Nie pal śmieci, mułu węglowego ani węgla „złej jakości”, ty zbóju, ty. Dalej kopcisz? Widocznie węgiel za 900zł/t też jest „złej jakości”, bo nie ma norm. Wiesz co, najlepiej nie bądź biedny i ogrzewaj gazem. Mniej więcej tyle są w stanie powiedzieć osoby uchodzące za ekspertów od smogu o sposobach jego ograniczenia. Ta narracja kopiowana jest dalej, m.in. przez samorządy, a potem wszyscy się dziwią, że efekt jest jak grochem o ścianę. Ano tak, bo groch robaczywy i nie ta ściana – w tamtej obok są drzwi.
Co i jak ludziom powiedzieć, żeby ich kominy przestały kopcić? Ośmielę się stwierdzić, że coś o tym wiem, bo – jako jeden z niewielu gardłujących na ten temat – sprawdziłem na sobie, tyle że naprawiając sposób użytkowania swojej kotłowni, a nie nagle się wzbogacając. Doskonale pamiętam jak rąbałem stare meble na opał, wiem dlaczego to robiłem i co spowodowało, że przestałem. Dlatego skręca mnie, jak widzę nieudolne próby zrobienia czegoś, żeby ludzie nie kopcili, które z góry skazane są na niepowodzenie, bo zła jest diagnoza i podejście jak do ciemnego ludu.
Zabijasz, zabijasz… przestań być biedny
„Lekarze” od smogu źle diagnozują przyczyny choroby i w ramach terapii okładają chorych tępym narzędziem krzycząc: „o ty nicponiu, przestań być biedny”. Niestety tak nierzadko wygląda informacja o przyczynach smogu i sposobach jego ograniczania – podaje nieskuteczne placebo (bo najdroższe i najlepsze paliwo nie zapewni niekopcenia) a całość sprowadza się do konkluzji, że najlepiej być bogatym i wtedy problemów nie ma.
Taką ulotkę dostawali mieszkańcy Wronek na Pikniku Ekologicznym tamże.
Ja kogoś zabijam? Ale jak to? Przecież wszyscy w rodzinie żyją. Poza tymi, co umarli ze starości. Całe życie palę i dotąd nikomu to nie przeszkadzało, a teraz nagle zaczęło? Węgiel zawsze najdroższy gruby kupujemy. A że się dymi? No jak to węgiel. Zresztą sąsiad naprzeciwko… ten to dopiero daje w palnik, żukiem mu wozi szwagier odpad z fabryczki gumofilców, za niego się najpierw weźcie. (ulotka ląduje w koszu)
Co do treści: ulotka powtarza komunały o rzekomych przyczynach kopcenia, które rozmijają się ze stanem faktycznym:
- spalanie śmieci, jakkolwiek jest powszechnym i karygodnym nawykiem, ilościowo jest mniejszym problemem niż kopcenie węglem i drewnem – są na to oficjalne statystyki Straży Miejskich
- mułu węglowego na 99,9% nie ma w sprzedaży we Wronkach jak i w całej Wielkopolsce, a jeśli jakimś cudem trafiłyby się pojedyncze przypadki, to nie będzie to dostępność powszechna
- pisanie o węglu „złej jakości” utrwala błędne przekonanie jakoby tylko „zły węgiel” kopcił, a „dobry” już nie, podczas gdy tak samo kopci każdy jeden węgiel kamienny – jeśli jest niepoprawnie spalany
- nie podano dokładnych parametrów węgla „złej jakości” przez co nawet przy dobrych chęciach odbiorcy nie będzie on w stanie kupić „dobrego” paliwa a nawet jeśli ktoś sprzeda mu coś, co zinterpretuje sobie jako węgiel „dobrej jakości”, to (patrz punkt poprzedni) przy złej metodzie palenia nadal będzie kopcić.
Szczegółowe uzasadnienie każdego z tych punktów – w dalszej części programu.
Co do formy: autor chyba nie bardzo wiedział jak do ludzi trafić, więc wypalił z najgrubszej rury: o zabijaniu. Daleko nie trzeba szukać przykładu, że to nie działa. Straszące chorobami i śmiercią ostrzeżenia na paczkach papierosów nie zmniejszają zauważalnie liczby palaczy tytoniu. Jest natomiast ryzyko przelicytowania: ktoś trzeźwo myślący może zauważyć, że on wprawdzie pali jak pali, ale dookoła wszyscy zdrowi, więc to pewnie naciągane. Poza tym ciepło tu i teraz jest ważniejsze niż mglista perspektywa złych konsekwencji kiedyś tam.+
Nie żebym miał coś do miasta Wronki. Ta ulotka to tylko przykład, który akurat nawinął mi się pod ręce, obrazujący powszechny trend. Mam nadzieję, że autorzy takich publikacji przemyślą moje uwagi, a najlepiej jeśli sami zaczną sondować punkt widzenia kopcących mieszkańców, by w przyszłości skuteczniej móc trafiać do ludzi, bo przecież o efekty tu powinno chodzić, a nie tylko o odhaczenie w urzędowym excelu: ulotki wydrukowano i rozniesiono = edukacja ekologiczna mieszkańców odklepana.
Śmieci to nie jest 100% problemu, ani nawet 50%
Ktoś, kto nie miał nigdy bliżej do czynienia z węglem, na widok chmury dymu z komina sąsiada dałby głowę, że tam są palone co najmniej opony i kalosze, jeśli nie odpady radioaktywne, bo przecież – jak mu się zdaje – węgiel tak nie kopci. To musi być coś „bardzo złego”.
Jak pokazują wszystkie oficjalne statystyki Straży Miejskich, w ok. 90% kontrole nie wykazują spalania niebezpiecznych odpadów – większość ludzi kopci uczciwymi paliwami. Przeważnie jest tak, jak to opisuje wrocławska Wyborcza:
– O! Panie od smogu! Już piec pokazuję – mówi pani Krystyna na widok straży miejskiej w drzwiach. – Ja wiem, kto po panie dzwoni. Proszę popatrzeć, nawet teraz przez okno wygląda, cieszy się pewnie, że straż do mnie przychodzi, a ja nic złego nie robię […] Ale wiadomo, jak jest ogień, to musi być dym, więc kiedy rozpalam w piecu, to leci taki czarny z komina. Ten sąsiad to mnie cały czas oskarża, że go truję […]
Nie dziwi jej ta kontrola w ogóle, już trzecia tej zimy w jej domu przy ul. Sezamkowej. Tyle się o smogu w telewizji mówi i o tym sprawdzaniu pieców. Ale ona żadnych śmieci nie pali. Segreguje papier, szkło i plastik, a na odpady zielone ma kompostownik. Do ogrzewania to tylko drewno kominkowe na podpałkę i węgiel. […]
I tak strażnicy nabijają kilometry jałowo odwiedzając co rusz te same kotłownie, gdzie na kopcenie uczciwym paliwem nic nie mogą poradzić. Owszem, pozbywanie się starych butów, szmat czy innych palnych lub niepalnych odpadów poprzez piec jest powszechnym nawykiem i takie patologiczne przypadki należy zwalczać. Nie umniejszam szkodliwości tego procederu, ale to nie jest podstawowa przyczyna kopcenia. Niechby nawet każdy palacz codziennie dorzucał do pieca kilo kaloszy lub pampersów. W tym samym czasie spala 10-20kg uczciwego paliwa, z czego min. 1/3 czyli 3-6kg to smoły wykopcone jako dym. To głównie tę smołę widzimy i czujemy w powietrzu.
W większości kraju nie ma mułu węglowego!
Następny kozioł ofiarny: muł węglowy. Nie ma wątpliwości, że to dziadowskie paliwo. Idealnie nadaje się na wroga publicznego. Jest tylko jeden problem: jakieś 90% ludności Polski nigdy nie zobaczy go na oczy, bo na składach opału w ich okolicy nie ma i nigdy nie było mułu węglowego ani flotu! Nie opłaca się wozić tych paliw na dystanse dalsze niż województwo śląskie z przyległościami. Osobiście nigdy nie spotkałem mułu ani flotu we Wrocławiu i okolicach. Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla nie ma wprawdzie dokładnych danych na ten temat, ale potwierdza moją obserwację, że poza Śląskiem i Małopolską muł i flot właściwie nie występują. Niemal na 100% nie ma ich we Wronkach. Wątpię więc, czy autor ulotki zadał sobie trud przejrzenia oferty okolicznych składów opału.
Kto na oczy widział węgla niewiele lub wcale, często myli muł z miałem. Nazwa podobna: 3-4 litery, oba na „M”, ale różnica między tymi paliwami jest ogromna i zasadnicza. Podczas gdy muł jest faktycznie górniczym odpadem poprodukcyjnym, miał i flot są pełnoprawnymi paliwami węglowymi.
- Flot jest oczyszczonym węglem o parametrach porównywalnych a nawet lepszych od grubszych sortymentów.
- Miał jest tym, co pozostaje z urobku po odsianiu kostki, orzecha i groszku. Trafiają do niego ziarna węgla, w których jest naturalnie większa domieszka niepalnych dodatków, stąd wyższa zawartość popiołu i siarki, ale i niższa cena.
Miał od mułu różni się przede wszystkim tym, że istnieje mnóstwo kotłów fabrycznie przystosowanych do poprawnego spalania miału: zarówno automatycznych jak i zasypowych, z nadmuchem. Te ostatnie – rozpalane od góry, zgodnie z ich instrukcjami, spalają to paliwo bezdymnie. To tak, jak z każdym innym paliwem: kopcenie to objaw złej techniki palenia, a nie wina paliwa. Różnica jest dopiero w emisji tlenków siarki i pyłu z popiołu (ale o tym za chwilę).
Wedle danych podawanych przez dr. inż. Leona Kurczabińskiego, miał stanowi mniej niż 1/3 węgla sprzedawanego przez polskie kopalnie do gospodarstw domowych. Znakomita większość polskich domów ogrzewanych węglem używa sortymentów od groszku wzwyż.
Dlaczego ludzie palą mokrym drewnem?
Każdy średnio rozgarnięty palacz wie z doświadczenia, że mokre drewno pali się kiepsko. Łatwo więc patrząc z góry wydać wyrok, że ci, co to robią, są idiotami, których trzeba okładać po głowach solidną – sezonowaną rzecz jasna – żerdzią. Ale jak tylko wejdzie się w buty osoby palącej drewnem, perspektywa mocno się zmienia. Są bardzo konkretne przyczyny spalania mokrego drewna:
- niektórzy nie są dość zapobiegawczy, aby z dwuletnim wyprzedzeniem zaopatrzyć się w wystarczającą ilość drewna
- nie każdy ma miejsce i warunki dla sezonowania odpowiednio dużego zapasu drewna
- przewidziany zapas czasem okazuje się zbyt mały z powodu surowszej/przedłużającej się zimy i trzeba palić tym, co jest
- w sezonie grzewczym kupić suche drewno bywa trudno – nawet drewno rozpałkowe w marketach budowlanych bywa surowe, o czym zdarzało nam się przekonać zaopatrując się w rozpałkę na pokazy
- drewno z natury spala się szybko i gwałtownie – jego niedosuszenie bywa traktowane jako zaleta, takie drewno tli się dłużej (pal licho, że mokre drewno w miesiąc zasmoli komin, a jego wartość opałowa jest nawet połowę niższa niż drewna sezonowanego…)
Klątwa węgla „złej jakości”
Wszyscy powtarzają bezmyślnie legendę o węglu „złej jakości”. Bezmyślnie, bo jak pociągnąć za język, to nikt nie potrafi powiedzieć, czym ta zła jakość jest i gdzie zaczyna się węgiel „dobrej jakości”. Potocznie błędnie rozumie się „złą jakość” jako „węgiel który kopci”, więc w domyśle: węgiel „dobrej jakości” nie kopci. Dlatego ludzie myślą: kopcę jak Titanic? To nie moja wina, to węgiel „złej jakości”. Na lepszy mnie nie stać.
BE-ZE-DURA! I to wysoce szkodliwa. O emisji zanieczyszczeń w domowych warunkach decyduje zarówno jakość paliwa jak i – w przeważającym stopniu – jakość jego spalania. Żadna, choćby najgorsza jakość węgla, nie zmusza do kopcenia. Z kolei kiepska technika palenia powoduje kopcenie nawet najlepszym węglem.
Mówiąc o jakości węgla można i należy bazować na konkretach, bo pojęcie to jest doskonale zdefiniowane. Trochę suchych faktów zawierają np. te materiały dydaktyczne Politechniki Śląskiej. Najkrócej mówiąc: im więcej węgla (pierwiastka) w węglu kamiennym, tym mniej w nim niepalnego balastu (popiołu, siarki, metali ciężkich) – tym lepsza jego jakość. Im lepsza jakość, tym wyższa kaloryczność i mniejsza emisja niepalnych zanieczyszczeń (głównie unoszonego popiołu i siarki).
Gdzie zaczyna się „dobra jakość” węgla? Na potrzeby tego artykułu przyjmuję, że „dobrej jakości” węgiel spełnia parametry podane w propozycji standardów dla paliw węglowych przedstawionej przez Polską Izbę Ekologii. Oto główne składniki węgla kamiennego i ich udział w węglu sortymentu orzech z kopalni Mysłowice-Wesoła (który w/w kryteria spełnia) oraz w miale z kopalni Piast (który kryteriów nie spełnia). Parametry zaczerpnięte ze stron PGG.
„Zły” i „dobry” węgiel najbardziej różnią się zawartością wody i popiołu. W gorszym węglu jest dwa razy więcej siarki. W obu węglach ilość smoły jest niemal równa. W „dobrym” węglu wyraźnie więcej jest koksu.
Jak te parametry wpływają na emisję? Z braku punktu odniesienia bliższego domowej kotłowni posłużę się wskaźnikami emisji KOBiZE dla kotłów <0,5MW. A stamtąd można się dowiedzieć, że spalenie 1 tony w/w węgla „złej jakości” spowoduje emisję:
- 12,8kg tlenków siarki (6,4kg z węgla „dobrej jakości”),
- 10kg pyłów z popiołu (4kg z węgla „dobrej jakości”),
- podana we wskaźnikach stała ilość emitowanego benzo-a-pirenu zakłada dobre spalanie w warunkach przemysłowych, natomiast dla warunków domowych można jedynie szacować, że kiepskie spalanie powoduje emisję znacznej części z ok. 300kg smoły zawartej w każdej tonie węgla.
Emisje te należałoby skorygować o kaloryczność paliwa – gorszego węgla trzeba zużyć więcej dla uzyskania tej samej ilości ciepła. Ale to nie zmieni powyższych proporcji między emisjami tlenków siarki, pyłu z popiołu i smoły.
Dochodzimy do sedna sprawy jakości węgla. Co czuć w powietrzu i najbardziej dusi nas zimą na ulicy? Tlenki siarki? Unoszony ultradrobny popiół w ilości kilku kilo na tonę paliwa? Czy kilkadziesiąt, a możliwe i kilkaset kilo niespalonej smoły fruwającej w powietrzu?
W sprawie jakości paliwa drzewa przesłaniają nam las. Owszem, słusznie i korzystnie jest stosować jak najlepszej jakości węgiel, ale dobry węgiel mało emituje tylko jeśli jest prawidłowo spalany! Wszyscy krzyczą o śrubowaniu jakości paliwa a o jakości spalania – cicho-sza. Dopóki nie poprawimy techniki spalania, na ulicach będziemy dusić się dymem „dobrej jakości”.
Kto nie wierzy, że głównym składnikiem widocznego dymu jest smoła, niech zajrzy do wnętrza jakiegoś notorycznie kopcącego komina. Owszem, badając jego zawartość w laboratorium na pewno dopatrzy się pyłu z popiołu i śladów związków siarki. A co jest przeważającym składnikiem – każdy widzi. Łatwo oszacować, że każdy milimetr takiego osadu w typowym ok. 10-metrowym kominie to ładne kilka kilo smoły. Przy czym to tylko mały procent tego, co wyleciało do atmosfery.
W Europie robią to dobrze
Oto przykłady, jak w krajach Europy Zachodniej informuje się ludzi o sposobach na ograniczenie emisji szkodliwych substancji ze spalania drewna. Owszem, dowie się człowiek, że powinien palić sezonowanym drewnem, bo to jest warunek konieczny dla efektywnego spalania, ale również i przede wszystkim pozna technikę palenia dającą bezdymne spalanie.
Jak to zrobić lepiej? Potrzebna kampania prooszczędnościowa!
Dziesięć lat temu kopciłem jak każdy, miałem to za rzecz naturalną i jakby mi ktoś przyszedł robić z tego zarzut, to najpierw grzecznie wręczyłbym numer konta z prośbą o comiesięczną dotację na ekologiczne ogrzewanie, a gdyby to nie pomogło – spuściłbym psa. Dlaczego?
Tak jak wszyscy byłem absolutnie pewien, że syf i smród to naturalna konsekwencja taniego ogrzewania. Jeśli ktoś atakuje syf i smród – znaczy przeszkadza mu, że tanio ogrzewam. Chce, żebym przymarzał jeszcze bardziej w imię jego wygody. Nie: zrezygnował z wczasów na Maderze i dopłacił do lepszego opału, ale: mieszkał w warunkach chłodniczych, bo jeśli już teraz ledwo wiążę koniec z końcem, a tu każą mi jeszcze wydać więcej, to nieuchronnie tak to się skończy.
Zdrowie i życie nie mają ceny – ale mają swoje koszty. Żadna kampania antysmogowa nie zadziała jeśli antysmogowość będzie podawana jako walka z ludźmi i perspektywa ograniczenia jednego podstawowego dobra (ciepła) na rzecz innego podstawowego dobra (powietrza).
Potrzebna jest kampania prooszczędnościowa, która:
- Uświadomi, że kopcenie nie jest nieuniknione ani opłacalne – bez tego każdy będzie bronił dymu i smrodu jak niepodległości. Odkąd zobaczyłem i poczułem, że kopcąc tracę ciężko zarobione pieniądze, na głowie stanę byle jak najmniej dymić, bo wiem i doświadczyłem już wiele lat z rzędu, że to mi się opłaca!
- Zamiast straszyć śmiercią, wskaże drobniejsze, ale natychmiastowe skutki smogu – np. ciągnące się całą zimę „przeziębienie”. W ten sposób odbiorca zobaczy, że to nie jest odległa mrzonka ani humbug, ale faktycznie syf w powietrzu szkodzi.
- Wyjaśni, że efektem spalenia lakierowanej szafy jest „sama chemia”, której każdy wystrzega się w żywności, a nie jest świadom, że dużo gorsze rzeczy pakuje w siebie z powietrza. To ma szansę zadziałać na tych, którzy mogą sobie pozwolić na inny opał. Ja paliłem starymi meblami z konieczności a przestałem kiedy zniknęła taka konieczność, bo dzięki efektywniejszemu spalaniu uczciwego węgla, ta sama jego ilość zaczęła wystarczać mi na całą zimę.
Niepotrzebnie tracimy kolejne sezony grzewcze na nieskuteczne a nawet kontrproduktywne ruchy Browna. Ludzie muszą dowiedzieć się, że dobrej jakości spalanie* jest tym, co daje tańsze ciepło – a czyste powietrze zrobi się samo.
* którego rozpalanie od góry nie jest bynajmniej najwyższą formą – raczej pierwszym krokiem, ale za to dostępnym dla każdego.
Z tym, że mułu i flotu nie ma w innych częściach Polski to prawda. Mieszkam w okolicy Żywca, brat przeprowadził się do kujawsko-pomorskiego niedaleko Ciechocinka, flotu ani mułu nie ma na składach, węgiel jest ok. 100 zł droższy niż u nas, jest też podobno koks ale grubo ponad 1000zł. Kiedyś brat zabrał stąd z na busa kilkaset kg flotu to sąsiedzi przychodzili patrzyć co to jest za dziwo.
Czas na nowy marketing. Zapakujmy muł do eleganckich kolorowych worków z nadrukowaną instrukcją spalania, i każdego nowego klienta za darmo zaopatrzmy w rurkę ze stożkowym daszkiem u góry a u dołu trzech nóżkach z pętu. do podawania powietrza n górę paleniska. I mamy nowoczesne urządzenie z nowoczesnym paliwem do bezdymnego spalania mułu 😉
Ogrzewam nieruchomość kotłem na ekogroszek.Kupuję zawsze opał najwyższej jakości.Zauważyłem jak i wiele innych osób,że zakupowany ekogroszek na składach opału w mojej okolicy w okresie od grudnia 2017 r jest byle jakiej jakości.Są problemy ze spalaniem.Dużo czasu muszę spędzać przy kotle żeby palenisko nie wygasło.Z komina leci dużo sadzy.Większość ludzi bardzo pokasłuje.Nie wiem co w tym przypadku robić.
On może być bardzo „dobrej jakości”, wręcz za dobrej – tj. typu niespecjalnie nadającego się do tych palników. A może to kwestia regulacji kotła. Wiadomo z jakiej kopalni pochodzi albo jakaś marka/producent?
Zakupiłem węgiel u oszusta. Miał być z kopalni Bobrek, wysokoenergetyczny, a jest gorszy niż węgiel w reklamówkach ze spożywczaka. 800zł/T (orzech). Spalanie powoduje, że spaliny mocno śmierdzą, mało ciepła daje, bardzo dużo popiołu pozostawia, brak spieków, minimalna ilość kamienia.
Jak odzyskać chociaż część pieniędzy od sprzedawcy? Co zrobić?
Zakup był przed czy po 4. listopada?