Miesięczne archiwum: luty 2019

Ludzie umierają w zimnych domach – i co z tego?

Ilu Polaków umiera z powodu niedogrzania mieszkań? Nie wiadomo, nikogo to nie interesuje. Kiedy krzywda się dzieje robakom i zwierzynie leśnej – nie brakuje obrońców. Zwykły człowiek nie może znikąd liczyć na podobne zrozumienie a sam nie potrafi dochodzić swoich praw. Więc nie tylko nie dzieje mu się lepiej, ale jeszcze dokłada mu się ciężarów. W ramach tzw. walki ze smogiem staje się kozłem ofiarnym, „trucicielem”, obrywając za lata zaniedbań państwa polskiego oraz indolencję branży kotlarskiej.

To już prawie dwa lata jak pojęcie „ubóstwa energetycznego” wpłynęło do głównego nurtu. Tyle że w zasadzie nic to nie zmieniło. Ze świecą szukać działaczy społecznych czy politycznych, którzy temat znają, rozumieją a tym bardziej czują. Zwykli ludzie tego terminu nie znają z nazwy, lecz z doświadczenia – oni kawał życia przymarzają w domach zimą i uważają to za rzecz naturalną. Też dawniej miałem to za zwykłą kolej losu. Nie przypuszczałem, że niedogrzanie domu ma skutki zdrowotne idące o wiele dalej niż katar i przeziębienie – jest przyczyną przedwczesnych zgonów, tak samo jak zanieczyszczenie powietrza. Z tym że o ile zgony z powodu zanieczyszczenia powietrza zajmują pierwsze strony gazet, to śmierć w niedogrzanych domach nie łapie się nawet między horoskop i krzyżówkę.

Sąsiedzi?

Ogrzewając dom węglem/drewnem, pierwszy ładunek pogardy i nienawiści można teraz odebrać z najbliższego otoczenia. Ludzie są najbardziej dożarci względem drugiego tam, gdzie mają przekonanie o świętości swojej racji. Skoro z mediów słyszą, że zanieczyszczenie powietrza zabija ich oraz co gorsza ich dzieci – nie ma przebacz! Nawet jeśli po drugiej stronie też są wartości najwyższe (zdrowie i życie), to zdrowie i życie moje jest mojsze niż twojsze.

Manipulacje, wypaczenia i zwykły brak kompetencji w medialnym przekazie nt. zanieczyszczeniu powietrza to temat na osobny elaborat. Raport Państwowego Zakładu Higieny o sytuacji zdrowotnej Polski trzeźwo zauważa, co jest największym zagrożeniem dla zdrowia i czym powinniśmy się martwić w pierwszej kolejności. Oczywiście przyjemniej jest słuchać, jak to „morduje” mnie sąsiad dymem z komina. A jak mówią: rzuć palenie, nie pij (alkohol, poza znanymi jego skutkami, jest też rakotwórczy), ruszaj się – to już nie jest tak miło.

Masz 10-letnie meble, telewizor 40 cali, panele na podłodze i antenę satelitarną na ścianie? A nie daj Bóg jakikolwiek samochód na podjeździe? Nikt ci nie uwierzy, że nie możesz znaleźć 2000zł więcej rocznie na rachunki za gaz i dlatego palisz węglem. Tylko nie mów, że palisz węglem, bo chcesz i możesz – fanatyk wydrapie ci oczy, przecież dorabiasz się kosztem jego zdrowia a za zaoszczędzone pieniądze latasz na Maderę!!! Gdybyś kopcił drewnem w kominku – wtedy OK, kominek jest symbolem prestiżu a ludzie oceniają szkodliwość dymu na chłopski rozum, po smrodzie, więc kopcenie drewnem jest mniej źle widziane (oczywiście nie mniej szkodliwe).

Ale nic to nie da, że sprzedasz auto i telewizor. Równie dobrze możesz mieć odrapane ściany pokryte grzybem, klepisko na podłodze w salonie i pustą zepsutą lodówkę – to i tak nie będzie usprawiedliwienie dla „trucia”. Nie ma takiego usprawiedliwienia. Nie stać cię na gaz? Masz sprzedać willę i się wyprowadzić do kawalerki – on żąda i wymaga.

Jeżeli tak będziemy się traktować nawzajem – w dowolnym temacie – to się pozagryzamy.

Na szczęście są też ludzie, którym nie zanikł jeszcze organ zwany empatią – bo go używają. Nie patrzą i nie plwają na drugiego z góry. Oni, zanim rozpętają kłótnię, najpierw porozmawiają z sąsiadem jak z człowiekiem (!) i przekażą mu informacje o oszczędzaniu pieniędzy – nic o żadnym „truciu”. Sąsiad spróbuje, zobaczy efekty i sam poda informację dalej. Tak to działa, i przy okazji odbudowuje się nasz marniutki obecnie kapitał społeczny (czyli że zaczynamy się od drugiego spodziewać bardziej czegoś dobrego niż wyłącznie złego).

Państwo?

Nic się nie zmieniło – państwo nadal nie wspiera doraźnie osób w ubóstwie energetycznym. Mędrcy wydumali, że inżyniersko idealną metodą wsparcia będzie zmodernizowanie gruntownie całego budynku, tak by po podłączeniu gazu rachunki nie wzrosły (bo przecież koniecznie trzeba gaz podłączyć). To, co inżyniersko perfekcyjne, jest idiotyczne z ludzkiego punktu widzenia. Nikogo nie obchodzi, ile lat będziesz musiał czekać, aż załapiesz się na jakiś program wsparcia, który przy dobrym układzie pozwoli dom wyremontować. Do tego czasu – przymarzaj dalej.

Taryfy socjalne, doraźne dopłaty do rachunków, doradztwo energetyczne pozwalające poprawiać sytuację bez wielkich wydatków – to norma w cywilizowanym świecie. U nas jak masz farta to załapiesz się na tonę węgla z pomocy społecznej. Jak masz farta, podkreślam. I tyle tej pomocy, resztę radź sobie sam.

Samorząd?

Co rusz skądś słychać o pomyśle wymuszenia na ludziach przyłączania się do sieci gazowej i ciepłowniczej. Już zapisano to m.in. we wrocławskiej uchwale antysmogowej oraz w regulaminie programu „Czyste powietrze”.

Znów: inżyniersko idealny pomysł, po co się ma rura marnować. Gazownia i ciepłownia też zadowolone. A czy zadowolony będzie ten, kogo przymusowo podłączą? A kogo to obchodzi! Byleby nie „truł” – wszyscy widzą wyłącznie ten jeden wymiar, skutki uboczne są nieistotne. Samorządowcy potrafią myśleć o własnych mieszkańcach zupełnie tak jak najbardziej nawiedzeni, wyprani przez medialną histerię zwykli sąsiedzi.

Zapewne ten pomysł łamie niejedno prawo i wolność człowieka – i co z tego? Przecież to w słusznej sprawie, to wolno! Zwykły człowiek nie pójdzie z tym do Trybunału Konstytucyjnego, bo nie wie jak to się robi, nie wie czy aby na pewno tam iść powinien i co by w ogóle miał tam powiedzieć, bo na prawie się nie zna.

Ten pomysł pięknie ukazuje krótkowzroczność osób decyzyjnych i brak osób kompetentnych na podorędziu. Wszystkim kręcą nawiedzeni działacze używający ideologii zamiast wiedzy, której nie mają. Na sztandary walki ze smogiem wciągnięto gaz – bo przecież „czysto się spala”. Kiedy my chcemy ludzi przymusowo do gazu wpinać, zachód dopłaca do rezygnacji z gazu i oleju na rzecz źródeł odnawialnych! Nic mi się nie pomyliło – tacy np. Niemcy (broszura ichniego ministerstwa poniżej) dopłacają do instalacji pomp ciepła, solarów, kotłów na biomasę, a przy jednoczesnej rezygnacji z gazu i oleju dostaje się ekstra bonus. Fakt, że gaz ziemny jest paliwem kopalnym, dotrze do nas za następne naście lub dziesiąt lat. Wtedy będzie można uruchomić kolejną rundę uchwał i dotacji.

Organizacje pozarządowe?

W poniższym wpisie jest link do zestawienia europejskich inicjatyw zwalczających ubóstwo energetyczne. W Polsce nie ma NIC. I wedle mojej wiedzy tak właśnie to wygląda. Nie ma żadnej organizacji pozarządowej skupiającej się na problemie ubóstwa energetycznego (bardzo bym się chciał mylić).

https://twitter.com/Ecoserveis/status/1083663583500779520

Są działania poniekąd o osoby ubogie energetycznie zahaczające. Jeden z niewielu pozytywnych przykładów (mam nadzieję, że jest takich działań wiele więcej, lecz po prostu ich nie znam):

https://www.facebook.com/lokatorzy/posts/10156901119718498?__tn__=C-R

W Wielkiej Brytanii osobom ubogim energetycznie pomaga cała spora gałąź organizacji pozarządowych. Jedna z większych organizacji – National Energy Action – istnieje od ponad 30 lat.

15 lutego NEA organizuje Dzień Świadomości Ubóstwa Energetycznego. Jak nazwa wskazuje, jest to okazja do nagłaśniania problemu niedogrzanych domów, który i tak jest tam już – w porównaniu do naszej sytuacji – dość dobrze znany i obecny w świadomości ludzi.

Poniżej przykład działań, jakie podejmują organizacje zwalczające ubóstwo energetyczne w Wielkiej Brytanii.

  • biorą aktywny udział w regulacji rynku energii
  • doradzają ludziom w kwestii wyboru najbardziej ekonomicznych źródeł ciepła
  • pomagają uzyskać dofinansowania na modernizację budynku
  • edukują ludzi – ale nie jak zdarta płyta powtarzając „smog jest zły, smog jest zły” – uczą oszczędzać energię i wybierać najkorzystniejsze taryfy
  • pomagają w uzyskiwaniu dopłat do rachunków osobom o najniższych dochodach

U nas organizacji o takim profilu działalności, zorientowanych na pomoc ludziom w ubóstwie energetycznym – nie ma. Część spraw dopiero szczątkowo raczkuje w postaci np. gminnego doradztwa energetycznego.

Kiedy ktokolwiek u nas zacznie mówić, ile osób umiera zimą przez niedogrzanie domów?

Miejscy aktywiści?

Oszołomstwo, dla którego albo jesteś w ich okopie – albo jesteś wrogiem do zniszczenia. Zazwyczaj ślepo zieloni, więc nie myśli, że twoje zdrowie albo życie jest dobrą wymówką dla czynienia wyłomów w zielonej linii ideologicznej. Tak, pewnie uogólniam, ale doświadczenia z tym sortem ludzi mam tak negatywne jak tylko się da.

Nie mam pojęcia, dlaczego normalni ludzie nie „działaczują”?

Politycy?

Tu jeszcze gorzej niż powyżej.

Wrażliwość społeczna to cecha zazwyczaj przypisywana lewicy. Ale przecież nie można przejmować się biedakami bardziej niż klimatem i powietrzem. Nie przypominam sobie, żeby ktoś gdzieś zabierał głos w sprawach uchwał antysmogowych poruszając stronę socjalną i kosztową forsowanych rozwiązań. W sejmikach przy głosowaniu takich uchwał raczej jest jednomyślność, bo kto by miał „ale” do uchwały, ten przecież popierałby smog…

Skoro są nakazy i zakazy to może jacyś wolnościowcy będą zainteresowani? Nic z tego. Palenie wunglem? Smog? To ekologia, od ekologii jest lewica, do widzenia. Czasem wrzucą śmieszne obrazki o tym jak to Niemcy spalają więcej węgla albo że zarząd Greenpeace Polen jest niemieckojęzyczny – i to by było na tyle.

Branża grzewcza?

Społeczna odpowiedzialność biznesu w tej branży to jest dno i metr mułu. Jedynymi, którzy czasem zabiorą głos podnosząc problem kosztów ogrzewania, są sprzedawcy węgla, a dokładniej Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla.

Z opublikowanych pod koniec stycznia 2019 wyników badania widać, że problem ubóstwa energetycznego w Polsce pogłębia się – po cichu i bez czyjegokolwiek zainteresowania.

http://polski-wegiel.pl/ubostwo-energetyczne-na-krzywej-wzrostowej/

Oczywiście nie wychodzi to poza branżowe portale lub jest odpowiednio negatywnie przedstawiane przez główny prozielony nurt mediów. Przecież jak ktoś sprzedaje węgiel to w 100% zależy mu wyłącznie na sprzedaży węgla. Jeśli sprzedaje piece czy kominki na drewno – dokładnie tak samo, interes branży. Ale jak handluje gazem, fotowoltaiką – to taki jest krystalicznie czysty altruista, jego trzeba promować.

O negatywnych skutkach spalania drewna i węgla nadają wszyscy na okrągło. Nikt nie dostrzega, że te paliwa zapobiegają ubóstwu energetycznemu – a więc bez żadnej przesady ratują zdrowie i życie. Dzięki nim ludzie nie przymarzają lub przymarzają mniej niż gdyby musieli ogrzewać się droższymi sposobami.

My sami?

Może czas ruszyć zadki i zacząć bronić swoich praw? Nikt za nas tego nie zrobi sam z siebie. Ale jeśli się ruszymy, to i wszyscy powyżej wspomniani będą musieli się z nami liczyć.

Widać, że z roku na rok coraz więcej ludzi działa w swojej okolicy. I świetnie. Choć mam nadzieję, że aktywnych będzie stale przybywać.

Demokracja tak działa, że liczy się ilość. Władze tańczą tak, jak zagra im większość – większość aktywnych, a nie większość żyjących na danym terenie, którym jednak w głowach tylko jeść, pić, spać… To dlatego kilka tysięcy aktywnych obywateli potrafi układać życie setek tysięcy tak jak im będzie wygodnie – bo te setki tysięcy są nieobecne tam, gdzie się decyzje podejmuje.

Gdybyśmy mieli ~10 tysięcy szabel na zawołanie, jak zieloni przy byle petycji, sytuacja wyglądałaby zgoła inaczej. Wiem, że tego się nie zdobywa w rok czy dwa, ale żeby ta kula śniegowa rosła, to każdy indywidualnie musi być na sprawę wyczulony. Bo ja sobie mogę gardłować, jak np. tutaj, pod koniec lata przy temacie norm jakości węgla – i co z tego, kiedy prawie nikogo poza mną sprawa nie rusza.


Ilustracja do wpisu: Fiona In Eden, Flickr