Chyba to już na dobre wiosna. Kampania grzewcza dobiega końca, ale finansowy krajobraz po bitwie może niektórych przyprawić o depresję na resztę roku.
Pół biedy, jeśli nawet płacisz grube pieniądze za ogrzewanie, ale odczuwasz z tej racji akceptowalny komfort życia zimą. A co jeśli bulisz jak za zboże, a mimo to siedzisz całą zimę w kalesonach i kufajce? Może pora zmienić swoje wyobrażenia o ogrzewaniu?
Można tanio i dobrze
Zróbmy więc podsumowanie kosztów ogrzewania dla dosyć przeciętnego, rzeczywistego budynku. Rzecz będzie o tyle ciekawa, że prócz podsumowania ilości spalonego opału, uwzględniać będzie prowadzone całą dobę przez 5 zimowych miesięcy pomiary temperatur w budynku i na zewnątrz. Koszty będzie można więc porównać z efektami.
Charakterystyka budynku
Budynek zlokalizowany jest na obrzeżach Wrocławia, a więc zimy są tu przeważnie dość łagodne. To połowa bliźniaka z lat 80, usytuowana boczną ścianą na południe, do drugiej ściany bocznej od północy przymocowana jest druga połowa budynku.
Ściany: 50cm pustaka żużlobetonowego i cegły, z pustką powietrzną oraz 6cm styropianu.
Dach: stropodach niewentylowany z izolacją typową dla lat 80: 40cm trocin z wapnem
Podłoga na gruncie: 5cm styropianu XPS
3 płyty balkonowe połączone ze stropami.
Okna w większości nowe, U = 1.1.
Powierzchnia ogrzewanych pomieszczeń: dwa piętra po 80m2, co daje 160m2, ale częściowo doliczyć trzeba by parter: niezamieszkały i formalnie nieogrzewany, ale z poprowadzonymi tamtędy niezaizolowanymi rurami oraz bez izolacji stropu.
Instalacja grzewcza: kocioł KWD Camino 16kW, stara instalacja grawitacyjna. Palenie węglem, oczywiście od góry.
Komfort cieplny
Każdemu odpowiada inna temperatura w pomieszczeniu. Ale nie wierz, gdy znajomy ogrzewający gazem utrzymuje, że bardzo lubi mieć całą dobę nie więcej jak +18 stopni. Przyjmijmy za Polską Normą, że zimowa temperatura pokojowa powinna wynosić 20-24 stopni Celsjusza.
W opisywanym tutaj przypadku, komfortową temperaturą dla mieszkańców było 21st. W ciągu doby maksymalne wahania temperatury wynosiły +/- 1 stopień.
Czas na konkrety. Oto wykres z pomiarów temperatury wewnętrznej i zewnętrznej z pięciu miesięcy zimowych. Na wykresie zaznaczone są średnie dobowe wartości tych temperatur.
W całym okresie średnia temperatura wewnątrz wyniosła dokładnie 21,1st. W tym samym okresie średnia zewnętrzna temperatura to -1st.
Wartości ekstremalne dla temp. wewn. to 18,5st. oraz 23,5st. Obie te wartości występowały w pojedyncze dni. Mediana to 21st.
Tej zimy nie było nawet jednego dnia z porządnymi mrozami (w okolicach -20st.). Najniższa odnotowana temperatura zewnętrzna wyniosła -11st. Mediana to zero stopni.
Ile wyniósł rachunek
Teraz najważniejsze. Na cały sezon grzewczy 2012/2013 zużyto w opisywanym przypadku 2,3t węgla:
- 1800kg polskiego węgla kamiennego typ 31, ok. 26MJ/kg, 760zł/t
- 200kg czeskiego ekogroszku pół-brunatnego, ok. 21MJ/kg, 650zł/t
- 300kg polskiego węgla kamiennego typ 32.1, ok. 30MJ/kg, 770zł/t
Dodatkowo należałoby uwzględnić 2m3 drewna rozpałkowego typu odpady tartaczne, co daje koszt ok. 100zł.
Łącznie więc koszt opału wyniósł 1880zł dla samego węgla (niestety 1800kg pierwszego węgla zapłacone jak za pełne dwie tony, więc mogło być jeszcze taniej), albo ok. 2000zł przy uwzględnieniu zakupu drewna (tu możliwy spory rozrzut cenowy).
Ile czasu to kosztowało
Nie mniej ważnym problemem jest czas poświęcony na obsługę ogrzewania. W praktyce od listopada do marca konieczna była codzienna wizyta w kotłowni. Przyjmijmy więc 5 pełnych miesięcy, czyli 150 dni. Czas potrzebny na jednorazowe rozpalenie to ok. 15 minut. W większe mrozy trzeba rozpalić dwa razy na dobę, lecz to nie więcej jak 1/5 całego sezonu.
Raz na tydzień trzeba dodać drugi kwadrans na czyszczenie kotła. Co 2 miesiące godzinę na czyszczenie komina (jednorazowo ~8l sadzy z 9m komina). Kilka godzin zajmuje też przygotowanie opału przed sezonem: dostarczenie węgla i przygotowanie drewna na rozpałkę.
Ze spory okładem przyjmijmy więc, że średnio dziennie potrzeba 30 minut na obsługę ogrzewania. To daje 75 godzin rocznie. Dużo to czy mało? To zależy. Jeśli nadal palisz jak w XIX wieku, pewnie kosztuje cię to sporo więcej. A jaką konkretnie wartość ma dla ciebie taka ilość czasu, to już kwestia mocno indywidualna.
Co dało palenie od góry
Powyższe dane możesz porównać ze swoją sytuacją i wyciągnąć wnioski. Oczywiście pamiętając, że nie bez powodu podane zostały szczegóły techniczne budynku - bo tylko porównując je wszystkie można porównywać ze sobą koszty ogrzewania w różnych budynkach.
Ale czy na te wyniki miał jakiś wpływ sposób palenia? Tak, i to ogromny. Przede wszystkim kocioł Camino fabrycznie niezbyt nadaje się do palenia węglem i tradycyjne palenie w nim skończy się olbrzymią ilością sadzy, mizerną sprawnością odzysku ciepła (30%?) oraz częstymi wizytami w kotłowni. Po drugie, taki budynek niemożliwym jest ogrzać przez kilkugodzinne przepalanie. Zawsze będzie wychłodzony.
I tak było w tym przypadku. Przy tradycyjnym paleniu co prawda zużycie opału było zbliżone, ale średnia temperatura w pomieszczeniach mieszkalnych oscylowała w granicach 18 stopni. Przy czym nagminne były spadki do 15-16 stopni w pomieszczeniach z większością ścian zewnętrznych.
Palenie węglem od góry nie wyczarowało energii znikąd, ale w połączeniu z ciągłym grzaniem (czyli dążeniem do utrzymywania stałej temperatury w domu) pozwoliło odzyskać energię wypuszczaną do tej pory kominem.