Chyba nie jesteśmy mile widzani w towarzystwie antysmogowym. Siejemy ferment, bo ludzie zaczynają pytać, czy faktycznie pozbycie się węgla jest jedyną słuszną drogą do czystszego powietrza.
W nadziei zdyskredytowania „konkurencji”, Rybnickie stowarzyszenie od czystego powietrza z inspiracji Krakowskiego Alarmu Smogowego zapytało o opinię w sprawie rozpalania od góry Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu.
Poniżej treść odpowiedzi Dyrektora IChPW wzięta stąd. Kliknij na miniaturkę, aby zobaczyć pełny rozmiar.
Główne punkty zawarte w piśmie (z zachowaniem stopnia ogólności) to:
- Instytut wie, że palenie „od dołu” nie jest ani czyste, ani efektywne
- Instytut wie, że istnieją kotły przystosowane fabrycznie do palenia od góry miału
- na rynku jest mnóstwo różnych kotłów, a Instytut nie może odgórnie stwierdzić, w których z nich da się bezpiecznie i efektywnie palić od góry
- Instytut badał rozpalanie od góry w kilku kotłach i niekiedy było lepiej, ale na drewnie było gorzej
- Instytutowi wydaje się, że kocioł nagrzewany z początku nieco bardziej od góry może krócej pożyć, bo normalnie nagrzewany jest od dołu
- Instytut trochę na zapas przestrzega, że potencjalnie każde odstępstwo od zaleceń instrukcji obsługi kotła może prowadzić do problemów takich jak utrata gwarancji na kocioł, do zagrożenia dla zdrowia i życia włącznie.
Czy dowiedzieliśmy się czegoś nowego? Prawie nie. Jedyna nowość to sprawa badań kotła rozpalanego od góry. Niegdyś pisząc do Instytutu w tej sprawie otrzymałem odpowiedź, że takich badań nie prowadzili, ale zbadają co zechcę (za odpowiednią opłatą rzecz jasna – kilkanaście tysięcy netto).
W kwestii nieprzestrzegania instrukcji obsługi kotła odpowiedź Instytutu jest i powinna być zachowawcza. Trudno, żeby Instytut popierał w ciemno zachowanie inne niż to zapisane w instrukcji, bo pełnej wiedzy o ewentualnych skutkach nie posiada.
O wszystkich znanych wadach i zaletach palenia od góry uprzedzamy rzetelnie. Nikt dotąd nie wysuwał nawet hipotez ani nie było sygnałów o możliwych problemach technicznych z kotłem spowodowanych potencjalnie przez palenie od góry. Również producenci nie traktują tego jako pretekstu do nieuznawania gwarancji.
Kocioł rozpalony od góry nie jest bardziej niebezpieczny dla zdrowia i życia niż kocioł rozpalony od dołu. Gdyby było inaczej, doświadczenie tysięcy już ludzi na przestrzeni kilku lat ujawniłyby ewentualne problemy. Problemów wynikających z rozpalania od góry nie stwierdzono, natomiast spływają raporty o poprawie standardu życia oraz znacznych oszczędnościach pieniędzy i czasu.
Rozmowa o wpływie sposobu palenia na emisję zanieczyszczeń nie ma sensu bez posiadania porównawczych wyników badań tego samego kotła rozpalanego od góry i od dołu, w całym cyklu pracy. My wiemy tylko to co widzimy: mniej dymu i sadzy, kilkaset złotych oszczędności w portfelu na wiosnę. Stąd wniosek, że paląc od góry wyrzuca się w komin mniej niedopalonych substancji palnych, skoro uzyskuje się więcej ciepła.
Niewątpliwie nasze działania są partyzanckie z konieczności, bo nikt poza domowymi użytkownikami kotłów nie jest zainteresowany, by rozpalanie od góry wyszło z podziemia.
- działacze antysmogowi wierzą tylko w całkowite wycięcie węgla (odłam śląski – w kotły podajnikowe za 8-10 tys. zł) i są święcie przekonani, że z pomocą naszych (podatników) pieniędzy im się to uda
- instytucje naukowe i badawcze zarabiają na certyfikacji nowych, ekologicznych i drogich kotłów. Jeśli im zapłacimy, to zniżą się do przebadania „śmieciucha”
- producenci kotłów na razie nie widzą interesu w sprawdzeniu swoich wyrobów pod kątem działania przy rozpalaniu od góry i ew. wpisaniu tej metody do instrukcji obsługi
Do szarego człowieczka-palacza z jednej strony przychodzą uczeni i działacze, żeby wcisnąć kredyt, aby sobie kupił kocioł za 10 tys. zł na węgiel po 900zł/t. Z drugiej czyta lub słyszy od znajomego, że jak ten swój tani węgiel w starym kotle odpali z drugiej strony, to przestanie kopcić, oszczędzi tonę a przy okazji ogrzeje dom do temperatur godnych człowieka. Sprawdza i widzi, że u ludzi to działa, nie jest im gorzej jak było, a już na pewno głowy nikomu nie urwało.
Czy szary człowieczek-palacz rzuci się na kredyt, wybierze rozwiązanie, które jest w instrukcji, czy to, które zerowym nakładem daje mu zysk i wygodę, jakiej nie znał?
Rybnicki odłam antysmogowy (ten o słabszym kontakcie z rzeczywistościa) po otrzymaniu w/w opinii IChPW wyczytał w niej to co chciał: że palenie od góry niemal od razu zabija i nie ma żadnego wpływu na poprawę jakości powietrza. Teraz bez przeszkód będą mogli walczyć ze smogiem w jedyny słuszny sposób: prądem, gazem ziemnym, ewentualnie kotłami podajnikowymi za 10 tysięcy.
A w Szwajcarii palą drewnem choć biednymi nie są i śmieją się z nas na całego. I nie tylko. Oj głupi narodzie.