Ze względu na kryzys energetyczny będzie można ponownie palić rzeczami, które od jakiegoś czasu były zakazane w imię walki ze smogiem. Taką ogólną wiedzę można wydobyć z mediów. Ale jakie konkretnie paliwa są dozwolone lub zakazane w poszczególnych regionach? Oto podsumowanie i wyjaśnienie wszystkich zmian.
Co się zmieniło
W związku z kryzysem rząd luzuje przepisy centralne, głównie dotyczące sprzedaży węgla i jego jakości. Bez zmian (pod kątem zakazanych/dozwolonych paliw) pozostają jak dotąd przepisy lokalne: uchwały antysmogowe sejmików wojewódzkich, które regulują, czym można palić w danym województwie / poszczególnych miejscowościach.
Najkrótsze podsumowanie obecnej sytuacji:
- Kupując węgiel kamienny sortymentu groszek/orzech/kostka nie ma powodu obawiać się o legalną możliwość jego spalenia (zakaz jak dotąd wyłącznie w Krakowie).
Co innego jakość: może być gorsza, bo zawieszono normy jakości węgla, ale to nie oznacza, że skład może sprzedać błoto albo miks węgla z gruzem. - Miał węglowy jest znów sprzedawany, palenie nim nie jest zakazane, ale może być miejscami ryzykowne ze względu na niejasne lokalne przepisy.
- Nie ma w legalnej sprzedaży mułu węglowego i flotokoncentratu, a nawet gdyby były, to palenie nimi jest niezmiennie zakazane.
- Węgiel brunatny bywa sprzedawany, palenie nim – dotąd zakazane w uchwałach antysmogowych – zostało tymczasowo zalegalizowane w przepisach centralnych.
- Alternatywne paliwa typu zboże kwalifikują się do biomasy, więc palenie nimi jest legalne tam, gdzie wolno spalać biomasę (obecnie nie wolno tylko w Krakowie, niedługo dołączy m.in. Wrocław i Sopot).
- Nic się nie zmieniło w kwestii spalania wszelkich odpadów – dalej nie wolno.
To samo, ale w szczegółach:
- Zawieszono obowiązywanie norm jakości węgla, w związku z tym częściowo wracamy do czasów sprzed 2018 roku: sprzedawany węgiel kamienny może nie trzymać wymaganych przez normy parametrów jakościowych – co w mojej opinii niewiele zmienia, bo te wymagania dla większości sortymentów węgla były bardzo luźne. W praktyce najgorsze co może z tego wyniknąć to że wywrotka zrzuci ci na podwórko węgiel mokry i drobniejszy niż powinien być – ale i tak będziesz się cieszyć, że masz cokolwiek do palenia na zimę.
- Zawieszenie norm jakości węgla nie oznacza, że ktoś może sprzedać ci totalne błoto albo gruz pomalowany na czarno. Cały czas masz prawo do reklamacji lub ścigania jawnego oszustwa.
- W związku z czasowym zawieszeniem norm jakości węgla, cofnięto zakaz sprzedaży indywidualnym odbiorcom miału węglowego wprowadzony w 2020 roku. Można legalnie kupić miał węglowy – ale w części województw palenie nim będzie ryzykowne, bo choć uchwały antysmogowe wprost miałów nie zakazują, to wprowadziły dziwne ograniczenie na udział drobnej frakcji 0-3%, którego spełnienie (lub niespełnienie) w przypadku miału trudno jest udowodnić, bo takich danych nie ma na świadectwie jakości węgla (gdy ten przepis wymyślano, nie było jeszcze świadectw jakości a sam przepis powstał, by uniemożliwić mieszanie flotu/mułu z miałami).
- Spalanie węgla brunatnego zostało zakazane na poziomie (chyba) wszystkich uchwał antysmogowych, które obowiązują w większości województw (czternastu) – ale zakazy te zniesiono ustawą do wiosny 2023.
- Zboża i inne paliwa pochodzenia biomasowego można legalnie spalać wszędzie tam, gdzie dozwolone jest spalanie biomasy. Jak pisałem, wiążą się z tym jednak inne ryzyka: kocioł przestaje formalnie spełniać normę emisyjną (co może być przyczyną kary tam, gdzie uchwały antysmogowe już wymagają kotła 5. klasy) oraz jest pewne zagrożenie korozją.
- Nie ma żadnych ulg w spalaniu odpadów. I nie, żadna wypowiedź żadnego prezesa nie była zezwoleniem ani zachętą do palenia odpadami, bo (a) nic takiego w niej nie padło, (b) nawet gdyby padło, nie jest to źródło prawa.
Dlaczego to takie skomplikowane
O tym, czym można w danej lokalizacji palić w piecu, decydują w największej mierze przepisy lokalne (uchwałý antysmogowe), o których istnieniu wielu ludzi nie ma pojęcia. Do tego dokładają się przepisy centralne, często z tamtymi niespójne. Wszystko to razem miesza się w tyglu zwanym "życie":
- prawo – osobne prawo (centralne) ustala, co można sprzedać, a osobne prawo (wojewódzkie) decyduje, co można spalić w danej miejscowości. Oczywiście są one niekompatybilne: można nieświadomie kupić coś, czego legalnie nie będzie można spalić.
- interpretacja – czy coś jest opałem, czy odpadem, może w trudniejszych przypadkach decydować dzisiejszy humor urzędnika; prawna definicja odpadu jest dość uznaniowa i pojemna. Pamiętam, jak w pewnym mieście straż miejska toczyła boje z ludźmi palącymi wyłącznie korą drzewną. Przecież to naturalna część drewna. Ale czy sama kora to już nie odpad?
- praktyka – nawet gdy prawo i jego interpretacja są dość jasne, w praktyce może ono nie być egzekwowane. Bo np. gmina nie ma kim go egzekwować. Gdy nie ma straży miejskiej ani gminnej, kontrole przeprowadzają po godzinach (i za darmo – nie wiem, czy to reguła) pracownicy gminy. Siłą rzeczy wiele kotłowni nie skontrolują takim sposobem.
Jeden dziwny trick by uniknąć kontroli
Jest prosty sposób o 90-procentowej skuteczności, aby kontrole kotłowni omijały twoje podwórko. Weźmisz czarno kure i...
Przestań generować uciążliwy dym i smród.
Tak, to jest takie proste. Najczęściej kontrole pukają tam, gdzie jest wściekle kopcone, mimo że nikt nie pali śmieci – a przyczyną tego jest najczęściej niepoprawny sposób palenia. Przestajesz kopcić – i ludzi dookoła przestaje interesować, że palisz.
Owszem, kontrole bywają też niezapowiedziane, bez zgłoszenia, wyrywkowe – ale na to mogą sobie pozwolić tylko większe miasta, gdzie służby kontrolujące mają jeszcze wolne moce przerobowe po obskoczeniu zgłoszeń.
I nie, to nie jest zachęta do "palenia śmieci od góry". To nic nie pomoże. Odpady – ze względu na zawarte w nich lub powstające przy spalaniu chemikalia, co zresztą jest przyczyną, dla której zakazano ich spalania w domach – generują tak charakterystyczne zapachy, że i przy braku dymu można się połapać, że coś podejrzanego jest palone.