Ostatniej zimy odczuliśmy niedobór własnego węgla do domowych kotłowni. Teraz do głównego nurtu mediów przebiły się hiobowe wieści: UE chce nas dobić opłatami za emisję CO2 z ogrzewania budynków i poprawić z kopyta klasyfikacją energetyczną budynków. Najbardziej oberwie się węglowi. To oznaki końca świata… świata paliw kopalnych. Który się kończy dlatego, że kończą nam się w Europie te surowce a działania UE są reakcją na ten problem a nie jego przyczyną.
Dobrze, że z rodzimej infosfery w końcu dowiadujemy się czegokolwiek o tym, w jakim kierunku zmierza UE w temacie ogrzewania domów (my o tym piszemy od lat ale w mediach wszystko przesłaniał smog). Niestety jest tego niewiele i zazwyczaj skrzywione niekompetencją media workerów lub narracją polityczną, obliczoną na wzmożenie lęków.
Szczególnie wymagają podkreślenia dwie kwestie, sprzeczne z utrwaloną opinią:
- UE lubi i szanuje ogrzewanie drewnem właściwie na równi z pompami ciepła.
- Poprawa klasy energetycznej budynku nie wymaga głębokiego remontu. Ba – może nie wymagać remontu w ogóle, bo klasy energetyczne budynków działają inaczej niż się wydaje laikowi (a nawet branżowym, zdawałoby się, dziennikarzom).
Problem Europy: UE koniec własnych paliw kopalnych
W Polsce UE bywa przedstawiana jako sadystyczna zła macocha Łunia, która bez powodu maltretuje pasierbów wymaganiami totalnie bez sensu i wbrew ich interesowi. Tak też można myśleć o opłatach od emisji CO2 i termomodernizacji – jako o kosztownych, uciążliwych, sztucznych problemach. Na co to komu skoro węgiel i gaz zawsze były i zawsze będą, tak jest dobrze, proszę nic nie zmieniać!
Rzeczywistość jest inna: w Europie zasoby paliw kopalnych niegdyś powszechnie używanych do ogrzewania domów są na wykończeniu. Nie pokrywają już zapotrzebowania. Na zachodzie dotyczy to głównie gazu a w Polsce – głównie węgla. Latami ratował nas import spod Uralu, dzięki czemu trwała iluzja bezpieczeństwa. Niestety ów najtańszy dostawca surowców okazał się ludożercą.
Teraz albo nadal będziemy te same paliwa importować z dalszych rejonów, coraz większym kosztem – albo dokonamy rewolucji w ogrzewaniu budynków w oparciu o te zasoby, które mamy. A najwięcej mamy energii odnawialnej.
UE wybiera tę drugą opcję: swoją dotychczasową politykę ograniczania zużycia energii i przechodzenia na OZE w ogrzewaniu domów wkręca na najwyższe obroty:
- zamierza opodatkować emisję CO2 z paliw kopalnych zużywanych do ogrzewania domów, przy czym „podatek” ma być zrzutką na pokrycie kosztów odchodzenia od paliw kopalnych tym, którym potrzeba wsparcia
- w końcu wymusza ogólnoeuropejską klasyfikację energetyczną budynków (u nas do tej pory nie istniała) i obraduje nad sposobem wymuszenia termomodernizacji najbardziej energochłonnych budynków.
Gdyby UE nie istniała, problem wyczerpania zasobów kopalin sam z siebie by nie zniknął ani nie zmalał a realistycznych alternatywnych scenariuszy poradzenia sobie z nim nie ma zbyt wiele.
Co planuje macocha Łunia
UE przygotowuje się do objęcia m.in. indywidualnych budynków systemem opłat za emisje CO2 z nieodnawialnych źródeł energii. Na ten moment przyjmuje się, że opłaty miałyby zacząć obowiązywać od 2027 roku, choć wszystko jeszcze się uciera i nie wiadomo, jaki ostatecznie przyjmie kształt. Polska deklaruje sprzeciw, jednak nie wiadomo, czy to cokolwiek zmieni.
W pakiecie z opłatą emisyjną ma iść jakiś system wsparcia w przystosowaniu budynków do ograniczenia zużycia energii w ogóle i paliw kopalnych w szczególności, ale oczywiście brakuje konkretów tego wsparcia, podczas gdy opłaty są zdefiniowane bardzo konkretnie. Wiadomo tyle, że właśnie środki zebrane w ramach opłaty emisyjnej miałyby być przeznaczone na termomodernizację i odchodzenie od paliw kopalnych w domach.
Jak dotąd życie uczy, że wsparcie jest nader skromne i dostępne dla nielicznych, w dodatku nie tych najbardziej potrzebujących, lecz tych najzaradniejszych. Bardzo bym się chciał co do tego mylić i żeby tym razem było inaczej.
Podatek od emisji CO2 w Niemczech
Podatek od emisji CO2 z ogrzewania budynków obowiązuje w Niemczech od 2021 roku. Obecnie wynosi 30 euro za 1t wyemitowanego kopalnego CO2. Opłata co roku wzrasta, na razie o 5 euro rocznie (w 2023 wzrost zawieszony z uwagi na kryzys energetyczny). W 2027 roku ma osiągnąć pułap 55-65 euro za tonę CO2. Docelowo cena ma być regulowana rynkowo.
Opłata nałożona jest na paliwa kopalne: olej opałowy oraz gaz, zarówno ziemny jak i propan. Poza tym również na benzynę i olej napędowy, ale to nie nasza działka, więc pomijam. Na węgiel też, choć ten w Niemczech prawie nie istnieje w ogrzewaniu domów.
Ile zapłaciliby Polacy?
Obecnie planowany jest maksymalny poziom opłaty emisyjnej od 1t kopalnego CO2 na poziomie 45 euro, co w przeliczeniu na złotówki daje ok. 200zł. O ile podrożałyby poszczególne paliwa po doliczeniu opłaty emisyjnej? To zależy od ich jednostkowej emisji CO2, która jest bardzo różna:
Tutaj mamy emisje na jednostkę wytworzonej energii. Natomiast podatek jest nakładany na jednostkę zakupionego paliwa. Ale to na jedno wychodzi: im sprawniejszy kocioł węglowy / gazowy – tym mniejsze zużycie paliwa kopalnego – i tym mniejsza opłata emisyjna. Najlepsze sprawności, bliskie technicznych maksimów, mają gazowe kotły kondensacyjne oraz węglowe kotły Ecodesign. Ich pułapy emisji CO2 można przyjąć za najniższe możliwe dla tych paliw.
Zatem przy opłacie emisyjnej 200zł/tCO2:
- węgiel – +500zł/t (ze spalenia 1t węgla powstaje ~2,5t CO2)
- gaz ziemny – +4gr/kWh lub +50gr/m3
- olej opałowy – +5gr/kWh lub +60gr/l
- prąd – nie dotyczy (opłatę emisyjną płaci już energetyka)
- drewno/pellet (biomasa) – nie dotyczy (to paliwo odnawialne)
Najbardziej dotknięci opłatą emisyjną CO2 byliby konsumenci węgla – cena za tonę wzrosłaby o 30%-50% przy obecnych cenach węgla rzędu 1500zł (orzech) – 1800zł (ekogroszek).
Ogrzewający domy gazem ziemnym odczuliby podwyżkę rzędu 15-20%.
Dopiero co mówili że gaz jest OK!
Wciskanie gazu w miejsce węgla to efekt działań rodzimych lobbystów spod znaku Polskiego Alarmu Smogowego. Europa eliminuje gaz z ogrzewania budynków i nie zaczęła tego robić wczoraj ani w 2022 roku, ale kilkanaście lat temu.
Nie da się o tym dowiedzieć z polskich mediów, bo te kompletnie nie interesują się ogrzewaniem domów póki nie wydarza się gruba katastrofa. Jeśli gdzieś mowa o energetyce, to tylko tej dużej, a tam polityka UE faktycznie była odwrotna: gaz miał wchodzić w miejsce węgla. Stąd też sporo ludzi przekłada sobie to, co słyszało o energetyce zawodowej, na ogrzewanie domów (o czym nie słyszało nic). Wychodzą z tego bzdury.
Poniżej fragment publikacji z 2021 roku opisującej przymiarki poszczególnych krajów UE do zakazu montażu kotłów gazowych w nowych budynkach. Już nieaktualny. Po inwazji rosji na Ukrainę odchodzenie Europy od gazu i oleju opałowego mocno przyspieszyło.
Tymczasem w Polsce niebawem będą wchodzić w życie uchwały antysmogowe, które w kilku województwach i miastach zakazują ogrzewania drewnem i pelletem, choć nie było ku temu szczególnych wskazań – bo to np. województwo pomorskie z prawie najlepszym powietrzem w kraju. Pozbawiono ludzi dostępu do najtańszego OZE, więc większość z nich siłą rzeczy wybierze w miejsce węgla gaz, bo to najtańsza opcja jeśli sieć gazowa już jest – a za kilka lat dopadnie ich opłata emisyjna za spalanie paliwa kopalnego.
Zakaz ogrzewania drewnem/pelletem nastanie za kilka lat, np. w woj. świętokrzyskim w 2026 roku. Mieszkańcy wciąż mają czas i możliwości, by uchwały zmienić. Niestety mało gdzie znajdują się organizacje i liderzy, którzy (a) wiedzą o uchwale i dlaczego takie jej zapisy są złe, (b) potrafią i chcą działać w kierunku zmiany. Większość rodzimych działaczy zwanych „ekologami” nie widzi nic złego w spalaniu gazu ziemnego zamiast biomasy…
UE nie ma nic przeciw drewnu (biomasie) w ogrzewaniu domów
W Polsce o ogrzewaniu drewnem mówi się niemal wyłącznie źle: w kontekście smogu, nie rozróżniając węgla od drewna. Łatwo sobie zbudować wyobrażenie (jak to robili działacze Polskiego Alarmu Smogowego w głowach urzędników), że węgiel i drewno to bieda a gaz to postęp i czystość (bo nie dymi).
Skoro Europa prawie nie ogrzewa węglem (fakt) to pewnie też nie ogrzewa drewnem skoro to takie samo zło. A to akurat jest bzdura – nie tylko Europa ogrzewa drewnem, mało tego: nastawienie UE do ogrzewania drewnem / zrębką / pelletem jest pozytywne. Ale też samo ogrzewanie drewnem na Zachodzie wygląda o wiele lepiej niż u nas, bo tam zaczęto je cywilizować kilka dekad wcześniej.
W temacie biomasy znowuż wielka energetyka przesłania tę małą. Wielu eko-aktywistów atakuje spalanie biomasy nie rozróżniając spalania przemysłowego od spalania domowego – a to są dwa zupełnie różne tematy:
- Spalanie drewna tudzież innej biomasy w energetyce przemysłowej jest najczęściej pomysłem bardzo głupim i szkodliwym, zwłaszcza gdy biomasę tę transportuje się na wielkie odległości. Szkody dla środowiska przeważają nad korzyściami.
- Drewno spalane w warunkach domowych to zupełnie inna bajka: lokalnie pozyskiwana energia odnawialna niosąca wiele korzyści dla zwykłych ludzi (niska cena, dostępność, bezpieczeństwo energetyczne) i w zasadzie tylko jeden potencjalny problem: zanieczyszczenie powietrza – jeśli spalanie prowadzone jest w kiepski sposób.
Na ten moment ogrzewanie biomasą jest najtańszą i najprostszą opcją przygotowania się na przyszłe opłaty emisyjne od spalania paliw kopalnych.
Czy jest możliwe, aby podejście UE do biomasy się w przyszłości zmieniło? W demokracji wszystko jest możliwe jeśli znajdzie się większość, ale widać, że póki co ataki na biomasę idą jak po grudzie. Wynika to głównie z tego, że biomasa ma więcej zalet niż wad i jest potrzebna nie tylko w domach, ale też np. w ciepłownictwie. Stanowi tanie i łatwe w magazynowaniu źródło energii odnawialnej, które trudno sensownie zastąpić przy obecnym stanie techniki. Przykład poniżej: w 2022 roku w Niemczech z biomasy pochodziło ponad 80% energii odnawialnej wykorzystanej na potrzeby produkcji ciepła i chłodu.
https://twitter.com/RenewsTweet/status/1673331656390844421
Klasyfikacja energetyczna budynków
Równocześnie z przymiarkami do opłat emisyjnych, trwają w UE prace nad dyrektywą EPBD, która:
- wprowadzi w UE jednolity system klas energetycznych budynków
- w horyzoncie czasowym ok. 10 lat wymusi poprawę klasy energetycznej najbardziej energochłonnych budynków.
Szczegóły są jeszcze w trakcie ustaleń. Ale im mniej wiadomo na pewno, tym więcej śmieciowych treści produkują media oraz tym więcej lękowych postów wypuszczają politycy chcący ugrać coś dla siebie na często słusznych obawach ludzi. Przykład poniżej:
https://twitter.com/tucholski_marek/status/1668976917016444935
Podniesienie klasy energetycznej budynku oznacza dla właściciela spadek a nie wzrost kosztów życia. Owszem, kosztuje modernizacja budynku. To koszt potencjalnie wysoki, lecz jednorazowy – i zapobiegnie kosztom w przyszłości. Szkopuł w tym, aby zwykli ludzie najbardziej potrzebujący wsparcia w modernizacji domu, mogli je otrzymać. Na razie jest z tym kiepsko. Jeżeli UE zależy na efektach – a nie jak naszym, aby uchwała antysmogowa była na papierze a w rzeczywistości niech sobie tam dymią stare kotły po cichu – to należyte wsparcie musi zostać zapewnione.
Również nie jest prawdą to, czego we wpisie nie ma, ale odbiorca może sobie dopowiadać:
- Łunia każe remont kapitalny zrobić we wszystkich starych domach. Nieprawda. Wymóg modernizacji ma dotyczyć budynków najbardziej „dziurawych” (klas E/F/G – które stoją tak jak je postawiono 40-50 lat temu i nie widziały śladu remontu a czasem i należytego utrzymania), gdzie sytuacja może być różna: jeśli konstrukcja jest zdrowa i rokuje na dalsze użytkowanie, to już niewielki remont pozwoli wskoczyć kilka klas wyżej; ale będą w tej puli także budynki bliskie śmierci technicznej, których nie będzie opłacało się remontować. Te prawdopodobnie będą zwolnione z obowiązku modernizacji (tak jak m.in. zabytki albo mieszkania socjalne; szczegóły są nadal dogadywane między państwami).
- Tak znaczne ograniczenie zużycia energii wymaga kapitalnego remontu! Niekoniecznie. Aby poprawić klasę energetyczną budynku nie trzeba wcale ograniczać zużycia energii – wystarczy zacząć używać możliwie najwięcej energii odnawialnej w miejsce paliw kopalnych.
- Remontuj dom albo ci Łunia zakaże najmu, sprzedaży a najbardziej opornych wysiedli! Nie znajduję potwierdzenia któregokolwiek z tych pomysłów w zagranicznych źródłach, chociaż nie spędziłem pół dnia na poszukiwaniach, bo to nie jest kluczowe w tym wpisie. Nawet gdyby żaden zakaz najmu/sprzedaży najbardziej energochłonnych budynków nie istniał to niewiele zmniejsza to problem ciążący na ich posiadaczach. Same ceny paliw będą ich dobijać i powodować, że chętnych na wynajem/zakup będzie niewielu, wartość nieruchomości niska a koszty życia wysokie.
Nawet artykuły w mediach zdawałoby się branżowych pomijają istotny detal: klasyfikacja energetyczna budynków wbrew pozorom nie bierze pod uwagę ogólnej ilości zużywanej przez budynek energii, lecz jedynie energię pochodzącą z paliw kopalnych. Jest to nawet zaznaczone na grafice w powyższym wpisie: „wskaźnik EP” to wskaźnik zapotrzebowania na Energię Pierwotną: z paliw kopalnych. Nie jestem pewien, czy autor wpisu miał o tym pojęcie.
Do klasyfikacji energetycznej budynku bierze się pod uwagę głównie:
- zużycie energii na ogrzewanie – wiadomo, największy udział
- zużycie energii na przygotowanie ciepłej wody – to też zazwyczaj niemało a łatwo i względnie tanio jest zastąpić tutaj gaz/węgiel/prąd sieciowy kolektorami słonecznymi.
Jak zminimalizować koszty życia w budynku
Migracja na OZE jest najprostszym środkiem zaradczym, aby uniknąć rosnących kosztów ogrzewania paliwami kopalnymi (nawet gdyby same opłaty za emisję CO2 się ostatecznie nie ziściły). Wiadomo, najlepiej by to szło równolegle z termomodernizacją, ale bez przesady. Masz 5cm styropianu na ścianie – niekoniecznie musisz na szybko dokładać kolejne 10-15cm. Większy sens może mieć instalacja kotła na drewno z buforem ciepła albo dołożenie taniej pompy ciepła/klimatyzacji z trybem grzania do obecnego kotła.
Termomodernizacja w kolejności od rzeczy najważniejszych (gdzie najmniejszy nakład daje największy efekt):
- ocieplenie stropu / dachu
- wymiana okien / drzwi
- ocieplenie ścian
Największym i najbardziej kosztownym przedsięwzięciem jest ocieplenie ścian. Tymczasem nie jest to ani pierwsze, ani najważniejsze, co można zrobić. Najwięcej ciepła ucieka słabo izolowanym stropem i starymi oknami (ale nie tyle przez wiatr wiuchający dziurami, co przez kiepsko izolujące szyby). Wiadomo, proporcje w każdym budynku będą ciut różne, zależnie jakie izolacje i w jakim stanie już istnieją.
Dobre oszacowanie strat ciepła oraz podpowiedź najlepszych opcji termomodernizacji dla twojego budynku uzyskasz bezpłatnie na cieplo.app.
Migracja na OZE w kolejności od rozwiązań najtańszych/najprostszych:
- kolektory słoneczne do przygotowania ciepłej wody użytkowej
- ogrzewanie biomasą (drewno / pellet / zrębka)
- pompa ciepła (nawet najtańsza, z kotłem w zapasie na mrozy)
- fotowoltaika
Każdy z tych elementów z osobna mocno zbija zużycie energii pierwotnej (z paliw kopalnych) – nawet jeśli zużycie energii w budynku nie spadnie ani o jedną kilowatogodzinę. Poprawia to klasę energetyczną budynku i pozwala uniknąć płacenia wysokich cen paliw (jak tego doświadczyliśmy zimą 2022/23) plus ewentualnych przyszłych opłat emisyjnych.
Czarne kamienie – do elektrowni
Przez niemal 10 lat ten portal był głównie o węglu, ponieważ było to paliwo najtańsze i najłatwiej dostępne. Ale już takie nie jest. W ciągu jednej zimy przekonaliśmy się, że najlepsze węgle do domowych kotłów jechały do nas ze wschodu. Własnego węgla o podobnych parametrach już nie mamy. Epoka palenia węglem w domach kończy się nie tyle przez dyrektywy UE, lecz zwyczajnie z powodu wyczerpania własnych zasobów odpowiednich do tego celu węgli.
Kto ogrzewał węglem przez ostatnie 10-15 lat ten musiał zauważyć zmiany właściwości opału z tych samych kopalń. Skończyły się przyjemne węgle typu 31, typy 32.1 niepostrzeżenie przechodzą w 32.2 a poza nimi już tylko typ 33. To naturalna konsekwencja faktu, że sięgamy po coraz głębsze pokłady. Innych już nie mamy. Nawet gdyby kopalnie potrafiły teraz pokryć 100% krajowego zapotrzebowania na węgiel do domowych kotłowni – to ten węgiel będzie coraz bardziej problematyczny.
Importować dobry węgiel? Nie ma zbyt wielu opcji na świecie po tym jak odpadł kierunek moskiewski. Palenie węglem w domach jest już wielką rzadkością na świecie – z tych samych powodów co u nas: koniec zdatnych do tego złóż węgla. Na ten moment dobrą alternatywą okazuje się Kazachstan. Niestety uzależnienie od importu (nawet jeśli na teraz wszystko działa sprawnie) to zawsze ryzyko:
- zależność od innego kraju – czy nie będzie problemów w przypadku jakiegoś wstrząsu politycznego/gospodarczego tamże,
- niepewność dostaw i cen,
- wysyłka za granicę pieniędzy, które mogłyby budować rodzimą gospodarkę.
Prawdopodobnie znacznie dłużej będziemy mieli dostępny rodzimy węgiel kamienny zdatny do spalania w energetyce, bo tam wymagania wobec węgla są mniejsze niż względem opału dla domowego kotła.
Wykorzystanie węgla w energetyce zamiast w domowym kotle ma też inną ciekawą stronę: z jednej tony węgla spalonej w elektrowni/elektrociepłowni można – poprzez zasilenie prądem pomp ciepła – uzyskać w sumie nawet przeszło dwa razy więcej użytecznego ciepła niż gdyby tę samą tonę spalić w domowym kotle z maksymalną sprawnością. Obrazuje to poniższa grafika.
Te ~12% zysku to najgorszy przypadek. Parametry są dobrane optymistycznie po stronie domowego kotła (80% średniorocznej sprawności nie jest niemożliwe, ale trudne do osiągnięcia) a pesymistycznie po stronie energetyki (rozważamy elektrownię, z której 65% ciepła wywalane jest do rzeki – gdyby to była elektrociepłownia, gdyby prąd zasilający pompę ciepła pochodził częściowo z innych OZE w systemie a pompa ciepła miała lepszą efektywność to łączna produkcja ciepła z każdej tony węgla spokojnie przekroczy 200% wartości opałowej tegoż).
Możliwość ograniczenia zużycia paliw kopalnych to jeden z wielu względów dla których pompy ciepła zapowiadają się jako jeden z filarów opartego o OZE ogrzewania domów w niedalekiej przyszłości.
- Jeżeli tylko ktoś ma warunki na instalację fotowoltaiczną oraz stosowny zapas gotówki a rury gazowej jak i własnego lasu brak to wybór pompy ciepła jako podstawowego źródła ciepła staje się już teraz dość oczywisty.
- Pod większym znakiem zapytania stoi opłacalność pompy ciepła bez fotowoltaiki – ceny prądu w Polsce mają bowiem tendencję wzrostową. Wybór ułatwi znowuż brak rury gazowej. Bo mając rurę gazową można mieć wątpliwości, co będzie szybciej i bardziej drożało: gaz czy prąd sieciowy. Wciąż nie mamy w Polsce dedykowanych dla pomp ciepła taryf prądu a państwowe limity prądu z gwarancją ceny są na ten cel niewystarczające.
- Zważywszy, że w Polsce już zapowiedziano budowę co najmniej siedmiu fabryk pomp ciepła – dostępność tych urządzeń powinna się polepszać a ceny spadać (pytanie jak bardzo, bo i popyt będzie szalony).
- Co do najczęściej podnoszonej obawy o stan polskich sieci przesyłowych, czy aby wytrzymają nawałę pomp ciepła – nie widziałem niezależnych analiz w tym temacie a jedynie jedną zależną, autorstwa zrzeszenia pompiarzy, która była mocno powierzchowna i optymistyczna. Wiemy póki co tyle, że mimo rekordowo rosnącej liczby pracujących w Polsce pomp ciepła, nie było zimą słychać o żadnych problemach z tym związanych. Może to dopiero przed nami?