Debata o sytuacji na rynku węgla

Na antenie radiowej Jedynki odbyła się debata o problemach polskiego górnictwa. Rozmawiali: Jerzy Markowski – były wiceminister przemysłu i handlu oraz gospodarki, Adam Gorszanów – prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla oraz Andrzej Czerwiński – poseł PO, przewodniczący Komisji nadzwyczajnej ds. energetyki i surowców energetycznych. Audycję można wysłuchać na stronach Polskiego Radia.

Ostatnio wątki węgla, zwłaszcza tego importowanego, wypłynęły przy okazji tzw. afery podsłuchowej. Ale z polskim państwowym górnictwem zawsze coś jest nie tak. W ostatniej dekadzie koszt wydobycia węgla wzrósł dwukrotnie, a wydajność zmalała o połowę. Dotąd nic z tym nie robiono, ponieważ dobra koniunktura na węgiel na świecie sprawiała, że schodziły każde ilości po każdej cenie. Nie wykorzystano tych tłustych lat na zreformowanie górnictwa. Teraz przyszły lata chude i budzimy się z twarzą w nocniku. Co z tego, że śpimy na węglu, skoro chodzi on po cenie niemal kamieni szlachetnych. Jesteśmy wyspą drogiego węgla – zbyt drogiego nawet dla krajowych odbiorców, nie mówiąc o sprzedaży na zewnątrz.

Ci źli importerzy

Nic więc dziwnego, że tańszy węgiel z zagranicy zyskuje na popularności. Kupują go nie tylko drobni palacze, ale i wielkie zakłady przemysłowe, tak że już 25% produkowanej energii pochodzi z zagranicznego węgla. Fala importu zaczęła się około 2006 roku, kiedy nasze kopalnie nie wyrabiały się z wydobyciem i węgla w kraju brakowało. Nawiązane wtedy kontakty biznesowe otworzyły drogę do Polski dla taniego i dobrego węgla – bo wielkie zakłady nie mają problemu, by samemu zbadać jakość towaru, a jeśli spełnia on parametry i jest tani, to nieważne skąd pochodzi. Natomiast zwykły palacz detaliczny kupi wszystko, co czarne. Import musiał się pojawić, by zaspokoić krajowe potrzeby, a jak już się pojawił, to został na stałe.

W rozmowie intensywnie wałkowany był temat firmy SkładyWęgla.pl. Sama spółka działała legalnie. Oszustwem było jedynie sugerowanie, że sprzedaje węgiel polskiego pochodzenia oraz zdarzały się kanty na wadze i jakości za które ścigał ich UOKiK (zresztą z inspiracji także sprzedawców polskiego węgla, za co firma odwdzięczyła się im donosem do PIP). Jednak poza tym, jak mówi prezes Adam Gorszanów, działania marketingowe Składów Węgla były na bardzo wysokim poziomie jak na zastały organizacyjnie i mentalnie w latach późnego PRL-u światek handlu węglem.

Zdaniem Andrzeja Markowskiego, byłego wiceministra gospodarki, państwo – zwłaszcza osoby na stanowiskach formalnie odpowiedzialnych za górnictwo – nie robi nic, by poprawić sytuację w handlu węglem. Dziwnym zresztą jest, że do Katowic na rozmowy z górnikami musi jeździć sam premier polskiego rządu – jakby nie było są to sprawy ministerstwa gospodarki i władz spółek węglowych.

Ci źli pośrednicy

Standardowo po głowie oberwali pośrednicy w handlu węglem, których wini się za wysokie ceny na składach opału. Prezes Adam Gorszanów tłumaczył, że detaliczni pośrednicy są kopalniom potrzebni, bo kopalniany system dystrybucji nie sięga zbyt daleko, a pośrednicy wyrównują popyt na węgiel także poza sezonem (co było widać ok. 10 lat temu, gdy pośredników nie było i kopalnie poza sezonem nie sprzedawały w ogóle węgla opałowego), a system sprzedaży węgla na przedpłaty jest wręcz kredytowaniem przez nich działania kopalń.

Mitem jest twierdzenie, jak to pośrednicy windują cenę węgla na drodze kopalnia – skład opału. Wystarczy sprawdzić ceny węgla opałowego na kopalnianym placu. Jest to ok. 550-650zł/t. Węgiel po 200-300zł/t o którym czasem wspomną media to miał kiepskiej jakości dla celów energetycznych, niezdatny do zastosowania w domowej kotłowni. W sytuacji, gdy poza Śląskiem cena węgla to średnio ok. 750-800zł, cały narzut generowany przez pośrednika to 150-200zł/t. W tej kwocie mieszczą się: koszt transportu, składowania, kredytów na przedpłaty, płac dla pracowników, podatków itd. (sytuację cenową w kraju widać na mapie cen węgla – trudno o twarde wnioski, ale odległość od kopalni, jakość dróg i kolei ma zauważalny wpływ na ceny w okolicy).

Sprzedawcy zrzeszeni w Izbie Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla od paru lat lobbują na rzecz regulacji rynku węgla i stworzenia marki Polski Węgiel, która pozwalałaby kupującemu otrzymać opał o pewnych parametrach i pochodzeniu, odróżniając go wyraźnie od najczęściej niepewnego węgla importowanego. Niestety wymaga to współpracy ministerstw i producentów węgla, a z tym nie jest łatwo. Dla kopalni sprzedaż opału kończy się na jej bramie, a co dalej się dzieje, to mało ich obchodzi.

Na kłopoty – Państwowe Składy Węgla

Ktoś już rzucił pomysł, by ład i porządek na rynku węgla zaprowadzić przez stworzenie jednej państwowej spółki handlującej węglem. Szef górniczej Solidarności jest w tej sprawie optymistą. Zdaniem Jerzego Markowskiego taka spółka nie powstanie, a jeśli nawet, to nie uzdrowi automatycznie rynku węgla. Przypomina on, że kilkanaście lat temu podobne rozwiązanie działało, kiedy polskie górnictwo nie nadążało z fedrowaniem na krajowe potrzeby. Dziś to kopalnia musi się prosić, żeby odbiorcy kupowali węgiel. Takie przedsiębiorstwo musiałoby więc sprawnie działać, aby wynajdywać nowe rynki zbytu dla kopalnianego urobku.

Tylko czy takie działanie byłoby bezkosztowe? Nie. Czy te koszty nie byłyby czasem zbliżone do tych, jakie ponoszą prywatni pośrednicy? Czy jedna państwowa spółka zastąpiłaby wszystkich drobnych węglarzy i otworzyła skład w każdej zapadłej wiosce, tak że potrzeba istnienia wszelkich pośredników zostałaby wyeliminowana? Nie. Idea w ogólności może chwytliwa, ale jak spojrzy się na szczegóły, to wcale nie jest lekiem na całe zło. Byłoby to jednak na rękę spółkom węglowym, bo położyłyby łapę na części zysków z dystrybucji, które teraz przechodzą im koło nosa (Katowicki Holding Węglowy i Kompania Węglowa miałyby być udziałowcami tej firmy).

Teraz zaboli

Skoro w lepszych czasach nie było chęci do reform, to może znajdą się teraz, gdy perspektywą dla wielu kopalń będzie likwidacja. Rząd, nawet gdyby chciał, nie ma już zbyt wielu możliwości pompowania pieniędzy w nierentowne spółki węglowe czy ich oddłużania. Może więc w końcu nastanie moment, w którym wszystkie strony zdecydują się na bolesne reformy?

Wydobycie węgla w Polsce może być opłacalne. Problem najwidoczniej leży w sposobie zarządzania , skoro kopalnie sprywatyzowane kilkanaście lat temu radzą sobie dziś świetnie i zarabiają na siebie.

PS. Wśród różnych rzeczy, które nam różni ludzie podsyłają, jest i oferta na ukraiński antracyt po 150$/t. Gdyby ktoś reflektował to w tej cenie sprzedaje go jedna ukraińska firma, z odbiorem na terminalu w Hrubieszowie. Wystarczy podjechać własnym składem węglarek 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *