Węgiel po 3500zł za tonę nie śnił się filologom – a taka jest obecna cena węgla ekogroszku na składach opału i nie wiem, czy nie wzrośnie nim skończę pisać ten tekst. Jak żyć? Zapożyczać się i kupować zapas na zimę, bo na jesieni węgla zabraknie lub będzie dwa razy droższy? Gromadzić drewno albo stare meble na opał? Na szybko instalować pompę ciepła?
Gdybym miał przed sobą dylemat zaopatrzenia się w opał na przyszłą zimę – to bym siadł i czekał nic nie robiąc, przynajmniej do sierpnia. Dlaczego?
- Do sezonu grzewczego zostało dobre 3-4 miesiące.
- Obecne ceny to efekt paniki zakupowej w momencie gdy rosyjski węgiel już zniknął a zastępcze dostawy się dopiero organizują. Ludzie rzucili się jak na paliwo 24. lutego.
- Węgiel powyżej 3000zł za tonę (za ekogroszek) to niemal najdroższe ze wszystkich źródeł ciepła. O wiele taniej jest ogrzewać gazem a nocami farelką.
Owszem, gdyby obecny niedobór węgla się utrzymał do jesieni – groziłaby nam dosłownie i bez cienia przesady katastrofa w ogrzewaniu domów, bo brakować ma prawie połowy potrzebnej na zimę ilości. Lecz rynek nie znosi próżni: dąży do zasypania braków importem węgla z innych kierunków. Również państwo polskie będzie musiało się tą sprawą zająć ze względu na jej kaliber, czyli do jesieni sytuacja powinna się raczej poprawić niż pogorszyć. To teraz jesteśmy w najgorszym momencie. I właśnie pojawiły się pierwsze sygnały na poziomie rządowym o przygotowywanych rozwiązaniach.
Ogląd sytuacji
Na rynku wszelkich towarów i usług związanych z ogrzewaniem domów zbiegły się prawie wszystkie możliwe katastrofy. Do pełnoprawnego końca świata brakuje tu tylko deszczu ognia i siarki.
- Ceny węgla wystrzeliły w kosmos – z jednej strony przez jego niedobór wywołany embargiem na czarne kamienie z Rosji, z drugiej strony przez paniczne zakupy, jakich o tej porze roku zwykle nie było.
- Niewiele mniej wzrosły ceny wszelkich zamienników węgla, łącznie z drewnem kupowanym prosto z lasu, które samemu trzeba sobie wyrobić.
- Mamy w dodatku ostatni dzwonek na wymianę starych kotłów w kilku województwach (i ciągle są duże opory, by formalnie te terminy przesunąć). Z tego powodu dostępność kotłów, pomp ciepła i usług instalatorskich jest kiepska. Na pompę ciepła można czekać do przyszłego roku, bo zwyczajnie ich brakuje. Szczególnie, że za Odrą też właśnie wpadli na pomysł uruchomienia lepszych dopłat do pomp ciepła, więc nawet Chiny mają problem, by nastarczyć z produkcją.
Ekogroszkowcy piją własne łzy
Obecne ceny węgla są absurdalne – mając jakąkolwiek alternatywę, warto poczekać z zakupem opału na zimę, aż atmosfera trochę ostygnie i ceny cokolwiek spadną. Teraz jest najgorszy moment: węgla rosyjskiego już nie ma – ale też jeszcze nie ma wystarczających dostaw ze źródeł alternatywnych.
O ile jeszcze węgiel grubszy za 2000zł/t wykazuje ostatki opłacalności w porównaniu do gazu, to węgiel ekogroszek w cenie ponad 3000zł/t konkuruje już tylko z prądem prosto z gniazdka (i to w taryfie G11, bo tani prąd w G12 już przebił…).
W kraju z węglem na 200 lat brakuje węgla
Są takie środowiska, które od lat karmiły się narracją jakoby Polska była węglowym mocarstwem. Węgla miało nam wystarczyć na 200 lat. A tu pierwszy lepszy wstrząs i brakuje węgla dla 40% gospodarstw domowych. Teraz te same środowiska tłumaczą sobie to tak, że to wina złej macochy Łuni, która kazała nam zamknąć kopalnie i dlatego węgla brakuje.
A guzik. Obecne problemy są w 100% naszą polską winą!
Jeżeli nawet ten węgiel na 200 lat faktycznie tkwi pod ziemią, to polskie górnictwo nie potrafi go wydobyć skutecznie i opłacalnie. Dlaczego? Nie wiem, nie znam się na kuchennych brudach górnictwa. Obserwuję to, co widać na zewnątrz.
Suchy fakt: od kilku lat krajowe wydobycie węgla opałowego po cichu się kurczyło. Mogło się kurczyć po cichu, bo lukę zapełniał import z Rosji. Były takie rejony, gdzie polskiego węgla nie sposób było dostać. „Rusek” dominował też w marketach. Wszyscy byli zadowoleni a szczególnie my, klienci: bo węgiel z Rosji był lepszy i tańszy od krajowego. U nas takiego węgla już nie ma – wyeksploatowały go poprzednie pokolenia. My schodzimy coraz głębiej a czym bliżej Hadesu, tym węgle stają się coraz bardziej spiekające i koksujące.
Dlaczego górnictwu bardziej opłacało się zmniejszać wydobycie i oddawać rynek importerom niż wydobywać więcej? Nie wiem, nie znam się. Na pewno nie kazała nam tego zrobić zła macocha Łunia – harmonogram wygaszania górnictwa węgla energetycznego do 2049 roku zakłada zamykanie kopalń z najbardziej interesującym nas rodzajem węgla za 10-20 lat. O ile kojarzę temat, (nie śledzę tego jakoś namiętnie) zamykane w poprzednich latach kopalnie kończyły działalność z powodu wyczerpania złóż. Raczej problem pewnie w tym, że nie ma za co zwiększać wydobycia, bo branża jest trwale na minusie i nikt z tym nic zrobić nie potrafi.
Węgiel na kartki (internetowe)
Podczas gdy ceny węgla na składach wzrosły do pułapu 2000-3000zł – węgiel kupowany wprost na kopalni (w tym przez kopalniane sklepy internetowe) teoretycznie nadal kosztuje ok. 1000zł/t. Jest tylko jeden drobny problem: bardzo trudno go kupić, bo ilości wystawiane na sprzedaż są znikome a ostatnio PGG nawet ograniczyła sprzedaż w sklepie internetowym do dwóch dni w tygodniu.
Już widzę jak się ludzie nakręcają: źli węglarze na składach windują ceny żeby się szybko dorobić willi i jachtu! Kupują na kopalni za 1000zł a sprzedają za 3000zł!
Nie mogę się nadziwić, że nawet ludzie świetnie pamiętający komunę, a tym bardziej zaznający dziś kolejek do lekarzy na NFZ nadal nie rozumieją, na czym polega reglamentacja dóbr deficytowych.
Węgla brakuje. Jest więcej chętnych do zakupu niż towaru na rynku. Rynkowa cena za węgiel ekogroszek to jest te ok. 3000zł – nie dlatego, że się wszyscy handlarze w kraju zmówili. Taka cena wynika z dużego zapotrzebowania a małej podaży. Cena na kopalni jest wirtualna, trzeba do niej doliczyć czas stracony na zdobycie węgla.
Masz wybór:
- Albo kupujesz od ręki, ale za wysoką cenę – bo ktoś za ciebie wystał ten towar w jakiejś kolejce a skoro wszystko schodzi na pniu i klienci przepychają mu się w drzwiach, to cenę może podnosić; normalne zdrowe prawo rynku – cena zacznie spadać gdy zabraknie chętnych albo gdy na rynku przybędzie towaru.
- Albo kupujesz taniej, ale kosztem gnicia w kolejce – jeżeli masz takie możliwości: czas, transport.
To wszystko już było. XXI wiek zmienił w reglamentacji tylko i aż tyle, że kolejka niekoniecznie stoi fizycznie pod kopalnią – może mieć miejsce w internecie. Tu jednak nie ma kulturalnego ogonka – raczej wygrywa ten, kto szybciej wyklika sobie zakup w momencie, gdy kopalniany informatyk akurat rzuci towar. Bo towar dostępny jest tylko przez krótką chwilę – jest go tak mało, że przy rzeszy chętnych rozchodzi się w czasie liczonym w sekundach. Tutaj przewagę mają ludzie z wiedzą informatyczną/programistyczną, którzy potrafią różnymi sposobami dopchać się do kasy jako pierwsi.
To kolejka samochodów czekających dzień i noc na #węgiel z Centralnego Magazynu Węgla. Surowca może zimą brakować, a Węglozbyt sprzedaje go za 25-35% rynkowej wartości (po ok. 1200 zł/t). Pośrednicy mogą mieć przebitkę 2000-3000 zł, a jesienią nawet 4000 zł na tonie na słupa. pic.twitter.com/zCU2M0D8Rz
— Bartłomiej Derski (@bderski) May 27, 2022
Można było przeczytać, że PGG zapowiada utworzenie własnej sieci składów opału żeby ci źli prywaciarze nie dorabiali się sprzedając węgiel z PGG trzy razy drożej! Skończy się to tak, że część kolejek spod kopalni i tabunu klikaczy z internetu przeniesie się do kolejek pod składami PGG. Bo ten ich węgiel za 1000zł w obecnej sytuacji rynkowej nadal będzie tak samo niedostępny. Pewnych praw ekonomii nie da się oszukać – a jednak ludzkość stale będzie próbować.
Rząd zapowiada duży import węgla
Początkiem czerwca minister klimatu zapowiedziała duży import węgla z kilku kierunków dla zaspokojenia krajowych braków przed następnym sezonem grzewczym.
Wraz ze Spółkami Skarbu Państwa prowadzimy skuteczne działania, które zapełniły lukę węglową po decyzji o zakazie importu tego surowca z Federacji Rosyjskiej. Na dziś mamy zabezpieczone ponad 8 mln ton węgla. Jesteśmy po bezpiecznej stronie.
— Anna Moskwa (@moskwa_anna) June 1, 2022
Jest to pierwsza wyraźna deklaracja w tej sprawie na takim szczeblu.
Problem jest tak wielki, że rząd nie może go nie zauważyć i musi się nim zająć. Pytanie, jakie będą tego efekty:
- Jakiej jakości będzie to węgiel, na ile zdatny do polskich kotłów i pieców? Węgiel kolumbijski już był na polskim rynku, jest świetny. Australijski powinien być podobny. Nie wiadomo jak pozostałe. W RPA już zdarzają się węgle znacznie gorsze.
- Jaka będzie jego cena i dostępność?
Nie mam uprawnień jasnowidza, ale zgodnie z dostępnymi na ten moment informacjami wydaje się, że sytuacja z dostępnością i cenami węgla raczej powinna na jesieni ulec poprawie niż pogorszeniu.