Chcemy, żeby od najbliższego sezonu grzewczego dym i smród wreszcie zaczął znikać? Chcemy dostępu do taniego, czystego ciepła z węgla albo drewna – bez zakazów, przymusu i drożyzny? Tedy zapraszam do podpisywania petycji, w której domagamy się natychmiastowych i skutecznych działań przeciw zanieczyszczeniu powietrza i niedogrzaniu domów. Nowoczesne spalanie drewna i węgla jest w tym sojusznikiem, nie wrogiem.
Czas obalić mit brudnego paliwa. Trzeba dotrzeć do władz i zwykłych ludzi z drugiej strony komina z informacją, że nowoczesne spalanie węgla i drewna jest nieuciążliwe, emisyjnie porównywalne z energetyką, czyli nie kłóci się z czystością powietrza, a jednocześnie pozwala ludziom ogrzewać domy tanio, do temperatur bezpiecznych dla ich zdrowia, co zapobiega chorobom i przedwczesnym zgonom.
Petycja do wszystkich marszałków województw
Petycję można podpisać tutaj – elektronicznie, ale kto ma możliwość, warto zbierać podpisy także offline. Tutaj jest wzór papierowej listy podpisów. Wystarczy wydrukować stosowne ilości, zebrać tyle podpisów ile się da, a potem przesłać do mnie na podany u dołu strony z podpisami adres pocztowy.
My, niżej podpisani, żądamy natychmiastowego podjęcia działań, które przełożą się na odczuwalną poprawę jakości powietrza już od najbliższego sezonu grzewczego. Działania dotychczas podejmowane przynoszą bowiem efekty zbyt wolno lub wcale. Każdy rok zwłoki kosztuje zdrowie i życie dziesiątek tysięcy Polaków chorujących i przedwcześnie umierających z powodu nadmiernego zanieczyszczenia powietrza i niedogrzania domów a nikt nie przedstawia realnego programu poprawy sytuacji w szybszym tempie.
My z takim programem przychodzimy.
Zanim obliczone na kilkanaście lat programy termomodernizacji i wymiany źródeł ciepła dadzą istotne efekty, zdąży jeszcze umrzeć niepotrzebnie ponad pół miliona Polaków. Takie długookresowe działania są potrzebne, ale nie zastąpią środków doraźnych, których obecnie brakuje – mimo, że istnieją sprawdzone rozwiązania, które pozwolą uzyskać istotną poprawę stanu powietrza już od najbliższego sezonu grzewczego.
Popieramy i domagamy się:
- Krótkookresowo: wprowadzenia kampanii edukacyjnych z zakresu poprawnego, małoemisyjnego palenia w kotłach, piecach i kominkach.
- Długookresowo: możliwości stosowania kotłów na biomasę jak i węgiel, spełniających obecne najostrzejsze normy emisyjne, w tym także kotłów z ręcznym załadunkiem paliwa, które pozwalają spalać tanie i dostępne paliwa (węgiel sortymentów średnich/grubych; drewno) – przy zachowaniu tych samych norm emisyjnych, co dla kotłów automatycznych.
Stanowczo sprzeciwiamy się:
- Biernemu oczekiwaniu na terminy wymiany kotłów przewidziane w uchwałach "antysmogowych", mimo że w tym czasie można znacząco ograniczyć emisję poprzez naukę poprawnej eksploatacji istniejących urządzeń, a każde takie ograniczenie przekłada się na zachowane ludzkie zdrowie i życie.
- Nieuzasadnionym merytorycznie zakazom spalania węgla i drewna w ogóle – w sytuacjach, gdzie da się osiągnąć wymaganą poprawę jakości powietrza z wykorzystaniem tych paliw.
Poprawne, małoemisyjne palenie w istniejących kotłach, piecach i kominkach polega na zmianie techniki rozpalania i uzupełniania paliwa – z powszechnie znanej (tzw. spalanie przeciwprądowe) na spalanie współprądowe [1] – technikę wedle której działają nowoczesne kotły.
Raport Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla z Zabrza [2] pokazuje, że to właśnie kotły, w których stosuje się spalanie przeciwprądowe, odznaczają się gigantyczną emisją pyłów i benzo-a-pirenu (co wizualnie objawia się kłębami gęstego dymu), nawet gdy paliwo jest najlepszej możliwej jakości.
Przejście na spalanie współprądowe nie wymaga żadnej ingerencji w instalację grzewczą a jedynie przeszkolenia palacza, i pozwala natychmiast obniżyć emisje o 50-80% [3]. W Europie są przykłady udanych kampanii propagujących spalanie współprądowe – np. kampania "Fair Feuern" w Szwajcarii [4]. Tamtejsze doświadczenia pokazują, że ludzie chętnie przyjmują nową technikę palenia m.in. za sprawą zauważalnych oszczędności opału.Propozycje zakazów stosowania węgla i drewna nie mają poparcia w aktualnym stanie techniki i wiedzy naukowej. O ile obecnie skutki (nieprawidłowego) spalania węgla i drewna mają dramatyczny wpływ na jakość powietrza, o tyle nowoczesne spalanie tych paliw nie stanowi problemu w tym względzie. Aktualnie obowiązujące poziomy norm emisji dla kotłów na biomasę i węgiel są o 90-95% niższe niż emisja z kotłów kopcących za naszymi oknami. Są to już poziomy porównywalne z emisjami, jakie osiągają elektrownie. Nowoczesny kocioł, piec i kominek spala drewno/węgiel bez jakiegokolwiek dymu a jednocześnie zapewnia tanie ciepło, potrzebne milionom Polaków do przeżycia zimy w zdrowiu. Inne małoemisyjne źródła ciepła są znacznie droższe, co albo powiększy skalę ubóstwa energetycznego, albo będzie wymagało stałego dofinansowania z pieniędzy publicznych.
Szczególnie szkodliwe społecznie jest ograniczanie możliwości stosowania kotłów z ręcznym załadunkiem paliwa – pomysł wysuwany rzekomo w imię walki ze spalaniem odpadów lub w nieprawdziwym przeświadczeniu, jakoby tylko kotły automatyczne mogły spełniać normy emisji. To zastosowanie domniemania winy wobec wszystkich użytkowników kotłów oraz próba zrzucenia na nich winy za nieudolność samorządu w kontroli przestrzegania zakazu spalania odpadów – dlatego nie może mieć miejsca.
Kotły z ręcznym załadunkiem paliwa nie są "upośledzone". Spełniają obecnie te same normy emisyjne co kotły automatyczne. Zakaz kotłów z ręcznym załadunkiem paliwa uniemożliwia spalanie drewna, ponieważ nie istnieją kotły automatyczne na drewno. Pomysł taki stoi w sprzeczności z europejską polityką klimatyczną. Drewno jest najlepszym, bo dostępnym powszechnie i lokalnie Odnawialnym Źródłem Energii. W Niemczech obecnie można uzyskać dopłatę za wymianę ogrzewania gazowego lub olejowego (trzeba pamiętać, że są to paliwa kopalne) na ogrzewanie oparte o biomasę [5]. Przede wszystkim jednak eliminowanie kotłów z ręcznym załadunkiem paliwa uderza w bezpieczeństwo energetyczne Polaków: drewno jak i węgiel są paliwami najtańszymi i powszechnie dostępnymi. Pozwalają chronić zdrowie i życie ludzi, ograniczając problem niedogrzania domów – a z użyciem nowoczesnych kotłów może się to odbywać bez istotnego uszczerbku na jakości powietrza.*
[1] 1. Szlęk A., Badania procesu spalania paliw stałych w warstwie nieruchomej. Zeszyty naukowe Politechniki Śląskiej, „Energetyka”, z. 135, Gliwice 2001, rozdz. 4 (http://delibra.bg.polsl.pl/Content/8546/Szlek_Andrzej_calosc.pdf)
[2] http://fairfeuern.ch
[3] http://czysteogrzewanie.pl/jak-palic-w-piecu/jak-palic-czysto-weglem/wyniki-badan-emisji-dla-rozpalania-od-gory/
[4] http://www.ichpw.pl/blog/2017/12/11/wskazniki-emisji-zanieczyszczen-powietrza-emitowanych-indywidualnych-zrodel-ciepla/
[5] https://www.bmwi.de//Redaktion/DE/Publikationen/Energie/heizen-mit-erneuerbaren-energien.pdf
Bankructwo działań pozorowanych
Dlaczego akurat teraz trzeba działać?
- zieloni nie ustają w naciskach na dalsze zakazy węgla i drewna – ich głos nie może być jedynym słyszalnym,
- właśnie oficjalnie przyznano, że lokalne programy ochrony powietrza są martwe i trzeba pisać je od nowa – a nasz głos spowoduje, że w tym procesie wreszcie zostaną wzięte pod uwagę skuteczne działania z uwzględnieniem węgla i drewna.
Samorządy wojewódzkie od lat są zobowiązane przygotowywać tzw. Programy Ochrony Powietrza. To są takie bajki dla dużych dzieci, pisane latami do szuflad, w których opowiada się niestworzone historie o poprawie jakości powietrza – po czym nawet kilka procent z tego nie zostaje zrealizowane, ponieważ spisane tam zamiary nijak nie przystają do rzeczywistych możliwości władz i społeczeństwa. Ale kazali pisać...
Jeszcze w lutym w Małopolsce planowano aktualizację tego ich tomu baśni. Ale już kilka tygodni później Ministerstwo Środowiska wymusiło na marszałkostwach napisanie programów ochrony powietrza od nowa, tak żeby w końcu działały, z uwzględnieniem działań krótkoterminowych.
Dlatego trzeba uświadomić władzom lokalnym, że te działania krótkoterminowe, wysoce skuteczne, leżą na stole i muszą się w tych planach znaleźć, aby one w końcu działały!
- Dotychczasowy brak efektów programów ochrony powietrza wynikał z wpychania ludziom na siłę rozwiązań, na które ich nie stać – a pomijania działań podstawowych typu poprawna eksploatacja tego, co już w kotłowniach stoi.
To tak jakby ograniczać liczbę wypadków na drogach przez wymianę samochodów, zamiast najpierw wprowadzić i egzekwować kodeks drogowy. - Szybkie i trwałe efekty da właśnie nauka poprawnej eksploatacji kotłów/pieców/kominków a w dalszej kolejności propagowanie tanich, efektywnych i czystych źródeł ciepła – w tym również opartych o drewno i węgiel, nie tylko automatycznych, lecz wszystkiego, co spełnia obecne normy emisyjne.
- A jak kogoś boli "promowanie węgla" – to promujmy drewno: też jest tanie, też może być spalone czysto a dodatkowo jest dostępne lokalnie, odnawialne i neutralne pod kątem emisji CO2.
A na co to komu?
Tym, co nie wierzą w petycje albo liczą, że jakoś to będzie – przypominam, że to nie źli "oni" nam robią krzywdę – to my się pozwalamy prowadzić na rzeź jako milczące bierne stado!
Przypominam, jak przyjęto zakaz krakowski albo wrocławski. Wystarczyła lokalna zielona bojówka potrafiąca zmobilizować (w skali miasta) garstkę ludzi – ale przy nieomal braku głosów przeciwnych – to wystarczało. Władza potrzebowała takiej "strony społecznej" na kształt listka figowego, by móc powiedzieć: patrzcie, obywatele tego chcą, więc musimy.
Dlatego my, jeśli chcemy się temu przeciwstawić, musimy się zebrać w ilościach jak największych – wtedy władze będą skłonne stwierdzić: patrzcie, obywatele jednak chcą tego, więc musimy tak a nie tak.
Szaleństwo zakazowe trzeba leczyć
Od września tego roku wejdzie w życie zakaz węgla i drewna w Krakowie. Zieloni już ostrzą sobie zęby na rozszerzanie zakazów wokół Krakowa. Petycję o "zdecydowane działania" poparło 10 tysięcy osób – i nic w tym dziwnego, że ludzie chcą żyć wolni od dymu i smrodu!
Popierają rozwiązania subtelne jak maczeta, bo mają dość syfu, a nie wiedzą, że można osiągnąć stan normalności inną drogą – bez eliminacji węgla i drewna, bo w głowach mają śmierdzący obraz tych paliw, wyrobiony na podstawie komina sąsiada. Kto ma im to uświadomić? Ślepy kulawemu?
To my musimy się zebrać do kupy i przebić z tą wiedzą. Jeśli nie ruszymy tyłków – to możemy się już grzecznie podłączać pod gaz, bo za chwilę nie będziemy mieli wyboru.
Mit brudnego paliwa kontra fakty: emisja >90% niższa
Wszelkie zakazowe decyzje podejmowane w sprawie węgla i drewna bazują na micie brudnego paliwa ulepionym ze stereotypów, uprzedzeń i braku aktualnej wiedzy naukowej. To tak jakby walczyć z autami mając w głowie Wartburga i Trabanta – a nie aktualny stan techniki.
Na tej powszechnej niewiedzy żerują zieloni fanatycy – zbyt ciency, aby ugryźć poważny przemysł, wyżywają się antywęglowo na słabszych: zwykłych ludziach.
Nowoczesne spalanie węgla i drewna różni się tak bardzo od dymiącego komina jak dymiący Wartburg różni się od SUV-a. Różnica w emisjach również jest kolosalna.
DA SIĘ całkowicie zlikwidować dym i smród i doprowadzić powietrze w Polsce do stanu używalności a jednocześnie ogrzewać domy tanimi i dostępnymi lokalnie paliwami.
Problem w tym, że nie wiedzą tego ani władze, ani zwykli ludzie, ani nawet żyjące z tego branże nie promują aktywnie tej wiedzy, a my, pojedynczy amatorzy, mamy siłę przebicia jak mrówka wobec słonia. Tylko w dużej masie mamy jakieś szanse być zauważeni.