Miesięczne archiwum: styczeń 2020

Jak Szwajcarzy nauczyli się bezdymnego palenia

W ciągu dekady w Szwajcarii istotnie poprawiono kulturę palenia drewnem dzięki umiejętnemu połączeniu kontroli kominiarskich i kampanii społecznej propagującej bezdymne palenie. O przebieg i efekty tych działań wypytałem Dominika Nogera z urzędu ds. środowiska i energii kantonu Sankt Gallen.

Szwajcaria ~15 lat temu

Przez lata jedyne, co było w Szwajcarii robione w sprawach domowych pieców i kominków to informowanie ludzi o zakazie spalania odpadów. Efekty były mizerne: kominy nadal kopciły.

Około 2008 roku wdrożono program obowiązkowych przeglądów kominiarskich wszystkich pieców/kotłów/kominków. Raz na dwa do kilku lat do każdego domu zagląda kominiarz i sprawdza stan pieca/kominka oraz wizualnie ocenia palenisko i popiół pod kątem nieprawidłowości: spalania niewłaściwych paliw lub palenia w niewłaściwy sposób.

Oczywiście takie obowiązkowe przeglądy spotkały się z oporami społecznymi. Dlatego równolegle postawiono na poprawę świadomości: uruchomiono kampanię edukacyjną pokazującą sens i cel dbania o kulturę techniczną eksploatacji pieców – i promującą bezdymne palenie.

Najpierw badania

Decyzja o promocji bezdymnego palenia nie została podjęta na niczyje ładne oczy ani dlatego, że „nie widać dymu”. Podstawą były badania emisji przeprowadzone w rzeczywistych warunkach, w kilkunastu budynkach, na całej gamie przeróżnych kotłów/pieców/kominków. Tutaj jest raport z tych badań, niestety oryginał tylko po niemiecku, ale bez czytania można zobaczyć zdjęcia badanych urządzeń.

Wniosek z badań jest jasny: zastosowanie poprawnej techniki rozpalania pozwala obniżyć emisję pyłów o 50-80%. W jednej z prób wykazano, że maksymalny efekt – do 80% mniejszą emisję pyłów – udało się osiągnąć dzięki jednoczesnemu wyczyszczeniu zaniedbanego komina i zmianie sposobu rozpalania na poprawny.

W znakomitej większości badanych urządzeń „poprawna technika rozpalania” oznaczała rozpalanie od góry. Ale nie zawsze tak było: badano także kotły dolnego spalania, w których testowano różne sposoby umiejscowienia rozpałki (bliżej palnika, na środku rusztu – a niekiedy walczono partyzancko z wadami fabrycznymi). O kotłach dolnego spalania zaledwie wspomina się w kampanii, bowiem, metoda rozpalania w nich jest znana i nie wymaga zmian. Można ją jedynie zoptymalizować przez układanie rozpałki jak najbliżej palnika, jak na poniższym rysunku.

Optymalne rozpalanie w kotle dolnego spalania

Czy te badania są przenośne na polski grunt? W dużej części tak. Szwajcarskie piece i kominki to konstrukcje analogiczne do tych spotykanych w Polsce – są to paleniska z wylotem spalin u góry (pod „sufitem”). W takich urządzeniach rozpala się od góry.

Z kolei kotły występujące w badaniu nijak nie przypominały tego, co w Polsce przez ostatnie ćwierć wieku nosiło etykietkę „kocioł na drewno”. Polskie „kotły na drewno” to były ordynarne stalowe skrzynie, które od skrzyni na węgiel z tej samej fabryczki różniły się co najwyżej:

  • długością – żeby dało się upychać całe półmetrowe polana,
  • dodanym nadmuchem – żeby okolica otrzymywała nieprzerwany dopływ aromatycznego drzewnego smrodku a kocioł był w stanie przetrawić nawet świeżo ścięte drewno, w którym jest 50% wody.

Szwajcarskie kotły na drewno to gorsze lub lepsze ale jednak kotły dolnego spalania – inna, wyższa liga. Badacze byli w stanie w każdym z nich osiągnąć bezdymne spalanie, choć w części modeli zauważali problemy związane np. z zawieszaniem opału.

Porównanie emisji pyłów przy spalaniu drewna w paleniskach górnego spalania – z rozpalaniem od dołu (lewo) i od góry (prawo). Wykres pochodzi z innej publikacji szwajcarskiej, ale opracowany został na podstawie tych tutaj badań.

Poprawne Palenie

Na podstawie powyższych badań Związek Kantonów Wschodniej Szwajcarii uruchomił kampanię promującą małoemisyjne sposoby palenia.

Kampanię aktywnie wspierała branża zduńsko-kominkowa oraz kominiarze, którzy przy okazji przeglądów mieli idealną okazję do indywidualnego przeszkolenia właścicieli pieców z bezdymnego palenia.

Nazwa kampanii „Fair Feuern” w wolnym tłumaczeniu z niemieckiego to „poprawne palenie”. Na stronie kampanii w 2019 roku pojawiły się nowe materiały, m.in. podsumowujące dotychczasowe efekty dziesięciolecia działań. Nie jest to więc kampania-krzak, którą kazali zrobić, więc coś tam zawieszono raz na stronie urzędu i tak wisi od 10 lat.

Fragment szwajcarskiej broszury edukacyjnej dot. bezdymnego palenia.

Odbiór społeczny i efekty kampanii

Technika rozpalania od góry była w Szwajcarii praktycznie nieznana. Uruchomienie kampanii Fair Feuern wzbudziło ogromne zainteresowanie. Ludzie byli zaskoczeni, że można jakoś inaczej palić w tych znanych im na wylot piecach i kominkach. Pod sklepem, w sklepie, w przychodni, w restauracji – wszędzie mówiło się o jakimś nowym dziwnym sposobie palenia drewnem. Informacja była powszechnie dostępna, więc kto chciał, ten od razu spróbował – pozostałych uświadamiali kominiarze przy okazji przeglądów.

Władze kantonów nie prowadziły jakichś specjalnych badań efektów kampanii, ale w odczuciu organizatorów i osób zaangażowanych (kominiarzy) efekty są zauważalne i pozytywne:

  • wzrosła akceptacja dla kontroli kominiarskich
  • spadła liczba potwierdzonych przypadków spalania odpadów / starych mebli
  • wyraźnie poprawiła się kultura obchodzenia z drewnem (sezonowanie, poprawne palenie)
  • krajowe badania jakości powietrza wykazują rokroczny spadek stężeń pyłów pochodzących z domowych kominów (tam, prócz pyłów ogółem, mierzy się stężenie sadzy w powietrzu)

Średnie miesięczne stężenia sadzy w powietrzu w wybranych punktach pomiarowych w Szwajcarii.

Naturalnie nie do wszystkich to trafiło, ale do większości – i owszem. Kampania społeczna z definicji opiera się na dobrej woli ludzi. To znaczy, że nigdy nie osiągnie skuteczności 100% – ale przy dobrym wykonaniu nigdy nie będzie to skuteczność bliska zeru. Szczególnie w tym temacie, gdzie ewidentne korzyści objawiają w krótkim czasie, zainteresowanie wśród publiki nakręca się samo.

Można tylko pozazdrościć

Niczym przymierająca głodem dziewczynka z zapałkami przyklejona od zewnątrz do witryny cukierni – tak my ślepimy od lat na ten modelowy przykład szwajcarskich działań, co do których przekonaliśmy się już boleśnie, że w Polsce niedasie nic podobnego przeprowadzić.

W Szwajcarii również nie było gładko ani po maśle. Tam też ścierają się interesy różnych grup. Ale była silna branża zduńsko-kominkowa, która akcję wsparła, a władze rozumiały społeczny pożytek płynący z tych działań.

U nas wszystko wygląda prawie na odwrót:

  • najaktywniejszym ośrodkiem nauczającym bezdymnego palenia jest jakaś niezborna garstka szaraków, coś tam dłubiących po godzinach,
  • zduni / kominkarze też rzecz popierają i promują, ale to branża zdecydowanie zbyt mała jak na skalę działań, jaka jest potrzebna,
  • branża kotlarska nie tylko sprawy nie popiera, ale wręcz widzi w nas wrogów, z tych czy innych mniej lub bardziej urojonych powodów,
  • władze województw, zamiast traktować bezdymne palenie jako pierwszy i fundamentalny krok w poprawie stanu powietrza – widzą w tym zagrożenie dla swoich uchwał antysmogowych,
  • wiele z powyższego jest efektem kłamstw jakie rozsiewa Polski Alarm Smogowy przy wydatnym wsparciu autorytetu państwowego instytutu, który ma już swój własny biznesowy pomysł na rozwiązanie tego samego problemu, a my plątamy się jemu pod nogami.

Postulat obowiązkowych przeglądów kotłowni też co jakiś czas pojawia się i znika. Polscy kominiarze trochę by chcieli czegoś takiego (stałe zatrudnienie) a trochę się boją (utrata sympatii u ludzi biorącej się stąd, że obecnie kominiarz żadnej kary nie może im wlepić).