Nie rozumiem, jak ktoś może spędzać godziny w kotłowni. Mi maksymalnie od zejścia do wyjścia schodzi piętnaście minut. Wybieram popiół, ew. resztki żaru pod ruszt [...], wsypuję węgiel wiaderkiem, wygładzam górę, kładę patyki w ilości jak na zdjęciu, podpalam zwiniętą gazetą, zamykam drzwiczki zasypowe, miarownik ustawiam, pompa na 1 biegu się sama załączy, gaszę światło i zamykam drzwi kotłowni, którą znów odwiedzę jak się wypali.