Założyliśmy oryginalną organizację ekologiczną. Nie będziemy chronić drzew i robaków jako takich, bo one mają dość swoich obrońców. Zajmiemy się ochroną zwykłego człowieka – gatunku coraz bardziej zagrożonego, którego los mało kogo interesuje. ZajmieMY się, bo mam nadzieję, że tematy ekologii praktycznej, racjonalnej, osiągalnej dla zwykłego człowieka alternatywy na ekofanatyzm – znajdą trochę więcej sympatyków.
Nikt za nas nie zrobi nic dla nas
Ten portalik powstał ponad 8 lat temu, bo nie znajdowałem innego miejsca w sieci, które by opisywało, jak radzić sobie z problemami z ogrzewaniem z perspektywy zwykłego człowieka – tego użytkującego najtańsze urządzenia grzewcze na najtańsze paliwa. Wtedy jeszcze nie przypuszczałem, jak bardzo perspektywa zwykłego człowieka jest niereprezentowana i niepopularna – i jak trudno gdziekolwiek się z nią przebić.
W następnych latach zaczęto wprowadzać lokalne przepisy antysmogowe. Gdzie tylko się dało – ja i inne zaangażowane osoby – braliśmy udział w konsultacjach społecznych tych przepisów (np. [1] [2]). Zbyt często byliśmy jedynymi zwykłymi ludźmi na sali: ani aktywistami, ani urzędnikami, ani nikim z branż mających w sprawie interes.
Szybko zauważyliśmy, że:
- Aktywistom od zawsze żyjącym w ciepłych mieszkankach, gdzie rachunki po prostu same się płacą bez problemów, podnoszenie problemów zwykłych ludzi jest albo obojętne, albo wrogie – bo sypie piach w tryby ich machiny ideologicznej, która nie przewiduje (prawa do) istnienia ludzi mniej zamożnych. Nie chcesz czy nie możesz dosięgnąć poprzeczki, którą wyznacza ich ideologia – nie ma to znaczenia: jesteś dla nich jednakowym wrogiem.
- Mediów to albo nie interesuje – i dlatego zwykli ludzie o niczym nie wiedzą – albo są one na służbie aktywistów, a wtedy też mogą celowo przemilczać sprawę, aby poszła torem korzystnym ideologicznie, albo głosów nieprawomyślnych nie dopuszczą lub też będą oczerniać publicznie i weź się z nimi bujaj po sądach, by za 3-4 lata otrzymać orzeczenie, że nie jesteś koniem – gdy dawno już nikt o niczym nie będzie pamiętał a szkody wyrządzonej nic nie cofnie.
- Jeżeli ktoś gdzieś nas rozumiał, chciał wysłuchać, udzielić głosu, miejsca na łamach, czasu antenowego – to najczęściej dlatego, że sam miał kominek lub kotłownię i był już wtajemniczony. Prawie niemożliwością było dopukać się do głów ludzi, których rzecz nie dotyka wprost: czy to było radio, telewizja, gazeta, partia polityczna czy dowolna innego profilu organizacja.
To jednak nic. Sednem problemu jest to, że w konsultacjach społecznych zbyt często nie bierze udziału społeczeństwo – znaczy się: my. Naszym największym wrogiem nie są ani żadni aktywiści, ani żadni urzędnicy, lecz nasza własna bierność. Nie interesujemy się, nie wiemy, że coś się dzieje, nie bierzemy udziału – więc ci, co się interesują i biorą udział, rozgrywają wszystko po swojemu za naszymi plecami, mimo że stanowią mniej niż promil ludności, no ale promil to więcej niż zero – jeśli zero osób prezentuje inne zdania w sprawie, to wygrywa zdanie tego niecałego promila, który jest obecny.
W temacie uchwał antysmogowych najczęściej było tak, że urzędnicy i politycy mniej lub bardziej, ale słuchali społeczeństwa. Są przykłady, że dało się podnieść istotne problemy i wpłynąć na ostateczny kształt przepisów – tylko nie wszędzie było komu to zrobić. Szczególnie że nie były potrzebne wielotysięczne manifestacje pod urzędem – wystarczyło że kilka tuzinów mieszkańców wyraziłoby podobne opinie i już urząd musiałby wziąć je pod uwagę. Tak działa demokracja, zwłaszcza lokalna. Co prawda władze wybiera większość – ale poczynaniami tych władz skutecznie może sterować aktywna mniejszość.
Jest możliwa ekologia przyjazna zwykłym ludziom
Wielu z nas ekologia kojarzy się wyłącznie z patologiami:
- Gwałtownym zrostem kosztów życia w imię szczytnych lecz słabo odczuwalnych celów i idei.
- Postępującym ograniczaniem różnych swobód.
- Radykalnymi i przymusowymi zmianami nawyków – aż po wojujący weganizm i depopulację.
Sporo osób na podstawie takiego obrazu ekologii zamyka się i nie chce więcej słyszeć tego słowa na "e". Tymczasem ekologia nie musi tak wyglądać. W wielu dziedzinach istnieją możliwości techniczne, by osiągać podobne efekty ekologiczne różnymi sposobami, także mniej kosztownymi i mniej dolegliwymi dla ludzi.
Dlaczego zatem ekologia tak wygląda, jak wygląda? Bo zmonopolizowali ją aktywiści-oszołomi forsujący swoje chore ideologie bez względu na koszty, najczęściej w połączeniu z inżynierią społeczną wielu dziedzin życia naraz.
Ci aktywiści wygrywają wcale nie dlatego, żeby byli jacyś wybitni – oni wygrywają walkowerem, bo poddajemy się bez walki (czasem nie wiemy, że jakaś walka się toczy). Brakuje chętnych do działania na rzecz alternatywnych, rozsądnych pomysłów. A potem się dziwimy, że wygrywają oszołomskie skrajności. Wygrywają, bo tylko te opcje są na stole. Rozsądnych rozwiązań nie było komu promować.
Istnieją też całe dziedziny życia, których prawie nikt się nie ima, bo działanie w tych tematach to nudna, uciążliwa, mało chwalebna i niewdzięczna praca u podstaw. Przykład, jaki mi się pląta po głowie: marnotrawstwo żywności – wielki problem ekonomiczny i środowiskowy a prawie w ogóle nie słychać, by promowano sposoby na jego ograniczanie. Na pewno bardziej medialny i dochodowy jest aktywizm w tematach, które budzą emocje.
Otwieramy nasz teatrzyk
Z potrzeby zaradzenia w/w problemom powstało stowarzyszenie Polskie Forum Klimatyczne.
PFK tworzą różni ludzie, specjalizujący się w różnych zagadnieniach: zahaczamy i o sprawy miejskie, i o rolnictwo permakulturowe, i np. o drzewa tlenowe. Od strony grzewczej skupiamy się na promocji biomasy (drewna) – bo to proste technicznie i niskokosztowe źródło ciepła pozwala na porzucenie paliw kopalnych (węgla, gazu) najmniejszym kosztem – przez co jest najbardziej dostępne dla zwykłego człowieka. Biomasa jest w Polsce niedoceniona, ba: czasem zwalczana na równi z węglem – podczas gdy w Europie wygląda to zgoła odwrotnie czyli zgodnie ze stanem wiedzy technicznej: biomasa to OZE, w dodatku znakomite, bo dostępne na miejscu, tanio i prosto.
Wobec węgla przyjmujemy postawę neutralną. Polityka Energetyczna Polski przewiduje jego użytkowanie w domach do 2030/2040 roku. Niemniej minione lata pokazały dobitnie, że branża węglowa nie jest zainteresowana jakimikolwiek działaniami dla poprawy wizerunku węgla a nawet nie broni się gdy ktoś jej pluje do zupy. To tak, jakby była martwa – ale przecież działa i obraca pieniędzmi... Trudno żeby nam, społecznikom, miało zależeć na obronie węgla bardziej niż całej wielkiej branży, która z węgla żyje. Zwłaszcza gdy ta obrona oznacza przyjmowanie na głowę kubłów pomyj i steków oszczerstw – nawet gdy polega tylko na przytaczaniu prostych technicznych faktów. Szkoda zdrowia.
W tematach ogrzewania i ochrony powietrza:
- Organizujemy konferencje (naukowe) oraz pojawiamy się tam, gdzie ktoś inny porusza tematy nam bliskie.
- Współpracujemy z czołowymi polskimi naukowcami z obszaru biomasy w ramach Rady Naukowej PFK (ile organizacji ekologicznych ma Radę Naukową, ha?). Dzięki tej współpracy aktualny stan wiedzy technicznej w dziedzinie urządzeń grzewczych na biomasę trafia do urzędów, które podejmują decyzje o ograniczeniach lub zakazach palenia drewnem. Obserwowaliśmy przecież, że decyzje te bywały podejmowane bez żadnych merytorycznych podstaw lub w oparciu o przestarzałe dane, skutkując szkodliwymi przepisami.
- Nasi ludzie uczestniczą w ważnych biomasowych wydarzeniach (ostatnio: Forum Pelletu) i współtworzą branżowe publikacje (Raport "Pellet drzewny w Polsce") oraz akcje edukacyjne.
- Monitorujemy zmiany w prawie lokalnym, tzw. uchwały antysmogowe i programy ochrony powietrza – jeśli trzeba to zabieramy głos, uświadamiamy urzędników, walczymy ze szkodliwymi pomysłami, a takim jest np. trend równego traktowania (tzn. zakazu) węgla i drewna – co ostatnio zostało ukrócone w Małopolsce dzięki działaniom PFK ale ta hydra podnosi kolejny łeb w mazowieckiem (patrz poniżej).
Można zauważyć, że PFK jest szczególnie aktywne w Małopolsce. To wynika z dwóch rzeczy:
- Jest komu robić – w Tarnowie działa Krzysztof Woźniak, od lat przodujący działacz Grupy Zdrowego Oddychania.
- Małopolska to szczególne siedlisko patologii – od lat obserwujemy, jak pod pretekstem walki ze smogiem faworyzuje się tam wybiórczo jedne technologie grzewcze, podczas gdy inne nie otrzymują takiej promocji lub wręcz są zwalczane – a podział ten idzie w poprzek unijnej polityki klimatycznej.
Nie mamy nic przeciwko, aby także w innych województwach znaleźli się ludzie podobnie lub bardziej aktywni.
A tutaj wykorzystujemy jedną z "supermocy" przynależnych organizacjom społecznym: dołączamy do skargi na krakowski program ochrony powietrza. (Gdyby poniżej nie wyświetlał się post z Facebooka to tutaj jest bezpośredni link.)Potrzebujemy waszych oczu i rąk
Jest nas kilka osób, nie wszędzie nastarczymy. Mamy możliwość wpływu na rzeczywistość – ale tylko wspólnie, jeśli zbierzemy się do większej tzw. kupy.
Cały czas coś się dzieje a w wakacje paradoksalnie dzieje się więcej, tak jakby władze lokalne gdzieniegdzie chciały przepchnąć pewne tematy przy zainteresowaniu społeczeństwa jeszcze mniejszym niż zwykle.
Przykłady:
- Były niedawno konsultacje nowego programu ochrony środowiska w Szczecinie.
- Przed chwilą były konsultacje nowych zaostrzonych uchwał antysmogowych dla kilku miast w Małopolsce.
- Teraz są konsultacje zmian uchwały antysmogowej w woj. mazowieckim – w planach jest całkowity zakaz węgla i drewna w Warszawie i okolicznych powiatach od 2030 roku (o ile dla węgla to nie sensacja, bo 2030 to data wycofania węgla w miastach wg PEP 2040 – to zwalczanie drewna jest skandalem, któremu należy przeciwdziałać; uzasadnienie tych zmian jest komedio-dramatem – wiadomo, jak zwykle nie ma dowodów, ale teraz bezwstydnie oparto się na czyimś "wydajemisie").
Polskie Forum Klimatyczne jest stowarzyszeniem, do którego może przystąpić praktycznie każdy. Lecz poza oficjalnym członkostwem i "pełnowymiarową" aktywnością nawet ważniejsze jest, by wspomagać nas dorywczo na różne sposoby, np.:
- Śledząc lokalne ogłoszenia o konsultacjach i dając nam znać – staramy się, ale nie zawsze dowiemy się na czas o wszystkim (wymaga podpięcia się pod strony urzędów marszałkowskich i miejskich, zwykłe media o tak ważnych tematach przeważnie milczą).
- Informując swoje otoczenie – wszystko jedno, czy jesteś w radzie parafialnej, związku działkowców albo kółku wędkarskim – wszędzie tam masz szansę zainteresować ludzi tematem zmian w prawie lokalnym, szczególnie tym dotyczących ogrzewania domów.
Sednem wielu lokalnych problemów jest brak informacji. Na media zazwyczaj nie można tu liczyć. W kluczowych momentach 99,98% ludzi w danym rejonie nie wie, że ktoś coś z nimi konsultuje. Gdyby choć część się dowiedziała, gdyby na spotkaniach konsultacyjnych 50 osób podniosło ten sam problem – urzędnicy musieliby wziąć to pod uwagę. Widziałem, że to działa. Niestety też często widziałem, że zwyczajnie nie było komu zabrać głosu z pozycji zwykłego człowieka, za to sala była zapełniona aktywistami sączącymi swoją narrację, bo oni świetnie tematu pilnują – i tak się rodzą odczapowe rozwiązania, na które potem masy klną nie mając pojęcia, że mogliby mieć na to wpływ.
Poprzez zwiększenie zainteresowania społeczeństwa konsultacjami społecznymi sprawimy, że przyjęte ostatecznie przepisy będą nie mniej skuteczne pod względem ochrony powietrza – a znacznie mniej dolegliwe dla zwykłych ludzi. To samo dotyczy wielu innych tematów. Tak działa (powinna działać) demokracja, zwłaszcza lokalna. To nasze prawo, ale i obowiązek interesowania się lokalnymi sprawami – bo jak my się nie zainteresujemy, to inni zrobią to za nas. I ustawią sobie przepisy pod swoje mniej lub bardziej chore wizje – a na nas spadną tego skutki i koszty.