Miesięczne archiwum: wrzesień 2020

Zbliża się czas wymiany starych kotłów węglowych. Czym je zastąpić?

Coraz bliżej do terminów wymiany starych kotłów (zgodnie z uchwałami antysmogowymi). Pierwsze na ogień wielkich pieców pójdą smoluchy z woj. śląskiego i świętokrzyskiego. Dla tych, co jeszcze stoją w kotłowniach, to ostatni sezon grzewczy – w następnym powinniśmy się już nimi golić (bo termin wymiany przypada w środku następnej zimy). W pozostałych województwach taka wymiana ma nastąpić w przeciągu kilku kolejnych lat.

Jakie jest pole manewru? Trzeba wymieniać, nie trzeba? Jeśli wymieniać, to za czyje i na co? I co dalej z rachunkami?

Alternatywy dla starego kotła węglowego

Od najbardziej przystępnych poczynając.

Kocioł 5. klasy bez podajnika z buforem ciepła

  • Koszt wymiany: ok. 10 tys. zł
  • Rachunki: podobne jak dotąd

Większość województw wciąż dopuszcza używanie zwykłych kotłów ładowanych szuflą – naturalnie ich nowoczesnych wersji, spełniających wymogi emisyjne 5. klasy / Ecodesign. Co samo w sobie oznacza, że kocioł taki musi współpracować z buforem ciepła.

Kotłownia z kotłem ładowanym szuflą z buforem ciepła 1000l

Lista kotłów 5. klasy bez podajnika

Niestety w niektórych województwach zapisy uchwał antysmogowych są tak mętne, że nie jest jasne, czy takie kotły są dopuszczone. Co gorsza – na ile skonsultowałem to z fachowcami – wydaje się, że nie ma sposobu, aby od urzędu marszałkowskiego zdobyć coś w rodzaju wiążącej interpretacji prawa, które ten urząd wyprodukował. Zatem nawet jeżeli teraz zapytasz urząd o możliwość zainstalowania tego konkretnego kotła i dostaniesz pozytywną odpowiedź – nie ma gwarancji, że za x lat inny urzędnik z tego urzędu nie będzie miał innego zdania.

Natomiast mętne zapisy uchwały to dość dobry argument w razie ewentualnego procesu przed sądem administracyjnym. Pocieszające.

Kocioł 5. klasy z podajnikiem

  • Koszt wymiany: 10-15 tys. zł
  • Rachunki: podobne (ekogroszek) / do ok. 30% wyższe (pellet)

Kocioł podajnikowy na węgiel lub pellet to koszt ok. 8-10 tys. zł. Do tego obowiązkowo konieczny jest wkład kominowy – kolejne kilka tysięcy. W przypadku kotła zasypowego z buforem, który zawsze jest palony ostro, wkładu najprawdopodobniej da się uniknąć. Tutaj – nie radzę ryzykować.

Koszt ogrzewania po przejściu z węgla spalanego w starym pudle na ekogroszek w automacie nie powinien się istotnie zmienić. Natomiast z pelletem może być do 30% drożej jeśli by spalać ten najlepszy i najdroższy. Są dostępne dobre źródła znacznie tańszego pelletu, ale to sprawa mocno zróżnicowana lokalnie.

Modernizacja starego kotła do standardu 5. klasy

  • Koszt: 5-10 tys. zł
  • do ok. 30% wyższe względem węgla (pellet)

Rozbudowa starego kotła o automatyczny palnik (najczęściej pelletowy) nie jest wielką sztuką. Problem w tym, że kocioł po takiej modernizacji, jeśli był bezklasowy, to formalnie nadal takim pozostaje – czyli będzie podlegał wymianie w najbliższym terminie. Nikt mu na ładne oczy nie uwierzy, że jest ekologiczny – albo masz kwit 5. klasy / Ecodesign, albo sio do huty.

Istnieje jednak furtka do w pełni legalnej (jak się wydaje) modernizacji niektórych starych kotłów do standardu 5. klasy. Nie jest to zbyt popularne rozwiązanie, gdyż wymaga zaangażowania producenta tegoż kotła – a producenci generalnie wolą, by sprzedawały się w całości ich nowe wyroby.

Na pewno taką modernizację oferuje producent kotła Camino. Jest też Klimosz i kilku innych z ofertami zestawów do przebudowy zasypowca w kocioł podajnikowy, jednak nie zawsze taka oferta musi oznaczać, że powstały w efekcie kocioł jest tożsamy z którymś z obecnie produkowanych modeli 5. klasy – a to konieczny warunek, aby modernizacja miała sens. Warto się o tym upewnić zawczasu.

Camino jest o tyle ewenementem, że jest to kocioł żeliwny, który nie zmienił się konstrukcyjnie ani o jotę od ponad 40 lat (jego korzenie sięgają przedwojennych niemieckich piecokuchni). Jak się okazuje, nie wykończyły go nawet normy emisyjne – nadal jest sprzedawany pod postacią kotła pelletowego, którego główną częścią jest ten sam co dotąd żeliwny wymiennik.

Zatem biorąc stary kocioł Camino, wystarczy domontować do niego współczesny osprzęt i otrzymujemy kocioł identyczny ze współczesnym kotłem Camino 5. klasy – a skoro tak, to jako całość spełnia on normę emisyjną 5. klasy i producent kotła się pod tym podpisuje (dotyczy to wybranych mocy: ~10kW, ~15kW, ~20kW).

Kocioł Camino przed i po modernizacji – identyczny z nowym kotłem Camino 5.kl.

Taka modernizacja wydaje się najzupełniej w porządku – nie jest to żadna kombinacja ani oszustwo, kocioł jest identyczny z nowym kotłem 5. klasy. Ale racje techniczne to jedno a widzimisię zwykle niedoedukowanych dziedzinowo urzędników to drugie. Może jestem przewrażliwiony, ale nie mam 100% pewności, że to przejdzie. Tylko jakieś 99,8%. Przede wszystkim są nikłe szanse, że ktokolwiek się takiej modernizacji dopatrzy. Gdyby nawet – na jakieś 90% nie powinno być z tym problemu. Aczkolwiek głowy bym nie dał 😉

Pompa ciepła (powietrzna)

  • Koszt wymiany: 20-30 tys. zł (+ fotowoltaika ok. 10 tys. zł)
  • Rachunki: podobne / prawie zerowe (z fotowoltaiką)

Przez długie lata pompy ciepła pozostawały egzotyką na polskim rynku – głównie ze względu na kosmiczne wręcz (względem pensji zwykłych Polaków) koszty zakupu. Bo w kosztach ogrzewania były i są bardzo przyjemne – pod warunkiem poprawnego doboru mocy i temperatur pracy, nawet zasilane prądem w zwykłej taryfie G11 osiągają średnioroczny koszt ciepła gdzieś pomiędzy ciepłem z węgla a gazu ziemnego. A z tego pułapu da się go mocno obniżyć.

Ostatni rok to niespotykany wcześniej wzrost sprzedaży pomp ciepła w Polsce. Stają się one popularnym zamiennikiem dla starych kotłów węglowych oraz częstym wyborem w nowych domach. Na pewno duży wpływ na to ma ich unikalna na tle innych źródeł ciepła cecha: w tandemie z fotowoltaiką (która też ostatnio stała się dostępniejsza i bardziej opłacalna) koszty ogrzewania pompą ciepła można zbić prawie do zera. Nie jest to chłyt matetindody – podliczając koszty zakupu całości, w perspektywie żywotności tych urządzeń nadal jest to sensowna inwestycja.

Pompa ciepła nadaje się do bardzo wielu budynków – tak starych jak i nowych. Jej sprawność bardzo zależy od temperatury wody w instalacji. Dlatego najlepiej wypadnie w ogrzewaniu podłogowym oraz przy dużych grzejnikach, które nie potrzebują do pracy więcej jak 45 st.C. Górną granicą temperatury wody, jaką pompy ciepła są w stanie wyprodukować, jest zwykle 55/60 st.C (sprawność tutaj jest już kiepska). Zatem o pompie ciepła nie ma co myśleć tylko w bardzo marnie ocieplonych budynkach z malutkimi grzejnikami, gdzie instalacja musi się stale wkręcać na ponad 55 stopni, aby utrzymać godziwe ciepło. W takim przypadku najpierw trzeba budynek docieplić.

Kotłownia z pompą ciepła o mocy 8-10kW zaczyna się od ok. 20 tys. zł. W tym sama pompa ciepła to co najmniej 16-18 tys. zł – ale bez problemu da się znaleźć sprzęty dwa razy droższe. Nie wiem, ile w tym jest rzeczywiście lepszej jakości (trochę na pewno tak: droższe marki bywają ładniejsze, cichsze, sprawniejsze, z użyteczniejszym sterowaniem itp.) i czy ponoszenie ekstra kosztów jest uzasadnione. Nie ma zbyt wielu obiektywnych źródeł wiedzy pozwalających porównywać pompy różnych firm.

Głównym i niekiedy istotnym minusem pomp ciepła może być generowany hałas. Jednostka zewnętrzna pompy ciepła (na filmie poniżej) musi stać względnie blisko ściany budynku. W środku jest układ chłodniczy (kompresor) i wiatrak, które sobie mruczą/brzęczą/buczą, tym bardziej im zimniej się robi. Uciążliwość hałasu zależy od modelu pompy, ale też od miejsca montażu i subiektywnej wrażliwości na dźwięki – zatem możliwe, że to, czego jedna osoba w ogóle nie zauważy, dla drugiej będzie nie do zniesienia.

Niestety wraz z boomem na pompy ciepła i przepływem klientów do tej technologii, daje się też zauważyć migrację fachofcuf: ci sami, którzy wczoraj uparcie wpychali ludziom przewymiarowane kotły węglowe – dziś montują przewymiarowane pompy ciepła. To jest największy problem na jaki można się naciąć wybierając pompę ciepła. O ile przewymiarowane kotły węglowe dymiły i smoliły, o tyle przewymiarowana pompa ciepła jedynie przeżera sporo więcej prądu niż powinna.

Gaz

  • Koszt wymiany: do 10 tys. zł
  • Rachunki: 0-10% wyższe

Jeżeli już masz przyłącze gazowe, przełączenie się na ogrzewanie gazem ziemnym paradoksalnie okazuje się jedną z najtańszych opcji pod względem kosztu wymiany. Kocioł gazowy o mocy nawet 20kW da się kupić za mniej niż 5 tys. zł. Do tego wkład kominowy, niechby nawet 10-metrowy – i wciąż można się zamknąć w 10 tys. zł (a z wyrzutem spalin przez ścianę, jeśli jest możliwy, jest jeszcze taniej).

Niestety później trzeba płacić nieco wyższe rachunki. Obecnie ta różnica (względem węgla) jest rzędu max. kilkunastu procent – ale to wynik historycznego minimum cen gazu, które nie wiadomo jak długo potrwa. Wcześniej przez lata koszt energii z gazu był ok. 30% wyższy względem węgla. Na ten moment gaz prezentuje się nader atrakcyjnie.

Gdy przyłącza gazowego jeszcze nie masz – sprawa nie jest taka oczywista. Koszt jego wykonania nawet w najkorzystniejszym przypadku może być na tyle wysoki, że kusząco zacznie wyglądać pompa ciepła (chyba że z jakichś powodów nie masz na nią chęci / warunków).

Z kronikarskiego obowiązku pod hasłem „gaz” warto by odnotować gaz ciekły – propan z butli. Niestety kosztowo zawsze był to i nadal jest jeden z najdroższych sposobów na ogrzanie domu, więc szczerze wątpię, by dotychczasowy właściciel kotła węglowego miał się oglądać w tym kierunku jeśli ma dostępne inne rozwiązania.

Ja nic nie wymieniam, niech mnie pocałują o tutaj

Są nawet w Krakowie ludzie, którzy – mimo panującego tam od roku zakazu – nie niepokojeni przez nikogo palą węglem, zwłaszcza w kotłach podajnikowych (proszę nie nasyłać na mnie smutnych panów – nie wiem, kto ani gdzie; dowód anegdotyczny). Więc może wystarczy być nieuciążliwym dla otoczenia i da się żyć bez wymiany czegokolwiek?

Ta taktyka okupacyjno-konspiracyjna ma krótkie nogi, niczym jazda autobusem bez biletu:

  • W każdej chwili ktoś życzliwie zatroskany o jakość powietrza może złożyć zawiadomienie do stosownych służb, choćby tylko widząc u ciebie na podwórku rozładunek worków z ekogroszkiem, i będziesz miał wjazd na kotłownię połączony z mandatem oraz niekomfortową wizją ekspresowej wymiany ogrzewania być może w środku zimy.
  • W powietrzu wisi już „narodowy spis kotłowni” – urzędnicy wszystkich szczebli nie wiedzieli dotąd dokładnie, kto czym ogrzewa chałupy. Bardzo ich to uwierało, spać nie mogli – a nie było podstaw prawnych, by to od ludzi wydobyć. Dlatego w przygotowaniu są przepisy, które przymuszą właścicieli budynków do wyspowiadania się z tajemnic swojej kotłowni (naturalnie wszystko w imię czystego powietrza). Wtedy na bank wpadniesz jak śliwka w kompot ze swoim zakonspirowanym smoluchem.

Skąd mam wziąć pieniądze na wymianę starego kotła?

Większość z nas będzie musiała głębiej sięgnąć do skarpety.

Nie ma się co łudzić – jeśli gdzieś lokalnie istnieją sensowne programy dotacji, to zdołają z nich skorzystać nieliczni (oczywiście jeśli masz taką możliwość to próbuj – lepiej wcześniej niż później). Oferta jest inna w każdej gminie:

  • od totalnego braku wsparcia,
  • przez programy takie sobie, gdzie większość środków wykładasz samemu,
  • aż po naprawdę porządne akcje, pokrywające nawet 100% kosztu i to bez wyjmowania grosza z własnej kieszeni (przykładem tego ostatniego gatunku jest Wrocław, którego program dotacji przypadkowo stał się słynny z nieco dziwnego powodu).

Program Czyste Powietrze – w jego nowej wersji przy wymianie starego kotła na kocioł gazowy lub pompę ciepła można liczyć jedynie na max. 30% dofinansowania (60% w części 2. programu skierowanej do najuboższych, która jeszcze nie funkcjonuje).

Z czego opłacić wyższe rachunki po wymianie?

Większość z nas będzie je musiała opłacić z własnej kieszeni. O ile oczywiście będą wyższe.

Uchwały antysmogowe nie idą w parze z żadnymi programami dopłat do wyższych rachunków. Tylko nieliczne bogate gminy (Kraków, Wrocław, może ktoś jeszcze…) były w stanie uruchomić własne programy dopłat do rachunków dla mieszkańców, którzy przeszli na postępowe ale drogie źródła ciepła.

Obserwując bieg spraw od kilku lat mogę tylko bezradnie rozłożyć ręce: nikogo nie obchodzi los ludzi przymarzających we własnych domach. Nie obchodzi oczywiście lobbystów i polityków, którzy przepychają przepisy tzw. antysmogowe w kształcie odpowiadającym przede wszystkim ich ideologii i interesom – ale również nie obchodzi absolutnie żadnych organizacji społecznych, które w innych tematach troszczą się o najsłabszych.