Miesięczne archiwum: lipiec 2016

Prąd taki sam ale tańszy: taryfa G12w

W większości polskich domów prąd kosztuje zawsze tyle samo i wydawałoby się, że lepiej się nie da. Tymczasem istnieje odmiana taryfy dwustrefowej, która może obniżyć rachunki bez żadnego wysiłku oraz umożliwi np. tanie grzanie wody prądem. To taryfa weekendowa G12w, w której tani prąd jest nie tylko nocami, lecz także przez calutki weekend. Opiszę tu na podstawie własnych doświadczeniach przymiarki, przebieg i efekty przejścia na taryfę G12w w gospodarstwie domowym zużywającym raptem ok. 200kWh miesięcznie.

Spróbowałem, więc się wypowiem

Rok temu byłem pewien, że taryfa dwustrefowa nie nadaje się dla zwykłych zjadaczy paruset kilowatogodzin miesięcznie. W ówczesnym wpisie o podgrzewaniu CWU różnymi sposobami nie uważałem przejścia na taryfę G12 li tylko na potrzeby grzania wody za rozsądne rozwiązanie.

Mój schemat myślenia wykoleił jeden z komentujących, opisując swoje wnioski po zmianie taryfy, ale nie na klasyczną G12, lecz na weekendową: G12w, w której dodatkowo tani prąd jest przez cały weekend. Zacząłem zgłębiać temat i liczyć, czy z moim skromnym rachunkiem za prąd nie przekraczającym zwykle 150zł taka operacja miałaby sens. Z wyliczeń wynikało, że mogę oszczędzić ok. 20%.

Wniosek po ponad pół roku korzystania z taryfy G12w: opłaca się. Płacę ok. 15% niższy rachunek miesięczny (kwota rachunku jest dość niska, więc wzrost jednej opłaty stałej zjada istotną część zysku), przy czym 55-60% zużycia wypada w tanich godzinach, gdy prąd kosztuje 0,26zł/kWh. Bilans będzie tym korzystniejszy gdy uruchomię dogrzewanie CWU tanim prądem zamiast okazjonalnego przepalania w kotle (za główne źródło ciepłej wody od kwietnia do września robią chałupniczej budowy solary).

Dla kogo taryfa G12w

Taryfa G12w to taryfa dwustrefowa czyli raz jest nieco drożej, ale za to innym razem jest dużo taniej:

  • strefa I, droższa, to godziny 6:00-13:00 oraz 15:00-22:00 od poniedziałku do piątku (łącznie 70 godzin w tygodniu)
  • strefa II, tańsza, to każda noc (22:00-6:00), godziny 13:00-15:00, sobota i niedziela całą dobę (+ coraz częściej także święta i dni wolne od pracy, pod warunkiem, że masz nowocześniejszy licznik, który „wie”, co to za dzień) – co łącznie daje co najmniej 98 godzin w tygodniu

Jak wyglądają ceny (oczywiście brutto, z VAT i opłatą dystrybucyjną):

  • w standardowej taryfie G11 koszt 1kWh to zawsze ok. 55gr
  • w droższej I strefie taryfy G12w 1kWh kosztuje ok. 71gr
  • w taniej II strefie taryfy G12w 1kWh kosztuje ok. 26gr

Ale z samego faktu, że tanich godzin jest więcej, nie wynika jeszcze niższy rachunek. Zużycie prądu nigdy nie jest rozłożone równomiernie w ciągu doby. U każdego będzie ono inne, zależnie od liczby osób w domu, trybu życia i używanych sprzętów.

Taryfa G12w opłaci się tam, gdzie:

  • w tygodniu za dnia w domu przebywa mało kto
  • weekendy przeważnie spędzane są w domu i wtedy odbywa się dużo energochłonnych prac domowych jak gotowanie, pieczenie, pranie, sprzątanie itp.
  • prąd używany jest do grzania wody lub ogrzewania budynku (choć do grzania na większą skalę bardziej może pasować taryfa G12 z nieco niższymi cenami)

Taryfa G12w słabo sprawdzi się na przykład tam, gdzie prąd używany jest do gotowania w godzinach popołudniowych w tygodniu albo dom przeważnie stoi pusty w weekendy. Ale to tylko ogólne wskazówki. Dla dokładnej wiedzy trzeba przeprowadzić obserwacje zużycia, o czym za chwilę.

Kiedy ile prądu jest zużywane

Na pytanie o opłacalność taryfy G12w najlepiej odpowie obserwacja rozkładu zużycia prądu w ciągu doby i w ciągu tygodnia. Wymaga to trochę czasu i cierpliwości, ale da dokładną wiedzę, czy i ile jest do zaoszczędzenia.

Cała filozofia to notować stan licznika z dokładnością do 0,1kWh (na liczniku analogowym 0,1kWh to zwykle czerwone pole) co najmniej przez tydzień, od poniedziałku do piątku w następujących momentach:

  • ok. 6:00 (lub najbliżej tej godziny na ile masz możliwość)
  • ok. 22:00
  • jeśli masz możliwość, to także o 13:00 i o 15:00, ale tutaj jeśli w domu nie ma (prawie) nikogo, to zużycie będzie symboliczne i można to pominąć

Z ręcznego śledzenia stanu licznika zwolnieni są ci, u których zainstalowane są już liczniki ze zdalnym odczytem. Mając taki licznik można na stronie operatora sprawdzić ile prądu i kiedy jest zużywane. Tu jest taka strona dla klientów Tauronu. A licznik ze zdalnym odczytem wygląda jak ten na zdjęciu tytułowym postu.

Mając dane o stanie licznika o w/w godzinach przynajmniej za jeden pełny tydzień wraz z jednym weekendem (stan licznika w piątek ok. 22:00 oraz w poniedziałek ok. 6:00) można wyliczyć, ile zużycia obecnie przypada na drogie a ile na tanie godziny.

Jeśli prądem podgrzewana jest woda lub grzany jest budynek, należałoby zmierzyć zużycie na te cele osobno (np. podpinając bojler pod watomierz), zakładając że przeniesie się to w większości na tanie godziny.

g12w-oszczednosc

 

Nawet jeśli zmienisz taryfę w ciemno, nie stracisz na tym więcej niż 20% kwoty obecnego rachunku. W praktyce nigdy nie zużyjesz 100% prądu tylko w drogich ani tylko w tanich godzinach. Próg opłacalności taryfy G12w od którego opłaca się ruszać palcem w bucie w kierunku zmiany to – uwzględniając wzrost jednej z opłat stałych o niecałe 4zł miesięcznie – min. 40% zużycia w tanich godzinach.

Poniżej moje obserwacje z sierpnia 2015 (koszty u dołu mogą być od czapy). 57% zużycia przypadało na tanie godziny. Generują je typowe domowe sprzęty, nie ma w tym grzania wody, kuchenka jest gazowa, ale już piekarnik elektryczny. Późniejsze dane z jesieni wykazały nieco wyższe zużycie ogółem (choćby z uwagi na krótsze dni), ale na tanie godziny stale przypada ok. 55-60% całości.

g12w_przyklad

Nawyki i żarówki – co da się i warto zmienić

Wynik obserwacji zużycia to wariant minimum – tyle oszczędzisz po prostu zmieniając taryfę. Dalsze możliwe oszczędności tkwią w:

  • przenoszeniu pracy części co bardziej energochłonnych urządzeń na tanie godziny (pralki, zmywarki, podgrzewania wody itp.)
  • w stosowaniu możliwie energooszczędnych urządzeń tam, gdzie praca w drogich godzinach jest konieczna

Współczesną pralkę czy zmywarkę można dość łatwo zaprogramować z wyprzedzeniem, aby uruchamiały się w odpowiednich godzinach. Żaden problem, jeśli wyprane/umyte rzeczy nie są potrzebne na już.

Woda podgrzana w godzinach 13:00-15:00 będzie nadal ciepła do wieczora – albo i nie, bo wiele zależy od pojemności bojlera, jakości jego izolacji i tego, czy ciepła woda po prostu czeka w zbiorniku, czy też instalacja wyposażona jest w cyrkulację. Można podgrzać ją w tanich godzinach do wyższej temperatury, aby była nadal ciepła wieczorem, a i tak wyjdzie się na plus, bo w końcu prąd w tanich godzinach jest o połowę tańszy niż w standardowej taryfie. Można w ostateczności dogrzać ją nieco na wieczór w drogiej taryfie jeśli do użytecznej temperatury brakuje niewiele. Kto najwięcej korzysta z wody po 22:00 i/lub wcześnie z rana, ten ma sprawę prostą, bo to już w tanich godzinach lub niedługo po.

Niedrogą a opłacalną inwestycją w energooszczędność będzie wymiana tradycyjnych żarówek na energooszczędne – LED-owe lub świetlówki. Tylko trzeba to zrobić z głową i tam, gdzie ma to sens:

  • przede wszystkim nie kupuj tanich świetlówek ani żarówek LED za 5zł, bo to szajs! Jeśli świetlówka kojarzy ci się wyłącznie ze słabym świeceniem po włączeniu, trupioniebieskim światłem, mruganiem i szybkim zgonem – znaczy to, że nie używałeś nigdy porządnej albo ostatnio próbowałeś 15 lat temu. Obecnie za ok. 20zł kupisz taką, która posłuży ładnych kilka lat i będziesz z niej w pełni zadowolony. Naprawdę opłaca się te 20zł wydać, co za chwilę zostanie policzone.
    W podobnych cenach występują już także „żarówki” LED filament, czyli z diodami udającymi żarnik tradycyjnej żarówki. Z wyglądu i działania są do starych dobrych żarówek łudząco podobne a przy tym pobierają jeszcze mniej prądu niż świetlówki.
  • nie ma sensu wymieniać absolutnie wszystkich żarówek w domu. Opłaca się je wymienić tylko tam, gdzie świecą długo i najlepiej bez wielu przerw. Świetlówki są kiepskim pomysłem np. w toalecie lub na klatce schodowej, gdzie światło zapala się raczej na krótko. Współcześnie częste włączanie i wyłączanie nie wykańcza już świetlówek tak szybko jak dawniej, ale jednak im rzadziej są wyłączane, tym dłużej żyją. Bardziej odporne na wyłączanie są żarówki LED – deklarowana liczba cykli w ich przypadku jest kilkukrotnie większa.

Dlaczego warto dać ok. 20zł za żarówkę energooszczędną, gdy tak samo świecąca zwykła żarówka kosztuje 1zł? Bo ten wydatek się zwróci!

Świetlówka o takim samym natężeniu światła zużywa tylko ok. 1/4 prądu (LED-y nawet 1/8–1/10), jaki pobiera zwykła żarówka. Świetlówka o mocy 20W świeci tak samo jasno jak żarówka o mocy 90W. Na każdej godzinie pracy takiej świetlówki w miejsce żarówki oszczędza się 70Wh a to kosztuje od 0,042zł w taryfie G11 do 0,05zł w drogich godzinach taryfy G12w.
Teraz wystarczy podzielić cenę świetlówki (załóżmy 20zł) przez koszt godziny świecenia i dowiemy się, że taka świetlówka, świecąc 5 godzin dziennie (głównie w drogich godzinach 15-22), zarobi na siebie po niecałym kwartale a potem co miesiąc będzie zostawiać w twoim portfelu ok. 7zł oszczędności – a to tylko jedna sztuka!

Tyle liczenia, a jak wygląda praktyka? Od przeszło 7 lat świeci u mnie kilka świetlówek głównie marki Philips (bo z pierwszych zakupów te najdłużej i najlepiej świeciły), z pobliskiego marketu budowlanego, z półki cenowej ok. 20zł. Na każdej notowana była data montażu, więc mogę określić ich żywotność (z nielicznymi wyjątkami) na 3-4 lata (krócej tam gdzie częściej są włączane).
Co ciekawe, w przypadku tej marki świetlówek, kilka lat temu nie było najmniejszego problemu z darmową wymianą przedwcześnie padniętego egzemplarza na nowy. Wystarczyło skontaktować się z serwisem i opisać przypadek. Parę razy z tego skorzystałem w 2011 i 2013 roku, gdy parę świetlówek padło odpowiednio po roku i po niecałych dwóch latach użytkowania a po obudowie było widać, że ewidentnie coś w środku się przepaliło.

Co zmieni się na rachunku?

Jeśli uznasz, że taryfa G12w może się u ciebie sprawdzić, zacznij od przejrzenia cennika twojego dostawcy prądu. Ale nie tych kolorowych ulotek ze szczęśliwymi ludźmi, tylko opasłych, szarych tomiszczy skrzętnie zakopanych na stronach firmy. Na miesięczny rachunek za prąd składa się wiele dziwnych opłat, które na dodatek podzielone są na dwie kategorie:

  • opłaty za energię elektryczną – znajdziesz w cenniku dla odpowiedniej oferty (tutaj jakiś przykład), jest tam cena prądu (zł/kWh) oraz opłata handlowa (zł/m-c)
  • opłaty za dystrybucję – znajdziesz w taryfie dystrybutora (tutaj przykładowy skrót z taryfy Tauron Dystrybucja), i tutaj będzie głównie: składnik zmienny stawki sieciowej (zł/kWh), składni stały stawki sieciowej (zł/m-c), stawka jakościowa (zł/kWh), opłata abonamentowa (zł/m-c)

W przypadku Taurona przejście z taryfy G11 na G12w zmienia tylko jeden element opłaty dystrybucyjnej: składnik stały stawki sieciowej – rośnie z 4,81zł do 8,45zł czyli dokładnie o 3,64zł (dla instalacji trójfazowej). Wszystko inne pozostaje bez zmian.

Zmiana taryfy: komu jakie kwity

Stwierdzasz, że jednak warto zmienić taryfę – i co dalej? Zwykle na stronie internetowej twojego sprzedawcy prądu znajdziesz informacje co i jak trzeba zrobić. W Tauronie jest dostępny taki formularz, który trzeba wypełnić i zanieść do najbliższego punktu urzędowania firmy lub wysłać skan mailem. Prawdopodobnie osobista wizyta będziesz szybsza, zwłaszcza gdy nie masz pewności, co i jak wypełnić. W moim przypadku od wysłania wniosku mailem do dnia wymiany licznika i zmiany taryfy upłynęły dwa tygodnie.

Najważniejsze: zmiana taryfy nic nie kosztuje. Nawet jeśli będzie konieczna wymiana licznika, za nic tutaj nie płacisz. Ale zmienić taryfę można zwykle tylko (aż?) raz do roku.

W wirze papierologii trzeba bardzo uważać, aby nieświadomie nie dać sobie wcisnąć niczego poza nową taryfą. Np. wyżej wspomniany formularz próbuje jednocześnie wyciągnąć zgodę na wdepnięcie w kilka różnych specjalnych ofert, które – nawet jeśli są ciut tańsze – wiążą cię z daną firmą na parę lat, bo przewidują karę umowną przy chęci zmiany sprzedawcy. Istniejąca od kilku lat możliwość zmiany sprzedawcy prądu to osobny temat i kolejna droga do obniżenia rachunków.

Oferty różnych firm z rejonu można sprawdzić na stronie Urzędu Regulacji Energetyki. Niestety ostatnimi czasy ich kalkulator nie działał i/lub był bardzo archaicznie wykonany. W razie gdyby coś z nim było nie tak, są inne podobne narzędzia, np:

Kiedy te niższe rachunki?

Mimo, że po zmianie taryfy będziesz mieć mniej do zapłaty co miesiąc, to rachunki niekoniecznie od razu spadną. Stanie się tak jeśli płacisz rachunki według prognoz, a nie za rzeczywiste zużycie. Prognoza jest oparta na wieloletnich trendach i nie skoryguje się sama od zaraz. Oczywiście płacąc więcej niż potrzeba najpewniej wygenerujesz nadpłatę, która będzie odjęta od pierwszego rachunku w następnym okresie rozliczeniowym. Ale nie ma potrzeby tak płacić na zapas.

Są dwie opcje, by obniżyć miesięczny rachunek do poziomu kosztów rzeczywistego zużycia:

  • obniżyć kwotę rachunku prognozowanego
  • przejść na jednomiesięczny cykl rozliczeniowy i płacić za rzeczywiste zużycie

W obu przypadkach należy się zgłosić do biura obsługi klienta twojego sprzedawcy prądu. Obniżenia prognozy można dokonać niemal wedle uznania, ale jeśli przesadzi się w dół, pojawi się spora niedopłata na początku następnego okresu rozliczeniowego.
Przejście na rozliczenie za rzeczywiste zużycie wydaje się kuszące, ale przeważnie nie jest darmowe. Rośnie opłata abonamentowa (składnik opłat dystrybucyjnych) – w Tauronie z 0,98zł/m-c przy rozliczeniu półrocznym do 5,90zł/m-c przy rozliczeniu miesięcznym.

Na przykładzie własnym, faktura za okres zaraz po zmianie taryfy.

prad_marzec_2016

Do momentu wystawienia faktury w taryfie G12w zużyte było 541kWh z czego 218kWh w drogich godzinach i 323kWh w tanich, co daje stosunek niemal idealnie 40:60. Koszt samej energii wraz z dystrybucją wyniósł ok. 236zł brutto (0,70zł/kWh w szczycie i 0,26zł/kWh poza szczytem). Taka ilość energii w taryfie G11 kosztowałaby 298zł brutto. Różnica to 62zł, ale trzeba jeszcze odjąć 3,5 x 3,64zł  = 12,74zł z tytułu wyższej opłaty dystrybucyjnej stałej i na czysto zostaje ok. 50zł oszczędności do podziału na 3,5 miesiąca, czyli wychodzi taniej o 14zł miesięcznie. Dużo, mało? Dla mnie istotna kwota. Można to przeliczyć na 7 tygodni darmowego prądu w ciągu roku osiągnięte prawie żadnym wysiłkiem, bo tak się składa, że co mogło być do tanich godzin upchnięte, to już przeważnie w nich było. Plus otwiera się możliwość taniego dogrzewania wody. Naturalnie większe kwoty zaoszczędzą zużywający więcej prądu, zwłaszcza gdy dużą część z tego uda się pobrać w tanich godzinach.

Czynnik ludzki

Jeszcze jedną rzecz trzeba wziąć pod uwagę: czynnik ludzki czyli zachowanie domowników. Trzeba liczyć się z tym, że

  • nie wszyscy i nie zawsze będą mogli lub chcieli używać niektórych urządzeń akurat wtedy, gdy jest tanio – dlatego tak ważna jest obserwacja obecnego rozkładu zużycia prądu i ocena opłacalności na jego podstawie, bez obiecywania sobie, że nagle zmienimy nawyki i wszystko będziemy robić w tanich godzinach, bo zapewne tak nie będzie. Aktualny rozkład zużycia pokaże jak będzie wyglądał rachunek w taryfie G12w zaraz po jej zmianie – jeśli uda się potem przenieść część zużycia na tańsze godziny, to dobrze, ale jeśli nie, to przynajmniej nie będzie rozczarowania.
  • zużycie prądu liczone w kWh może wzrosnąć przez intensywniejsze korzystanie z energochłonnych urządzeń w tanich godzinach. Gdy domownicy będą wiedzieli, że prąd jest tańszy, wtedy najpewniej będą bardziej swobodnie z niego korzystać, więc należy się liczyć z możliwym wzrostem zużycia po zmianie taryfy.

Warto? Musisz ocenić samemu

Taryfa weekendowa nie jest złotym środkiem na tańszy prąd dla wszystkich, ale jedną z opcji, którą – po analizie opłacalności – można u siebie zastosować. Jeśli dokładnie poobserwuje się rozkład zużycia prądu, ryzyko podniesienia sobie rachunków przy takim samym zużyciu jest minimalne, sama operacja zmiany taryfy – bezpłatna i odwracalna, choć dopiero po roku.

Jeśli natomiast popracuje się nieco nad domowymi nawykami, jest spore pole do oszczędności dzięki wykonywaniu energochłonnych czynności w tanich godzinach. Taryfa weekendowa to też dobra opcja na podgrzewanie CWU niewielkim kosztem i bez gimnastyki w kotłowni letnimi wieczorami.