W ciągu dekady w Szwajcarii istotnie poprawiono kulturę palenia drewnem dzięki umiejętnemu połączeniu kontroli kominiarskich i kampanii społecznej propagującej bezdymne palenie. O przebieg i efekty tych działań wypytałem Dominika Nogera z urzędu ds. środowiska i energii kantonu Sankt Gallen.
Szwajcaria ~15 lat temu
Przez lata jedyne, co było w Szwajcarii robione w sprawach domowych pieców i kominków to informowanie ludzi o zakazie spalania odpadów. Efekty były mizerne: kominy nadal kopciły.
Około 2008 roku wdrożono program obowiązkowych przeglądów kominiarskich wszystkich pieców/kotłów/kominków. Raz na dwa do kilku lat do każdego domu zagląda kominiarz i sprawdza stan pieca/kominka oraz wizualnie ocenia palenisko i popiół pod kątem nieprawidłowości: spalania niewłaściwych paliw lub palenia w niewłaściwy sposób.
Oczywiście takie obowiązkowe przeglądy spotkały się z oporami społecznymi. Dlatego równolegle postawiono na poprawę świadomości: uruchomiono kampanię edukacyjną pokazującą sens i cel dbania o kulturę techniczną eksploatacji pieców – i promującą bezdymne palenie.
Najpierw badania
Decyzja o promocji bezdymnego palenia nie została podjęta na niczyje ładne oczy ani dlatego, że „nie widać dymu”. Podstawą były badania emisji przeprowadzone w rzeczywistych warunkach, w kilkunastu budynkach, na całej gamie przeróżnych kotłów/pieców/kominków. Tutaj jest raport z tych badań, niestety oryginał tylko po niemiecku, ale bez czytania można zobaczyć zdjęcia badanych urządzeń.
Wniosek z badań jest jasny: zastosowanie poprawnej techniki rozpalania pozwala obniżyć emisję pyłów o 50-80%. W jednej z prób wykazano, że maksymalny efekt – do 80% mniejszą emisję pyłów – udało się osiągnąć dzięki jednoczesnemu wyczyszczeniu zaniedbanego komina i zmianie sposobu rozpalania na poprawny.
W znakomitej większości badanych urządzeń „poprawna technika rozpalania” oznaczała rozpalanie od góry. Ale nie zawsze tak było: badano także kotły dolnego spalania, w których testowano różne sposoby umiejscowienia rozpałki (bliżej palnika, na środku rusztu – a niekiedy walczono partyzancko z wadami fabrycznymi). O kotłach dolnego spalania zaledwie wspomina się w kampanii, bowiem, metoda rozpalania w nich jest znana i nie wymaga zmian. Można ją jedynie zoptymalizować przez układanie rozpałki jak najbliżej palnika, jak na poniższym rysunku.
Czy te badania są przenośne na polski grunt? W dużej części tak. Szwajcarskie piece i kominki to konstrukcje analogiczne do tych spotykanych w Polsce – są to paleniska z wylotem spalin u góry (pod „sufitem”). W takich urządzeniach rozpala się od góry.
Z kolei kotły występujące w badaniu nijak nie przypominały tego, co w Polsce przez ostatnie ćwierć wieku nosiło etykietkę „kocioł na drewno”. Polskie „kotły na drewno” to były ordynarne stalowe skrzynie, które od skrzyni na węgiel z tej samej fabryczki różniły się co najwyżej:
- długością – żeby dało się upychać całe półmetrowe polana,
- dodanym nadmuchem – żeby okolica otrzymywała nieprzerwany dopływ aromatycznego drzewnego smrodku a kocioł był w stanie przetrawić nawet świeżo ścięte drewno, w którym jest 50% wody.
Szwajcarskie kotły na drewno to gorsze lub lepsze ale jednak kotły dolnego spalania – inna, wyższa liga. Badacze byli w stanie w każdym z nich osiągnąć bezdymne spalanie, choć w części modeli zauważali problemy związane np. z zawieszaniem opału.
Poprawne Palenie
Na podstawie powyższych badań Związek Kantonów Wschodniej Szwajcarii uruchomił kampanię promującą małoemisyjne sposoby palenia.
Kampanię aktywnie wspierała branża zduńsko-kominkowa oraz kominiarze, którzy przy okazji przeglądów mieli idealną okazję do indywidualnego przeszkolenia właścicieli pieców z bezdymnego palenia.
Nazwa kampanii „Fair Feuern” w wolnym tłumaczeniu z niemieckiego to „poprawne palenie”. Na stronie kampanii w 2019 roku pojawiły się nowe materiały, m.in. podsumowujące dotychczasowe efekty dziesięciolecia działań. Nie jest to więc kampania-krzak, którą kazali zrobić, więc coś tam zawieszono raz na stronie urzędu i tak wisi od 10 lat.
Odbiór społeczny i efekty kampanii
Technika rozpalania od góry była w Szwajcarii praktycznie nieznana. Uruchomienie kampanii Fair Feuern wzbudziło ogromne zainteresowanie. Ludzie byli zaskoczeni, że można jakoś inaczej palić w tych znanych im na wylot piecach i kominkach. Pod sklepem, w sklepie, w przychodni, w restauracji – wszędzie mówiło się o jakimś nowym dziwnym sposobie palenia drewnem. Informacja była powszechnie dostępna, więc kto chciał, ten od razu spróbował – pozostałych uświadamiali kominiarze przy okazji przeglądów.
Władze kantonów nie prowadziły jakichś specjalnych badań efektów kampanii, ale w odczuciu organizatorów i osób zaangażowanych (kominiarzy) efekty są zauważalne i pozytywne:
- wzrosła akceptacja dla kontroli kominiarskich
- spadła liczba potwierdzonych przypadków spalania odpadów / starych mebli
- wyraźnie poprawiła się kultura obchodzenia z drewnem (sezonowanie, poprawne palenie)
- krajowe badania jakości powietrza wykazują rokroczny spadek stężeń pyłów pochodzących z domowych kominów (tam, prócz pyłów ogółem, mierzy się stężenie sadzy w powietrzu)
Naturalnie nie do wszystkich to trafiło, ale do większości – i owszem. Kampania społeczna z definicji opiera się na dobrej woli ludzi. To znaczy, że nigdy nie osiągnie skuteczności 100% – ale przy dobrym wykonaniu nigdy nie będzie to skuteczność bliska zeru. Szczególnie w tym temacie, gdzie ewidentne korzyści objawiają w krótkim czasie, zainteresowanie wśród publiki nakręca się samo.
Można tylko pozazdrościć
Niczym przymierająca głodem dziewczynka z zapałkami przyklejona od zewnątrz do witryny cukierni – tak my ślepimy od lat na ten modelowy przykład szwajcarskich działań, co do których przekonaliśmy się już boleśnie, że w Polsce niedasie nic podobnego przeprowadzić.
W Szwajcarii również nie było gładko ani po maśle. Tam też ścierają się interesy różnych grup. Ale była silna branża zduńsko-kominkowa, która akcję wsparła, a władze rozumiały społeczny pożytek płynący z tych działań.
U nas wszystko wygląda prawie na odwrót:
- najaktywniejszym ośrodkiem nauczającym bezdymnego palenia jest jakaś niezborna garstka szaraków, coś tam dłubiących po godzinach,
- zduni / kominkarze też rzecz popierają i promują, ale to branża zdecydowanie zbyt mała jak na skalę działań, jaka jest potrzebna,
- branża kotlarska nie tylko sprawy nie popiera, ale wręcz widzi w nas wrogów, z tych czy innych mniej lub bardziej urojonych powodów,
- władze województw, zamiast traktować bezdymne palenie jako pierwszy i fundamentalny krok w poprawie stanu powietrza – widzą w tym zagrożenie dla swoich uchwał antysmogowych,
- wiele z powyższego jest efektem kłamstw jakie rozsiewa Polski Alarm Smogowy przy wydatnym wsparciu autorytetu państwowego instytutu, który ma już swój własny biznesowy pomysł na rozwiązanie tego samego problemu, a my plątamy się jemu pod nogami.
Postulat obowiązkowych przeglądów kotłowni też co jakiś czas pojawia się i znika. Polscy kominiarze trochę by chcieli czegoś takiego (stałe zatrudnienie) a trochę się boją (utrata sympatii u ludzi biorącej się stąd, że obecnie kominiarz żadnej kary nie może im wlepić).