W ostatnich dniach kraj obiegła elektryzująca wiadomość: będzie ogólnopolski zakaz palenia węglem. Wszczął się rzecz jasna tumult, bo to prawie tak, jakby zakazano jedzenia chleba. Łomatko, przyjdom, zabiorom i nic nie bydzie, ciemno, zimno i śnieg pada! – lamentuje pani Zofia (78 l.) z podbiałostockiej wsi, dla której dokładanie węgla do pieca jest obowiązkiem, pasją i służbą jednocześnie.
Zejdźmy jednak na ziemię. Wyłączmy emocje i sprawdźmy, co w tej sprawie jest pewnego, a gdzie zaczyna się rozdymana przez pismaków tania sensacja.
O co ten dym?
Zaczęło się od tekstu w Gazecie Wyborczej mówiącego o tym, że „Polacy będą musieli przestać ogrzewać domy węglem”. Jedyne w-miarę-konkrety w tym artykule to dwa zdania:
„Zakładamy wprowadzenie dopłat do likwidacji domowych pieców węglowych i zastąpienie ich bardziej ekologicznym ogrzewaniem. Będą też dopłaty do ociepleń domów, by koszty ogrzewania były niższe” – mówi „Gazecie Wyborczej” Stanisław Żelichowski (PSL), który przewodniczy obradom sejmowej komisji ochrony środowiska.
Na bazie tej wiadomości wszystkie portale informacyjne zostały zalane dramatycznymi tytułami: Musimy zrezygnować z węgla, W zimie zakaz palenia węglem, Przyjdom i zabiorom wungiel itp. W treści nie było nic nowego ponad to, co napisała Wyborcza.
Jak zawsze w przypadku sensacyjnych, przełomowych i porażających informacji, tak i tutaj należy podchodzić do sprawy z dużą rezerwą, zamiast od razu podnosić sobie ciśnienie i pluć w komentarzach na polityków. Ogrzewanie węglowe jest bowiem zjawiskiem o tak dużej skali, że nagłych zmian w tej materii nie należy się spodziewać. Prędzej z ulic znikną w miesiąc wszystkie auta starsze niż Golf IV.
Jak się ogrzewamy
Skład powietrza w Polsce zimą, bez wchodzenia w chemię, można określić krótko: SYF. Pomijając patologie takie jak palenie śmieci, już samo kopcenie węglem jest największym źródłem zanieczyszczeń powietrza w miesiącach zimowych.
Wciągając do płuc charakterystyczny węglowy smrodek spowijający wsie i miasta, wdychamy mieszankę nie gorszą od tego, czym trują się palacze tytoniu. Są to głównie pyły zawieszone, ale i tlenek węgla w ilościach hurtowych (bo nie ma to jak rozbujać piec i zamknąć wszystkie lufciki – jaka oszczędność!) i rakotwórcze substancje smoliste.
Taki skład powietrza zwiększa szanse na raka płuc, a pyły są przyczyną chorób układu krążenia. Zadymione powietrze skraca nam życie (żeby nie powiedzieć: morduje nas, ale to nie ta gazeta…).
Z dymem papierosowym wielu walczy zaciekle, a czemu nikogo nie rusza dym węglowy?
Jak wygląda polskie ogrzewnictwo węglowe statystycznie? Z prawie 13 mln gospodarstw domowych w Polsce ponad 3 mln ogrzewane jest węglem przez indywidualne kotły i piece, na co zużywane jest prawie 12 mln ton węgla rocznie. Liczba kotłów, pieców i kuchni to ok. 17 mln. [dane z 2010 roku]
Gaz ziemny jako paliwo grzewcze pozostaje na marginesie. Tylko 600 tysięcy, czyli ok. 10% gospodarstw, które mają do niego dostęp, używa go do ogrzewania. Barierą pozostaje nie tyle wyższa cena energii z gazu, co połączenie jej z wysoką energochłonnością budynków. W nowobudowanych domach ogrzewanie węglem jest droższe i bardziej kłopotliwe niż gaz.
Nikt nam węgla nie zabierze
Wdrożenie regulacji unijnych dotyczących czystości powietrza sprawi, że skończy się kopcenie węglem. Polska zwleka z tym jak tylko się da, ale już długo zwlekać się nie da, gdyż kary za niedostosowanie się do standardów czystości powietrza będą większe niż koszty ich spełnienia.
Poprawa jakości powietrza nie oznacza rezygnacji z węgla w skali kraju. Taka operacja byłaby zbyt kosztowna. I nie chodzi o koszty wymiany urządzeń grzewczych, ale o późniejsze dopłaty do rachunków za gaz dla kilku milionów gospodarstw, których na gaz obecnie nie stać.
Gwałtowne i zdecydowane ruchy w tej materii są też nie na rękę politykom. Strach, z jakim Krakowowi przychodzi podjęcie konkretnych działań w kierunku eliminacji węgla pokazuje, że politycy wcale nie chcą narażać się ludziom, zabierając im źródło taniego ogrzewania.
Węgiel nie zniknie nagle, tak jak nie zniknął z krajów zachodnich. Konieczne natomiast stanie się stosowanie nowocześniejszych, oszczędniejszych, a przez to bardziej ekologicznych kotłów węglowych, głównie podajnikowych. Nie oznacza to jednak, że prostsze kotły zasypowe skazane są na wymarcie. Ich producenci będą musieli wdrożyć nowe rozwiązania, m.in. takie które tutaj partyzancko promujemy, ale też zainwestować w nowe pomysły pozwalające spalać czysto bez ulepszania fabryki – inaczej przyjdzie im przestawić się na produkcję betoniarek.
Ale miejscami mogą zakazać
Lokalne zakazy palenia węglem będą się pojawiać, ponieważ są rejony, w których innego wyboru niż rezygnacja z węgla nie ma. Szlak ten przeciera Kraków – ale bynajmniej nie z troski władz miasta o zdrowie mieszkańców.
Magistrat dostał solidnego kopa od Krakowskiego Alarmu Smogowego – oddolnej inicjatywy mieszkańców – i po etapie ignorowania tego ruchu społecznego, przyparty do muru, mimo desperackich prób podzielenia się gorącym kartoflem z władzami województwa, w końcu zaczął podejmować konkretne kroki i do zakazu palenia węglem w Krakowie jest bliżej jak dalej.
Takie zakazy będą jednak wprowadzane lokalnie. Na tę chwilę myślą o tym w Zakopanem i w Nowym Sączu. Nie ma szans na ogólnokrajową rezygnację z węgla w formie zakazu jego stosowania. Możemy spodziewać się raczej marchewki – systemu dopłat i zachęt do zmiany źródła ciepła, po skorzystaniu z których zostajemy sam na sam z wyższymi kosztami ogrzewania. Dopłaty do kosztów eksploatacji będą zjawiskiem występującym co najwyżej w miejscach objętym zakazem stosowania węgla.
Takie Polskie chcemy
Bez wątpienia kraj nasz byłby piękniejszy i ludzie szczęśliwsi, gdyby każdego było stać na bezobsługowe i ekologiczne ogrzewanie. Ale nikt nam tego nie sprezentuje. Nie znaczy to, że mamy kopcić węglem po kres żywota. Cała ta strona o tym właśnie traktuje – jak od kopcenia przejść do możliwie mało obsługowego i możliwie ekologicznego palenia węglem przy zerowym nakładzie inwestycyjnym. Dla każdego ogrzewającego węglem mamy receptę jak zużywać mniej opału, a mieć z tego więcej ciepła. Czystsze powietrze będzie skutkiem ubocznym, choć również pożądanym.
PS. Błąd w tytule wpisu jest celowy.
„I nie chodzi o koszty wymiany urządzeń grzewczych, ale o późniejsze dopłaty do rachunków za gaz dla kilku milionów gospodarstw, których na gaz obecnie nie stać.”
– tu nie chodzi o dopłaty, po prostu w większości wsi w Polsce nie ma gazu! 🙂
To tylko przejściowe trudności techniczne.