nam był Krakowski Alarm Smogowy, którego niezbyt starannie zakamuflowanym celem jest walka z węglem za pomocą smogu. Początkowo ich propaganda opierała się głównie na opiniach naukowców uzupełnionych urojeniami kogoś, kto nigdy nie był w kotłowni. To jednak był zbyt mały kaliber działa. W/w naukowcy to też są niezłe ziółka – przez lata współkształtowali dzisiejszy zasyfiały obraz tej branży – a obecnie umywają ręce i dostarczają kolejne kamienie tym, którzy nimi w nas rzucają.
- Krakowski Alarm Smogowy z pieniędzy małopolskiego programu LIFE opłacił badania efektów rozpalania od góry. Informacja o tych badaniach została opublikowana w kwietniu 2017 – ale nie opublikowano pełnych wyników, a jedynie „twórczy” komentarz zawierający najbardziej negatywne wycinki z badań.
- „Twórczy” komentarz KAS na temat w/w badań wywiesza u siebie marszałkostwo małopolskie, czy śląskie, które roją sobie w czystszym paleniu… zagrożenie dla uchwał antysmogowych. Świat stoi na głowie: poprawne palenie, które na Zachodzie jest podstawą walki ze smogiem – u nas ma jej zagrażać.
Kiedy uznana instytucja naukowa i organizacja uchodząca za autorytet w dziedzinie zgodnie stwierdzą, że jesteś koniem – to koniem jesteś, i możesz sobie do woli gardłować, pokazywać że nie masz kopyt ani nigdy w stajni nie byłeś. Nic to nie pomoże.
W marketingu takie działania nazywa się FUD.
Dlaczego tak jest
Nadrzędnym celem głównego nurtu tzw. „antysmogowego” jest zwalczanie węgla przy pomocy smogu. Wiele tych grupek to zieloni ultrasi z wieloletnim doświadczeniem i kontaktami, którzy poszli w temat smogu, gdy ten wypłynął. Dlatego:
- Kiedy poprawa jakości powietrza odbywa się drogą zwalczania węgla – to jest dla nich wyśmienicie.
- Ale jeśli stan powietrza miałby się poprawić bez dokopania węglowi – wtedy sabotują takie działania.
Dlatego będą hałasować o „40-50 tys. ofiar smogu” i 1200% normy czegoś tam – ale jak spróbujesz przyjść i zacząć te liczby zmniejszać poprzez naukę poprawnego palenia – to skoczą do gardła. Bo nie o to im chodzi, by najkrótszą drogą poprawić jakość powietrza. Poprawa jakości powietrza musi jednocześnie zwalczać węgiel – nawet jeśli ma to oznaczać, że rzecz potrwa znacznie dłużej.
Zieloni dżihadyści znaleźli sobie w domowych konsumentach węgla wdzięczny obiekt do wyżycia się. Są zbyt ciency, aby wpływać na politykę energetyczną kraju. Nie podskoczą kopalniom ani elektrowniom. Ale mają dość sił, by sterować kształtem lokalnych uchwał antysmogowych, bez oglądania się na skutki uboczne, jakie poniosą mieszkańcy. Zwykli ludzie nie potrafią się przed tym bronić – sami nawet nie wiedzą, że ktoś kręci na nich bata a ich sytuacją prawie nikt się nie interesuje. Takich dziwnych czasów dożyliśmy, że robal w lesie ma w praktyce więcej praw niż zwykły człowiek.
Jak żyć?
Jesteśmy ruchem społecznym zwykłych ludzi ogrzewających domy. Naszym interesem jest, by z powietrza zniknął dym i smród, ale jednocześnie by w domach było cieplej a w kieszeniach – pełniej. Czystsze palenie jest zaledwie pierwszym – nie jedynym ani nie najlepszym, ale skutecznym i dostępnym dla każdego – krokiem ku tym celom.
Mamy w życiu co robić. Moglibyśmy to rzucić w kąt, mieć więcej czasu wolnego a mniej zmartwień. Jednak rzecz jest na tyle ważna dla milionów Polaków a przy tym totalnie zaniedbana, że nie można tego tak po prostu zostawić. Zresztą nie ma komu. Sytuacja zwykłego człowieka nikogo nie obchodzi a sami zwykli ludzie nie mają czasu, wiedzy lub możliwości „działaczowania”, stąd nikt ich nie reprezentuje.
- Widzimy, że czystsze techniki palenia działają – ludzie spalają mniej opału i tylko dzięki temu wieść się niesie, a nie przez nasze widzimisię.
- Nie tylko my to widzimy – prowadzona od 10 lat kampania edukacyjna o poprawnym paleniu w Szwajcarii jest pozytywnie odbierana przez ludzi a jakość powietrza tamże stale się poprawia (naturalnie z wielu różnych powodów)
- Pozytywne efekty wynikają z niezależnych badań w różnych zakątkach świata. Tutaj lista wszystkich znanych badań.
- Czystsze palenie – lepiej wykonane – jest przyczyną, dla której nowoczesne kotły emitują ponad ~90% mniej zanieczyszczeń. Im efektywniejsze, lepiej prowadzone spalanie, tym mniejsza emisja. To podstawowe prawa chemii.
- Czystsze palenie propagują i zalecają zagraniczne instytuty badawcze, rządy regionalne i państwowe, producenci pieców i kominków oraz polskie Ministerstwo Środowiska (to ostatnie niestety bardzo symbolicznie).
Nasze położenie jest jak krzyżówka mitu o Syzyfie i Prometeuszu. Nie dość, że pchamy ten głaz pod górę, pod wiatr, po tłuczonym szkle, i samo w sobie jest to wystarczająco ciężkie, to jeszcze zlatują się sępy i wyżerają nam wątrobę.
Manipulacje i kłamstwa na temat rozpalania od góry
Polski Alarm Smogowy poprzez swój organ prasowy wystawił dokument skrótowo opisujący wyniki badań IChPW. Jest to skrupulatny wybór takich informacji i sposobu ich przedstawienia, aby czytelnikowi maksymalnie obrzydzić pomysł przykładania ręki do czystszego palenia. Nie zaszkodzi też przy okazji dziabnąć nić współpracy, jaką gdzieniegdzie nawiązujemy z gminami.
Tu nie chodzi o to, że nie podobają nam się opinie, jakie inni mają na ten temat. Nie – tutaj zakłamywane są fakty. Padają stwierdzenie niemające poparcia w tych właśnie badaniach, na które publikacja się powołuje! Pełne ich wyniki od początku nie zostały opublikowane – ba, nie było takiego zamiaru. Dopiero niedawno (koniec 2018 lub początek 2019) po cichu w starym wpisie pojawił się pełny raport. W opublikowanym pierwotnie skrócie każdy prawdziwy i urojony minus palenia od góry został rozdmuchany jak tylko się dało a zalety, których nie dało się przemilczeć, zostały skrupulatnie zestawione z wadami żeby nie wyglądały zbyt dobrze. Nasze grzeczne prośby o sprostowanie najoczywistszych kłamstw odbiły się od ściany.
Kotły nie są przystosowane do palenia od góry, więc nie wolno tak palić
Kocioł to nie jest prom kosmiczny. Palenie od góry to nie jest wyższa matematyka. To „tylko” podpalenie stosu tego samego paliwa od drugiej strony! Jak wskazuje praktyka (czyli osiągane oszczędności paliwa i czystsze spalanie) rozpalenie od góry nawet w mocno nieidealnym kotle, osiągając wyniki dalekie od optymalnych, wciąż da efekty dużo lepsze niż podpalenie tego samego stosu paliwa od dołu. I o to tutaj chodzi: o szybką i prostą poprawę.
Oczywiście to nie jest dobrze, że fabryka tego nie sprawdziła i nie wpisała do instrukcji. Ale o to, dlaczego tego nie zrobiono, należy zapytać tych naukowców, którzy teraz są cytowani jako autorytety nakazujące trzymać się instrukcji z zapisanym przepisem na kopcenie – bo to oni naście lat temu dopuszczali te kotły na rynek, mało tego: wystawiali im certyfikaty „ekologiczne” wedle ówczesnych norm! Oni je badali, widzieli jaki to syf – i nic z tym nie zrobili!
Tak, przez dekady w instrukcjach obsługi większości kotłów nie było nic o paleniu od góry – bo ich producenci albo o tym w ogóle nie wiedzieli, albo nie widzieli sensu wpisywania tego do instrukcji, gdyż dym i smród nikomu nie przeszkadzały! Cały czas w większości instrukcji zapisane było coś w rodzaju: „rozpalić na ruszcie, zasypać paliwem do pełna” – czyli przepis na najwścieklejsze kopcenie, co jednak przez dziesięciolecia było zupełną normalką, nikt nie oczekiwał od kotła węglowego spalania bez dymu.
- W każdej normalnej branży instrukcja podaje najlepszy sposób eksploatacji urządzenia a odstępstwa powodują problemy.
- Ta branża normalna nie jest! Tutaj to przestrzeganie instrukcji w części dotyczącej sposobu palenia często jest powodem problemów a ich usunięcie wymaga stosowania technik palenia, których w instrukcji zwykle nie ma.
Nie trzeba szukać kija, by nas uderzyć. Wystarczy, że ktoś przyjdzie i krzyknie: patrzcie, ci goście namawiają do nieprzestrzegania instrukcji! i już dla wielu możemy być wariatami, co chcą na ludzi nieszczęście sprowadzić, bo to (w normalnych branżach) oznacza omijanie instrukcji. Nic na to nie poradzimy. Innej drogi nie ma. Ci, którzy sprzedali kopcące pudła, umywają rączki – tzw. społeczna odpowiedzialność biznesu w branży kotlarskiej ryje w dnie poniżej warstwy mułu. Cieszymy się, gdy kotlarstwo jest wobec nas obojętne – to lepsze niż gdyby mieli się przyłączyć do kąsającej nas zgrai.
Przez palenie od góry kocioł może „wybuchnąć”
Nie ma takiej możliwości, by cokolwiek wybuchło (jakkolwiek ten wybuch rozumieć), popsuło się, urwało, zapaliło w kominie itp. Wszelkie tego typu ekscesy będą zawsze wynikały z ujawnienia się zaniedbań w utrzymaniu i obsłudze kotła wraz z przyległościami i równie dobrze mogą się pojawić w dowolnym dniu, niezależnie od tego, jak akurat będzie palone.
- Wybuch kotła rozumiany jako przegrzanie i rozerwanie wymiennika zawsze będzie skutkiem budowy instalacji grzewczej wbrew elementarnym normom bezpieczeństwa.
- Wybuchy gazów w kotle wynikają z (gwałtownego) odcinania dopływu powietrza do paleniska, w którym wciąż znajduje się gazujące, nieskoksowane jeszcze paliwo. Dzieje się to niezależnie od metody rozpalenia. Najwięcej przyczynia się do tego filozofia sterowania dopływem powietrza i rodzaj paliwa.
- Komin może się zapalić wyłącznie przez brak regularnego czyszczenia, bo jeśli jest regularnie czyszczony, to nie ma co się w nim zapalić.
Palenie od góry nie jest panaceum na smog więc w ogóle go nie stosujmy
Uparcie powtarzane jest, jakobyśmy lansowali palenie od góry jako panaceum na smog. To kłamstwo, nigdy tak nie twierdziliśmy. Jest to szybki i tani sposób na znaczącą poprawę sytuacji. Od tego właśnie, czyli od powszechnej nauki prawidłowego palenia, powinny się zaczynać działania antysmogowe, a dopiero potem przechodzić w bardziej kosztowne formy.
Ten błąd logiczny tudzież chwyt nazywa się sofizmatem rozszerzenia: wyolbrzymić tezę a potem w tej wyolbrzymionej wersji zanegować.
Palenie od góry jest „nieprzewidywalne”
Autorzy oryginalnego raportu z badań IChPW stwierdzają, jakoby palenie od góry dawało „nieprzewidywalne wyniki” – czasem jest lepiej, ale czasem jest dużo gorzej. Cytat z raportu:
Głównym wnioskiem, jaki nasuwa się po analizie jest fakt, że technika rozpału „od góry” jest techniką o nieprzewidywalnym wpływie na wysokość emisji zanieczyszczeń. […] Wyniki z przeprowadzonych 20 prób (5 urządzeń, dwa rodzaje paliwa w każdym, spalane z zastosowaniem obu technik) wskazują, że są przypadki kiedy to odnotowujemy spadek, czasem nawet znaczny, w emisji pyłu czy benzo[a]pirenu. Jednak, takie wyniki uzyskano jedynie dla części prób. W wielu przypadkach nie odnotowano znacznych spadków, wręcz przeciwnie, zauważono wzrost emisji zanieczyszczeń, w tym rakotwórczego benzo[a]pirenu – i to zarówno w przypadku węgla jak i drewna.
Takie przedstawienie sprawy jest co najmniej skrajną niekompetencją. Pominięto najważniejszą informację:
- przebadane kotły i piec są konstrukcyjnie przystosowane i przewidziane fabrycznie do spalania węgla – i spalając węgiel od góry w prawie każdym przypadku osiągały znaczące spadki emisji.
- Jedyny przypadek wzrostu b(a)p dla węgla – w kotle miałowym – to najprawdopodobniej efekt błędu obsługi, gdyż ten typ kotła w tym samym laboratorium osiągał już kiedyś znacznie niższe emisje i nawet dostał certyfikat.
- Wzrosty emisji notowano przy spalaniu drewna – do którego paliwa te kotły nie są przystosowane konstrukcyjnie. Producenci co najwyżej zezwalają na jego stosowanie jako tzw. paliwo zastępcze. Jest to termin umowny, niezdefiniowany normami. Oznacza on paliwo, które od biedy można spalić, ale kocioł nie dotrzyma swoich nominalnych parametrów (mniejsza moc, gorsza sprawność, wyższe emisje).
Pominięcie kwestii nieprzystosowania badanych kotłów do drewna rażąco zakłamuje końcowe wnioski. Informacja o paliwach podstawowych/zastępczych pojawia się w raporcie, ale nie zostaje wzięta pod uwagę we wnioskach z badań – cała wina za wzrost emisji zostaje zrzucona na technikę palenia.
To tak jakby przy badaniu emisji samochodów, raz lać do tego samego auta benzynę a raz „ropę” – i potem wyniki uśrednić. Wniosek? Auto było nieprzewidywalne – w połowie prób nie nadawało się do jazdy!
Palenie od góry nie pozwala spełnić norm ecodesign więc nie warto go stosować
Tworzenie sztucznej wady. Nikt przy zdrowych zmysłach nie miał podstaw twierdzić, że palenie od góry pozwoli zrobić z Tico Ferrari. Ono ma obniżać emisję z poziomów katastrofalnych do jako-takich – co i tak przyniosłoby kolosalną poprawę na poziomie ulicy! Dostępne badania świadczą, że możliwa jest redukcja emisji pyłów o 50-80%.
Jest tu milcząco przyjęte fałszywe założenie jakoby ludzie mieli wybór między paleniem od góry a nowoczesnym kotłem – i teraz my przychodzimy i odciągamy ludzi od zakupu nowoczesnego kotła. Ktoś tu się z kimś na łby pozamieniał. Kto ma kupić nowoczesny kocioł, ten go kupi. Dla reszty wybór jest między dotychczasowym kopceniem – a poprawą techniki palenia. Uniemożliwianie im poprawy techniki palenia oznacza trzymanie ludzi w niepotrzebnym syfie.
Standardowe odstraszanie i zniechęcanie
Prócz opowieści o wynikach badań, publikacja Polskiego Alarmu Smogoowego powtarza stare śpiewki o zagrożeniach życia, niewygodach i bólach czekających każdego, kto ośmieliłby się rozpalać od góry. Szkoda się powtarzać, odsyłam do artykułu o poprzednich paszkwilach.
Warto przy okazji zauważyć, że istnieje wcale nie mało kotłów, których producenci zalecają rozpalać je cyklicznie od góry. Gdyby wymysły PAS/KAS były prawdą choć w połowie, znaczyłoby to, że właściciele tych firm postradali zmysły. Poniżej przykład tego, czym różni się kocioł „nadający się do palenia od góry” od takiego, który „nie jest przystosowany” to znaczy: nie zapisano tego w instrukcji.
Jak by to wyglądało w normalnym kraju
Dostaliśmy się w tryby polityczno-biznesowej maszynki do mięsa, z której nie mamy sił ani środków się uwolnić.
W normalnym kraju chwytano by każdy sposób mogący prowadzić do poprawy stanu powietrza, następnie sprawdzano by, jak go oszlifować i dopracować, aby dał się zastosować z pożytkiem dla wszystkich. Tak zrobiono w Szwajcarii, Austrii, Niemczech, RPA.
U nas dochodzimy do pozornie absurdalnej sytuacji, gdy ograniczenie smogu byłoby nie na rękę walczącym ze smogiem. Ale to głęboko logiczne, bo w walce ze smogiem jest gruby hajs, a garstka świrów próbująca poprawić sytuację bezkosztowo psuje rynek całej reszcie.
Na porządne rzetelne badania – nie mamy pieniędzy
Zbieraliśmy ponad pół roku pieniądze na przeprowadzenie najbardziej szerokich i rzetelnych badań porównujących efekty niechlujnego kopcenia z rozpalaniem od góry i ew. innymi czystszymi technikami palenia. Zwykli ludzie wpłacali ile mogli, ale niestety nadal jesteśmy hen daleko od potrzebnych na ten cel kwot. Tak więc nic nie możemy zrobić.