Programy dopłat do likwidacji „niskiej emisji” mają podstawową wadę: są przeznaczone dla bogaczy oraz zwalczają tanie paliwa zamiast zwalczać szkodliwe sposoby ich spalania. W ten sposób utrwala się pogląd, że ekologia to przywilej burżuazji, a palenie wszystkim, co się nawinie pod ręce, można z łatwością usprawiedliwić biedą.
Jednym z takich programów dopłat do „ekologicznych” źródeł ciepła jest KAWKA. Pozornie wszystko ładnie. Dajo piniondze, to brać.
Brać, a potem płakać, bo nie ma na rachunek za ogrzewanie.
Chodzi o dopłatę do wymiany ogrzewania etażowego, pieca czy centralnego ogrzewania zasilanego węglem na bardziej przyjazne środowisku technologie grzewcze
Jako naród mamy jakiś dziwny, traumatyczny uraz do węgla i drewna, czego wyrazem jest właśnie bezwzględna eliminacja tych paliw przez takie programy. Przecież w cenie podłączenia ogrzewania gazowego można by zainstalować nowoczesny kocioł zgazowujący drewno o sprawności 90-kilka procent, wraz z całą potrzebną instalacją. Albo kocioł podajnikowy na węgiel, który spala bezdymnie i z koniecznością minimalnej obsługi.
Już słyszę te pomruki: skoro dają piniondze za darmo, to brać gaz, a nie męczyć się z drewnem i węglem jak nasi dziadowie! To jest właśnie wpojony nam przez pokolenia wizerunek węgla i drewna jako źródła smrodu i kłopotów. Tymczasem dziś paliwa stałe dają się łatwo spalać w cywilizowany sposób, a przy tym mają zasadniczą przewagę nad surowcami promowanymi jako „ekologiczne” – są wciąż dużo tańsze (ciepło z kotła zgazowującego jest o 2/3 tańsze od ciepła z węgla i 6 razy tańsze niż energia z gazu ziemnego!). Na zachodzie Europy o tym wiedzą, dlatego tam drewno i pellet są podstawowym paliwem w ogrzewaniu domów – mało tego, są promowane jako odnawialne i czyste źródła energii, w przeciwieństwie do gazu ziemnego, który przecież jest kopaliną jak węgiel.
Na grudniowej sesji Rada Miasta uchwaliła regulamin udzielania takich dotacji. W oparciu o ten regulamin, z osobami czy też podmiotami gospodarczymi, które zgłosiły się do programu, zawieramy umowy. Z kolei po zamknięciu, po realizacji zadania, te środki będziemy przekazywać.
Oto główny powód, dla którego w takich programach mogą brać udział tylko bogacze: inwestycję finansuje się z własnej kieszeni – trzeba najpierw wydać grube tysiące, by potem od urzędu jakąś część z tego odzyskać. Komu się wala po domu niepotrzebny plik banknotów? Jeśli u kogoś się taki pląta, to ten ktoś nie potrzebuje dotacji, by sobie wymienić ogrzewanie.
Na pomoc w dofinansowaniu w ramach KAWKI mogą liczyć przede wszystkim ci, którzy zamierzają zlikwidować stare nieefektywne źródła ciepła opalane paliwem stałym. Program preferuje głównie źródła ciepła opalane gazem, energią elektryczną, pompy ciepła czy kolektory słoneczne. Próg dofinansowania przedsięwzięcia wynosi 55 procent ogółu kosztów inwestycji.
Źródło: http://temat.net/aktualnosci/17338/Grzanie-z-doplatami.-KAWKA-wyfrunela-z-ratusza
To jest właśnie patologia takich dotacji. Ludzie nie grzeją węglem w starych piecach dlatego, że lubią ani z zamiłowania do tradycji, ani ze złośliwości by móc dymić sąsiadom w twarz, ani też dlatego, że nie stać ich na nowy piec. Koszt przejścia na ogrzewanie gazowe rozumiany jako cena zakupu i instalacji kotła gazowego to wydatek jednorazowy i nie to jest problemem.
Ludzie grzeją węglem, bo wiedzą, że nie byłoby ich stać na comiesięczne rachunki za gaz czy prąd. Potrafią liczyć i to ich trzyma przy ogrzewaniu, na które ich stać. Ale gdy usłyszą o dopłatach, nasiąkną gadką o ekologii i wygodzie, to mogą łatwo zapomnieć o marnej kondycji swojego budżetu. I wpakować się w zbyt drogie ogrzewanie.
Ale tym nikt się nie przejmuje. Urzędnicy cieszą się, że zmniejsza się liczba dymiących kominów. Dla potrzeb ich statystyk ważne jest, że zlikwidowali tyle a tyle pieców i teraz Kowalski czy Drzymała siedzą w swoich domach i oddychają czystszym powietrzem.
Nikogo nie obchodzi, że powietrze jest czystsze kosztem wpędzenia ludzi w „ekologiczne” ogrzewanie, na które ich na dłuższą metę nie stać. Nie warto zauważać, że przybędzie w ten sposób klientów dla pomocy społecznej. Komuś, kto nigdy nie marznął we własnym domu, trudno jest pojąć jak ważne jest ciepło.
PS. Tymczasem w Krakowie deszcz pieniędzy. Trwa walka o to, kto podstawi pod rynny większe wiadra.
Źródło: krakow.piece.pl