W poniedziałek 11. lutego 2019 było sobie spotkanie w temacie aktualizacji małopolskiego programu ochrony powietrza. Nie muszę się specjalnie rozpisywać, mogę wkleić relację z podobnej imprezy sprzed dwóch lat, bo wiele z tego się powtórzyło.
O co generalnie chodziło? Jest sobie coś takiego jak wojewódzki Program Ochrony Powietrza. Taki dokument, który jest, bo musi być, w którym spisuje się rzeczy konieczne do wykonania, aby powietrze w województwie doprowadzić do stanu zgodnego z prawem i normami. Po czym nie wykonuje się go nawet w 10% – i po kilku latach uchwala następny taki dokument, tylko zmieniając na pierwszej stronie datę i część liczb w środku. Oczywiście oficjalnie to brzmi i wygląda dużo ładniej, ale praktyka sprowadza się do czegoś podobnego jak to ująłem.
Teraz właśnie nastaje sezon na zmianę daty w dokumencie, a przy okazji z ciekawszych propozycji zmian (jak kogoś interesuje to wszystkie są tu, na dole strony):
- obniżenie progów alarmowych dla stężeń PM10: 2. stopnia z 200μg/m3 na 80μg/m3 i 3. stopnia z 300μg/m3 na 100μg/m3.
- okresowe zakazy używania dodatkowych źródeł ciepła na węgiel/drewno w czasie przekroczeń w/w progów alarmowych.
Pierwsza rzecz jest chyba jasna. Na szybko sprawdziłem na stronie GIOŚ na przykładzie Nowego Targu – od początku roku 2. stopień alarmowy wedle proponowanych zmian byłby osiągnięty w ok. 14 dni a 3. stopień – w ok. 6 dni. Łaskawy mamy ten rok pogodowo. Ale w pamiętnym styczniu 2017 byłoby 19 dni z alarmem 3. stopnia i 4 dni z alarmem 2. stopnia.
Druga rzecz jest znana w cywilizowanym świecie, choć efekty mogą być różne (zależnie kto i ile ma takich dodatkowych urządzeń na danym terenie). Jeśli już wzorować się na zachodzie, to i ten detal należy stamtąd skopiować starannie: taki okresowy zakaz powinien dotyczyć tylko urządzeń najbardziej szkodliwych, a nie wszystkich, z nowoczesnymi włącznie.
Edukacja, edukacja, edukacja, edukacja…
Tak naprawdę o w/w zmianach były może ze dwa zdania. Serwowano standardowy zestaw odgrzewanych dań. Przez wszystkie przypadki odmieniano edukację. Serio, naprawdę chcą w końcu nauczyć ludzi poprawnego używania kotłów i pieców i zacząć natychmiast zmniejszać zanieczyszczenie powietrza? Skądże znowu! Przez edukację rozumiane było nieustanne gadanie:
- o tym, że zanieczyszczenie powietrza zabija, powtarzam: zabija, czy ktoś jeszcze nie słyszał, że zabija?!
- że śmieci nie wolno palić,
- że są uchwały antysmogowe i trzeba będzie zaraz kotły wymienić.
Podobno już znakomitej większości Małopolan obiło się o uszy, że jakaś uchwała/ustawa/whatever. Ale szczegóły, czego ona wymaga i kiedy – zna znakomita mniejszość.
Przy okazji można się było dowiedzieć, że zaszła niemała rewolucja w Inspekcji Ochrony Środowiska. Sam szef tejże był na sali obecny, używano określenia „policja ekologiczna”. Spokojnie, nie zapukają do kotłowni o 6. rano – GIOŚ nie kontroluje osób fizycznych. To jest niezły bat na przedsiębiorców, czynny 24/7. Sam Generalny Inspektor w trakcie debaty zachęcał, by zgłaszać do nich np. lewy pellet zmielony z budy razem z psem.
Gdzie w tym wszystkim zwykli ludzie?
W poniedziałek przed południem – oczywiście przy swojej pracy i życiu. Ale czy ktokolwiek tam choćby napomknie o ich sytuacji? I nie, i tak, ale w sumie to jakby nie.
„Ubóstwo energetyczne” przewija się w takich dyskusjach na zasadzie fetyszu/sloganu: wszyscy o tym mówią, bo wszyscy inni o tym mówią, a niewielu rozumie, jeszcze mniej odczuło na własnej skórze.
O problemie kosztów ogrzewania i sensie zastępowania lokalnej taniej biomasy rurą z gazem napomknął chyba tylko wiceburmistrz Tuchowa, zresztą do niedawna tamtejszy ekodoradca.
Pani dyrektor krakowskiej NIK zauważyła, że generalnie poza Krakowem nie ma dopłat do wyższych kosztów ogrzewania. Ludzie zostają z tym sami a potem jest wielkie zdziwienie, że nie chcą pięknych nowoczesnych kotłów. Na złość władzy!
Zakaz nie działa? Potrzeba więcej zakazów!
Co jeszcze plątało się po sali: pomysł zakazywania paliw stałych więcej i bardziej:
- koniecznie zakazać montażu kotłów na paliwa stałe w nowych budynkach – tak, tych najczystszych, bo skoro nie umiemy sobie poradzić z najgorszym syfem, to przynajmniej dosięgnijmy tych, których możemy,
- albo dorzućmy jakieś lokalne zakazy np. w uzdrowiskach.
A że w Krakowie po usunięciu ok. 3/4 palenisk nie widać efektów do tego współmiernych? To wszystko wina okolicznych gmin! Czy potrzebujemy do tego jakichś dowodów? Przecież czuć, że śmierdzi. Każdy przyklaśnie. Cyk, operacja „obwarzanek” rozpoczęta.
A jak za kilka lat się okaże, że kolejne miliony popłynęły a znowu nie jest tak dobrze, jak by należało oczekiwać? To elementarne, Watsonie: ogłosimy, że syf idzie ze Ślaska i z kieleckiego.
To jest straszne, jak bardzo ludzie na poziomie nie mają zielonego pojęcia o stanie współczesnej techniki kotłowo-piecowej. Zwyczajnie nie wiedzą, że poza obecnym syfem oraz zakazami istnieje jeszcze trzecia droga: nowoczesne spalanie węgla i drewna – o ponad 90% czystsze. I jest to droga najlepsza ekonomicznie zarówno dla zwykłego człowieka jak i dla budżetu publicznego. Po co jeden i drugi ma wydawać więcej, gdy może niemal identyczny efekt osiągnąć wielokrotnie taniej?
Niestety nie stoi za nią tak silne lobby jak za zakazami. Dlatego brak w ogóle świadomości – za to jest negatywny obraz węgla i drewna dostępny w powietrzu na każdym kroku polskiej ziemi. Obecnie ubóstwia się gaz ziemny jako rzekomo jedyną gwarancję czystego powietrza, chcąc ciągnąć rurę na skraj najbardziej zapadłej wsi, nie bacząc na koszty i sens – a za lat naście dotrze do nas to, co już w Niemczech widzą: że gaz ziemny to paliwo kopalne, dlatego tam już teraz dopłatami zachęca się do przechodzenia z gazu i oleju na źródła odnawialne, w tym biomasę.
Kongres ślepych na temat problemów z głuchymi
Kiedy jako jedna z kilku osób w klasie dostawałem 3= z kartkówki, z której większość nie przekroczyła 2+ – polonistka mówiła, bym się nie cieszył, bo jestem „najsprawniejszy z niepełnosprawnych”.
Podobnie w Małopolsce: z jednej strony chwalą się niewątpliwie sensownymi momentami działaniami i pomysłami – ale to wygląda imponująco tylko na tle reszty kraju, która robi jeszcze mniej i jeszcze gorzej. Bo na tle problemu – jest marniutko. Szczególnie jak chodzi o rzeczywiste osiągnięcia a nie papierowe zapisy.
I nie będzie dużej poprawy dopóki władze nie zrozumieją, że:
- nauka ekonomicznego palenia węglem i drewnem w każdym istniejącym urządzeniu grzewczym,
- promocja nowoczesnych, efektywnych i czystych urządzeń do tego służących,
- i oparcie o lokalne, najlepiej odnawialne źródła energii
to nie są kłody rzucane przez zaplutych karłów reakcji – to jest skuteczna droga do szybkiej poprawy, której nie trzeba będzie ludziom wciskać na siłę i dopychać kolanem – sami w to wejdą, bo będzie im się opłacało!
Niestety póki co polityka województwa jest podszyta kłamstwami Krakowskiego Alarmu Smogowego. M.in. kopiuje je strona Urzędu Marszałkowskiego. Trudno ocenić, czy powtarzane są one świadomie i z premedytacją. Ale – wszystko w swoim czasie.
Jeśli ktoś ma za dużo czasu wolnego, to tutaj jest nagranie całości imprezy. Niestety pełne nagranie zostało usunięte z Facebooka „Zielona Małopolska”. Ale co nieco się zachowało: