Roczne archiwum: 2018

Każdy może palić bez dymu – czemu większość o tym nie wie?

Często ludzie się dziwią: tak się o smogu biadoli a ja tyle lat niepotrzebnie kopciłem, bo nie wiedziałem, że da się palić bez dymu. Dlaczego się wędzimy, tracąc opał i zdrowie, skoro to nie jest konieczne? Mniej dymu i smrodu wszystkim by się opłaciło. Oj, naiwni.

W tzw. walce ze smogiem nie chodzi o to, by po prostu problem likwidować szybko i efektywnie. To też jest biznes i polityka. A poprawne palenie jest fatalne biznesowo (edukacja jest mniej dochodowa niż dotacje, co jeśli podetnie strumień dotacji?!) i niepolityczne (co zieloni powiedzą? Spalać węgiel – skandal; spalać węgiel bez kopcenia – zbrodnia). Dlatego, choć wydaje się to nielogiczne, niemal zewsząd spotyka się w najlepszym razie z obojętnością. Pozytywne przykłady są, ale daleko na zachód za Odrą.

Orzeł nie może czy nie chce?

Może ktoś jeszcze pamięta petycję, którą wysłałem do ministerstw, gdzie postulowałem, by państwo:

  • wzięło się za szerokie upowszechnienie informacji o bezdymnym paleniu węglem / drewnem,
  • wspomogło rozwój tanich i czystych kotłów na węgiel / drewno, z czym branża kotlarska nie chce lub nie umie sobie poradzić.

Petycja została odesłana do Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, do szarej eminencji od spraw smogowych, Pana Piotra Woźnego. Poniżej odpowiedź, którą otrzymałem po nieomal czterech miesiącach. Można ją streścić krótko (poniżej całość):

 

 

 

 

 

 

Pan Woźny właśnie został wajchowym Wielkiego Narodowego Programu Antysmogowego, który też jest potrzebny i konieczny, ale zanim przyniesie skutki, miną lata. A przecież, jak nam mówią, każdego roku syf w powietrzu zabiera z tego świata 40-50 tys. obywateli. Zadziwiające, że tak chętnie te liczby są wciągane na transparenty, ale nie widać specjalnego parcia, by je jak najszybciej zmniejszać. Szczególnie, że poprawne palenie nie koliduje nijak z modernizacją budynków.

Hejt instytucjonalny

W najpiękniejszym kraju między Odrą a Bugiem poprawne palenie nie tylko jest ignorowane. Bywa także aktywnie zwalczane. Około rok temu Krakowski Alarm Smogowy wypuścił wybiórczy skrót badań wykonanych w zabrzańskim Instytucie Chemicznej Przeróbki Węgla.
Stosunek w/w podmiotów do poprawnego palenia od dawna był znany. Przy okazji badań chodziło o komunikat do laików, szczególnie cokolwiek decyzyjnych: „naukowcy mówią, że to jest be„. Naukowcy mają zawsze racje. Nie warto się wychylać.

Sprawa nieświeża, ale jest istotna nowość. Tu jest pełny niepublikowany dotąd raport z tych badań. Wbrew mojemu pierwszemu odczuciu, dokument został zredagowany przez pracowników IChPW, którzy wykonali badania. Nie jest to „firmowy” oryginał, ale zgodny z tym oryginałem. Ze względów urzędowych do publikacji musiał zostać opatrzony logami „sponsorów”.

Co wynika z pełnego raportu? Trochę odmienny obraz niż podawał organ prasowy KAS – Smoglab. Efekty palenia od góry nie są nieprzewidywalne, jest wyraźna prawidłowość w zależności od paliwa:

  • Przy spalaniu od góry węgla uzyskano spadki emisji: pyłów średnio o 50%, b(a)p średnio o 25% (ze względu na jedną wybrakowaną próbę, z pominięciem której średni spadek emisji b(a)p wyniósłby 70%).
  • Wzrost emisji b(a)p (średnio 4,5-krotny) dotyczy spalania drewna w kotłach do tego nieprzystosowanych (węglowych). W raporcie o tym nieprzystosowaniu ani słowa – wszystko zostaje zrzucone na metodę palenia.

To są fakty wyjęte prosto z dokumentu. Kto ciekaw, tu znajdzie cały mój szczegółowy komentarz. Ale najpierw polecam samodzielną lekturę oryginału, by na świeżo ocenić naukową rzetelność pracowników IChPW oraz na ile narracja KAS ma poparcie w badaniach, na które się powołuje.

Co możesz zrobić, kiedy instytucja o niekwestionowanym autorytecie z jakiegoś powodu cię nie lubi i postanowi wrzucić ci wywrotkę kamieni do ogródka a nie ma w tej smutnej branży żadnej instancji, gdzie można by się odwołać? Nie wiem. Jedyny pomysł, jaki mam: mówić o tym, konfrontować z pozytywnymi przykładami z zagranicy.

Szwajcarskie podejście

Poprawne palenie drewnem od przeszło dekady promują Szwajcarzy. Tutaj sprawozdanie ze szwajcarskich badań, niestety po niemiecku, więc kluczowe kwestie streszczam poniżej. Celowo mówię o poprawnym paleniu, a nie tylko o rozpalaniu od góry, ponieważ chodziło o znalezienie najlepszej techniki rozpalania danego rodzaju urządzenia, która zminimalizuje emisje.

Przebadano kilkanaście różnego rodzaju kotłów (także dolnego spalania), pieców i kominków, w warunkach rzeczywistych – tam, gdzie na co dzień pracują (palono wyłącznie drewnem, bo węgla  tam nie ma). Testowano zarówno sposób rozpalania (od dołu/od góry, gdzie to miało sens) jak i rodzaj rozpałki, ponieważ nawet przy prawidłowej dla danego kotła technice rozpalania, ale kiepskiej rozpałce, występują najwyższe emisje. Opracowano wzorcową rozpałkę, która zapewnia szybki i niezawodny start – to dosłownie parę szczap suchego drewna + podpałka kominkowa.

W ramach badań odbyły się dwie serie pomiarowe. Po pierwszej z nich konsultowano wyniki z producentami urządzeń i tam, gdzie nie uzyskano od razu znaczącej poprawy, poszukiwano pomysłów na zmniejszenie emisji – które następnie weryfikowano w drugiej serii pomiarowej. W kotłach dolnego spalania borykano się z problemami takimi jak nierówne wypalanie wsadu, zawieszanie paliwa, które jak się okazuje nie zależały wyłącznie od konstrukcji kotła, ale także od rozpałki i rodzaju drewna.

Na podstawie tych badań – ponieważ uzyskano ~50-80% niższe emisje – podjęto w Szwajcarii akcję promocji technik poprawnego palenia – Fair FeuernJest to działanie na poziomie rządów krajów związkowych (jak u nas: województw) przy współpracy producentów drewna i kominków, zdunów, kominiarzy i organizacji społecznych takich jak LuftAus z Winterthur.

Szwajcarska kampania antysmogowa LuftAus uczy jak zmniejszać smog na wszelkie możliwe sposoby przez cały rok, w tym przez czystsze palenie. Napis w tle: „prawidłowe rozpalanie zmniejsza emisję pyłów”

Branża kominkowa – jedyna żywa

U nas znaczącym pozytywnym przykładem upowszechniania kultury palenia bez dymu jest branża kominkowa. Przynajmniej z zewnątrz wydaje się o wiele bardziej ogarnięta niż światek węglowy. Już kilka lat temu uruchomili kampanię „Nie rób dymu” traktującą o poprawnym paleniu drewnem. Widać, że stoją za tym stosowne pieniądze i zaangażowanie.

Branża kominkowa potrafi walczyć o swoje. Fragment ze „Świata kominków” 1/2018

Ile przecedziliśmy naparstkiem

W kwietniu CBOS opublikował ciekawe badanie opinii publicznej na temat smogu. Wyziera stamtąd m.in. powszechny u ludzi brak wiedzy o przyczynach dymu i smrodu. Dziwić to nie może skoro ta wiedza nie jest powszechnie dostępna w takim stopniu, w jakim być powinna.

Sami użytkownicy kotłów i pieców jako główny pożądany przez nich sposób walki ze smogiem wymieniają wycofanie z rynku węgla „złej jakości” (rys. 17, str. 19). Za tym się kryje powszechne przekonanie, jakoby zła jakość węgla objawiała się właśnie tym, że on dymi. Niech wycofają ten dymiący węgiel i problem rozwiązany 🙂

W tym samym raporcie o dziwo jest coś na temat poprawnego palenia. 1% (słownie: jeden procent) respondentów słyszało coś o pokazach poprawnego palenia w swojej gminie – co przy malutkiej skali sił i środków w to zaangażowanych uważam za sukces. Ale oczywiście względem potrzeb jest to kropla w morzu.

Kultura palenia bez dymu – jest sierotą

Każdy powinien wiedzieć, że da się palić drewnem / węglem bez dymu i smrodu – by było to widziane jako normalny sposób spalania tych paliw, od ogniska po domowe kominki, piece i kotły. Nie ma żadnego racjonalnego ani ekonomicznego uzasadnienia dla dymu i smrodu. Ale każdy od małego widzi, że jak się pali, to zawsze się dymi – nie ma komu wyprowadzić go z błędu.

W normalnych branżach taki syf, jakim jest dominujący obecnie sposób spalania węgla i drewna, byłby palącym problemem wizerunkowym. Ale tu nie mamy do czynienia z normalną branżą. Niestety coś takiego jak społeczna odpowiedzialność biznesu w segmencie domowych kotłowni branży kotlarskiej i węglowej jest taka, jakby jej nie było.

  • Po części jest to kwestia mentalności – albo się kotlarzy i węglarzy nie wspomina w ogóle (pomyje najczęściej lecą na właściciela kopcącego komina a nie na producenta kopcącego urządzenia), albo już są widziani najgorzej jak się da, a mimo to nieźle wiążą koniec z końcem, więc gorzej nie będzie, po co robić cokolwiek?
  • Po części jest to kwestia ograniczonych możliwości. To są rozdrobnione branże, gdzie pojedynczo większość niewiele może, choćby chciała. Współpracować? Musiałby się ostro grunt palić pod nogami.

Inne branże stoją na brzegu tego bajorka i węsząc potencjalny żer, pozycjonują się w zbliżony sposób (nieco przerysowuję, ale niewiele): tylko nasz produkt (prąd/pellet/pompa ciepła/fotowoltaika/ciepłownictwo/dopisz co chcesz) jest złotym środkiem na całe zło! Dobrze by było wprowadzić ustawowy nakaz używania naszego produktu, przynajmniej w tym mieście/województwie.

Zobaczmy, co na to np. zawodowa energetyka (na podstawie poniższego artykułu). Tak jak wielu wyciera sobie usta edukacją – a co przez to rozumie?

  • „to nie my, to oni” – to te małe domowe kominy kopcą więcej niż nasze duże kominy (oczywiście prawda, ale co to zmienia w sytuacji tych małych?),
  • ogrzewaj najlepiej prądem

Czyli tak, jak wszyscy: wybielić się, napędzić sobie klientów. To się nazywa marketing, ewentualnej edukacji jest tam tyle, co rodzynek w serniku.

Podsumowanie nie jest optymistyczne.

  • Każdy gra do własnej bramki i patrzy tylko pomiędzy klapkami na oczach a końcem własnego nosa.
  • Nauka nie jest od naprawiania świata. A tylko spróbuj naprawiać obok lub wbrew.
  • Biznes chętnie pomoże, ale musisz złomować jego poprzedni produkt, który miał naklejkę „ekologiczny” gdy go kupowałeś 10-15 lat temu i nabyć nowy, który według obecnych norm ma naklejkę „ekologiczny”.

Fot. tytułowe: widok na Kościerzynę (~70km od morza) w bezchmurny dzień, zimą (lewa strona) i wiosną (prawa strona zdjęcia) (autor: Michał Greszczyński)