Roczne archiwum: 2021

Szybka likwidacja smogu w Polsce – plan akcji ratunkowej

Minęły cztery lata odkąd smog zaistniał w głównym nurcie mediów i polityki. Mimo to większość kominów jak dymiła, tak dymi – a zmiany nic nie zapowiada. Dlaczego? Bo walka ze smogiem idzie najdroższą (więc najwolniejszą) ścieżką – a w ogóle nie korzysta z rozwiązań doraźnych, które szybko i tanio poprawiają jakość powietrza (wiemy to, bo sprawdziły się w innych krajach).

Poprawa jakości powietrza w Polsce mogłaby trwać nie dziesięć lat ani nie pięć, lecz znacznie krócej – gdyby zdjęto z niej dwa garby: ideologiczną walkę z węglem oraz biznesowe łupiestwo, i potraktowano jak akcję ratowania zdrowia i życia Polaków wszelkimi efektywnymi metodami. Niestety na to się nie zanosi. W ciągu kilku lat propagowania doraźnych metod ograniczania smogu sam doświadczyłem, że ideolodzy i biznesmeni skutecznie torpedują wszelkie działania przez nich nieautoryzowane – utrwalając korzystne dla siebie przekonanie publiczności, że walka ze smogiem musi trwać latami i musi słono kosztować.

Od tego trzeba zacząć rzecz

Szybką poprawę jakości powietrza mogą dać wyłącznie rozwiązania, które zostaną wdrożone masowo – czyli szybko i w dużej liczbie. Nie można masowo wdrożyć czegoś, co jest drogie – zbyt mało osób będzie mogło sobie na to pozwolić, będą musiały długo odkładać albo w ogóle się nie załapią.

Gdzie zaczyna się „drogie”? Najpierw trzeba sobie uświadomić rzeczywisty poziom dochodów przeciętnego Polaka. Instytut Badań Strukturalnych (ten sam, który kilka lat temu prowadził pionierskie badania problemu ubóstwa energetycznego w Polsce) opublikował mapę dochodów w rozbiciu na miasta powiatowe. Jakże daleka ona jest od narracji medialnej, która trąbiąc o zarobkach, posługuje się średnią – w dodatku brutto, co daje kwotę już prawie 6000zł.

Tymczasem znacznie bliższa rzeczywistej pensji na rękę jest mediana: to jest wartość środkowa, w której mieszczą się zarobki połowy Polaków. Wynosi ona 3000zł netto dla całego kraju – a w Polsce powiatowej nawet te 3000zł netto pozostają nieosiągalne dla większości pracujących!

Przeciętne dochody Polaków z podziałem na miasta powiatowe. Mediana netto dla całego kraju wynosi 3000zł netto. To jest kwota w jakiej mieszczą się zarobki połowy z nas. W miejscach oznaczonych na (ciemno)niebiesko zakup węgla na zimę w wielu domach jest luksusem. Jak widać większość terytorium Polski poza dużymi miastami jest tutaj na niebiesko…

Choć nie da się problemu smogu sprowadzić prosto do samej biedy – to jednak jest to istotny czynnik, który od lat trzyma i będzie trzymał miliony Polaków przy prostych i tanich kotłach na jak najtańsze paliwa (co nie jest złe samo w sobie – złe jest to, że takie kotły są prymitywne konstrukcyjnie i źle obsługiwane, przez co kopcą jak wściekłe). Jakakolwiek modernizacja kotłowni jest w takich warunkach marzeniem ściętej głowy. A mimo to większość samorządów województw nakazało już wszystkim mieszkańcom wymienić stare piece w perspektywie kilku lat. Pierwsi pomału i nieśmiało przyznają, że to się może nie udać. Wcześniej przez kilka lat mówili tak wyłącznie defetyści opłacani przez kopalnie 😉

Jakże urwana z choinki wydaje się na tym tle oficjalna polityka „antysmogowa” forsowana w programie „Czyste powietrze”: musisz całkowicie wyremontować budynek, wstawić gaz lub pompę ciepła z fotowoltaiką – inwestycja na 50-100 tys. zł, dla większości Polaków kwoty kosmiczne. Czy można leczyć próchnicę wstawianiem złotych zębów? Można, jeśli kogoś stać, ale dlaczego miałoby za to płacić państwo? A płaci, bo lobbyści potrafili sobie załatwić…

Trójpak dla czystego powietrza

Oto trzy kroki, jakie trzeba podjąć, aby szybko i trwale uzdrowić jakość powietrza w całej Polsce. Kluczem są niskie koszty wdrożenia i utrzymania – dzięki temu możliwy jest masowy zasięg i brak potrzeby powrotu do kopcenia.

O tym samym pisze właśnie dr inż. Krystyna Kubica – bodaj największy krajowy ekspert od domowych kotłów na węgiel/drewno (tytuł mylący i dalece uproszczony względem treści):

Kubica: W walce ze smogiem nie chodzi tylko o kotły. Paliwa bezdymne mogą ocalić paliwa stałe

1. Nauka prawidłowego palenia

Mnóstwo ludzi wciąż kopci jak wulkan przy codziennym rozpalaniu, bo nie wiedzą, że można rozpalać inaczej, bez ścielenia zasłony dymnej po okolicy.

Nieprawidłowego rozpalanie

Zmiana sposobu rozpalania pieców, kotłów i kominków pozwala obniżyć szkodliwe emisje o 50-80% natychmiast, bezkosztowo a nawet z zyskiem do ok. 30% na oszczędzonym opale.

Moment największego dymienia przy poprawnym rozpalaniu.

Potrzebna jest powszechna kampania edukacyjna na temat poprawnego palenia – tak, jak to zrobili Szwajcarzy. W Polsce przez ostatnich kilka lat różni ludzie i instytucje prowadziły lokalnie pokazy poprawnego palenia na terenie całego kraju – najczęściej z inicjatywy oddolnej pojedynczych obywateli. Nie ma to charakteru zorganizowanego, skala jest zbyt mała wobec potrzeb a dodatkowo chaos wprowadzają kłamstwa Polskiego Alarmu Smogowego, które odstraszyły wiele podmiotów chętnych do takich działań.

2. Paliwa bezdymne

Paliwo bezdymne nie może dymić, ponieważ zostało pozbawione składników lotnych, naturalnie znajdujących się w każdym węglu kamiennym / drewnie, które przy niepoprawnym sposobie spalania są przerabiane na dym. Paliwo bezdymne nawet z najpodlejszego kotłowego kaszalota robi kocioł 4./5. klasy pod względem emisji pyłów i smół. Zmiana paliwa jest dalece szybsza i tańsza niż wymiana kotła.

Niestety jak dotąd wrodzoną wadą kolejnych polskich podejść do paliwa bezdymnego była mocno niekonkurencyjna cena.

Błękitny Węgiel – najnowsze polskie paliwo bezdymne – bez dopłat i promocji kosztuje 1500zł/tona. Cena totalnie niekonkurencyjna, dlatego nie zyskuje popularności. Próba wprowadzenia dopłat do zakupu BW podjęta w Nowym Sączu rozbiła się o przepisy .

Czy na wysoką cenę paliwa bezdymnego można cokolwiek poradzić? Przecież przetworzenie węgla musi swoje kosztować. A może niekoniecznie… Dr Kubica sugeruje, aby powiązać produkcję bezdymnego paliwa z produkcją ciepła np. w ciepłowniach. Dzięki wykorzystaniu części lotnych węgla usuwanych przy produkcji paliwa bezdymnego jako paliwa do wytwarzania ciepła na inne cele, jego cena mogłaby zostać znacznie zredukowana.

Gdyby na składach opału pojawiło się jakieś paliwo bezdymne w cenie porównywalnej lub niższej od zwykłego węgla – rozpowszechniłoby się samorzutnie nie ze względu na jakieś ekologie, ale po prostu ze zwykłej wygody używania (na którą bezdymność też się składa).

Paliwa bezdymne zastosowano m.in. w Wielkiej Brytanii. Często powtarzany w medialnym głuchym telefonie przykład Wielkiego Smogu Londyńskiego kończy się stwierdzeniem, że oto po tym incydencie zakazano w Londynie spalania węgla i dzięki temu do dziś ludzie tam żyją w zdrowiu i szczęściu. Nic bardziej mylnego – zabroniono jedynie kopcenia, pozostawiając użytkownikowi wybór: czy stosuje paliwo bezdymne, czy instaluje niekopcący piec/kominek.

3. Tanie nowoczesne kotły na węgiel i drewno

Dwa pierwsze punkty to doraźne rozwiązania problemu starych kotłów. Jednak prędzej czy później starocie trzeba będzie czymś zastąpić – i nie wszystkich będzie stać na gaz/pompę ciepła. Dlatego potrzebne są nowoczesne i tanie kotły spalające lokalnie dostępne najtańsze paliwa. Obecnie takie istnieją, ale:

  • jest ich stosunkowo niewiele
  • gdzieniegdzie uchwały antysmogowe bezpodstawnie ich zakazują, bo pisali je ignoranci bez udziału ekspertów dziedzinowych, za to przy zaangażowaniu zielonych lobbystów
  • większość jest przeznaczona do węgla, podczas gdy lokalnie tańsze jest drewno – a kotłów na drewno ze świecą szukać
  • aby uzyskać emisję na poziomie 5. klasy / Ecodesign, wymagają współpracy ze sporej wielkości buforem ciepła, co podnosi koszt wymiany a niekiedy jest bardzo trudno wykonalne z uwagi na brak dogodnego miejsca dla zainstalowania bufora. Dlatego albo ludzie instalują te kotły bez buforów (pół biedy, 5. klasy nie będzie, ale śmierdzącego wulkanu też nie – niestety po wejściu w życie uchwał antysmogowych może z tego wyniknąć mandat, bo kocioł bez bufora nie spełnia 5. klasy), albo co gorsza kupują prymitywne ale tanie pudła wciąż nielegalnie klepane po garażach – i dalej będą nimi kopcić.

Konieczny jest wsparty przez państwo rozwój tanich ale nowoczesnych kotłów, które osiągałyby doskonałe parametry emisyjne a jednocześnie były jak najmniej skomplikowane i kosztowne w instalacji w istniejących budynkach, których właściciele nie mają środków na kompleksowy remont.

Niestety państwo takiego projektu nie uruchomi, bo odpowiedzialni za to urzędnicy mają mózgi wyprane przez zielonych lobbystów: dla nich najczystszy kocioł na drewno jest dalej kopciuchem – a pompa ciepła, zasilana przecież energią kosmiczną a nie węglowym prądem z elektrowni, ma emisję zerową i w dodatku jest źródłem odnawialnej energii… Ręce odpadają.

Nawiasem mówiąc, kocioł zasypowy z buforem ciepła to jedno z niewielu urządzeń, które nie kłóci się z termomodernizacją domu sposobem gospodarczym, czyli na raty. Kocioł z buforem można dobrać do nieocieplonego budynku, potem za jakiś czas budynek docieplić – i nie pogorszy to parametrów pracy kotła, gdyż grzeje on bufor ciepła i do bufora ciepła jest dobrany (nie do potrzeb budynku). Jedyne, co się zmieni po dociepleniu: raz nagrzany bufor zacznie wystarczać na dłużej.

Kotłownia z buforem ciepła 1000l

Ładnie pan piszesz, ale weź pan zrób

Nie pierwszy raz o tym gardłuję, ale nic z tego nie wynika. Dlaczego? W skrócie: rzecz rozbija się o największy biznes i największą politykę.

Kto ma kupić pompę ciepła lub kocioł gazowy – ten je kupi. Kogo na nie nie stać – i tak ich nie kupi. Logiczne? Nie dla wszystkich.

Kiedy chcemy dotrzeć z doraźnymi rozwiązaniami przede wszystkim do tej drugiej grupy, której nie stać – jesteśmy wściekle butowani za „promocję węgla” (przez ideologów) i za psucie biznesu (przez biznesmenów od gazu/pomp ciepła, którzy sobie uroili, że prędzej czy później sprzedadzą swoje wyroby absolutnie każdemu).

Słowem: silnych wrogów jest aż nadto a sojuszników albo nie ma, albo my nie potrafimy pozyskać (też możliwe – jesteśmy amatorami). Jak to wygląda w szczegółach:

  • Topowe kotlarstwo niegdyś węglowe sprzedaje teraz automatyczne kotły na pellet po 10-15 tys. albo pompy ciepła za 30 tys. – po co im tematy ze słabszymi marżami? Odpowiedzialność za to, co sami wcześniej wypuścili na rynek? Hue hue hue…
  • Górnictwu to generalnie wisi, jak ten węgiel w domach jest spalany. Myślę tu ogólnie, i o kopalniach, i o związkach – które w walce o swoje ustawiają kolejne rządy jak chcą. Niestety nigdy z tamtych kierunków nie zaobserwowałem cienia zainteresowania cywilizowaniem spalania węgla w polskich domach.
  • Zakulisowy kryptolobbing Polskiego Alarmu Smogowego i różnych lokalnych pociotków potrafi skutecznie ukręcić łeb każdej naszej inicjatywie, od poziomu gminy po centralę. I niejednej już ukręcił.
  • W obecnym rządzie przeważa opcja zielono-gazowa, zarówno gdy chodzi o energetykę dużą jak i małą. Co gorsza: urzędnicy różnych szczebli są tresowani szkoleni przez PAS. Idziesz z takim rozmawiać i słyszysz jak recytuje broszury PAS-owskie – nie przegadasz go. A nawet jak ktoś fakty rozumie, to może się bać wychylić, bo „co PAS na to powie…”
  • Nawiązując do mapki dochodów, ludzie „bordowi” nie rozumieją ludzi „niebieskich” – albo nigdy „niebiescy” nie byli, albo już wyparli niemiłe wspomnienia dawnej biedy. Dlatego tak łatwo zrekrutować hejterów z dostatnich, ciepłych mieszkanek do napędzanej pogardą walki z węglem i „trucicielami” – a tak trudno znaleźć sojuszników do pracy u podstaw przy poprawie kultury spalania węgla i drewna.

Takich to czasów dożyliśmy:

  • Krzyknij „oj oj, tam marznie pies!” – za 5 minut w furtce będą się przepychać działacze organizacji prozwierzęcych.
  • Krzyknij „oj oj, tam marznie człowiek, bo nie ma na opał!” – echo odpowie „i dobrze tak, trucicielowi!”.

Jedyne, co mogę jako-tako robić w tym układzie, to opisywać te patologie i pokazywać rozsądne wyjścia. Może jednak gdzieś znajdzie się ktoś władny, kto przeczyta, przemyśli, przestawi wajchę…