Pellet węglowy Varmo jest reklamowany jako bezdymne, nowoczesne paliwo węglowe, które na dodatek może konkurować cenowo z węglem. Każdemu trochę zorientowanemu konsumentowi opału po usłyszeniu takiej legendy zapiszczy ostrzegawczo wykrywacz ściemy. Dlatego postanowiłem sprawdzić, jak to stosunkowo nowe paliwo sprawdzi się w starym, pospolitym kotle górnego spalania rozpalanym od góry jak i od dołu.
Dla jasności: artykuł nie jest sponsorowany. Zająłem się tematem – jak każdym innym – z ciekawości, ale nie mogłem wtedy dostać tego paliwa rozsądnie blisko Wrocławia. Producent był tak miły, że przysłał za darmo dwa worki na próbę.
Ten wpis ma charakter archiwalny – od 2014 roku sporo się w temacie paliwa Varmo zmieniło. Aktualny ogląd sprawy znajdziesz tutaj: Testy paliwa Varmo A.D. 2019.
Zajrzyjmy w zęby konia
Strona producenta Varmo opisuje zalety tego paliwa językiem niezrozumiałym dla tej części ludzkości, która nie posiada doktoratu z chemii (zmodyfikowana kinetyka spalania? komponenty siecujące strukturę kształtki paliwowej?). Być może ma to wzmocnić aurę nowocześności i technicznego zaawansowania.
Varmo nazywane jest pelletem węglowym. To nic innego jak sprasowany flot lub muł węglowy z KWK Krupiński z odpowiednimi dodatkami i strukturą, dzięki czemu podobno spala się o 80-90% czyściej. W porównaniu do czego?
Czytając jedynie nagłówki można pozostać w błędnym przekonaniu, że emisja zanieczyszczeń ze spalania Varmo jest porównywana do zwykłego opału podobnego rodzaju, np. innego węgla orzecha lub groszku. Ale nie. Porównywane są rzeczy nieporównywalne: spalanie flotu w zwykłym „kopciuchu” do spalania Varmo w kotle podajnikowym – ale dzięki temu liczby ładniej wyglądają, a 98% ludzi tej subtelnej manipulacji nie dostrzeże.
Rzetelne porównanie wymagałoby zestawienia emisji ze spalania zwykłych brykietów z flotu w kotle zasypowym do spalania Varmo także w kotle zasypowym. Ale wtedy nie wyszłoby że jest 80% lepiej i ekologiczne paliwo nie byłoby już tak bardzo ekologiczne.
Zostawmy ekologię. Istotne z punktu widzenia opłacalności zakupu parametry Varmo to:
- wartość opałowa min. 26MJ/kg
- wilgotność 6-7%
- zawartość popiołu do 12%
- zawartość siarki 0,7-1%
- cena: dla większości kraju 890zł/t uwzględniając transport (~740zł/t + transport: 92zł/paleta 800kg w woj. Śląskim i Opolskim, 123zł na resztę kraju)
Varmo przyjeżdża w solidnych papierowych workach, które są dosyć szczelne, a dzięki temu czyste z zewnątrz.Zawartość worka po otwarciu przedstawia się następująco: (zapalniczki nie było w zestawie)
Bryłki mają 2cm średnicy i 2-4cm długości. Od razu można stwierdzić, że Polski Koks nie leje wody do swojego wyrobu. Varmo jest suche jak pieprz, co ma tylko jeden niemiły aspekt: bardzo pyli przy przerzucaniu, a pył ten jest bardzo drobny, przez co uciążliwy we wdychaniu.
Problemem tego paliwa może być jego kruchość. Bryłka wydaje się twarda, ale można ją bez problemu rozgnieść w palcach na proch. Poza tym każde przerzucanie w transporcie powoduje kruszenie bryłek i na dnie worka zostaje dość pokaźna ilość luźnego flotu (w tym przypadku ~1/3 worka mieszanki z przewagą flotu).
Choć w takim rozdrobneniu zasługę mogła mieć Poczta Polska (worek przybył jako paczka owinięta tylko folią). W transporcie pełnopaletowym opał byłby na pewno mniej narażony na kruszenie.
Kruchość Varmo w kotle zasypowym nie będzie wielkim problemem. Ale może nim być w kotle podajnikowym, co zresztą potwierdza obserwacja. Niektóre palniki z racji konstrukcji mają skłonność do mielenia nawet twardego ekogroszku, a co dopiero bardziej kruchych bryłek. Może to skutkować utrudnionym napowietrzaniem, a z czasem nawet zapchaniem palnika przez pył.
Wnioski po rozpaleniu od góry
Worek 15kg wystarczył na trzy sesje palenia od góry oraz jedną próbę dorzucenia świeżego paliwa na żar. Paliwo ma mniejszą gęstość od węgla – taka sama waga węgla groszku i Varmo zajmowała o 1/4 większą objętość.
Varmo rozpalanie od góry pali się bez dymu, jasnym, świecącym płomieniem, a jednocześnie spala pomału, żarząc w sposób charakterystyczny dla flotu.
Kaloryczność w okolicach 26MJ/kg jest bardzo prawdopodobna. Czas spalania w porównaniu do węgla czeskiego (~19MJ/kg) i rosyjskiego (~29MJ/kg) był zdecydowanie bliższy temu drugiemu. Nie jest to paliwo tak papierowe jak węgiel czeski, który chwilę się poświeci i już go nie ma. Varmo o wiele dłużej utrzymuje żar, choć do mocnego węgla nieco mu brakuje.
Ilość popiołu pozostałego z Varmo początkowo wydaje się bardzo duża, a to ze względu na skłonność tego paliwa do zachowania formy bryłek po spaleniu.
Bryłki popiołu są jednak bardzo delikatne – nie da się ich wziąć w palce bez pokruszenia. Dlatego po przegarnięciu popiołu przez ruszt znacznie zmniejsza się jego objętość. Wagowo jest go ok. 10%.
Popiół przypomina mąkę. Widoczne są w nim drobne spieki żużlowe, ale to zasługa sąsiedztwa szamotu.
Dym z komina przy paleniu Varmo od góry jest prawie niezauważalny i zanika całkowicie po rozżarzeniu kilkucentymetrowej wierzchniej warstwy paliwa.
Wnętrze kotła po jednym paleniu Varmo jest wyraźnie czystsze niż po mocnym węglu rosyjskim, który zostawia luźną cienką sadzę oraz obkleja kocioł pyłem z popiołu.
Po paleniu Varmo prawie nie widać luźnej sadzy na ściankach kotła jak i fruwającego pyłu (chociaż do stwierdzenia, ile faktycznie popiołu ulatuje w komin, trzeba by zbadać zawartość wyczystki komina po paru miesiącach palenia tym paliwem).
Wnioski po paleniu od dołu
Varmo rozpalone od góry zachowuje się faktycznie nieźle. Ale przy tym sposobie palenia większość paliw daje się spalić co najwyżej z minimalnym dymieniem. A co jeśli pójdę i dorzucę Varmo prosto na żar, w taki sposób, by zadusić płomienie?
Zakopci jak każde inne paliwo, bo w końcu jego podstawowym składnikiem jest węgiel o zawartości części lotnych ~33% czyli tak jak w typowym polskim węglu kamiennym. Być może te wszystkie niezrozumiale opisane składniki i struktura paliwa powodują, że dym ma mniej szkodliwy skład lub szybciej zaczyna być spalany niż w zwykłym węglu, ale tego na oko się nie oceni.
Wnioski po próbach
Varmo spalane w kotle zasypowym górnego spalania rozpalanym od góry pali się bardzo czysto, w sposób podobny do węgli płomiennych. Można to nazwać spalaniem bezdymnym, ale nie oznacza to, że uprawnione jest nazywanie Varmo paliwem bezdymnym.
Prawdziwie bezdymnym paliwem jest np. koks – choćby się uparł, to nim nie zakopci. Varmo może dymić mniej, ale wystarczy w pierwszym lepszym pospolitym kotle rozpalić nim od dołu, by zakopciło nie gorzej jak zwykły węgiel. Być może prawdą jest mniejsza emisja pyłu czy tlenku węgla w całym procesie spalania, ale tego w domowych warunkach nie da się zmierzyć.
Varmo nie jest cudownym lekarstwem, które sprawi, że niewłaściwie obsługiwany, kiepski kocioł przestanie dymić (a bywa sprzedawane i w taki sposób). To nadal jest węgiel. Nawet zawartością siarki nie wyróźnia się jakoś szczególnie na plus, bo 0,7-1% to nawet ciut więcej niż mają węgle z innych polskich kopalń.
Czy w porównaniu do węgla Varmo się opłaca? To zależy, ale różnica jest niewielka. Cena tony Varmo w detalu u producenta (koksownia Czerwionka-Leszczyny niedaleko Gliwic) to 738zł brutto bez akcyzy (do końca 2014 roku było to 700zł). Do tego trzeba doliczyć koszty transportu: dla większości kraju 120zł za jedną 800-kilową paletę, co daje finalnie koszt 890zł/t.
Dla porównania np. na Dolnym Śląsku tona węgla orzecha z kopalni Bobrek (kaloryczność 28-29MJ/kg i 5-8% popiołu) to koszt ok. 780zł.
Nawet chcąc kupić Varmo na próbę, sprawa nie jest prosta. Na razie sieć sprzedaży jest słabo rozwinięta, tak więc opcja wysyłkowa jest jedyną sensowną drogą. Punkty sprzedaży Varmo są zaznaczone na mapie, przy czym tylko zielone znaczniki to miejsca, pod które można podjechać i nabyć detalicznie to paliwo. Punkty niebieskie to adresy partnerów handlowych, którzy niekoniecznie sprzedają cokolwiek na miejscu.
Zaletą tego paliwa węglowego jest na pewno powtarzalność parametrów i cywilizowany sposób dystrybucji. Dziś dostawa węgla w workach na palecie nie jest już nowością, ale co z tego, skoro często z worków leje się woda, a parametry opału są dalekie od deklarowanych, oczywiście in minus. Tutaj cena do najniższych nie należy, ale sposób produkcji daje pełną kontrolę nad parametrami tego paliwa.
Perły z mułu
Varmo jest genialnym pomysłem biznesowym na zagospodarowanie produktu ubocznego kopalni (flot/muł węglowy) i sprzedanie go za niezłe pieniądze pod szyldem „paliwa bezdymnego” akurat w momencie, gdy za sprawą Krakowa temat dymu zaczął być zauważany.
Patent nr 393363 dotyczący tego paliwa przewiduje zastosowanie jako głównego składnika mułu węglowego. Materiały reklamowe Varmo mówią jedynie o użyciu do jego produkcji najdrobniejszej frakcji węgla z KWK Krupiński.
Tak czy inaczej, cena mułu czy flotu z tej kopalni to okolice 180-260zł/t. Niestety podobnie jak w przypadku pelletu drzewnego, główny surowiec ma skromny udział w cenie końcowej wyrobu. Najwięcej kosztuje energia i praca ludzi potrzebne do produkcji.
Pomysł nie jest zupełnie nowy. Podobne przedsięwzięcia realizowano już na początku lat 90. Ale wtedy cena podobnego wyrobu ok. dwukrotnie przewyższała cenę tony dobrego węgla, dlatego projekt poszedł do lamusa.
Dziś, gdy „ekogroszek” potrafi kosztować ponad 900zł/t, takie paliwo do kotłów podajnikowych ulepione z flotu czy mułu bez problemu znajdzie odbiorcę. O ile tylko da się bezproblemowo spalać (tu głównym problemem w niektórych palnikach może być wspomniana kruchość).
Natomiast w kotłach zasypowych relacja ceny do kaloryczności Varmo czyni sens jego stosowania wątpliwym.