Rozpalanie od góry jest jednym ze sposobów na dużo czystsze i efektywniejsze spalanie węgla oraz drewna w najpopularniejszych piecach/kotłach/kominkach. Jeśli zastanawiasz się, czy warto stosować ten sposób palenia, zajrzyj najpierw do artykułu wyjaśniającego sposób działania oraz zalety i wady rozpalania od góry.
Tutaj natomiast jest instrukcja praktyczna, jak zabrać się po raz pierwszy za palenie od góry i pokonać najczęściej spotykane problemy.
Od czego zacząć
Przed pierwszą próbą palenia od góry warto sprawdzić niżej wymienione kwestie odnośnie kotła, opału, stanu instalacji grzewczej i komina. Ta długa i nudna lista jest po to, aby uniknąć potencjalnych nieprzyjemnych niespodzianek, więc lepiej przejrzyj ją chociaż jednym okiem.
W jakich piecach i kotłach można palić od góry?
Palić od góry można w każdym urządzeniu grzewczym, które ma wlot powietrza pod ruszt a wylot spalin u góry paleniska. Kwalifikują się m.in:
- ogniska
- jakieś 90% domowych kotłów,
- kominki
- te piece kaflowe i kuchenne, które mają dostatecznie wysokie palenisko, by zmieściła się sensowna ilość paliwa
- Gdy nie ma wylotu spalin u góry, ale jest u dołu przy ruszcie – wtedy masz kocioł dolnego spalania, w którym ładowanie paliwa na żar do pełna jest zupełnie prawidłowe – odbywa się według tej samej zasady co w typowym kotle rozpalonym od góry, tylko że do góry nogami.
- Gdy wyloty z paleniska są dwa: i u góry, i u dołu – wtedy masz kocioł górno-dolny, w którym prawdopodobnie nie uda się rozpalić od góry, zwłaszcza gdy górny wylot jest kilkucentymetrowy. Co z tym można zrobić, dowiesz się w artykule o kotłach górno-dolnych.
Jeśli nadal masz wątpliwości, czy w twoim kotle lub piecu można palić od góry – śmiało pisz i pytaj.
Pomyłka i rozpalenie od góry w kotle nie tego rodzaju zwyczajnie się nie uda.
Czy da się palić od góry w piecu kaflowym albo kuchennym? Technicznie patrząc są to piece górnego spalania, ale spala się tam małe porcje paliwa i często nie ma wiele miejsca. Wtedy najlepszą opcją jest palenie kroczące. Natomiast tutaj można obejrzeć fotorelację z próby palenia od góry w piecu kaflowym.
Bez cienia wątpliwości można palić od góry w kominkach – producenci kominków promują ten sposób palenia.
Stan kotła i wyposażenie
Najważniejsza sprawa to względna szczelność kotła. Rozpalając od góry ładujesz kocioł nawet do pełna – więc temperatura musi się dać kontrolować poprzez dopływ powietrza:
- jeśli na co dzień ładujesz kocioł do pełna i nigdy nie było problemów z przegrzewaniem / gotowaniem wody, to prawdopodobnie nie masz się tutaj czym przejmować.
- ale jeśli zwykle palisz malutkie ognisko na wielkim ruszcie, to po załadowaniu większej ilości paliwa możesz mieć problemy z opanowaniem temperatury.
We w miarę „fabrycznych” kotłach dla poprawy szczelności wystarczy wymienić sznury uszczelniające drzwiczki. Niestety w kotłowniach są też kotły spawane w garażach, przez które wiatr hula i nie sposób ich uszczelnić. Dlatego pierwsze próby palenia od góry trzeba zaczynać ostrożnie, nie pakując kotła bardziej niż do połowy.
Doprowadzenie powietrza wtórnego – to jest element przydatny, ale jeśli go nie będzie, to i tak rozpalanie od góry się uda. Gdy go brak, niezależnie od metody palenia do komina wysyłane są większe ilości palne gazów i sadzy, które nie mają okazji się spalić przez niedobór tlenu.
Czy kocioł ma wentylator (i czy on jest na górze/dole/boku), czy ma miarkownik, czy nie ma nic i powietrzem steruje się poprzez klapkę ze śrubką – to nie ma wpływu na samo działanie metody.
Jaki opał
Rozpalić od góry można każde paliwo, z którym dany kocioł sobie ogólnie radzi i dla którego jest sens to robić: węgiel dowolnego pochodzenia i ceny, zarówno drobny jak i grubszy, drewno, brykiety z czegokolwiek itd. Potrzeba tylko i aż tyle, by powietrze było w stanie przejść przez grubszą warstwę opału, dlatego w przypadku bardzo drobnych paliw (miał) może być potrzebny nadmuch.
Rozpalanie od góry nie ma sensu w przypadku węgla sortymentu kostka oraz koksu:
- węgiel kostka pali się pomału, a więc i mało dymi, nawet rozpalony „od dołu”. Rozpalenie go od góry może być trudne, bo powietrze będzie uciekać dużymi przestrzeniami między bryłami. Jeśli uszczelni się te przestrzenie drobniejszymi bryłkami, to z rozpaleniem od góry nie będzie problemu, choć będzie ono przebiegać wyjątkowo powoli.
- w koksie nie ma substancji lotnych, których spalenie jest celem tej metody rozpalania. Dlatego też samo rozżarzenie warstwy koksu od góry będzie trudne, a jeśli się uda, to żar będzie postępował w dół bardzo powoli a nie da to istotnego zysku. To bez sensu – koksem możesz palić dokładając jak tylko chcesz.
Przygotowanie kotłowni
Wymienione tutaj kwestie nie są potrzebne wyłącznie przy paleniu od góry. To elementy normalnego utrzymania kotłowni, które jednak bywają zaniedbane. Piszę tu o nich po to, by cię uświadomić, że jeśli np. po rozpaleniu od góry zapali ci się komin – to nie będzie wina rozpalenia od góry, tylko twojego zaniedbania w czyszczeniu komina.
Prawidłowa wentylacja kotłowni
Sprawdź, czy kotłownia posiada nawiew powietrza z zewnątrz oraz drożny kanał wentylacyjny. Oba te kanały muszą być zawsze otwarte, nawet w największy mróz. W kotłowni może i musi być zimno – bez powietrza nie będzie spalania. Gdy brak jest kanału nawiewnego, za źródło powietrza może służyć uchylone okno, o ile będzie uchylone zawsze gdy kocioł pracuje. Wentylacja to nie jakaś pierdółka – tu chodzi o życie twoje i domowników.
Jeśli i okna brak, dla własnego dobra wykonaj czym prędzej prawidłowy nawiew powietrza do kotłowni. Kocioł do pracy zużywa ogromne ilości powietrza, które tą czy inną drogą musi zostać zaciągnięte z zewnątrz. Jeśli w kotłowni nie ma nawiewu, to kocioł podbiera powietrze z budynku, a więc napływa ono wszelkimi nieszczelnościami okien i drzwi a w ostateczności przez kanały wentylacyjne, co rodzi szereg problemów: od zimnego wiatru z kratek aż po groźbę zaczadzenia np. w łazience z piecykiem gazowym.
Sprawny, czyszczony komin
Sprawdź, czy masz drożny i sprawny komin. Zarośnięty sadzą lub co gorsza zasmolony komin może zapalić się w każdej chwili i puścić z dymem cały budynek! Jeśli patrząc od góry u wylotu komina zauważasz warstwę sadzy na ściankach ponad ~2mm to znak, że warto go wyczyścić (bo niżej jest już sporo więcej). Jeśli masz skomplikowane relacje z kominiarzem a nie brak ci umiejętności i rozsądnej odwagi, możesz zrobić to sam. Ale i tak najlepiej gdyby komin raz na rok obejrzał profesjonalny kominiarz, który wykryje problemy nie zawsze dla niefachowca widoczne.
Bezpieczna instalacja grzewcza
Najgorsze, co może się stać z instalacją grzewczą i kotłem, to wybuch na skutek przegrzania. Jest to równie groźne, ale i równie mało prawdopodobne, co np. katastrofa lotnicza. Poprawnie zbudowana instalacja jest praktycznie stuprocentowo przed tym zabezpieczona w oparciu o podstawowe prawa fizyki, które nie zawodzą. A czy twoja instalacja jest poprawnie zbudowana? Tego bez jako-takiej wiedzy z hydrauliki nie zweryfikujesz, dlatego daruję sobie opisy.
Tak czy inaczej powinno się unikać przegrzania kotła. Tutaj podstawą jest szczelność kotła, o której już była mowa. Następna kwestia to odbiór ciepła. Tu częsty błąd: nie może być termostatów na wszystkich grzejnikach. Gdzieś trzeba zostawić 1-2 grzejniki, które zawsze będą otwarte. Odcięcie wszystkich grzejników może skutkować przegrzaniem instalacji nawet gdy kocioł nie grzeje szczególnie mocno – ale nagle nie ma co z tym ciepłem zrobić.
Sprawny, wyczyszczony kocioł
Sprawdź stan techniczny kotła i jego połączenia z kominem. Nieszczelności samego kotła oraz podłączenia do komina to najbanalniejsza przyczyna, dla której kocioł kiepsko działa.
Rura łącząca kocioł z kominem powinna być solidnie zamocowana, tak do kotła jak i do otworu w ścianie komina. Otwór ten powinien być uszczelniony elastycznym niepalnym materiałem, np. sznurem szklanym lub wełną mineralną, a nie obmurowany tylko zaprawą, która spęka po pierwszym rozpaleniu.
Szyber w czopuchu najlepiej zostaw w pozycji otwartej a do sterowania pracą kotła używaj klapki dopływu powietrza w dolnych drzwiczkach. Tak jak samochód kontroluje się pedałem gazu, a nie przytykaniem rury wydechowej kartoflem, tak kotłem najbezpieczniej jest sterować przez dopływ powietrza, a nie przytykanie wylotu spalin. Efekt w obu przypadkach jest dokładnie taki sam – mniej powietrza dopływa do kotła, ale ograniczanie wlotu jest bezpieczniejsze. Natomiast do walki ze zbyt silnym ciągiem kominowym i podmuchami wiatru najlepiej nadaje się regulator ciągu kominowego.
Pierwsze rozpalenie od góry
Po zastosowaniu opisanych wyżej działań masz już „odgruzowany” z sadzy, sprawny i bezpieczny kocioł. Pora na pierwszą próbę rozpalenia od góry. Poniższe kroki wyglądają identycznie niezależnie od tego, czy kocioł pracuje na naturalnym ciągu, czy jest wyposażony w nadmuch (jedynie tego drugiego nie tyczą się uwagi o ustawianiu dopływów powietrza).
- Przygotuj węgiel lub drewno w ilości ok. połowy pojemności paleniska, kilka szczap suchego drewna oraz inną rozpałkę, jakiej zwykle używasz w nieco większej ilości (chrust, słoma, papier – byle nie plastik, łatwopalne płyny ani stare buty).
- Na pusty ruszt wrzuć najpierw grubsze bryły węgla, a potem przesyp drobniejszymi, tak by cała warstwa była równa. Podobnie gdy palisz drewnem – najpierw ułóż ciasno w poziomie grubsze kawałki, a potem drobniejsze.
- Na wierzchu węgla ułóż drewno grube min. na dwa palce, najlepiej żeby przykryło całą powierzchnię paleniska. Dodaj następną warstwę drewna, tym razem już tylko na środku i z patyków grubości jednego palca.
- Na środku ułóż stosik z drobnych patyków nie grubszych niż kciuk, na wzór poniższego zdjęcia. Dwie-trzy warstwy po trzy-cztery szczapy układane „w kratkę”, na koniec w szczeliny pomiędzy nie powtykaj bardzo drobne drzazgi, kawałek słomy albo papieru, kawałek podpałki do grilla itp. – coś, co będzie już można odpalić zapałką.
- Zamknij dolne drzwiczki. Przy pomocy śruby regulacyjnej uchyl klapkę dolną (powietrza głównego) na ok. 1cm (jeśli nie masz dmuchawy).
- Jeśli w górnych drzwiczkach posiadasz klapkę czy otwory doprowadzające powietrze – otwórz je. Jeśli jest to klapka, uchyl ją na ok. 5mm.
- Podpal rozpałkę i zamknij górne drzwiczki. Chyba, że nie ma w nich żadnych otworów napowietrzających, wtedy na początku zostaw je nieznacznie uchylone, aby rozpałka mogła się zająć ogniem.
- Jeśli kocioł posiada dmuchawę – ustaw ją na ok. 30% mocy. Właściwą intensywność nadmuchu powinieneś ustalić po obserwacji tego, co wydobywa się z komina, kiedy już węgiel się rozpali. Gęsty, czarny dym będzie oznaczał zbyt duży nadmuch, a gęsty, biały lub siwy – zbyt mało powietrza.
- Jeśli kocioł posiada sterownik – ustaw temperaturę zadaną wstępnie na ok. 60 stopni nawet jeśli zwykle paliłeś mocniej. Będziesz miał margines bezpieczeństwa w razie gdybyś zauważył jakieś problemy.
- Kiedy szczapy drewna zajmą się ogniem, możesz iść zająć się swoimi sprawami. Jednak przy pierwszych kilku próbach może zdarzyć się, że rozpałka zgaśnie, zanim zajmie się grubsze drewno i węgiel. Pomóc może dodanie jej w większej ilości i szersze uchylenie klapki w dolnych drzwiczkach (lub zwiększenie obrotów dmuchawy).
- Przez pierwsze pół godzin od rozpalenia pojawi się zapewne trochę dymu z węgla. Nie będzie go jednak tak dużo, jak w przypadku tradycyjnego palenia. Węgiel będzie się teraz palił wolniej i mniej intensywnie niż zwykle (temperatura będzie rosła wolniej – to normalne), a w miarę powstawania warstwy żaru, dymu będzie coraz mniej a temperatura wody w kotle powinna rosnąć bez problemu do normalnych pułapów.
- Gdy cały zasyp rozżarzy się (poznasz to po tym, że dolne drzwiczki – te mające kontakt z paleniskiem przy ruszcie – będą ciepłe), możesz zmniejszyć dopływ powietrza od dołu, uchylając klapkę na 1-2mm (lub tyle, ile potrzeba, by woda wychodząca na grzejniki miała odpowiednią temperaturę) oraz zamknąć dopływ powietrza przez górne drzwiczki.
- Od tej chwili kocioł nie wymaga już obsługi, aż do ponownego rozpalenia. Nie musisz odwiedzać kotłowni (choć z początku lepiej zaglądaj co jakiś czas i patrz, czy wszystko w porządku), nie musisz przegarniać rusztu pogrzebaczem – i tak wszystko się wypali.
Oto jak rozpalanie od góry wygląda w praktyce w 30-letnim żeliwnym kotle zasypowym.
Jak palić w kotle z nadmuchem
W kotłach z nadmuchem rozpalanie od góry wygląda niemal identycznie jak w wyżej opisanym scenariuszu. Różnica jest głównie w tym, że wszystkie drzwiczki i klapki mają być stale pozamykane na amen a całością zawiaduje sterownik. Po podpaleniu rozpałki wystarczy go uruchomić jak zwykle i reszta dzieje się nieomal sama. Korekty może wymagać siła nadmuchu – jeśli wcześniej było palone mniej paliwa, a teraz jest załadowane pod pełno, to może być konieczne go podkręcić.
Jak sterować kotłem
Od momentu rozpalenia do chwili aż żar zejdzie do samego rusztu kocioł potrzebuje najlepiej stałego dopływu powietrza (pod ruszt). Jest ono niezbędne, by substancje lotne z paliwa były spalane, a nie puszczane z dymem. Jaka powinna być dawka tego powietrza – do tego musisz dojść eksperymentalnie. Powietrza musi być tyle, aby na wierzchu zasypu był cały czas żar i płomienie. Jeśli powietrza będzie za mało, to żar z wierzchu przygaśnie, a spod spodu będzie się wydobywał siwy dym. Sytuacja poprawi się sama dopiero gdy substancje lotne skończą się wypalać.
- w kotle bez nadmuchu wystarczy ustawić stałe otwarcie dolnej klapki za pomocą śruby regulacyjnej. Musi ono być wystarczające do zapewnienia żaru na wierzchu zasypu przez cały czas spalania substancji lotnych, a zarazem nie nazbyt duże, by temperatura wody nie poszybowała w kosmos. Zacznij np. od 5mm i obserwuj jak kocioł zachowuje się w miarę jak ogień schodzi w dół zasypu. Płomienie kończą się w wymienniku? Powietrza jest za dużo. Płomienie są krótkie, czerwone i czuć smołą? Daj więcej powietrza.
- w kotle z miarkownikiem mechanicznym najlepiej również użyć regulacji na śrubę, a miarkownik podpiąć dopiero po skoksowaniu całego zasypu. Jeśli nie chcesz później zaglądać do kotłowni, to podepnij miarkownik zaraz po rozpaleniu, ale za pomocą śruby ustaw minimalne otwarcie klapki powietrza głównego, tak by miarkownik nie domykał jej do końca.
- w kotle z nadmuchem wiele zależy od sterownika. Najlepiej, gdyby posiadał on rodzaj algorytmu PID, a więc powoli zmieniał obroty wentylatora. Najczęściej jednak sterowniki mają wklepany prostszy od cepa algorytm dwustanowy, gdzie nadmuch wyłączany jest natychmiast gdy kocioł dojdzie do temperatury zadanej. Takie gwałtowne odcinanie dopływu powietrza może skutkować „czkawką” (wybuchami gazów w kotle) a na pewno skończy się dymieniem, bo gazy nie przestaną się wydzielać ot tak na zawołanie.
Po dojściu żaru do rusztu, gdy cały zasyp został skoksowany, można dużo swobodniej regulować dopływ powietrza a także odcinać go całkowicie (to nadal straty, ale nie będzie już dymu/smoły, a inaczej się nie da).
Nie traktuj temperatury zadanej jak świętości. Czasem lepiej przebić ją o 5-10 stopni przez godzinę, a potem obniżyć po skoksowaniu zasypu, ale za to spalić substancje lotne czysto niż trzymać się jej kurczowo za cenę kiszenia zasypu i zarastania kotła sadzą.
W instalacji z pompą moment załączenia pompy nie wymaga specjalnej zmiany. Niezależnie od metody palenia powinna ona startować co najmniej przy 40st.C a nic się nie stanie jeśli temperatura startu pompy będzie wyższa. Mocniejsze nagrzanie wody w kotle przed startem pompy pozwala na rozpalenie w lepszych warunkach, bez kondensacji wilgoci na ściankach kotła, co może łatwo nastąpić jeśli pompa rusza za wcześnie i studzi kocioł gdy ogień jest jeszcze wątły.
Ile sypać na raz?
Przede wszystkim ilość zasypanego paliwa należy dobrać do warunków pogodowych i potrzeb domu. Nie ma sensu pakować kotła do pełna gdy na zewnątrz jest +10 stopni. Znowuż pozostaje odwołać się do wprawy – po kilku tygodniach wyczujesz, ile trzeba spalić przy jakich temperaturach na zewnątrz. Pamiętaj tylko, że dom stygnie według temperatury odczuwalnej, a nie tej, którą widać na termometrze. Czasami przy temperaturze około zera odczuwalna wynosi -5 do -10 stopni i zużycie opału będzie wtedy właściwe dla tych temperatur.
Jak palić bez wygaszania
Choć palenie od góry z natury jest cykliczne, to jednak małym wysiłkiem można palić w ten sposób bez wygaszania. Jedną z opcji jest ponowne rozpalenie z użyciem resztki żaru z poprzedniego zasypu. Jest to o wiele łatwiejsze i wygodniejsze niż zimny start.
Trzeba jednak działać ostrożnie i z zachowaniem zdrowego rozsądku. Żar może nie tylko poparzyć lub wywołać pożar, ale także wydziela tlenek węgla (czad), dlatego nie może pozostać na otwartym powietrzu – na czas załadunku nowego zasypu należy przechować go w popielniku.
Jeśli ta procedura z jakichś względów nie przypadnie ci do gustu, wypróbuj palenie kroczące.
Doświadczenia i wnioski
Licz się z tym, że nie wszystko za pierwszym razem się uda. Być może będziesz potrzebować kilku prób, by w ogóle udało ci się rozpalić. Nie zrażaj się tym i próbuj dalej, bo warto. Wiele zależy od konkretnego kotła, paliwa oraz twoich umiejętności, przez co ogólną receptą nie da się pokryć wszystkich możliwych problemów. Poniżej krótka rada na niektóre początkowe problemy.
Rozpałka natychmiast gaśnie
Jeśli masz węgiel groszek lub grubszy, podłączyłeś kocioł do komina, który nie jest niczym zatkany oraz otworzyłeś choć nieznacznie klapkę powietrza głównego albo włączyłeś dmuchawę, to nie ma możliwości, by nie udało ci się rozpalić od góry, jeśli z paleniem tradycyjnym nie było problemów. Droga płomienia – od góry w dół – wydaje się tu mniej naturalna, ale dla ognia to nie przeszkoda. Spróbuj z większą ilością suchej podpałki i z większym dopływem powietrza. Rozpalanie bardzo ułatwia dopływ powietrza wtórnego przez drzwiczki zasypowe (nie w każdym kotle jest). Jeśli nie masz tam żadnych otworów, a wiertarka nie jest ci obca, to wykonanie tam dopływu powietrza wraz z tzw. kierownicą powietrza wtórnego byłoby bardzo wskazane – tylko pod warunkiem że nie kocioł nie ma dmuchawy. Nie jest to jednak warunek konieczny dla udanego palenia od góry, choć czyni je znacznie czystszym.
Nadal mocno się dymi
Początkowy dym powinien stopniowo zanikać i 15-30 minut po rozpaleniu spalanie staje się właściwie bezdymne (obserwować należy koniec własnego komina a nie palenisko przez otwarte drzwiczki, bo to nie daje prawdziwego obrazu!). Przy czym nie należy brać absolutnego braku dymu za dogmat. Niektóre paliwa spalają się idealnie czysto (grubsze drewno liściaste, węgiel typu 31), inne prawie zawsze dają lekki czarny dym (węgiel typ 32, drewno iglaste). Nie mówiąc o węglach typu 33 i wyższych, które nawet rozpalone od góry mogą kopcić srogo. Na taki węgiel można się nadziać zwłaszcza na Śląsku, ale i węgiel rosyjski bywa sprzedawany jako krajowy, a jego właściwa natura wychodzi dopiero w praniu.
Po czym poznać, że dym przy paleniu od góry mieści się w normie? Powinien być rzadki i raczej czarny niż siwy. Czarny dym świadczy o tym, że w kotle hulają płomienie. Siwy dym oznaczałby, że temperatura spadła i zamiast spalania trwa wędzenie. Ale taka sytuacja przy paleniu od góry jest możliwa w zasadzie tylko wtedy, gdy kocioł dostaje o wiele za mało powietrza i gasną płomienie na wierzchu zasypu.
Kocioł bardzo wolno nagrzewa instalację
Przy rozpaleniu od góry na pewno nie nagrzejesz instalacji w pięć minut. W ekonomicznym ogrzewaniu chodzi o utrzymanie możliwie stałej temperatury w domu, a nie o rekordy szybkości grzania kaloryferów. Dojście do temperatury ok. 50st.C na grzejnikach będzie trwało bardzo różnie, zależnie od danego kotła, paliwa i budynku, ale ok. 30 minut jest tu rozsądną granicą.
Na szybkość nagrzewania kotła masz duży wpływ – wystarczy podać mu więcej powietrza pierwotnego (pod ruszt). Ale ten kij ma drugi koniec: szybsze rozpalenie oznacza, że za chwilę kocioł dobije do wyższych temperatur, być może niepotrzebnie, jeśli pogoda tego nie wymaga.
Zaskakująco często powtarza się teoria jakoby ich kotły odbierały ciepło niemal wyłącznie przez ruszt i to z racji braku kontaktu żaru z rusztem kocioł grzeje z początku tak słabo. To nie tak, a przyczyna jest inna.
Przy paleniu od dołu następuje gwałtowny zapłon całego załadunku kotła, stąd też grzejniki szybko robią się gorące. Z kolei przy rozpaleniu od góry najpierw pali się bardzo mała część paliwa a zapłon reszty następuje stopniowo. Temperatura wody wychodzącej z kotła wzrasta wraz z powiększaniem się objętości rozżarzonego paliwa.
Kocioł zbytnio się rozgrzewa
Zwłaszcza w momencie, gdy rozżarzy się już cały wrzucony węgiel i jest go dużo, temperatura na kotle może zacząć rosnąć. Należy wtedy ograniczyć dopływ powietrza głównego. Gdy kocioł jest szczelny, to przy minimalnym, ale stałym dopływie powietrza temperatura powinna być stała.
Jeśli sumiennie wykonałeś przygotowania, jesteś zabezpieczony przed przegrzaniem kotła. Niezależnie bowiem od siły ciągu w kominie, mocy paliwa itp. możesz zawsze zamknąć dopływ powietrza i kocioł jeśli nie zgaśnie całkowicie, to przynajmniej nieco przestygnie. Dlatego tak ważna jest (względna) szczelność kotła. Ograniczenie dopływu powietrza to jedyna poprawna metoda kontroli intensywności spalania. Dlatego nie powinieneś w ogóle używać przepustnicy w rurze prowadzącej do komina. Powinna ona być zawsze w pozycji otwartej. Sytuacja podobna jak w samochodzie – by jechać wolniej, puszczasz pedał gazu, a nie zatykasz rurę wydechową.
Oczywiście nawet mając w pełni sprawny, szczelny kocioł, musisz posiadać dobrze wykonaną, bezpieczną instalację, która nawet w razie awarii kotła i zagotowania wody zapewni ci bezpieczeństwo. To jednak jest obowiązkiem niezależnie od sposobu palenia.
Z czasem znikają płomienie
Początkowo rozpalanie przebiega prawidłowo – na wierzchu zasypu jest żar i płomienie – ale z czasem żar przygasa, a na wierzchu pojawia się mnóstwo siwego dymu. Temperatura spada i wygląda, jakby miało wygasnąć. Zwykle nie wygasa, tylko tli się tak do momentu, aż żar obejmie cały zasyp. Potem węgiel (teraz już koks) pali się normalnie.
Jeśli tak się dzieje, znaczy że podajesz za mało powietrza pod ruszt albo jego dopływ jest przerywany. Wystarczy nieco szerzej uchylić dolną klapkę (jeśli regulujesz ją tylko za pomocą śrubki) lub podnieść temperaturę zadaną do czasu skoksowania całego zasypu. Nie warto w tym czasie kisić kotła na ~50st.C czy niżej, lepiej niech godzinę popracuje na wyższej temperaturze i spali substancje lotne zamiast brudzić nimi kocioł i powietrze. To niezbyt wygodne, wymaga dodatkowej wizyty w kotłowni, ale alternatywą jest przydymianie.
Szansa na wystąpienie w/w problemu jest tym większa im grubsza warstwa i drobniejsze paliwo. Jeśli nawet mimo podania większej ilości powietrza sytuacja się powtarza, znaczy to, że warstwa nie przepuszcza dość powietrza – trzeba sypać mniej lub przejść na grubsze uziarnienie paliwa.
Czy muszę rozpalać dwa-trzy razy dziennie od nowa?
Wszystko zależy od pogody, mocy kotła i kaloryczności paliwa. Jeśli kocioł jest prawidłowo dobrany do potrzeb budynku (ani za „duży” ani za „mały”), to w skrajnym przypadku długotrwałego mrozu poniżej -20st. nie powinno być potrzeby rozpalania więcej niż dwa razy dziennie z pełnym zasypem przeciętnego polskiego węgla (tj. o kaloryczności ok. 26MJ/kg).
Ilość paliwa trzeba dostosować do potrzeb. Jeśli przy temperaturze około zera, zasypując kocioł w 1/3 czas palenia wyniósł 6h, a konieczne jest grzać przez 12h, należy zasypać kocioł w 2/3. Ale gdy temperatura na zewnątrz spadnie, aby uzyskać taki sam czas palenia (i niezmienioną temperaturę w domu), zasyp trzeba dalej zwiększyć. To wydaje się skomplikowane, ale po paru tygodniach praktyki wyczujesz, jak budynek reaguje na zmiany pogody i ile węgla sypać, by utrzymać stałą temperaturę w domu.
Trzeba dołożyć? Dołóż od boku
Nieraz zdarzy się, że kocioł rozpalony od góry zacznie gasnąć nieco za wcześnie. Co teraz? Nie dokładać i palić od nowa? Szkoda zachodu, potrzeba góra dwóch szufelek dodatkowo. Nic prostszego: przerusztuj pozostały żar i dołóż od boku.
Tak właśnie działa palenie kroczące. Jest to całkiem niezłe rozwiązanie pośrednie między rozpalaniem od góry a tradycyjnym zasypywaniem żaru świeżym opałem. W naturalny sposób nadaje się na kontynuację grzania w sytuacji gdy nie ma sensu ponownie rozpalać od góry.
Palenie kroczące można zmodyfikować o przerzucenie żaru na wierzch zasypu, tak jak na filmie poniżej.
Zbyt często muszę zaglądać do kotłowni
Jak w każdej dziedzinie, nauka może nie być łatwa i przyjemna, ale kiedy już złapiesz wprawę, obsługa kotłowni zajmie znacznie mniej czasu niż dotąd.
Rozpalenie w dowolnym kotle (wybranie popiołu, wyczyszczenie kotła, zasypanie węgla, rozpalenie, ustawienia) nie powinno łącznie zająć więcej jak pół godziny. Po rozpaleniu nie ma potrzeby więcej zaglądać do kotłowni, chyba że np. w celu wyregulowania miarkownika. Niebawem z uśmiechem politowania będziesz wspominać czasy, gdy trzeba było wstawać w nocy i dokładać.
Zostaw ten pogrzebacz
Raz odpalony od góry zasyp wypali się do zera bez potrzeby usuwania popiołu. Pogrzebacza czy też ruchomego rusztu użyj dopiero jeśli zamierzasz dalej palić, dokładając od boku.
Dalsze kroki
Po czym poznasz, że już palisz prawidłowo? Wystarczy, że wyjdziesz przed dom i spojrzysz na swój komin jakieś 10 minut po rozpaleniu. Jeśli robisz wszystko dobrze, nie ujrzysz tam kłębów szarobrunatnego, gryzącego dymu jak dawniej, a co najwyżej rzadki, szary lub biały dymek (ew. rzadki czarny, jeśli masz bardziej kaloryczny węgiel). Jeśli będziesz tak patrzyć dostatecznie często, sąsiedzi mogą zacząć się pytać, czego tam wypatrujesz. Wyjaśnij im wtedy, że też mogą spróbować palić lepiej 🙂
Co jeśli nadal mi nie wychodzi?
Każdy dom jest inny, różne kotły z różnymi paliwami zachowują się inaczej. Niekiedy droga do działającego rozwiązania bywa kręta, ale warto próbować, bo efekt może być tylko lepszy niż dotąd praktykowane kopcenie.
Pomocy możesz szukać np. na forum jednym czy drugim lub kontaktując się z nami. Wal śmiało, nie ma głupich pytań, pamiętamy jak byliśmy cielętami. Jeśli po przeczytaniu powyższej instrukcji nie dowiesz się czegoś istotnego, znaczy to że coś jest nie tak z instrukcją a nie z tobą i twoje uwagi pomogą ją nam ulepszyć.