Kryzys energetyczny? Niech zamarzną, byle nie truli!

Panie, za co piec wymienię, gdy mnie nie stać na opał! – bulwersują się zwykli mieszkańcy regionów, które znalazły się w imadle: z jednej strony uchwała antysmogowa każe im przed zimą wymienić stary kocioł, z drugiej strony jeśli ktoś nawet odkładał na wymianę kotła to właśnie mu te oszczędności zjada zakup opału na zimę. Przybywa więc głosów nawołujących do odroczenia terminu wymiany kotłów a samorządy województw chcąc nie chcąc muszą się do nich jakoś odnieść.

Kryzys nie zmienił bynajmniej myślenia środowisk Polskiego Alarmu Smogowego, przybudówek i okolic – ich zdrowie jest jedyne i najważniejsze, zdrowie zwykłych ludzi nic nie jest warte, bo to nie ludzie tylko „truciciele”, którzy tej zimy chcą palić jeszcze więcej śmieci niż zwykle pod pretekstem drogiego węgla a przecież widzimy: u każdego willa, satelita, nowy płot z marketu i dwa samochody [warte po 9000zł, niezbędne do dojazdów do pracy – ale ludzie z mieszkań marzący o własnym domu tak rozumieją bogactwo – przyp. red]. Te środowiska zawsze prezentowały podejście „a niech sobie biedaki zamarzną – byleby nas nie truli!” a teraz mają tej pogardy wcale nie mniej.

Kryzys zarazem może być szansą, że tzw. walka ze smogiem w wersji PAS – ufundowana na pogardzie dla zwykłych ludzi i promocji gazu – ostatecznie zbankrutuje a w jej miejsce wejdzie kompleksowe myślenie o solidarnej transformacji energetycznej, w której zyskamy tanie ciepło, czyste powietrze i bezpieczeństwo energetyczne jednocześnie. Chcę się łudzić, że to możliwe, choć nic na to nie wskazuje. Z rzadka jedynie gdzieś przebije się inne myślenie.

Kryzys energetyczny a uchwały antysmogowe

Już na początku marca, jeszcze zanim zaczęły się najpoważniejsze problemy z cenami i dostępnością węgla, zaczęto nieśmiało przebąkiwać o zmianie uchwał antysmogowych, w których termin wymiany kotłów przypada na 1. stycznia 2023:

Najwięcej dzieje się w Małopolsce, bo tam walka ze smogiem przybrała wymiar najbardziej fanatyczny, od początku nieliczący się z realiami ani możliwościami finansowymi zwykłych ludzi. Początkowo marszałkostwo zdecydowanie odrzucało jakiekolwiek próby złagodzenia uchwał antysmogowych. Obywatelski projekt z 2,5 tys. podpisów z początku marca 2022 trafił do zamrażarki. Potem jednak sprzeciw zaczął słabnąć, aż w końcu marszałkostwo zmiękło zupełnie i zaproponowało przesunięcie terminu wymiany starych kotłów o rok.

Magiczną siłą zmiękczającą były coraz liczniejsze głosy mieszkańców, gmin a nawet całych powiatów alarmujące, że nie są w stanie wymienić kotłów w zakładanym terminie.

Obecnie (do 23. sierpnia 2022) trwają konsultacje społeczne odroczenia wymiany kotłów w Małopolsce o rok – tutaj jest formularz konsultacyjny.

Odroczenie wymiany jest rozwiązaniem tymczasowym, mającym ulżyć ludziom w najtrudniejszej sytuacji, którzy i tak nie będą w stanie wymienić starego kotła na czas. Nikt nie przedstawił sensowniejszej alternatywy – poza kurczowym trzymaniem się terminu nie zważając na krzyki i płacze „trucicieli”. Efekt byłby taki, że uchwała i tak pozostałaby martwa.

Propozycja przesunięcia terminu wymiany kotłów wywołała popłoch u beneficjentów walki ze smogiem: tych, co nie ponoszą jej kosztów, za to oczekiwali wreszcie otrzymać korzyść w postaci lepszego powietrza. Nie jest to niczym złym, że ludzie chcą żyć w czystym powietrzu. Problem w tym, że aby to osiągnąć, bez skrupułów podepczą zwykłych ludzi, którzy w ich mniemaniu są zawalidrogą na przeszkodzie do lepszego życia.

Najbardziej na odroczenie wymiany pultają się środowiska zbliżone do Polskiego Alarmu Smogowego, szczególnie odsunięty od miski dawny wicemarszał smogowy Urynowicz, jeden z murarzy gmachu walki ze smogiem a’la PAS:

https://twitter.com/UrynowiczTomasz/status/1554074013105897472

W mediach głównego nurtu sprawa przedstawiana jest w narracji typowej: złe „kopciuchy” chcą „truć” dłużej! Rzadko kiedy pojawia się jakakolwiek wzmianka o przyczynach propozycji odroczenia wymiany i argumentach jej zwolenników. Jeśli już się pojawi, to szczątkowo; większość miejsca poświęcona jest tym, którzy zdaniem redakcji mają rację: komentarzom różnych Andrzejów Gułów oburzonych że ktoś śmie sabotować ich walkę ze smogiem.

Ciekawe, że narracja różnych redakcji bywa podobna nie tylko w tonie, ale i dokładnie w doborze słów.

Zmiana uchwały podlega demokratycznej procedurze – takiej samej, w jakiej ją przyjmowano. Ale wiecie rozumiecie: gdy zmiana była na naszą korzyść, to było święto demokracji, nawet jeśli konsultowano ją w wakacje lub w Nowy Rok to nasi zawsze wygrywali! Ale gdy zmiana dokonana dokładnie taką samą drogą może być na naszą niekorzyść – to jest „majstrowanie”.

Nowy rekord głębokości rowu żenady ustanawia Tomasz Borejza na portalu smoglab = organie prasowym Polskiego Alarmu Smogowego. Ukuł tam śmiałą tezę: przedłużenie terminu wymiany starych kotłów to pozwolenie na palenie śmieciami. Bo – stwierdza syty redaktór z ciepłego mieszkanka – w starym kopciuchu można palić śmieci a w nowoczesnym kotle nie można. Węgiel do jednego i drugiego kotła jest taki sam, więc skoro plebs nie chce wymienić starego kotła, to nie chodzi tu o opał i jego cenę, lecz o możliwość palenia śmieci! Tak, bez tego plebs nie potrafi żyć!

Oni tak właśnie myślą. I są impregnowani na wszelkie tłumaczenia, bo przecież „trucia” nie da się niczym usprawiedliwić. Niczym! Próbując im wyjaśniać nawet elementarne kwestie techniczne z automatu stajesz się brudnym lobbystą wongla i palaczy śmieci. Nieprzyjemna rola, nie polecam.

Beneficjenci walki ze smogiem uruchomili wszystkie swoje medialne afiliacje, aby mimo wakacji zmobilizować zwolenników do udziału w konsultacjach.

Co jest pozytywem tej sytuacji: w końcu demokracja lokalna zaczyna działać – w temat zaczynają być zaangażowane obie zainteresowane strony (zwolennicy i przeciwnicy zmian). Dotąd zawsze było tak, że konsultacje były zdominowane przez PAS-owców a reszta nawet o niczym nie wiedziała, bo lokalne media albo o sprawie milczały, albo nadawały narrację PAS-owską. Teraz okazuje się, że zwykli ludzie też się mobilizują, bo koszty ogrzewania zaczęły być dużym problemem dla domowych budżetów.

Dlaczego ci źli „truciciele” chcą dalej „truć”?!

Jak wygląda sytuacja zwykłego człowieka, tego „truciciela” co się ślini na myśl o zimie, gdy znów będzie mógł palić śmieci?

  • Ceny opału wzrosły nawet trzykrotnie co oznacza, że oszczędności odłożone na czarną godzinę (o ile ktoś w ogóle takie miał) idą w tej chwili na opał zamiast na wymianę ogrzewania czy modernizację budynku. Ogrzewający prądem lub gazem nie odczuwają tego w takiej mierze, bo od zawsze korzystają z cen taryfowych – sztuczne regulowanych przez państwo, znacznie zaniżonych względem rynkowych cen gazu i prądu. Dodatkowo obniżono VAT. Tymczasem węgiel i drewno aż do czerwca/lipca 2022 nie miały żadnego wsparcia.
  • Nawet gdy ktoś ma dość pieniędzy – są problemy z dostępnością urządzeń grzewczych, zwłaszcza pomp ciepła. W tej chwili zamawiane urządzenia najpopularniejszych marek będą dostarczone najwcześniej wiosną 2023 (mniej popularne marki i moce mogą wciąż być dostępne nawet od ręki). Wynika to z niefartownego zbiegu okoliczności: wojny, która wywołała kryzys energetyczny, który spowodował lepsze dopłaty do pomp ciepła w Niemczech, co spowodowało wyczyszczenie rynku z towaru.

Solidarna transformacja energetyczna?

Czytając poniższy wywiad z Jakubem Sokołowskim z Instytutu Badań Strukturalnych (IBS) czuję się jakbym znalazł perłę pośród wieprzy. Może raz na rok trafi się w Polsce tak jakościowy tekst na temat ubóstwa energetycznego. Normalnie w mediach pełno jest szczucia na „trucicieli”, czego przykłady przytoczyłem powyżej.

Ktoś może nie pamiętać: IBS już koło 2017 roku był pionierem badań ubóstwa energetycznego w Polsce. Niestety wnioski z tych badań rzadko się gdziekolwiek przebijają, bo głównym wajchowym walki ze smogiem są nie po myśli. Oni sobie robią uchwałę, że za 5 lat wszystkie stare kotły do huty – a z danych wynika, że ludziom realnie ta wymiana zajmie 15 lat albo trzeba by im dopłacić straszne pieniądze, których nie ma. Jak żyć z taką wiedzą? Lepiej jej nie mieć i pisać papierowe uchwały, za które smogowi aktywiści będą oklaskiwać.

https://twitter.com/ngopl/status/1554363517498785792

Wywiad wart przeczytania. Jakub Sokołowski prezentuje niespotykanie szerokie, wieloaspektowe i empatyczne podejście do problemu ubóstwa energetycznego. Zwraca uwagę na wiele spraw, o których wołamy na puszczy od lat, np: że wszystkie nowoczesne, czyste i skądinąd świetne źródła energii są tak samo niedostępne dla wielu Polaków jak powierzchnia Księżyca – z powodu kosmicznych dla nich kosztów zmiany źródła ciepła, o modernizacji budynku nie mówiąc. I to nie jest argument żeby resztę życia trwać przy starym kotle (owszem, jeśli tym ludziom nikt dostatecznie nie pomoże, to tak właśnie będzie) – to argument, że trzeba obniżyć próg wejścia do świata czystego ogrzewania.

Jeżeli chcemy zmian to niestety ale trzeba pogardę wobec „trucicieli” co najmniej przestać jawnie okazywać. Społeczeństwo musi wspólnie pomóc wszystkim tym, którzy sami nie są w stanie zmodernizować sobie domu i/lub ogrzewania. Nawet jeżeli będzie się to wiązało z dopłacaniem do rachunków albo pokryciem 100% kosztów zmiany źródła ciepła. To nie będzie jałmużna ani socjal – to inwestycja w zdrowie wszystkich. Nie ma innej szybkiej drogi.

Niestety jestem pesymistą co do tej zmiany myślenia. To jest podział społeczny wykraczający daleko poza ogrzewanie, szambo pogardy, które wybija różnymi studzienkami przy różnych okazjach (ostatnio przy ogłoszeniu dodatku węglowego – ale też od lat w mediach linczujących „kopciuchów”). Głosy wiedzy i rozsądku jak ten z powyższego wywiadu są wielką rzadkością i słabo się przyjmują. Stronnictwa chętnie okopują się na pozycjach albo ślepej wiary w węgiel – albo ślepego przechodzenia głównie na gaz. Łączenie ekologii, zabezpieczenia potrzeb zwykłych ludzi i bezpieczeństwa energetycznego to jest to, co staramy się robić w ramach Polskiego Forum Klimatycznego.