Jak się ma węgiel do ekologii

Mitów na temat węgla jest wiele. Szczególnie wiele legend funkcjonuje wokół wpływu spalania węgla na środowisko, a areną, na której różne strony okładają się tymi mitami stał się w ostatnich tygodniach Kraków – walczący wciąż o zakaz palenia węglem.

Jedni chcieliby widzieć w węglu źródło wszelkiego zła i zwalczać palących węglem, zaś drudzy z uśmiechem wieszają przy swoim sklepie z urządzeniami grzewczymi tablicę „ekologiczne kotły węglowe„. A prawda leży tam, gdzie nikt jej nie szuka.

Ekologiczny kocioł węglowy podczas pracy

Ekologiczny kocioł węglowy podczas pracy

Co na to chemia

Z punktu widzenia chemii węgiel kamienny to skała złożona głównie z czystego węgla, węglowodorów, wody oraz pomniejszych dodatków: siarki, krzemu, glinu, żelaza, wapnia. Nie da się ukryć, że z tego zestawu najbardziej przydatny dla nas jest czysty węgiel oraz węglowodory.

Czy patrząc na skład chemiczny można nazwać węgiel ekologicznym bądź nie? Zależy, jak zdefiniujemy to pojęcie. Znajdą się tacy, dla których sam fakt spalania czegokolwiek, zwłaszcza paliwa kopalnego, będzie już nieekologiczny.
Bez popadania w skrajności, najbardziej problematycznymi produktami lotnymi spalania węgla są:

  • niespalone węglowodory
  • tlenki siarki
  • tlenki azotu
  • tlenek węgla
  • popiół i sadza

Widoczny dym z komina to głównie węglowodory. Niektóre z nich rakotwórcze. Pod tym względem dym węglowy nie różni się wiele od dymu papierosowego. Z dymem papierosowym się walczy, nikt nie chce go wdychać wbrew swej woli. A dym węglowy? Traktujemy jak śnieg, mróz i wrony – naturalny element zimowego krajobrazu.

W instalacjach przemysłowych stosuje się odpylanie i odsiarczanie spalin, a sam proces spalania jest na tyle efektywny, że z kominów naszych elektrowni węglowych widzimy ulatującą parę wodną, a nie dym węglowy.

Ile eko w ekogroszku?

Tak wygląda sprawa zwykłego węgla, a czy ekogroszek jest bardziej ekologiczny? Nie oszukujmy się – to też węgiel kamienny. U jego narodzin leżała szczytna idea dostarczenia paliwa dobrej jakości do powstającej właśnie rodziny kotłów retortowych. Takie paliwo, dzięki przejściu procesów wzbogacania, miało spełniać wyśrubowane normy: brak spiekania, mało popiołu, obniżona zawartość siarki, wysoka kaloryczność, mało wilgoci.

Tyle teorii, a w praktyce wraz z czasem i rosnącym popytem jako ekogroszek zaczęto sprzedawać każdy węgiel jaki się nawinął, a nawet wymyślono po taniości kulki lepione z miału (produkt swoją drogą kuriozalny – wystarczy spojrzeć na deklarowaną wilgotność i kaloryczność w stosunku do ceny). To dlatego dziś nie sposób kupić na składzie opału zwykły węgiel sortymentu groszek (kiedyś był, i to tańszy od orzecha), bo wszystko poszło w worki jako ekogroszek, tyle że zwykle bez specjalnych zabiegów wzbogacania. Ale tego nikt nie kontroluje…

Generalnie ekogroszek zgodny z normami, spalany w dobrym kotle retortowym to paliwo dużo czystsze niż zwykły węgiel kamienny, ale obecnie dostanie takiego to nie lada wyczyn, a cena w okolicach 1000zł/t nikogo już nie dziwi.

Nie ma złych paliw

Każde paliwo ma swoje wady i zalety. Paliwa odnawialne można uznać za lepsze właśnie z uwagi na ich odnawialność, ale podobnie jak węgiel posiadają szereg śladowych składników, których nie chcielibyśmy widzieć w powietrzu. Takie paliwa również można spalić w zły sposób:

Zanieczyszczenie powietrza ze spalania drewna w Australii

I na odwrót: każde paliwo da się spalić czysto. Każde. Wystarczy tylko zapewnić optymalne dla niego warunki – inne dla drewna, inne dla węgla kamiennego. Do tego celu nie potrzeba wcale zaawansowanych współczesnych technologii.

Dym z komina to zawsze niespalone paliwo. Poprawny technicznie i prawidłowo obsługiwany kocioł czy piec na dowolne paliwo nie powinien wypuszczać kominem żadnych niedopalonych składników paliwa. Jeśli więc jest dym – to nie wina paliwa, tylko nieprawidłowych warunków spalania.

Kiepski węgiel to nie wymówka dla trucia

Pojęciem często przetaczającym się przez media jest złej jakości węgiel. To ten zły węgiel miałby być przyczyną kopcenia z kominów i zwiększonej emisji zanieczyszczeń, które to zjawiska nie dotyczą rzekomo węgla dobrej jakości.

Używanie tego pojęcia świadczy o zupełnej ignorancji w temacie węgla. To, co wylatuje z komina, zależy bowiem w największym stopniu nie od kraju pochodzenia, sortymentu czy składu chemicznego danego węgla, ale od sposobu jego spalania. Każdy węgiel można spalić czysto – czyli tak, by nie wypuszczać kominem niespalonego paliwa, co objawi się brakiem dymu – ale wymaga to dostosowania procesu spalania pod cechy danego węgla.

Jeśli palimy prawidłowo (czyli w większości kotłów: od góry), to tak samo czysto spalimy kostkę, orzech, groszek i miał – oczywiście przy zachowaniu odpowiednich dla każdego sortymentu węgla i jego typu ustawień kotła. Jedyna różnica może dotyczyć zawartości siarki w spalinach i lotnych pyłów.

Natomiast jeśli palimy „tradycyjnie”, czyli rozpalimy, nasypiemy wiadro węgla i wracamy na kanapę, to sortyment i typ węgla wpływają na intensywność dymienia.
Typ węgla 31 dymi najmniej, bo mało w nim lotnych węglowodorów i jest przy tym najmniej kaloryczny. Im bliżej typu 32 i 33, tym większa kaloryczność, więcej węglowodorów i palenie takim węglem w zły sposób skutkuje dymieniem niczym przy spalaniu plastików bądź opon. Ale to nie znaczy, że ten węgiel jest zły sam w sobie.
Również sortyment (grubość ziaren) węgla ma znaczenie. Najmniej dymić będzie kostka, a czym węgiel drobniejszy, tym potencjalnie dymu więcej. Dlaczego? Ponieważ węgiel spala się powierzchniowo – im większa powierzchnia płonącego węgla, tym więcej dymu, jeśli spalanie jest nieprawidłowe. A powierzchnia płonącego węgla jest tym większa, im drobniejsze są ziarna.

Pojęcie złej jakości węgla jest więc naciągane i nieprecyzyjne. Jeśli z twojego komina wali siwy dym na pół osiedla, to winny jest zły sposób palenia, jaki stosujesz, a nie węgiel złej jakości.

Są złe kotły

Czy istnieją ekologiczne kotły węglowe? Istnieją – to niektóre kotły podajnikowe oraz zasypowe dolnego spalania. Niestety przeważnie kosztują grube pieniądze. Ale 90% kotłów zwanych przez fabryki ekologicznymi to ordynarne kopciuchy.

Setki, jeśli nie tysiące producentów klepie od dekad takie same blaszane pudła, do których wrzuca się węgiel. Ten węgiel się pali – to akurat żadna sztuka – produkując dym, sadzę i trochę ciepła.
Ponieważ przez dekady węgiel był tani, to nikt specjalnie nie myślał nad tym, ile ciepła z wrzuconego węgla ogrzewa dom, ile atmosferę, a jaka część węgla nie zdołała się nawet spalić i wyleciała po prostu kominem. Jeśli nie ma tu miejsca na rachunek ekonomiczny, to tym bardziej ekologią nikt się nie przejmuje.

Dziś węgiel nie jest już tak tani, ale za to ociepla się domy, więc nawet byle jaki kocioł marnujący 3/4 energii z węgla jest w stanie ogrzać dom za cenę niższą niż w przypadku innych paliw. A że przy okazji produkuje wiadra sadzy, kopci jak Batory na pełnym morzu i truje okolicę? Nic to – kopcący komin wciąż jest u nas rzeczą akceptowaną. Niestety.

Ekologiczny kwiatek do śmierdzącego kożucha

Skoro ekologia w branży kotłów węglowych to głównie chwyt marketingowy – czemu pozwala się na jego stosowanie i żerowanie na naiwności klientów? Czemu producenci tak zabiegają o certyfikaty ekologiczne dla swoich wyrobów? To proste: dla dotacji. Gminne programy ograniczania niskiej emisji oferują dopłaty do wymiany kotłów węglowych, ale tylko w przypadku modeli posiadających certyfikat bezpieczeństwa ekologicznego.

Co to za certyfikat? Wydają go akredytowane laboratoria, a stwierdzają w nim co następuje:
ten oto kocioł został przetestowany z użyciem takiego paliwa i w trakcie pracy z 90-110% mocy nominalnej zmieścił się w takich oto normach emisji syfu.

Ile wart jest ten certyfikat? NIC. On stwierdza tylko najlepszy przypadek – że ten kocioł przy sprzyjających warunkach laboratoryjnych, pracując z pełną mocą spełnia określone normy. Co z tego, skoro w realnej eksploatacji kocioł przeważnie pracuje w najgorszy możliwy sposób? Ale tego wariantu nikt nie bada, bo wyniki takich badań odstraszyłyby klientów.

Jaki jest tego wszystkiego efekt? Ktoś złomuje stary kocioł i idzie po dotację. Bierze pierwszy lepszy kocioł z hipermarketu, który posiada wymagany certyfikat. Urząd zadowolony, bo na papierku pozbyto się jednego kopciucha zastępując go „ekologicznym” kotłem. Klient zadowolony, bo dostał nowy kocioł za ułamek ceny. Producent zadowolony, bo sprzedał wyrób. I tylko nikt nie zauważa, że z komina dalej wali taki sam dym, jak walił ze starego kotła.

Ekologia dla ubogich

Z punktu widzenia ekologii najlepiej ogrzewać gazem ziemnym lub prądem. Ale ekologii rzadko jest po drodze z ekonomią. Niewielu stać na porządny kocioł podajnikowy. To koszt co najmniej 5-7 tys. zł. W segmencie kotłów zasypowych można znaleźć dobre konstrukcje dolnego spalania już za 2-3 tys. zł. Reszta szmelcu – kotły górnego spalania, górno-dolne – bez ingerencji w konstrukcję, użytkowane zgodnie z instrukcją producenta, czyli rozpalane od dołu – to urządzenia do produkcji syfu, a jakiekolwiek podciąganie ich pod ekologię jest jawnym kłamstwem.

Lecz co robić, gdy nie możemy sobie pozwolić nawet na dobry kocioł zasypowy? Pozostaje naprawić nasz prymitywny kocioł górnego spalania na ile się da. Nie potrzeba do tego wydatków – wystarczy tylko rozpalać zawsze od góry. Tyle może zrobić każdy, a efekty będą znakomite.

Przede wszystkim z tej samej ilości paliwa uzyskamy więcej ciepła. Pozwoli to albo obniżyć zużycie węgla, albo zużywając go tyle samo ogrzać dom stale np. do +22st.C zamiast w porywach do +18st.C.

Jak rozpalanie od góry wpływa na emisję zanieczyszczeń? To, co można zaobserwować – zamiast kłębów dymu – śladowe jego ilości aż do zupełnego braku. Spalają się więc lotne węglowodory. Zamiast rakotwórczej mieszanki wypuszczanej w powietrze – masz cieplej w domu.
Jeśli piec dostaje odpowiednią dawkę powietrza, to również emisja tlenku węgla jest o wiele niższa niż przy tradycyjnym kopceniu, gdzie spalanie przebiega zbyt gwałtownie i brakuje tlenu. Podobnie rzecz się ma z pyłami i sadzą. Sadzy prawie nie ma – spala się. Popiołów również jest mniej, jako że nie trzeba grzebać w palenisku podczas palenia.

Stary piec nie musi truć

Palenie węglem nawet w najstarszym i najprymitywniejszym piecu czy kotle nie skazuje automatycznie na trucie wszystkich naokoło – można w dużym stopniu ograniczyć emisję syfu po prostu rozpalając od góry. Będzie to rozwiązanie o charakterze protezy reperującej co się da w kiepskim urządzeniu grzewczym, ale dość skuteczne, a przy tym bezkosztowe. Szkoda, że wciąż niewielu o nim wie, a co gorsza niewielu zależy, by ta wiedza się rozpowszechniła. Wszak pudła na węgiel z naklejką „ekologiczny kocioł węglowy” dobrze się sprzedają.

 

 

17 thoughts on “Jak się ma węgiel do ekologii

  1. Jan Barszczewski

    Dobry artykul a jak jest z ogrzewaniem domu za pomoca kominkow i rozprowadzaniem ciepla po pomieszczeniach.

    Czekam na odpowiedz na moje pytanie.
    Pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. Juzef Autor wpisu

      Kominek jest dla ludzi nastawionych na estetykę, bo za oglądanie płomieni w salonie płaci się kiepską efektywnością spalania – na papierze góra 70%, w rzeczywistości może z 50% w porywach.

      Odpowiedz
      1. supermajku

        Wykładowca z politechniki wziął kartkę długopis i założył kominek….bo żona. Policzył efektywność energetyczną spalanego drewna, ilość uzyskanej enegi i straty tej energi w transporcie drogą powietrzną lub straty na ogrzanie płaszcza wodnego i transport instalacją c.o.. Przekształcanie energi na podgrzanie wody + straty po drodze są tak bardzo nieefektywne, że koinek z płaszczem wodnym osiąga max!!! 15-20% natomiast rozprowadzenie ciepła nawiewem conajmniej 2x więcej.

        LUDZIE LICZCIE WSZYSTKO!!!! inaczej w salonie będzie kotłownia. Żaden kominek nie służy do ogrzewania domu tylko dla efektów. Ciepło jest przyokazji. Jeżeli chcecie tak jak w kominku palić drewnem ( de facto najtaniej) to lepiej mieć wysokowydajny kocioł na drewno. jeszcze większa efektywność.

        P.S. Do autora. Proszę rozróżniać kocioł i piec to jest istotne.

      2. Juzef Autor wpisu

        Osobiście kocioł od pieca odróżniam, ale tam gdzie to nie jest kluczowa kwestia, niekiedy mieszam oba terminy, bo w potocznym rozumieniu dominuje 'piec’ i tego też ludzie szukają. Stąd np. dział 'jak palić w piecu’.

  2. Piotrek

    Co znaczy palic od góry? Tz rozpalać na węglu? Jeśli tak to co wowczas jak skonczy sie paliwo i będzie trzeba dorzucić?

    Odpowiedz
    1. Juzef Autor wpisu

      Tak, rozpalasz na węglu. Ale nie na dwóch szufelkach, tylko na niemal pełnym kotle (przeważnie). Jak się skończy paliwo (po ok. 12 godzinach) to albo rozpalasz 24 godziny od poprzedniego palenia (jak jest cieplej to tyle wystarcza by trzymać średnią temp. w domu z niewielkimi wahaniami), albo od razu po raz drugi (jak jest mroźniej i jedna porcja nie wystarcza).

      Odpowiedz
  3. Kuba

    Mam od 10 lat pic co „krzaczek” uniwersalny 20Kw- dom 200m2, dobrze ocieplony ok. 20 okien plastikowych. Pic ten jest w zasadzie na miał. Za sezon grzewczy zużywam ok. 4- 5 ton miału .Palę w ruchu ciągłym . Wygaszam co 2-3 tygodnie by wyczyścić piec a tak to rusztuję i 2- 3 razy na dobę dosypuję paliwa miału [ niby najlepszego?]. Sterownik z nadmuchem, przedmuchem i podtrzymaniem . Komin ok.9 metrów ceglany , na poddaszu i zewnątrz góra ocieplony, przekrój 20×14 . Czyszczenie 2 razy do roku .Co można zrobić z piecem? . Chyba jest przemiarowany ? I jeżeli zamuruję część rusztu szamotem i przelot pod 1 przegrodą to górą jest tylko 5-6 cm przelotu nad wszystkimi 3 przegrodami ? Nie będzie to mało dla ciągu? I czy można próbować palić od góry na bazie miału a nie węgla . Miał nie jest pylisty , dużo groszku granulacji 5-15mmm. i co z dostarczaniem powietrza ? W dolnych drzwiczkach jest klapka .

    Odpowiedz
    1. Juzef Autor wpisu

      Piec nie jest aż tak przewymiarowany. Miałowiec powinien być większy. Nie ma potrzeby go zmniejszać, jedynie skoro to górno-dolniak, to trzeba by zablokować przelot pod tym wiszącymi wymiennikiem, potem zasypać miałem i rozpalić od góry. Te 5cm przelotu górą wystarczy. Podobny wylot spalin jest w kotle Camino do mocy 24kW i działa należycie. Pewnie że można miał od góry palić, zwłaszcza jak jest nadmuch, a miał nie przypomina piasku. Naturalny ciąg tego raczej nie pociągnie, powinien być nadmuch tak jak jest.

      Odpowiedz
  4. Kuba

    Dziękuję za podpowiedź . Wygasiłem, szukuję materiał na zastkanie przelotu pod 1 wymiennikiem . Poinformuję o efektach i ewentualnych problemach . Pozdrawiam i dziękuję serdecznie za to ,że jesteście i działacie w tak ważnym dla wszystkich problemie.

    Odpowiedz
  5. Radek

    Moim zdaniem wszystko jest kwestią tego, jaki mamy piec. Ja mam kocioł SKED, który jest typowo ekologiczny i nie przepłacam za ogrzewanie.

    Odpowiedz
  6. zdzislaw

    To prawda że ogrzewanie co piecem w którym pali się góry niema dymu.
    ja mam piec na miał podpalam z góry oczywiście z nadmuchem należy zasypać cały kocioł mialem zwilżonym wodą ,prawdą jest że napoczątku trochę dymu jest ale poparu minutach to widać jak bym palił
    gazem oooo dymu.

    Odpowiedz
  7. vladi

    Fachowo ujmując: Kotłami nazywamy urządzenia grzewcze służące do podgrzewania wody, np. c.o.
    Pozdrawiam
    vladi

    Odpowiedz
  8. Milecka

    Jak jest dobry węgiel , z certyfikatem to i ekologiczniejsze ogrzewanie. Polecam Sobianek, my tam zamawiamy ekogroszek, polecam , sprawdzony skład

    Odpowiedz
  9. Faker. Elementarz normalności.

    Trudno jest zmieniać stan rzeczy, gdy jest on oparty o nawyki. Wszystko w rękach ludzi dobrej woli, zwłaszcza tych na szczeblu władzy. Spalanie górne nawet w starych kopciuchach, to wielki postęp na skalę światową.
    Poprawa sprawności małych kociołków domowych, jest praca syzyfową wobec kiepskiego sortymentu wegla, i możliwosci na skalę kraju.
    Kotły elektrocieplowi mają sprawnosc nie do osiągnięcia w warunkach domowych. Od lat oczekuję na projekt ustawowy zakazu posiadania palenisk domowych, z jednoczesnym udostępnieniem taniego prądu. Całosc spalanego węgla odbywalaby sie pod kontrolą i w wysokiej sprawności, a tani prąd odbarczył wszystkie miasta i wsie od koszow i zanieczyszczenia.
    We wspomnianych elektrocieplowniach, mogłyby byc spalane odpady organiczne i opony zuzyte, a dymy odsiarczane odpylane i pozbawiane tlenkow azotu.
    Wydaje się to normalną konsekwencją potrzeb spolecznych i przyrodniczych, więc liczę na to iż sie tak stanie.

    Odpowiedz
  10. Faker. Elementarz normalności.

    Dodam iż posiadam w domu kocioł co na drewno czeskiej firmy atmos. To drogi dobrej klasy kocioł.
    Koszt opalania domu, ciepłej wody, to ok 200 zł na mc. Nocna taryfa pradu elektrycznego, to 30gr za kWh. Przy potrzebie od 6 do gora 12 kW ogrzewanie prądem to ok 3 zł na godzinę. Jest to zbyt drogie.
    Przy spaleniu ok 10kg wegla w moim domu na dobę, przy sprawnosci gora 40%, elektrownia uzyskałaby sprawnosc 80%. Cena zatem 5 kg wegla dla elektrowni w zakupie to pewnie jakieś 25 groszy.
    Koszty uzyskania energii elektrycznej pewnie drugie tyle. Nawet przy 10 krotnej przebitce. Daje to koszt 5 zł. Za ogrzanie domu prądem wiec placilbym elektrowni 5 zl na dzień, przy jej zyskach 20razy przewyższajacych cene zakupu węgla to bonanza! Skąd znane nam ceny pradu? Tyle planet i księżyców, to pewnie z nich.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *