20 lutego odbyła się X edycja organizowanej przez Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu (IChPW) konferencji na temat rynku węgla i kotłów węglowych. W programie znalazły się trzy główne zagadnienia: problem norm jakości paliw i niskiej emisji, ekologiczne paliwa węglowe oraz niskoemisyjne kotły węglowe.
Oto podsumowanie najważniejszych informacji zaprezentowanych na konferencji, w tym kuchenne ciekawostki na temat planowanych norm jakości węgla oraz prezentacja kolejnego złotego środka do walki z niską emisją: Błękitnego Węgla.
Jak hartują się normy jakości
W pierwszej części konferencji dr inż. Aleksander Sobolewski, dyrektor IChPW, przedstawił aktualny stan prac nad normami jakości paliw stałych oraz wróżby na przyszłość.
Obecnie 80% domowych kotłów to śmieciuchy, a ludzie palą tym, co jest tanie. Jednak powstanie Polskiego Alarmu Smogowego świadczy o zmianach zachodzących w społeczeństwie: sukcesywnie się bogacimy, przybywa więc ludzi, dla których prosta fizjologiczna potrzeba ciepła nie jest już szczytem marzeń. Przestają oni godzić się na wszechobecny smród i brud żądając od państwa zapewnienia warunków do życia w zdrowiu. Pozostaje pytanie, kiedy ta grupa społeczna osiągnie masę krytyczną konieczną do wywarcia skutecznej presji na polityków i uruchomienia zmian. Zdaniem dr. Sobolewskiego to jeszcze nie jest ten moment, ale lada chwila należy go oczekiwać.
Dyrektor IChPW przedstawił także aktualny stan prac nad wprowadzeniem norm jakości dla węgla. Podkreślił zarazem, że nie są ważne na ten moment konkretne pułapy wymagań na poszczególne parametry paliw, ale sam fakt, by zaczęły obowiązywać jakiekolwiek regulacje, które potem można by dostosować do sytuacji rynkowej.
Aktualny projekt rozporządzenia w sprawie norm jakości paliw stałych nie napawa optymizmem. W definicji paliwa stałego znalazł się muł węglowy (którego oficjalnie nikt nie lubi, a jednak ktoś go tam wepchnął...). Ponadto użyte sformułowania budzą wątpliwości natury prawnej i nie jest jasne, czy przepisy w takim kształcie zablokują możliwość handlu paliwami niewymienionymi w rozporządzeniu (np. węglem brunatnym) czy też nie.
Jak będzie wyglądał rynek węgla za 5 lat? W opinii dr. Sobolewskiego z handlu zniknie muł węglowy. Zastąpią go paliwa niskoemisyjne produkowane z tegoż mułu, a konsumpcja biomasy na cele opałowe przesunie się w stronę pelletu.
Jeszcze ciekawiej ma być za 20 lat. Wtedy ma nas być stać na powszechne ogrzewanie gazem ziemnym, pelletem oraz na znaczną rozbudowę sieci ciepłowniczych (ciepłownictwo wciąż będzie oparte na węglu). W handlu dawno nie będzie już miału.
Piąta klasa na razie nie popłaca
W kolejnym wystąpieniu prezes Platformy Producentów Urządzeń Grzewczych na Paliwa Stałe (PPUGPS) Krzysztof Trzopek poruszył temat kotłów węglowych klasy 5.
Kotłów węglowych w najwyższej, 5. klasie czystości i efektywności, póki co jest jak na lekarstwo. Wynika to nie z przeszkód technicznych, ale z prostego faktu, że mało kto dziś takie (droższe) kotły kupi. Większość ludzi wybiera tanie śmieciuchy, stąd takich produkuje się najwięcej. Daleko nam nawet do modelu czeskiego, gdzie nie można już kupić kotła niespełniającego wymagań 3. klasy, a dotowane są wyłącznie kotły klasy 4. i 5.
Zdaniem prezesa PPUGPS nie powinno się dopłacać do kotłów 5. klasy z publicznych pieniędzy. W obecnej sytuacji dotowane powinny być kotły klasy 3. ponieważ są one tańsze, a i tak stanowią jakościową przepaść w stosunku do tego, co stoi w domowych kotłowniach.
Powinno się też zupełnie inaczej realizować Programy Ograniczania Niskiej Emisji (PONE). Brak jest analizy sytuacji przed wymianą kotła i po jej przeprowadzeniu. Nikt nie kontroluje, czy w kupionym za publiczne pieniądze kotle faktycznie cały czas palone jest właściwym paliwem, w należyty sposób. Zobowiązanie do przeprowadzania takich kontroli powinno być zawarte w umowie z osobą, której udzielana jest dotacja.
W wystąpieniu znalazła się także informacja o prowadzonej przez PPUGPS akcji edukacyjnej EkoLogiczna Gmina. Zerowy poziom świadomości ekologicznej Polaków jest bowiem jedną z przyczyn, dla których pudła na węgiel świetnie się sprzedają, jakkolwiek okrutnie by nie kopciły, a niewielu widzi w tym problem, nawet finansowy (wywalanie opału kominem).
Walka z niską emisją na papierze
Następnym punktem konferencji był panel dyskusyjny z udziałem przedstawicieli IChPW, władz samorządowych, firm z branży energetycznej oraz sprzedawców węgla. Tematem przewodnim było pytanie o przyczyny, dla których walka z niską emisją nie działa.
Zdaniem przedstawiciela Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego (UMWŚ) samorządy nie są chętne do zakazywania ludziom czegokolwiek, bo ryzykownie jest grać na nerwach wyborcom. Z drugiej strony brak jest narzędzi prawnych, by cokolwiek sensownego zdziałać.
Stosowane przeciw niskiej emisji metody zostały skopiowane z Europy Zachodniej bez uwzględnienia różnic w rozwoju naszego kraju (tam z tym problemem zmagano się 50 lat temu). Przy okazji zrobiono to nieudolnie choćby ze względu na brak kontroli nad tym, jak użytkowany jest kupiony za publiczne pieniądze kocioł. Co prawda w umowie PONE zapisany jest kilkuletni okres obowiązkowego używania nowego kotła, ale nikt nie sprawdza, czy po jego zakończeniu delikwent nie wraca do śmieciucha lub kiepskich paliw.
Przedstawiciel śląskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska (WIOŚ) przekornie stwierdził, że walka z niską emisją jednak daje efekty. Wprawdzie stosunek kopciuchów do kotłów automatycznych wynosi 80:20, ale bez dotychczasowych działań mógłby być jeszcze mniej korzystny.
Dlaczego nawet z dotacjami wymiana kotłów idzie jak po grudzie? Bo urzędy nie mogą brać ludzi przymusem, dlatego na ofertę dotacji (choćby wysokich) zgłasza się 20 osób z całej dzielnicy - tych względnie najzamożniejszych, którzy wiedzą, że udźwigną lekki wzrost kosztów ogrzewania.
Co gorsza nie jest jasne, na jakich zasadach dotowana będzie wymiana kotłów z unijnych środków w najbliższych latach. Mowa jest o 85% dofinansowaniu, ale prawdopodobnie nie będzie to w całości pomoc bezzwrotna jak to bywało dotąd.
Prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla Adam Gorszanów przytoczył wyniki badań preferencji klientów z których wynikało, że 85% ludzi kupując opał kieruje się wyłącznie niską ceną. Konieczne są więc ograniczenia prawne by wyeliminować z rynku najgorsze a zarazem najtańsze paliwa. Tymczasem w projekcie rozporządzenia dot. norm jakości węgla pozostawiono muły (za czym podobno obstawały spółki węglowe).
Dyrektor IChPW zauważył, że zamiast mułu należy wprowadzić paliwo bezdymne. Powinno ono być dotowane przez państwo na podobnej zasadzie jak dotowano benzynę bezołowiową. Większe partie takiego paliwa mogłyby np. zamawiać gminy w celu dystrybucji wśród najuboższych. Trudno jednak o takie działania na większą skalę w oparciu o gminne budżety, dlatego bez wsparcia prawnego i finansowego ze strony państwa to się nie uda.
Drugie życie koksu
W ramach sesji poświęconej paliwom węglowym dr inż. Katarzyna Matuszek z IChPW przedstawiła błękitny węgiel - najnowsze niskoemisyjne paliwo opracowane przez IChPW. Po co kolejne takie paliwo? Ma to być najprostszy i najtańszy sposób na szybkie obniżenie emisji zanieczyszczeń z prostych domowych kotłów i pieców.
Czym jest błękitny węgiel? Odkrytym na nowo koksem. Technicznie rzecz biorąc jest to zwykły węgiel opałowy, który przeszedł proces niemal całkowitego odgazowania. Od koksu jaki dotąd znaliśmy różni się dwiema cechami:
- produkowany jest ze zwykłego węgla energetycznego, który jest tańszy od węgla koksującego
- ma ok. 5% części lotnych, dzięki czemu łatwo się zapala (klasyczny koks jest ich pozbawiony, dlatego trudno go rozpalić)
Ten sam produkt wytwarza i spala w swoim kotle każdy, kto rozpala zwykły węgiel od góry. Różnica jest taka, że w przypadku błękitnego węgla proces odgazowania zostanie przeprowadzony w odpowiedniej instalacji, a "zbędny" gaz z węgla będzie spalony z zachowaniem przemysłowych (ostrych) standardów emisji spalin.
Wstępne badania w jednej z kamienic w Zabrzu wskazują na obniżenie emisji pyłów o 40%, smół o 75% oraz benzo-a-pirenu o 90% przy spalaniu błękitnego węgla w porównaniu do węgla zwykłego.
Sprawa najważniejsza: ile będzie ten wyrób kosztować? Na razie nie wiadomo. Wiele zależy od tego, w jaki sposób spożytkowana zostanie energia pozyskana ze spalenia gazów z węgla poddawanego obróbce. Przedstawiciele IChPW prognozują jedynie, że nie powinien być wiele droższy od węgla. Tak czy inaczej klucz do rozpowszechnienia tego paliwa jest upatrywany we wsparciu finansowym państwa.
Lata lecą, zostają problemy
W trzeciej części konferencji dr inż. Jacek Zawistowski przedstawił historię i stan obecny produkcji kotłów retortowych w Polsce. Okazuje się, że rozdrobnienie (ok. 300 producentów kotłów) i brak zaplecza naukowo-badawczego czy też kontaktu ze środowiskami naukowymi to jedne z głównych problemów polskiej branży kotlarskiej, które na przestrzeni lat pozostają niezmienne.
Zaprezentowane zostały również wyniki badań kotła Ogniwo Eko Plus M o mocy 26kW dla pracy z mocą nominalną oraz dla 30% mocy nominalnej. W obu przypadkach kocioł ten spełnia wymagania klasy 4.
Zdaniem dr. Zawistowskiego możliwe jest spełnienie wymagań klasy 5. szczególnie pod względem emisji pyłów, jedynie za pomocą zmian konstrukcyjnych kotła. Innym sposobem jest zastosowanie elektrofiltrów, który to sposób sprawdza się, ale zarazem mocno winduje cenę kotła. Są już zresztą przykłady polskich kotłów w 5. klasie, bez dodatkowego odpylania spalin.
Czy nadal będzie jak jest?
Na rozpoczęciu tegorocznej, X już konferencji dr Zawistowski przypomniał programy poprzednich dziewięciu edycji. Tematyka co roku jest podobna, a przez ostatnie 2 lata mocniej wałkowano problem niskiej emisji.
Znów wszyscy - od naukowców przez producentów i sprzedawców węgla po branżę kotlarską - pokazują, jak bardzo walczą z niską emisją, ale efekty marne, bo złe prawo, bo źli ludzie, bo się nie opłaca. Wszyscy się ze sobą zgadzają. Ot choćby nikt nie lubi mułu węglowego - od kopalń poczynając. Ale gdy przychodzi do zmian w prawie, muł okazuje się nietykalny. Nadal będzie jak jest, bo interesy przynajmniej części uczestników rynku są dalekie od ładnych publicznych deklaracji.
Skoro interesy wszystkich stron na razie się kręcą, to nie widać zaniepokojenia rosnącymi w siłę Alarmami Smogowymi. Popłoch zacznie się dopiero w momencie, gdy przez działania owych organizacji rynek zbytu dla okołowęglowych biznesów zacznie się kurczyć.
Z drugiej strony można odnieść wrażenie, że IChPW tylko czeka na przekroczenie masy krytycznej społecznego niezadowolenia przez Alarmy Smogowe i ustanowienie deszczu złotówek na walkę z niską emisją. Pozostaje wątpliwość, czy sprawa faktycznie potoczy się racjonalnym torem, czy też dla antysmogowych aktywistów nawet niskoemisyjne paliwa okażą się zbyt emisyjne.