O normach jakości węgla mówi się już od paru lat. Temat to powracał, to znikał, aż w końcu na dniach rząd przyjął projekt, który trafi teraz do Sejmu. Jest to raczej opis oferty rynkowej niż próba wprowadzenia jakichkolwiek wymagań, bo to byłoby stratą dla rodzimego górnictwa a oddaniem przysługi głównie niedźwiedziowi. Gdzieś tam w tle jest też troska o zwykłych zjadaczy czarnych kamieni, ale nieprzesadna.
Na drugim biegunie i już jakiś czas najaktywniejsi w temacie są zieloni, którzy mają ten luksus, że są ponad realiami technicznymi i ekonomicznymi.
W ostatnich miesiącach zieloni intensywnie kręcą narrację w temacie norm jakości węgla:
- są one niezbędne, by somsiad przestał kopcić, więc masz tu petycję i podpisuj (że jest to warunek przydatny, ale nie wystarczający – na obecnym etapie: cicho-sza),
- mają być wyśrubowane ponad sufit – ot choćby obrazek powyżej, gdzie jako minimum użyte zostały parametry, które (dokładnie te lub zbliżone) już ładne lata temu Polska Izba Ekologii postulowała jako wymogi, ale dla paliw kwalifikowanych do kotłów automatycznych – nie jako minimum dopuszczenia jakiegokolwiek węgla na rynek, bo stosownych ilości węgla o takich parametrach po prostu w kraju nie ma.
- że na emisję bardziej niż jakość paliwa wpływa jakość spalania: cicho-sza lub kłamać
Wpływ jakości spalania na emisję obrazują badania IChPW:
Dwa najwyższe słupki od lewej to kotły górnego spalania spalające dobry gruby węgiel przeciwprądowo (od dołu). Kocioł miałowy (na pewno z nadmuchem) mimo gorszego paliwa osiąga dwa razy niższą emisję pyłów i DWADZIEŚCIA RAZY NIŻSZĄ emisję benzo-a-pirenu – przypomnę, to są wyniki z rzeczywistych kotłowni, nie laboratorium. Tym ciekawsze musiałoby być porównanie z kotłem spalającym dobry węgiel poprawnie. Niestety w raporcie takiego nie ma.
Powinny nasuwać się pytania: kto tolerował na rynku kotły spalające opał przeciwprądowo, skoro przerabiają paliwo na trujące wyziewy w ilościach hen poza wszelkimi normami? Mało tego: jak można było wystawiać im certyfikaty "ekologiczności"?
Kłamstwo podparte laboratorium vol. 2
Wot déjà vu. Krakowski Alarm Smogowy za pieniądze programu LIFE, zlecił w Instytucie Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu badania jakości węgli dostępnych w handlu w Małopolsce i na Śląsku. Do publiki poszedł komunikat: "sprzedawcy wungla masowo oszukujo – normy pilnie potrzebne".
Tymczasem jeśli zajrzeć w papiery, to badania biją nieprofesjonalizmem, co by tak eufemizmem się posłużyć. W ocenie Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla badania są na tyle nierzetelnie przeprowadzone, że wyniki rozmijają się z prawdą. Główne przyczyny to:
- ilości poszczególnych węgli użyte do badań (10-25kg) są zbyt małe, by wyniki były miarodajne choćby tylko dla tej ilości węgla, jaka w danej chwili leży na danym składzie / w sklepie – istnieją normy określające jaka musi być masa próbek w stosunku do masy badanej partii paliwa liczonej w tonach,
- poboru próbek dokonali amatorzy metodą partyzancką: zakupu jednego worka lub naszuflowania do worka na składzie z hałdy pod chmurką – ponieważ węgiel jako materiał sypki jest niejednorodny, stosowne normy określają także sposób poboru próbek do badań, by wynik był znaczący względem badanej partii a nie tylko worka z próbką;
- na podstawie małej skali badań (15 składów) stwarza się wrażenie, że sprzedaż węgla nie jest nijak kontrolowana a sprzedawcy masowo oszukują.
Czy coś nam to przypomina? Ano były już takie jedne badania pokrewnego tematu z bardzo podobnym scenariuszem zdarzeń. Znów mamy do czynienia z ciśnięciem kitu za publiczne pieniądze, przy czym asystuje swoim autorytetem państwowa jednostka naukowa.
Kult dobrego węgla
Kto nie dymi wcale? Ja.
Kto kopci najgorzej? Sąsiad.
Dlaczego się dymi? Zły węgiel / śmieci.
To są najgorsze mentalne złogi, przez które ludzie nie są w stanie pojąć istoty problemu dymu nawet gdy podstawić im stosowne informacje pod nos. Pół biedy gdy dotyczy to zwykłego palacza. Kity o jakimś dobrym węglu potrafią sadzić nawet poważne osoby na wysokich stanowiskach, ot np. pan profesor, dyrektor GIG-u:
... palę węglem, palę naszym węglem, jest to węgiel bardzo dobrej jakości i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że na pewno nie powoduje zanieczyszczenia powietrza
Ostatnio krecią robotę w temacie zrobił też program "Alarm!" w TVP1. Odcinek opisuje przypadek sprzedaży na jednym ze składów opału substancji asfaltopodobnej jako węgla. Jest to godne potępienia i kary, ale nie można mówić, jakoby oszukany węgiel był wyłączną przyczyną kopcenia – a taka jest w moim odczuciu wymowa całości materiału. Przez takie akcje ludzie nie tylko nie dowiadują się, że dym i smród bierze się z każdego węgla jeśli stosują złą technikę palenia, ale co gorsza utrwala się szkodliwy stereotyp, jakoby były to efekty wyłącznie "kiepskiej jakości" paliwa.
Wolisz tanio czy dobrze?
Gdzieś tam z kraja głównego nurtu spraw jesteśmy my, szaraki, którym pętla cen opału stale się na szyi zaciska i nie wiemy jak wysoko jeszcze będziemy w stanie wspiąć się na palcach, by złapać jakiś oddech. A z drugiej strony chcielibyśmy mieć jeśli nie pewność, to większe prawdopodobieństwo, że nikt nie opchnie nam Szczygłowic jako Piasta (znaczy się: że opał, który kupujemy, da się w naszym kotle spalić bez rwania włosów z głowy). Wycofania z rynku detalicznego węgli typu 33+ projekt norm nie przewiduje. Najbardziej widoczną zmianą będą świadectwa jakości, czyli kwity z parametrami paliwa, jakie ma obowiązkowo otrzymywać nabywca węgla.
W kwestii jakości węgla bardziej niż technologia ograniczają nas koszty. Można węgiel odsiarczyć, odkamienić, wysuszyć, na biało przemalować – tylko że wtedy będzie niedostępny cenowo dla zwykłego zjadacza. Przykład poniżej: absurdalnie drogi turbowęgiel z Niemiec, którego cena wynika pewnie stąd, że każdą bryłkę ręcznie przebrano i wypolerowano szczoteczką.
Śrubować trzeba jakość spalania a nie jakość paliwa – efekt na wylocie komina ma być jak najlepszy, ale osiągnięty niższym kosztem. Jako zwykły zjadacz marzę sobie o spalaniu dowolnego (jak najtańszego) węgla z jak najniższą emisją i bez problemów, niezależnie czy wpadnie akurat węgiel spiekający, koksujący czy zwykły. Marzę – bo na to niestety obecne kotły nie pozwalają i nie widać nikogo, kto by strategicznie w temacie myślał. Na moją petycję w sprawie rozwoju technologii spalania węgla i drewna w domach nie dostałem jeszcze odpowiedzi, prawie wszystkie ministerstwa przekazały sprawę do Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii.
Ta dyskusja jest w tej chwili już całkowicie bezprzedmiotowa. W 2018 odbędą się wybory samorządowe a w 2019 wybory parlamentarne. Rząd przyjął to, co miał do przyjęcia w celu zdobycia przychylności części miejskiego elektoratu tzn. na co można było sobie pozwolić (na papierze) w polskiej rzeczywistości finansowej, politycznej i społecznej. Na najbliższe 2-3 lata mamy więc spokój ze smogiem.
Przyjęte rozwiązania nie mają większego znaczenia i niewiele zmieniają w świecie realnym. Wszelkie dalej idące rozwiązania miałyby negatywny wpływ na większość wyborców, którzy nie mają możliwości finansowych na ponoszenie wyższych kosztów ogrzewania lub pozbywania się tanich kotłów i inwestowanie w nowe systemy ogrzewania. Dla relatywnie biednych Polaków wyższe ceny jaj i masła w 2017 miały wielokrotnie większe znaczenie niż kwestia zanieczyszczenia powietrza i to mimo nachalnej i dość ogłupiającej kampanii medialnej.
mieli wycofac floty a sprzedaje sie jako ekologiczne paliwo varmo pellet z zwyklymi piecami tez tak jest tylko kupuje sie zpod lady nawet te znane marki mozna kupic bez problemu
Flot w formie pelletu jest bardzo dobrym paliwem. Problem jest wtedy, gdy spala się go luzem.
Bardzo mi miło. Dziękuję.
"Śrubować trzeba jakość spalania a nie jakość paliwa" no i teraz ktokolwiek tu napisze, że węgiel jest ble, to Pan jest zwyczajnie za spalaniem od góry i za węglem i żadna inna alternatywa nie zostanie przez Pana poparta 😉 Sorry, ale spalam w kotle zautomatyzowanym pellet (XXX) i jakoś nie chce mi sie wierzyć, że jakość paliwa nie ma wpływu chociażby na ilość pyłów wydobywających się do powietrza. Jeżeli kocioł przechodzi przed wypustem badania właśnie pod kątem emisji i prądu - certyfikat ecodesign, a spalanie paliwa i wydobywające się z niego związki mieszcza się w granicach norm europejskich, to po co trzeba śrubować metodę spalania.??Skoro tak jest dobrze, to nie trzeba kombinować z węglem. I jeżeli w czasie spalania węgla występuje problem ilości wydobywającego się smogu już w spalaniu od dołu, to uważam, że już coś jest nie tak. ...to moje skromne przemyślenia na które już znam odpowiedz.
Szkoda mi czasu i siły na tłumaczenie.
Bo trzeba było odesłać do artykułu, w którym tłumaczysz, że wiara w certyfikaty świadczy o dużej naiwności.
Przyznam też, że przedostatniego zdania Hanny nie rozumiem - może to przez późną porę.
Nie chce mi się, bo widzę, że to ta sama osoba/osoby, które tu uporczywie lansują pellet i jednego producenta kotłów na to paliwo, po drodze przekręcając chyba celowo moje wypowiedzi, więc nie ma sensu się silić i prostować.
ja nie lubie peletu pod kazda postacia bo to oszukiwanie ludzi cena powinna byc 400 zl za dobry pellet bo co w nim takiego drogiego a bywa drozszy od wegla a wartosc opalowa mala
Właśnie. To tylko odpadowe drewno, tak miał jest odpadem po przeróbce węgla.
Miał nie jest odpadem, muł jest odpadem po przeróbce węgla.
niby pelet ekologiczny a przeciez do produkcji potrzeba energi elektyczna takie tam g. oblane czekolada .
Do każdego rozpalenia się kotła pelletowego tez jest potrzebna energia elektryczna i to nie mała gdyż dzieje się to za pomocą grzałki, kopci się kilka minut zanim się rozpali.
Panie Wojtku,
Postuluje Pan za spalaniem od góry i ja to popieram. Skoro palenie od góry jest metodą przejściową (najtańszą i najbardziej efektywną z dzisiejszego punktu widzenia) to jaki kolejny krok Pan widzi?
Może rozwój kotłów na możliwie najszerszy wachlarz paliwa spełniający rygorystyczne normy emisyjności? (np. dobre kotły dolnego spalania).
Czytając powyższy artykuł sądzę, że jakość paliwa nie jest najważniejszą aczkolwiek ważną kwestią.
Jak pan widzi połączenie głupoty i uporu ludzkiego z kotłami które wymagają ponadprzeciętnej wiedzy i CHĘCI do poprawnej obsługi.
Na drugiej szali mamy oczywiście kotły idiotoodporne -czytaj. automaty za 10 tys. i drogim kwalifikowanym paliwem.
Jak pogodzić ogień z wodą?
Wszystkie kotły mają być odporne na brak wiedzy i dobrych chęci użytkownika oraz spalać to, co jest najpowszechniej dostępne i najtańsze. Ta cywilizacja stworzyła takie rzeczy jak inżynieria kosmiczna czy neurochirurgia, więc i z pudłem do poprawnego spalania kamieni sobie poradzi – tylko kwestia pewnego wysiłku odpowiednich mózgów. W kotle dolnego spalania też wiele można ulepszyć, dlatego nie zamykałbym się w szufladkach górny/dolny, zasypowy/automat, bo może pewne dogmaty trzeba zaorać i budować coś nowego. Jedno jest pewne: teraz nie jest czas myśleć nad urządzeniami pod normy obecne (5. klasa), tylko pod te za lat 10.
Tymczasem powstał serial 5 odcinkowy "na straży czystego powietrza" o strażnikach miejskich przeprowadzających kontrolę http://rozrywka.dziennik.pl/seriale/artykuly/572172,serial-straz-miejska-smog-ochrona-srodowiska.html . Niestety jestem zniesmaczony, ani raz nie powiedziano o czystszych metodach palenia, z jednego kotła palonego drewnem smoła ociekała ale uznali, że wszystko jest w porządku a w jednym odcinku chyba w pierwszym pada z ust strażnika stwierdzenie, że miał jest zabronionym paliwem, a zastępca komendanta tak wychwalał jakich to uprawnień i certyfikatów rzeczoznawców uchwał i jakiego doświadczenia oni nie mają
W połowie pierwszego odcinka jest mowa o złej obsłudze. Ale to chyba tyle.
Witam,
czy każdy kocioł na ekogroszek z podajnikiem (retort) spełnia minimum wymagania 3 klasy ?
Czy klasa kotła 3 i 4 musi być w jakiś sposób oznaczona na kotle ?
Nie każdy. Musi mieć na to papiery. Jeśli ma, prawie na pewno będzie informacja o klasie na tabliczce znamionowej. Można też szukać w instrukcji albo zapytać producenta.
a jakby tak moralnośc nakazac ustawowo