Archiwa kategorii: Studium przypadku

Ocieplasz dom, a co na to instalacja grzewcza?

Zaktualizowano: 20 lipca 2014

Ocieplenie starego domu wydaje się proste. Wystarczy wyłożyć ściany styropianem lub wełną i zaciągnąć tynkiem, a potem można w ciepłym domu balować za oszczędzone na ogrzewaniu pieniądze. Istotnie, ocieplenie tylko samych ścian zewnętrznych pozwala obniżyć zużycie ciepła o ok. połowę. Ale to nie znaczy, że zużycie opału również spadnie o połowę.

Konsekwencje ocieplenia domu nie są wyłącznie pozytywne. Mało kto zauważa zawczasu, że ocieplenie domu wymaga dostosowania instalacji grzewczej do nowej sytuacji. Taka myśl pojawia się dopiero po pierwszej zimie w świeżo ocieplonym domu i przekopaniu Internetu w poszukiwaniu rozwiązania nieznanych dotąd problemów.

Początek problemów z ogrzewaniem

Głównym celem ocieplenia jest zmniejszenie zużycia ciepła na ogrzewanie. Po ociepleniu domu gwałtownie spada jego zapotrzebowanie na ciepło. Zamiast 24kW wystarczy mu teraz ledwie 10kW mocy, by w największy mróz utrzymać godziwą temperaturę w domu.

Tak więc ocieplenie powoduje automatycznie przewymiarowanie kotła i grzejników. Stary kocioł musi teraz pracować w najbardziej niekorzystnym dla siebie zakresie mocy (poniżej 50% mocy nominalnej), gdzie jego efektywność osiąga góra 30%, a temperatura wody w instalacji nie może przekraczać ~45st.C, bo inaczej w domu jest za gorąco.Dlatego po ociepleniu cała instalacja grzewcza musi zostać dostosowana do nowych warunków. W przeciwnym razie oszczędności zostaną pożarte przez spadek sprawności jej pracy, spowodowany przewymiarowaniem.

Ocieplasz dom - wymieniasz kocioł

Spójrzmy na problem przez przykład hipotetycznego starego domu, w którym przed ociepleniem zużywano zimą 5 ton węgla, a stara instalacja grzewcza pracowała be zarzutów. Roczne zużycie ciepła wynosiło więc ok. 20 tys. kWh (sprawność 60%), maksymalna moc grzewcza to 20kW. Po ociepleniu roczne zużycie ciepła spadło do 10 tys. kWh, a wymagana moc grzewcza to już tylko 10kW.

Przed ociepleniem kocioł pracował bez większego problemu. Duże i stałe zapotrzebowanie na moc powodowało, że nie zaznał dłuższych okresów przestoju. Komin był wygrzany i suchy, a czyszczenie kotła ograniczało się do przejechania parę razy szczotką dla zeskrobania suchej sadzy i pyłu. Stara, grawitacyjna instalacja grzewcza pracowała z temperaturą wody przeciętnie ok. 60st.C.

Dom został ocieplony, ale kocioł wraz z instalacją pozostał bez zmian.

Pierwszej zimy po ociepleniu w domu było cieplej, wręcz za gorąco. Szybko okazało się, że 60st.C na kotle to zbyt dużo i trzeba zejść do 45st.C, by nie trzeba było otwierać okien. A wtedy zaczęła się gehenna.

Kocioł zarósł sadzą i śmierdzącą smołą. Opał już się nie palił żywym ogniem, lecz tlił i dymił. Żeby temu zapobiec, trzeba było sypać małą kupkę węgla na przodzie rusztu i często dosypywać po trochu. Czyszczenie kotła stało się zadaniem niewykonalnym. Asfalt ze ścianek wymiennika był nie do zdarcia ani szczotką, ani szpachlą, ni to na zimno, ni na gorąco.

Wiosną  wprawdzie okazało się, że zeszła tona mniej węgla niż przed ociepleniem, ale naczelny palacz domu z utęsknieniem wypatrywał już wiosny, bo czuł się wrakiem człowieka. Na domiar złego na poddaszu na ścianie kominowej pojawiły się śmierdzące zacieki.

Co poszło nie tak? Po ociepleniu stary kocioł i instalacja grzewcza były grubo przewymiarowane. Mimo, że budynek potrzebował teraz o połowę mniej ciepła na ogrzewanie, to oszczędności wyniosły jedynie 20%, a i te pieniądze zostały okupione potem i łzami.

Aby uniknąć tych problemów, należało po ociepleniu domu wymienić kocioł węglowy na mniejszy (ok. 10kW w tym przypadku) albo ograniczyć moc starego kotła przez zabudowanie części paleniska szamotem. Dzięki temu oszczędność opału sięgnęłaby dwóch ton (40%) i zniknęłaby większość problemów z paleniem.

Mniejszy kocioł - mniejsza instalacja

Ale mniejszy kocioł to nie wszystko. Załóżmy, że kocioł 24kW został zastąpiony wersją 10kW. Znów można palić niemal tak samo wygodnie jak dawniej. Węgiel pali się żywo, kocioł zarasta już tylko sadzą, więc czyszczenie jest łatwiejsze. Pozostał tylko problem temperatury wody na grzejnikach. Nadal nie można na dłuższą metę przekraczać 50st.C, bo kończy się to sauną w domu.

Przewymiarowanie kotła zostało wyleczone. Wciąż jednak pozostaje przewymiarowanie grzejników, które niesie równie nieprzyjemne skutki. Jak je leczyć? Jest kilka sposobów. Najprościej wymienić grzejniki na mniejsze, dobrane w taki sposób, by maksymalną potrzebną teraz moc (ok. 10kW) oddawały przy temperaturze wody 60st.C, a nie jak obecna instalacja - już w okolicach 45st.C.

Oto jaki efekt da właściwe dobranie grzejników:

Wymiana grzejników przywróci optymalne warunki pracy instalacji grzewczej i pozwoli zaoszczędzić na ociepleniu tyle, ile faktycznie jest możliwe - ok. 50-60% pierwotnych kosztów ogrzewania.

W takich warunkach kocioł będzie spalał czysto opał zamiast kisić go na niskich temperaturach. Po sadzy, smole i kondensacie nie zostanie nawe wspomnienie, a czyszczenie kotła będzie się ograniczało do wymiatania z niego pyłu ze śladami sadzy.

Alternatywnie: bufor ciepła

Zamiast wymiany kotła i grzejników, sytuację może naprawić bufor ciepła. Koszt jego wykonania i podpięcia do instalacji powinien być niższy niż w przypadku kupna nowego kotła i wymiany wszystkich grzejników (nie zawsze aż tyle jest konieczne).

Zastosowanie bufora ciepła da dodatkowe korzyści: nie tylko zapewni kotłowi godziwe warunki pracy, jakie istniały przed ociepleniem, ale wręcz je polepszy - kocioł będzie mógł teraz grzać bufor z pełną mocą, a temperatura wody na grzejnikach zostanie obniżona do takiej, jaka będzie potrzebna do ogrzania domu (niechby nawet 40st.C). Poprawi się wykorzystanie opału, a więc dodatkowo spadną koszty.

Izolacja obosieczna

Izolacja ścian zewnętrznych działa w dwie strony. Zimą zatrzymuje ciepło wewnątrz domu. Latem zatrzymuje ciepło poza domem. W zasadzie nie ma to większego znaczenia, bo podaż ciepła w upały jest tak duża, że po paru dniach w domu i tak będzie gorąco - co najwyżej nastąpi to parę dni później.

Skutki ocieplenia dają się za to odczuć w okresach przejściowych. Wpływa ono wtedy na nieznaczne wydłużenie sezonu grzewczego. Dlaczego? Właśnie przez ograniczenie nagrzewania ścian od słońca. Wczesną jesienią i wiosną słońce potrafi dość znacznie nagrzać mury, tak że w dni z cieplejszą i słoneczną pogodą znika konieczność rozpalania.

Tymczasem w domu ocieplonym ograniczone są zarówno straty jak i zyski ciepła z zewnątrz. Zmiany temperatury na zewnątrz stają się odczuwalne w domu z kilkudniowym opóźnieniem, więc często dochodzi do sytuacji, gdy na dworze jest już pozornie ciepło, słońce grzeje, ale w domu jest wciąż lekko chłodnawo i bez przepalenia się nie obejdzie.

Styropian to nie wszystko

Ocieplenie domu jest niczym innym jak zepsuciem instalacji grzewczej. Jeśli jej potem nie naprawisz, to sam sobie robisz krzywdę. Koszt tej naprawy może być znaczny (nowy kocioł, nowe grzejniki), ale używanie instalacji sprzed ocieplenia w domu ocieplonym to takie pasmo udręk i kosztów, że prędko dojdziesz do właściwego wniosku i zainwestujesz w zmiany w instalacji. Dopiero ocieplenie w połączeniu z dostosowaną do nowej sytuacji instalacją grzewczą pozwala wyciągnąć maksimum oszczędności, nie dokładając sobie przy okazji problemów.

Inwestycja w ocieplenie ścian to niemałe pieniądze. A może podobny efekt da ocieplenie dachu lub podłogi? Od niedawna możesz to sprawdzić na CiepłoWłaściwie.pl. Tam też policzysz, jakich mocy grzejników będziesz potrzebował po ociepleniu domu.