Widmo całkowitego zakazu ogrzewania węglem i drewnem zawisło nad Wrocławiem i dolnośląskimi uzdrowiskami. W kraju, gdzie 6 milionów osób już teraz ledwo daje radę ponosić koszty ogrzewania, urzędnicy z klapkami na oczach i szeptami zielonych przy uchu zamierzają dodatkowo podnieść mieszkańcom poprzeczkę, likwidując najtańsze sposoby ogrzewania nawet w ich najczystszych wersjach.
Spieszę więc do ciepłych komnat urzędniczych z wyjaśnieniem, że ogrzewanie węglem i drewnem – poza generowaniem smrodu i trucizn – zabezpiecza podstawowe potrzeby fizjologiczne ludzi (ciepło). Tak, ciepło jest równie ważne dla zdrowia jak czyste powietrze. Nie można – i nie da się – zwalczać smogu pogłębiając ubóstwo energetyczne. Już teraz ponad 4 miliony Polaków marznie we własnych domach przypłacając to zdrowiem (nie chodzi o katar) a dalsze 2 miliony jakoś (choć z trudem) sobie radzi. Walka ze smogiem dotknie tych już dotkniętych ubóstwem energetycznym i podnosząc koszty ogrzewania jeszcze bardziej ich pogrąży.
Czy Wrocław potrzebuje rozwiązań na wzór Krakowa gdy sytuacja tutaj nie jest tak zła jak tam? Słynna w niektórych kręgach ekspertyza prof. Zwoździaka pokazuje, że całkowita eliminacja spalania węgla i drewna we Wrocławiu powinna skutkować brakiem przekroczeń normy benzo-a-pirenu, ale pozostaną przekroczenia pyłów na dużym obszarze miasta. Zakaz nie zlikwiduje smogu we Wrocławiu, panie Kokoszkiewicz!
Ekspertyza porównuje też kilka innych scenariuszy działań polegających na likwidacji ogrzewania węglowego tylko w mieszkaniach komunalnych lub w wybranych dzielnicach, konkludując że wyłącznie „ostateczne rozwiązanie” da zadowalający efekt. Nie przeanalizowano, czy nie wystarczająca byłaby wymiana urządzeń grzewczych na spełniające którąś ze współczesnych klas emisji.
Orędownicy zakazów nie zważają na koszty wdrożenia swoich pomysłów – ich racja jest najmojsza, warta dowolnego obciążenia cudzych kieszeni. Tymczasem istnieje wiele metod, by spalanie węgla i drewna uczynić bezdymnym i mało emisyjnym. Nie po to, żeby kopalniom było lepiej, ale żeby koszty ogrzewania pozostały w zasięgu zwykłych ludzi. Mało tego – poprawa efektywności spalania w stosunku do kopcącego kotła zasypowego niesie jednocześnie oszczędności oraz mniejszą emisję.
Walka ze smogiem jest konieczna, ale nie kosztem innych podstawowych potrzeb ludzi, bo wtedy zwyczajnie będzie nieskuteczna. Na ten problem będziemy zwracać uwagę zabierając głos w konsultacjach projektu uchwały.