Miesięczne archiwum: luty 2018

Jak producenci kotłów obchodzą normy emisji

Kto się łudził, że normy emisji dla kotłów wprowadzone Rozporządzeniem Ministra Rozwoju spowodują zniknięcie z handlu kopcących kotłów – może już odłożyć złudzenia na półkę. Rozporządzenie z jednej strony jest katastrofalne dla konsumentów (podnosi ceny kotłów o 300-400%), z drugiej – chyba z założenia dziurawe.

Nie dziwi, że producenci kotłów pomału przestają się kryć z wykorzystywaniem tych luk, by jawnie i legalnie utrzymać kopcące, ale proste i tanie pudła w sprzedaży. Mowa rzecz jasna o co większych firmach, bo garażowych spawaczy jakiś papier podpisany w Warszawie się nie ima i może nawet o nim nie wiedzą.

Tak oto rząd zjadł ciastko i ma ciastko: nikt już nie będzie narzekał, że norm emisyjnych nie ma. Są, i to jakie! Czesi z początkiem roku wprowadzili u siebie wymóg raptem 4. klasy, a my już w 5. jesteśmy! To na papierze – a w praktyce niewiele się zmienia, bo kto ma głowę na miejscu, ten rozporządzenie ominie. Znów tak wiele się zmienia, by nie zmieniło się nic.

Poniżej przykłady zmian, jakie zaszły na stronach niektórych producentów w związku z rozporządzeniem. Nie jest to kompletna lista, bo też nie wszyscy już ofertę „zaktualizowali”. Kto trafił na podobne lub lepsze smaczki, proszony jest o podzielenie się w komentarzu.

Biomasa niedrzewna

Nagle zaczęły się pojawiać kotły na „biomasę niedrzewną”, których wcześniej nikt specjalnie nie oferował ani nie szukał (za wyjątkiem może kotłów na agropellet, co i tak było egzotyką), a które niekiedy do złudzenia przypominają modele wcześniej spalające węgiel i drewno.

Przyczyna jest prosta: kotły na biomasę niedrzewną to jeden z wyjątków w rozporządzeniu, którego normy emisji nie dotyczą (okazuje się, że ma to związek z ekoprojektem – tu można poczytać). Uszczelnienie rozporządzenia jest od jakiegoś czasu zapowiadane, ale jeszcze nie doszło do skutku.

To chyba jednak nie są stare modele przefarbowane 1:1. Ale czy klienci będą w tym palić brykietem, w dodatku „niedrzewnym”? Mniejsza o to, przecież rozporządzenie obowiązuje jak gwarancja w warsztacie w Woli Dzbądzkiej: do bramy, potem się nie znamy.

Wczoraj spalał węgiel, drewno i miał. Tak też będzie w kotłowni, ale na chwilę trzeba odstawić szopkę, żeby go legalnie sprzedać.

Prawdziwy wysyp kotłów na biomasę niedrzewną nastąpił po 1. lipca 2018 gdy zakończył się okres przejściowy.

Wczoraj kocioł C.O., dziś: podgrzewacz CWU

Kolejny wyjątek w rozporządzeniu to kotły grzejące nie budynek lecz ciepłą wodę użytkową (CWU). Zamienić w instrukcji słowo „kocioł” na „podgrzewacz CWU” i kosztem żadnym otrzymujemy urządzenie zgodne z rozporządzeniem.

Kotły wyłącznie na eksport

U części producentów pojawiła się lub została rozbudowana zakładka „kotły tylko na eksport”. To raczej nie jest samo w sobie obejściem rozporządzenia – wiele firm już przedtem eksportowało kotły w różnych kierunkach. Teraz części z dotychczasowej oferty nie mogą sprzedać w Polsce, ale za wschodnią granicą – jak najbardziej. Chyba, że istnieje jakaś furtka, która pozwala takie kotły „importować” do Polski z pominięciem wymogów rozporządzenia.

Stare dobrze znane modele zasypowe trafiły do zakładki „wyłącznie na eksport”.

Podobnie tutaj – stare, dobrze znane modele nagle stały się „eksportowe”.

Tu także zasypowce stały się eksportowe a agropellet niedrzewny w tle to z kolei kocioł z palnikiem rynnowym.

Nowoczesne tanie kotły? Po co się spieszyć?

Jak na razie nie pojawiły się prawie żadne nowe kotły zasypowe spełniające normy emisji – poza Viadrusem U32 (mogę o czymś nie wiedzieć a chętnie się dowiem). Producenci przespali ostatnie lata, gdzie przynajmniej od dekady można było się spodziewać i przygotować technologicznie na normy emisji – i niespecjalnie szybko się budzą. Właściwie to po co im tanie kotły, gdy do droższych jest dopłacane?

Od lat myślenie o rozwoju w branży kotlarskiej polegało na wyczekiwaniu, aż wszyscy przerzucą się na kotły automatyczne. Na kotłach zasypowych postawiono krzyżyk, tam „niedasie” nic poprawić. I faktycznie przez lata nie tyle nie dało się rozwinąć tych kotłów technologicznie, co nawet nie dało się zaktualizować ich instrukcji obsługi o techniki palenia bez kopcenia – co najlepiej obrazuje, że to nie jest problem finansowy czy techniczny, ale mentalny przede wszystkim. To kuriozum i skandal, że niejednokrotnie aby osiągnąć w miarę poprawne spalanie, tj. bez wyrzucania chorych ilości paliwa kominem, trzeba postępować wbrew instrukcjom producenta.