Byliśmy na konsultacjach projektu uchwały antysmogowej dla Małopolski. W dyskusji głos zabierały bardzo różne środowiska, poznaliśmy wiele punktów widzenia tego samego problemu. Jan Sięka ("Podhale bez dymu") przedstawił, na ile to było możliwe w ograniczonym czasie, potencjał metod czystszego palenia w starych piecach i kotłach. Dzieła znakomicie dopełnili przedstawiciele akcji "Nie rób dymu". Wszystko jednak wskazuje na to, że uchwała w proponowanym kształcie zostanie przyjęta, bowiem większość opinii o niej zawierała się w zakresie od TAK entuzjastycznego do TAK sceptycznego (gdyż jakoby zbyt liberalna jest, bo pozwala wunglowi istnieć w XXI wieku).
Audyt projektu bez poważnych uwag
Projekt uchwały na zlecenie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego (UMWM) przygotowała firma Atmoterm. Poddano go audytowi firmy NILU Polska, który zaprezentowany został przed dyskusją nad projektem. Audyt wskazał kilka niedociągnięć, głównie związanych z niedoszacowaniem emisji komunikacyjnych, jednak ogólnie projekt został uznany za rzetelny i wiarygodny. Podkreślono najważniejszy wniosek w nim zawarty: zdrowie 50% mieszkańców Małopolski jest zagrożone a 98% mieszkańców województwa oddycha powietrzem ze zbyt dużą zawartością rakotwórczego benzo-a-pirenu (o ile zbyt duża zawartość to nie eufemizm gdy mówimy o kilku[nasto]krotnych przekroczeniach dopuszczalnego poziomu).
Skrajne odcienie poparcia
W dyskusji nad projektem prawie wszyscy zgadzali się ze sobą, a jeśli się różnili, to głównie co do tego, czy węgiel w XXI wieku powinien w ogóle istnieć. Najbardziej postępowo zaprezentował się burmistrz Wadowic Mateusz Klinowski, który przed dyskusją złożył na ręce Marszałka Województwa list z poparciem dla projektu uchwały ze strony Powiatu Wadowickiego.
Było kilka osób ze środowiska naukowego: medycyny oraz nauk technicznych pokrewnych względem spalania i ochrony powietrza. Nie stwierdzono obecności nikogo z "węglowych ekspertów".
Alternatywne działania
Jacek Ręka, starszy Małopolskiego Cechu Zdunów i Zawodów Pokrewnych, zdołał w reglamentowanym czasie ok. 5 minut powiedzieć jedynie tyle, że zdunowie zgłoszą swoje obszerne uwagi na papierze. Znajdą się tam opracowane we współpracy z naukowcami z AGH a wzorowane na krajach cywilizowanych propozycje działań alternatywnych wobec przymusowej wymiany wszystkich kotłów i pieców, które pozwolą osiągnąć taki sam efekt.
Bezsilność tych na pierwszej linii
Zdarzały się osoby związane z ochroną powietrza tylko pośrednio lub nawet wcale. Te głosy wyrażały wspólny apel do władz, który można streścić jak w tytule: my chcemy żyć, zabierzcie małpom brzytwy! Jaki obraz wyłaniał się z ich wystąpień?
Ludzie to betonogłowi idioci, którzy nie wiedzą, jaką krzywdę robią wszystkim dookoła swojego komina paląc w dziadowski sposób a częściej po prostu traktując piec jako stację przeładunkową na drodze do śmietnika. Nawet jak się dowiedzą, to po dobroci nie idzie ich skłonić do zmian. Nie ma żadnego sensu ani logiki w ich działaniu. Przeważnie podejrzewa się oszczędność, ale dziś za wywóz śmieci płaci się przecież niezależnie od ilości. Z dziada pradziada wszystko szło do pieca a potem za wychodek, więc i dziś tak się robi. Plastik, szmaty, szkło, metal, pampersy – nieważne, czy to się pali, i tak leci przez piec. Nie ma tu znaczenia bieda czy bogactwo – mentalność jest identyczna: przychodzi sobota, rozpalam ognisko przed chałupą i pakuję tam co mi zbywa, wszystko jedno, czy to odpady kuchenne czy medyczne. Opatrzności dziękować, że nie ma u nas szerokiego dostępu do odpadów atomowych, bo jak nic wylatywałyby kominami.
Brak środków prawnych poza uchwałami antysmogowymi, które by mogły cokolwiek wskórać. Co to za kontrola jak zięć szwagrowi ma wlepić mandat za palenie kredensu, a wiadomo, że po 16-tej obaj i tak porąbią kredens na opał? Bieda owszem istnieje, ale największy syf jest tam, gdzie wcale nie jest najbiedniej. Taka Kalwaria Zebrzydowska, zagłębie meblarskie, kopci odpadami produkcyjnymi. Tu nie zadziała motywacja ekonomiczna do czystszego palenia, bo opał jest darmowy. Alternatywą dla uchwały byłoby postawienie uzbrojonej nieprzekupnej obstawy przy każdym piecu i kotle, pilnującej praworządnego spalania, co jest oczywiście niewykonalne. Dlatego, skoro nie jest łatwo małpę uczłowieczyć, przynajmniej ją rozbrójmy.
Taki jest obraz sytuacji u ludzi, którzy często próbowali już walczyć z wiatrakami w swoim otoczeniu i widzą jak ciężko im cokolwiek wskórać. Jest to zdecydowanie zbyt czarna wizja sytuacji. Co nie znaczy, że nieprawdziwa. Doskonale wiem, jak trudno kogokolwiek do jakiejkolwiek zmiany przekonać, nawet jeśli robi się to umiejętnie, a bardzo często przekonujący stawia się na straconej pozycji gdy drugiej stronie wydaje się być tym mądrzejszym, miastowym, co mu odwieczny tutejszy porządek nie pasuje. To naturalne, że szarak niewiele tu może, ale problemem jest, że nic się z tym nie robi na wyższym szczeblu.
Wszystkie działania są potrzebne, ale uchwała też
Prowadzący dyskusję przedstawiciel UMWM podsumowując wszystkie wypowiedzi stwierdził, że każdy rodzaj działań jest potrzebny: zarówno uczłowieczanie małpy jak i stępienie jej brzytwy. Owszem, rozumie cel i sens palenia od góry, także zachętę ekonomiczną jaka się z tym wiąże, ale widział już tak wiele w swojej pracy (i poprzez ekodoradców), że jego zdaniem nawet to nie zadziała na większość ludzi. Zna mentalność ludzi, która tutaj jest głównym problemem (jak mówił, są gminy, gdzie odbiera się 10% ilości odpadów jaka statystycznie przypada na głowę w Polsce – wiadomo gdzie trafia reszta).
Dlatego uchwała antysmogowa w obecnym kształcie jest potrzebna, aby wyznaczyć cel i skłonić ludzi do stopniowej wymiany kotłów w ciągu tych kilku lat. Jak to wcześniej marszałek był powiedział, "przemysł turystyczny jest jedynym przemysłem, jaki Małopolska powinna rozwijać" a fatalna jakość powietrza może z czasem zagrozić obrotom w turystyce. Tutaj można by obszernie odpłynąć w temat gustów przeciętnego polskiego turysty, któremu czyste powietrze jest jak na razie równie cenne i potrzebne wokół własnej chałupy jak i pod Giewontem (czyli niemal wcale). Większym problemem jest opłata klimatyczna, która na przykładzie Zakopanego została zaskarżona do sądu i jeśli rozstrzygnięcie będzie na korzyść skarżących, z budżetów "klimatycznych" gmin z syfem w powietrzu znikną znaczące kwoty.
Moim zdaniem nieuprawnione jest wnioskowanie, że popularyzacja czystszych metod palenia nie zadziała, skoro nigdzie w Polsce dotąd na poważną skalę tego nie przetestowano! Powiedziałbym wręcz, że działa to znakomicie jak na siły i środki, jakimi dysponujemy promując tę wiedzę (znaczy się: prawie żadne). A co dopiero gdyby na poważnie podejść do tematu. Ale to by było uczłowieczanie małpy, robota niewdzięczna i niezbyt dochodowa.
Kto następny?
Małopolska będzie prawdopodobnie pierwszym województwem z uchwałą antysmogową. Śląskie póki co ma rozdwojenie jaźni, nie wszystkie gminy chcą się pożegnać z mułem węglowym (!) choć jest to minimum przyzwoitości spośród możliwych działań. Pytanie brzmi: nie "czy" tylko "kiedy" podobne pomysły wykiełkują w innych województwach.
W papierach urzędowych problem trującego powietrza jest znany od lat, tyle że dotąd rozliczanie efektów przeciwdziałania problemowi było luźno traktowane. Gdyby faktycznie chcieć zrealizować wszystkie obowiązujące na papierze programy ochrony powietrza, to uchwałę trzeba by wprowadzić pewnie w większości województw.
Kwestią czasu jest, kiedy w innych regionach pojawi się nacisk społeczny na realne działania. Gdy już to się stanie, nie powinniśmy mieć pretensji do tych, co wołają o uchwałę antysmogową, bo oni przeważnie chcą po prostu normalnie żyć a innej opcji nie widzą. Na kogo by tu winę zrzucić? Co prawda kopcimy my własnymi rękoma, ale to państwo nie paliło się nigdy, by ten obszar ucywilizować. Z kolei przedstawiciele tego państwa rekrutują się spośród nas i też po godzinach dokładają do pieca, wobec czego nie widzą w syfie i smrodzie problemu. Błędne koło.
Za szybko i za dużo byśmy chcieli
Przez dekady temat powietrza nie istniał. Syf był normalnością i absolutnie nikt w tym problemu nie widział. Za chwilę stukną raptem CZTERY LATA odkąd zaczęto w ogóle mówić o jakości powietrza w Polsce, i to głównie w internecie. A już byśmy chcieli do gołej ziemi rozwiązać problem, z którym choćby USA borykało się miejscami od lat 70. Wiadomo, każdy by chciał, żeby od zaraz było czysto i przyjemnie. W takim razie nie może być tanio. Ma być tanio i dobrze? Musi trwać.
Samo wyposażenie małp w mniej ostre brzytwy nie załatwi sprawy. Tępą brzytwą nadal można oko wydłubać. Do kotła 5. klasy można łatwo dorobić ruszt a ognisko ze śmieci rozpalić kiedy się podoba. To ostatnie to akurat przykład braku egzekwowania prawa. Od lat w wielu gminach przepisy zabraniają spalania odpadów roślinnych, ale nikt tego nie egzekwuje.
Idę o zakład, że trzem czwartym Polaków temat smogu ledwo obił się o uszy (jeśli już, to że w Krakowie jest), a już na pewno nie zrozumieli o co chodzi. Teraz w Małopolsce strzela się do nich z armaty pt. "Dymem z pieca zabijasz (dzieci)". Przecież to już było i nie działało! Litości! Psycholog ze mnie żaden, ale jakby mnie zaczęto szczuć takim tekstem na temat rzeczy, którą uważam za normalną i nie widzę w niej nic złego, to albo bym wypuścił drugim uchem, albo się przejął, ale nie mógł nic zrobić, bo przecież nawet dziecko wie, że piec musi dymić 😉 , a na nowy mnie nie stać. Więc po co się tym przejmować. Trudną wiadomość najłatwiej wyprzeć. Kto z palaczy papierosów nie wie, że palenie szkodzi?
Desperacja ludzi jest zrozumiała. Pojęli, jakim syfem oddychają. Próbowali działać, ale zderzyli się z betonem; sąsiad po paru rozmowach nie dał się przekonać do zmiany nawyków. Ależ to jest zupełnie naturalne! Zmienić jakikolwiek nawyk u większej liczby ludzi jest szalenie trudno. To robota na lata. Niestety nikt dotąd nie wziął się za problem kompleksowo i na wielką skalę – jednocześnie:
- uświadamiając ludziom problem zanieczyszczenia powietrza od przedszkola do emeryta w sposób zrozumiały, by nie było to odbierane jako ekologiczne fanaberie
- szeroko reklamując rozwiązania doraźne (czystsze palenie)
- jak i długofalowe (czystsze kotły i piece, inne sposoby ogrzewania).
Kraje dziś cywilizowane również startowały z naszego dzisiejszego poziomu. Inne narody nie są z innej gliny i same z siebie nie palą grzecznie. Nie są też nagminnie "zagazowane", bo to czysto spalane drewno – surowiec odnawialny – jest ekologicznym ideałem ogrzewania na Zachodzie, a nie kopalny gaz ziemny. Tam jednak spalanie jest ucywilizowane, gdyż przed laty przygotowano fundamenty prawne (choćby tylko regularne przeglądy kotłowni), wykonano pracę nad świadomością ludzi, która dziś daje efekty. U nas nie zrobiono nic, pozwolono by nocnik napełnił się po brzegi, a teraz jego istnienie zaczyna być dostrzegane. Jasnym jest, że teraz prędzej znajdą poklask obietnice wysadzenia go w powietrze choćby kosztem ochlapania postronnych niż wynoszenie zawartości łyżeczkami.