Długie macki Polskiego Alarmu Smogowego nieustannie naciskają na zakazy palenia węglem i drewnem w kolejnych miejscowościach. Branża paliwowo-grzewcza, której pień jest energicznie piłowany, nadal nie umie (czy nie chce?) podjąć żadnych działań obronnych, choć ma ku temu środki finansowe i naprawdę nienajgorsze argumenty – których obecnie nikt nie podnosi.
Najświeższe zakazy
To przypadki tylko z ostatniego około tygodnia. Miejscowości, gdzie albo już zakaz przyklepano, albo niewiele brakuje.
- Sopot – na dniach przyjęto uchwałę antysmogową dla Sopotu zawierającą zakaz palenia węglem i drewnem od 2024 roku. Szczegóły nie są znane, gdyż nie ukazał się oryginał uchwały a autor komunikatu bredzi coś że drewno zostanie zakazane, ale dozwolona będzie biomasa stała (czyli drewno). Prawdopodobnie jest to projekt w oryginalnym kształcie czyli dopuszczenie co najwyżej kominków, albo i to nie.
- Warszawa – całkowity zakaz używania paliw stałych, z kominkami włącznie, od 2024 roku.
- Oświęcim – władze miasta ogłosiły konsultacje projektu zakazu węgla i drewna. W 38-tysięcznym mieście w konsultacjach udział wzięło 70 osób, z czego 50 poparło zakaz. Urabianie publiki trwa: 3 marca w Oświęcimiu wystąpi znany agent PAS. Może ktoś z rejonu zechce wpaść? 😉
- Krzeszowice – burmistrz (a w tle Krzeszowicki Alarm Smogowy) chciał zakazu wongla od 2029 roku. Projekt przepadł w Radzie Miasta większością dwóch głosów. Tłumaczenie radnych mierne: „nie stać nas”.
- Katowice – dawny agent Katowickiego Alarmu Smogowego a obecnie członek Rady Miasta Katowice Patryk Białas poinformował, że klub radnych Koalicji Obywatelskiej składa projekt zakazu palenia węglem i drewnem w Katowicach (za wyjątkiem kominków).
- Pszczyna – burmistrz na dywaniku przed PAS-owską trojką. 2734 mieszkańców poparło m.in. postulat „likwidacji trucicieli”. Strach pytać o formę tej likwidacji…
- Poznań – z pomysłem zakazu od 2024 r. wyskakuje znana nam już skądinąd wiceprezydent.
Ignorancja, ideologia, biznes
Z roku na rok dla coraz większej liczby Polaków rzygający dymem komin przestaje być normalnym elementem zimy – staje się czymś co najmniej uciążliwym. Ludzie zaczynają się domagać, aby ten syf zniknął. Będą się tego domagać coraz silniej.
Polski Alarm Smogowy jako jedyny dyskontuje tę społeczną energię. Zakazy paliw stałych są sprzedawane publice w lukrze czystego dobra: „walki ze smogiem”. Ludzie to kupują,bo nie znają innej drogi do czystego powietrza. A nie znają, bo nie są przez nikogo informowani o istnieniu nowoczesnych technologii spalania paliw stałych, które likwidują dym i smród, i zmniejszają emisję zanieczyszczeń do poziomów nieistotnych.
Co osobliwe, pod walec zakazów dostaje się nie tylko węgiel-wytwór szatana, ale także drewno i pellet – było nie było, odnawialne źródła energii. Ta linia programowa jest niespójna merytorycznie. Nie idzie według podziału: paliwa kopalne i odnawialne, lecz w poprzek niego, jak również w poprzek trendów europejskich, czego największym beneficjentem jest gaz ziemny.
Indolencja, niezborność, tumiwisizm
Już od kilku ładnych lat, po pierwszych podejściach do zakazu w Krakowie, po mediach powinna śmigać akcja edukacyjna zmieniająca wizerunek węgla i drewna. Czy ktoś coś widział? No właśnie.
Branża paliw stałych – od kopalni, przez kotlarzy takich i owakich po branżę drzewną i pelletową – chyba zatraciła instynkt samozachowawczy, bo żadnych takich działań po dziś dzień nikt nie podjął. Każda normalna branża, mając taką możliwość totalnej zmiany swojego wizerunku, jaką daje uświadomienie społeczeństwu możliwości nowoczesnego spalania węgla i drewna, szła by w to jak w dym.
Dym znika bez zakazów
Nieustannie przypominamy: zakazy to nie jest jedyna ani optymalna droga do czystego powietrza. Ale zakaz to jedyna droga znana ogółowi. Nic dziwnego, że banalnie łatwo znajduje zwolenników.
Znacznie trudniej jest pokazać ludziom bezdymne spalanie. Wymaga to sił i środków, których nie mamy. Ani nie ma nikogo, kto by chciał takowe w sprawę zaangażować. Dlatego nic nie jesteśmy w stanie zmienić poza przekonaniem garstki osób, bo tylko takie mamy możliwości dotarcia. Na przyklepywane w kolejnych miejscowościach zakazy możemy tylko bezradnie patrzeć.