Zimą mamy zimno

Sprzedawcy, producenci, instalatorzy urządzeń grzewczych – wszyscy powitają cię z uśmiechem i dobrą radą, o ile legitymujesz się wypchanym portfelem i jesteś chętny na zakup miedzianych rurek, aluminiowych grzejników, kotła czy pompy ciepła.

Ale jeśli mieszkasz w domu z epoki Hindenburga albo Gierka, gdzie po kątach hula wiatr, w domowej kasie pustki, a rodzina siedzi przy stole w trzech swetrach, rękawiczkach i czapkach – to nie jesteś potrzebny nikomu. Co najwyżej mogą cię odwiedzić sąsiedzi oburzeni syfem, jaki wypuszczasz z komina, kiedy wieczorem próbujesz nieco ogrzać dom paląc starymi meblami zebranymi z okolicznych śmietników.

Czy naprawdę tylko spadek z Hameryki może odmienić twą niedolę?

fot. uufs.net

Zimny chów (fot. uufs.net)

Ciepło – niezbędny luksus

Ciepło jest równie niezbędne do życia jak jedzenie i dach nad głową. To nie towar luksusowy. To podstawowa potrzeba człowieka. Niedogrzane mieszkanie wywiera niszczący wpływ na wszystkie sfery życia, tak samo jak niedożywienie.

Sytuacja, w której gospodarstwo domowe nie może sobie pozwolić na stałe ogrzanie budynku do temperatury pokojowej nosi fachową nazwę ubóstwa energetycznego. W Polsce problemem raczej nikt się nie zajmuje. Łatwiej przymknąć oko na dogrzewanie się śmieciami. Najlepiej jest on rozpoznany i zwalczany w Wielkiej Brytanii.

Przyjmuje się, że ubóstwo energetyczne zaczyna się gdy rodzina wydaje na energię ponad 10% swoich dochodów. Zagrożeni są więc nie tylko najmniej zarabiający, ale także ci, którzy mają duże, energochłonne domy. Każdy skok cen paliw to dla nich dodatkowy cios w domowy budżet.

Weźmy przeciętny dom z lat 70. 160m2 do ogrzania. Jeśli nie jest ocieplony, to ogrzanie takiego metrażu do temperatury pokojowej (21 st.C) pochłonie jakieś 5-6t węgla na sezon – i to przy założeniu prawidłowego palenia, a więc sprawności ogrzewania min. 50%. Koszt: 4500zł. Jeśli dochód gospodarstwa domowego to dwie pensje po 2000zł, czyli rocznie 48 000zł. to ogrzewanie pożera 9% budżetu domowego, a jeśli doliczyć do tego prąd, to rodzina jest na granicy ubóstwa energetycznego, mimo że dochody nie wyglądają najgorzej.

Gdy w takim samym domu mieszka rodzina utrzymywana z jednej pensji w wysokości płacy minimalnej, to roczny dochód wynosi 19 200zł, a w/w koszt ogrzewania stanowi 23% dochodu. Nie ma szans, by taka rodzina wydała tyle na opał i przeżyła zimę w cieple.

Wygrzany marznącego nie zrozumie

Choć dla wielu to może być nie do pojęcia, to jednak są ludzie, dla których węgiel jest luksusem. Znakomicie pokazała to krakowska awantura o smog. Wielu jest takich, którzy każdego dnia muszą wybierać: czy wydać pieniądze na opał i wrzucić go do pieca, czy kupić jedzenie i nakarmić rodzinę. Wciskanie takim ludziom argumentów ekologicznych jest co najmniej nieprzemyślanym działaniem. Z punktu ich widzenia troska o czyste powietrze wydaje się fanaberią burżuazji, w chwili gdy oni dosłownie walczą o przetrwanie, paląc nieraz wszystkim, co nawinie się pod ręce i jest tanie, a najlepiej darmowe.

Ludzie tacy są zostawieni sami sobie, więc radzą sobie jak mogą. Główną przyczyną ich problemów jest stosunek dochodów do kosztów utrzymania domów. Z jednej strony dochody mają niskie, a z drugiej mieszkają w starych domach, które wymagają mnóstwo ciepła do ogrzewania, a pieniędzy ledwo starcza na przeżycie – o inwestycji w ocieplenie nie wspominając.

Kasia z podwrocławskich Bielan mieszka w dużym, dwupiętrowym domu ok. 200 m2, wybudowanym w latach 70. Razem mieszka 5 osób, babcia na dole, Kasia i jej rodzina na górze. Tylko Kasia pracuje, jej matka i brat mają jedynie prace dorywcze. W domu zainstalowany jest stary piec na węgiel. Ogrzewanie prądem wychodzi dużo drożej.

– Czasem udaje się kupić węgiel w sierpniu, kiedy taniej – mówi Kasia. – W sierpniu tona kosztuje 700 zł, czyli tanio, a teraz płaciliśmy 450 za pół tony. Ale nie zawsze mamy pieniądze w tym terminie… Cały czas cena węgla idzie w górę, a na całą zimę potrzeba ok. 1,5 tony. My to i tak się męczymy.

Piec jest w piwnicy, na samym dole, gdzie rodzina przechowuje węgiel. Dokładaniem do pieca zajmuje się brat Kasi. – Gdyby chcieć to prawidłowo robić, to trzeba co trzy godziny, dokładać ok. 5 kg węgla. Ale faktycznie my palimy tak, jak nas stać. Zimą to mamy w większości zimno. Najcieplej ma moja babcia, bo ona mieszka na parterze, tam na dole jest wiesz piwnica i piec, a odkąd jest niedołężna, to jej zrobiliśmy jeszcze taki jeden piecyk, on jest taki mały, że nawet jak nie mamy pieniędzy, to u niej można wrzucić parę drewienek i u niej jest już ciepło.

Ogrzewanie gazowe jest dużo droższe niż węgiel. Kasi i jej rodziny na to nie stać. Nie mają pieniędzy, żeby zainwestować w piec gazowy i starać się o refundację: na fachowców nas nie stać. Taki dom to jest mega ciężko utrzymać, się starzeje, wszystko niszczeje, nie ma pieniędzy, żeby to wymalować, wyremontować. Mój dziadek zmarł parę lat temu, nie ma takiego gospodarza, co by się wszystkim zajął. A dziadek całą gospodarką się zajmował, wszystko ci zrobił w domu, a teraz jest kiepsko. W podobnej sytuacji są sąsiedzi Kasi z osiedla na Bielanach, w większości starsi ludzie, którzy palą węglem, czy jeszcze tańszym miałem węglowym. – Te nowe domki co się budują na Bielanach, wiesz – teraz jest mnóstwo takich jakichś nowych posesji – to może stać na jakieś gazowe czy jakieś podłogowe.

Cytat za: http://zielonewiadomosci.pl/tematy/miasto-2/ubostwo-energetyczne-klimaty-na-dole/

W krakowskich przepychankach nieraz pojawiały się głosy „ekspertów”, którzy wytykali takim osobom, że mieszkają w wartych milion willach na przedmieściach, a skąpią na „ekologiczne” ogrzewanie. Niestety wartością „willi” nie wyżywi się rodziny… Takie bzdury może wygłaszać tylko osoba o horyzoncie ograniczonym do własnego małego, ciepłego mieszkanka, którego ogrzewanie kosztuje 1000zł rocznie.

Biedny nie musi truć

Rodzin w podobnej sytuacji jest w Polsce ok. 1,5 mln. Co można poradzić w takie sytuacji?

  • nauczyć się palić prawidłowo – dzięki temu podniesie się efektywność wykorzystania paliwa, a więc spadną wydatki, a w domu będzie cieplej.
  • zgłosić się do pomocy społecznej po zasiłek na opał – każdy gminny ośrodek pomocy społecznej ma fundusze na dotacje do zakupu opału dla najbiedniejszych.
  • znaleźć tańsze paliwo – węgiel wcale nie jest najtańszy. Nieraz można dostać drewno w dobrej cenie lub za bezcen. Trzeba tylko śledzić lokalne ogłoszenia i zorientować się w okolicy. Niekiedy ludzie czy firmy chcą pozbyć się odpadów drzewnych, drewna rozbiórkowego czy połamanych palet za grosze lub jedynie za cenę transportu. Jeśli drewno nie jest impregnowane, to będzie znakomitym a tanim opałem.
  • zrobić drobne remonty – wstawić brakujące szyby w oknach piwnicznych, kupić kilka metrów uszczelek i pouszczelniać stare okna i drzwi, ocieplić strop na strychu rozkładając na nim kilka rolek wełny – to może zrobić niemal każdy, koszty są znikome, a zyski zaskakująco wysokie.

Więcej na ten temat w artykule „Kiedy bieda nie pozwala się ogrzać„. Są skuteczne metody ogrzania domu nawet w sytuacji wychudłego portfela i nie musi się to odbywać kosztem zdrowia naszego i sąsiadów. Walka z zanieczyszczeniem powietrza nie musi oznaczać walki z ludźmi.

Kraków chce oddychać, więc zapłaci

A propos walki – zakaz palenia węglem w Krakowie będzie słono kosztował. Według analizy eksperckiej z 2011 roku będzie to dodatkowe ~33 mln zł, które każdego roku trzeba będzie dopłacić Krakowianom do kosztów ogrzewania domów „ekologicznymi” źródłami ciepła. Nie licząc kosztów inwestycyjnych. To „zasługa” Krakowskiego Alarmu Smogowego. Jeszcze 3 lata temu w w/w ekspertyzie napisano:

Najbardziej optymalnym ze względu na efekt ekologiczny jest wariant II tzn. całkowity zakaz
stosowania paliw stałych. Obniżenie w tak znaczący sposób emisji zarówno pyłu PM10, jak i
benzo(a)pirenu praktycznie eliminowałoby problem złej jakości powietrza w Krakowie. Jednakże biorąc pod uwagę koszty jakie będą poniesione zarówno przez mieszkańców jak i podmioty gospodarcze a także Urząd Miasta Krakowa, wariant ten jest zbyt kosztowny do realizacji przed rokiem 2020. Same okresy przejściowe realizacji tego wariantu sięgałyby roku 2020, tak więc stawia to pod znakiem zapytania możliwość realizacji tego wariantu.

Wszystkie analizowano warianty mają swoje bariery realizacji oraz kryteria wyboru. Wybierając wariant do realizacji w założonym okresie czasu do roku 2020 należy wziąć pod uwagę wszystkie plusy i minusy każdego z wariantów.

Niemożliwe stało się możliwe, gdy na ulicach pojawiło się kilka tysięcy mieszkańców milionowego miasta, wspieranych kampanią medialną. Przyspieszenie w tej sprawie zdumiewa i każe mieć wątpliwości, czy zakaz był poparty rzetelną analizą wszystkich możliwości, czy też władze miasta po prostu przestraszyły się negatywnego PR-u, jaki zrobiłoby im opieranie się żądaniom „ekologów”.

Żeby była jasność: działania antysmogowe w Krakowie są konieczne. Ale pospieszne wdepnięcie w najbardziej kosztowne społecznie rozwiązanie może dać efekt odwrotny od zamierzonego, jeśli ludzie ogrzewający węglem wściekną się i w zbliżających się wyborach samorządowych wybiorą władze, które obiecają cofnięcie zakazu.

Powietrze czyste, ale niedrogie

Problem zadymienia przez ogrzewanie domów dotyczy całej Polski. Przyczyny to nie tylko czysta złośliwość czy tumiwisizm w kwestii estetyki i dobra wspólnego. Wielu, choćby chciało, nie ma innej opcji ogrzania się do cywilizowanych temperatur. Wielu nie wie, że nie muszą kopcić, aby ogrzewać tanio.

Ty też masz choćby jednego takiego sąsiada, który zadymia całą okolicę. Weź sprawy w swoje ręce. Podrzuć ulotkę. Porozmawiaj. Bez agresji i osądzania. Dym na pół osiedla to nie zawsze śmieci palone ze złej woli.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *