Od 4. listopada 2018 zaczną obowiązywać normy jakości węgla. Przyjęte po latach rodzenia się w bólach powinny ucywilizować obrót węglem, którego parametry będą odtąd gwarantowane i kontrolowane tak jak to się dzieje choćby na stacjach benzynowych. Nie oznacza to bynajmniej, że zaczniemy zaraz oddychać powietrzem bez dymu. To nie brak norm na węgiel powodował, że ludzie kopcili, kopcą i będą kopcić – dopóki nie zostaną poinformowani, jak się pali bez dymu.
Przyczółkiem, o który do ostatniej chwili toczyły się najcięższe boje, jest rozporządzenie ustalające dokładne parametry węgla dopuszczonego na rynek. Ministerstwo Energii niewiele w tym względzie zmieniło. Ustalono jedynie, że najgorsze miały mają zostać wycofane z rynku za dwa lata.
Co się zmieni dla szarego konsumenta
Od 4. listopada b.r. sprzedawca węgla będzie musiał wręczyć klientowi świadectwo jakości węgla, gdzie będą zadeklarowane jego dokładne parametry. Zgodność tych parametrów z rzeczywistością będzie mogła być kontrolowana przez Państwową Inspekcję Handlową.
Wcześniej żadnej takiej kontroli nie było. Co nie znaczy, że nie było odpowiedzialności – ale znacznie trudniej było dochodzić swego. Jeśli klient był dostatecznie uparty, sprzedawca grzecznie odbierał od niego towar i zwracał pieniądze, po czym… przecież nie wyrzucał tego, tylko sprzedawał to samo komuś innemu, kto pretensji nie zgłosi.
Co się nie zmieni
- smog nie zniknie – ponieważ główną przyczyną dymu i smrodu nie są parametry węgla (jakiekolwiek by nie były) a sposób jego spalania,
- węgiel nie zrobi się nagle łatwy i przyjemny w użyciu – coś, co dotąd kiepsko się paliło, nadal takie będzie. Dla grubych węgli nie unormowano spiekalności a więc nadal będzie można się naciąć w handlu na węgle dla koksowni. Dla ekogroszku maksymalną spiekalność ustalono na RI = 25, więc tu mocno spiekające węgle zostały wycięte.
- węgiel węglem – a w markecie dalej będzie można kupić mokre drewno. Niestety nie zanosi się, by komukolwiek chciało się normować rynek drewna.
U zielonych kwik
Rząd nie zatańczył jak mu grali. „Minister Energii na dwa lata zawiesił walkę ze smogiem„. Kłamstwo trzeba powtarzać tysiąc razy. Niepostrzeżenie to miał zaczyna już być „odpadem”. W tym tempie za parę lat będzie nim węgiel o kaloryczności 26MJ…
Dowody naukowe jednoznacznie wskazują, że w domowych kotłach znacznie większy wpływ na emisję ma jakość spalania niż jakość paliwa.
Czy ludzi, którzy tego nie potrafią zrozumieć, można mieć za idiotów? Bynajmniej. To są zawodowcy – doskonale wiedzą, co robią. Ich celem jest walka z węglem a podnoszenie jego cen przez podkręcanie jakości jest ku temu znakomitym środkiem. Jednocześnie nie można dopuścić, by węgiel był spalany lepiej, ale nie drożej – dlatego od początku zaciekle nas kąsają.
Szkoda tylko zwykłych ludzi, którzy są wprowadzani w błąd, nakręcani w nienawiści do sąsiadów, którzy jakoby „mordują” ich kopcąc rzekomo miałem, pampersami i oponami. W ten sposób kopcący nie dowie się nigdy, że nie musi kopcić. Napalony eko-nienawiścią sąsiad co najwyżej naśle na niego kontrole, które nic nie wskórają, bo najczęściej palenie odbywa się zgodnie z instrukcją obsługi kotła i odpowiednim paliwem – a problem będzie trwał.
https://twitter.com/RosAlek/status/1048137631727583233
Opinia publiczna jest stale okładana statystyką o tysiącach zgonów z powodu smogu każdego roku. Oczywiście intencją jest dokopanie węglowi. Ale czy to nie jest aby broń obosieczna?
Czy ruchy – o ironio – „antysmogowe”, które konserwują smog zwalczając sposoby zmniejszania smogu, które im nie pasują, nie są aby współwinne śmierci części tych ofiar? Zdarzają się grupy tak zapiekłe w nienawiści do węgla, że są w stanie poświęcić życie ludzi, byle pozbyć się węgla. Są uchwały antysmogowe, które do pierwszego etapu wymiany kotłów pozostawiają jeszcze dobre 5-6 lat. W tym czasie ileś tysięcy ludzi umrze od syfu. Można by tę liczbę zmniejszyć – zmniejszając smog przez poprawne palenie w starych kotłach już TERAZ, zanim zostaną wymienione. I co? Sami nic nie zrobią a kiedy my działamy – kopią dołki i kąsają. Tu świeży przykład dyskusji z Poznańskim Alarmem Smogowym, który zdawszy sobie sprawę z braku argumentów, w porę zrejterował. To i tak nieźle, bo zazwyczaj jest ban i usuwanie komentarzy. Co zrobisz? Nic nie zrobisz.