Swego czasu opisywałem prosty piec węglowy produkowany w Kirgistanie za równowartość kilkuset złotych, który czystością spalania zawstydza nasze promy kosmiczne na węgiel za 10 tysięcy PLN. Niedługo potem zbudowałem sobie egzemplarz takiego pieca. Opiszę tedy, jak to wszystko przebiegało i jak on się faktycznie sprawuje. Mimo pewnych mankamentów jest to przypuszczalnie – na pewno w swojej klasie cenowej – najczystszy piec węglowy w Europie.
Co to za piec?
Jeśli nie kojarzysz, o co chodzi, zajrzyj do tego wpisu. Jest to piec opracowany w ramach programu pomocowego Banku Światowego dla Kirgistanu w celu ograniczenia zanieczyszczenia powietrza wynikającego z kiepskiego spalania popularnego tam węgla. Emituje ułamek zanieczyszczeń w stosunku do standardowych dymiących pudeł. Konstruktorem pieca jest Crispin Pemberton-Pigott – działający w wielu tego typu projektach ekspert od pieców na węgiel.
Tutaj oficjalna publikacja Banku Światowego – raport z programu rozwojowego, w ramach którego opracowano i testowano te piece.
Po pierwszym artykule nie brakowało głosów typu łee, panie, toć to zwykły dolniak, znamy to. Takie komentarze biorą się chyba z niezbyt wnikliwego przestudiowania tematu. Na powyższym schemacie widać zasadniczą różnicę:
- w standardowym kotle dolnego spalania strefa żaru (4) jest pod spodem zasypu paliwa a pod przegrodą oddzielającą zasyp od dopalacza przelatują tylko gazy,
- tutaj całe paliwo zsuwa się pod przegrodą do dopalacza, skutkiem czego żar spala się obok, poza zasypem.
To wiele zmienia. Gazowanie całego zasypu jest spowolnione, gdyż najgorętsza strefa została "wydzielona" za ścianę. Dlatego też piec ten potrafi chodzić na mocno zmniejszonych obrotach bez poważnego popsucia jakości spalania, gdyż większą część energii uzyskiwana jest ze spalania żaru (którego jest w węglu kamiennym ~70% – i piec ten czyni użytek z tej właściwości węgla).
W tym piecu nie ma klasycznego powietrza wtórnego – podawanego osobnymi dolotami. Powietrze wtórne podaje się samo, spod rusztu do dopalacza, przez żar. Natomiast grubość warstwy żaru jest uregulowana konstrukcyjnie, przez wysokość przelotu pod przegrodą.
Choć konstrukcja wydaje się banalnie prosta, właśnie ta prostota jest efektem lat pracy i doświadczeń projektanta. Wbrew pozorom jest to dość precyzyjne urządzenie, gdzie istotna jest m.in. szczelność oraz dostosowanie położenia rusztu do granulacji opału – ale nie wymaga to precyzji co do milimetra.
Projekt
Projekt tego pieca (jak i kilku innych) jest dostępny. Trzymałem się go w zasadniczych kwestiach, z kilkoma odstępstwami:
- kirgiskie cegły szamotowe mają inne wymiary niż polskie, co już wymagało minimalnych korekt niektórych wymiarów.
- jak tylko przeliczyłem ilość cegieł razy wagę sztuki, zdecydowałem się użyć szamotek połowę cieńszych (grubości ~3cm) – dzięki temu piec waży coś ponad 30kg zamiast ponad 70kg.
- kolejnym istotnym uproszczeniem są blachy – oryginał przewidywał wszystko w grubości 3mm, ja dla lekkości użyłem 2mm na górną płytę, 1mm w całej reszcie, poza popielnikiem, który powstał ze stelaża z kątownika 2mm wypełnionego blachą 0,5mm.
- dodana jest szyba-wizjer nad komorą dopalania, której oryginalnie nie było, bo to najlepsze miejsce na postawienie garnka (piec spełnia też funkcję kuchni).
Koszty
W granicach 300zł gdybym policzył dokładnie wszystkie materiały + około 10 dni rzeźbienia po 3-5 godzin dziennie.
Gdzie można kupić taki piec
Po pierwszym artykule było zaskakująco wiele takich (chyba poważnych) zapytań. Na ten moment nie da się go kupić, chyba że ktoś komuś zleci wykonanie. Owszem, jak ktoś chce, to są gotowe projekty nie tylko tego pieca, ale i niejednego podobnego konstrukcją kotła. Tylko że te urządzenia pod w zasadzie każdym względem nie są dostosowane do polskich kotłowni. I nie są to magiczne skrzynki, gdzie sypię, podpalam i szafa gra (co też dalej wyjaśniam – owszem, jest świetnie, ale nie przesadzajmy z oczekiwaniami).
Trzeba by dopiero opracować kotły przystosowane do polskich realiów, które działałyby na podobnych zasadach. Z tym jest dziwny problem. Ministerstwo mówi "weź se zrób". Branża z jednej strony sprzedaje drogie cacka za dotacje a z drugiej od zaplecza ciągle szmugluje stare pudła. Więc albo im się nie opłaca rozwijać kotłów tanich i czystych, albo nie ma tam odpowiednich mózgów, co by temat ogarnęły. Prosty piec wcale nie jest prosto zbudować.
Paliwo
Piec jest zwymiarowany pod węgiel kamienny frakcji najlepiej 15-30mm, bo takim pali się w Kirgistanie. Testowałem go na następujących paliwach:
- ruskim groszku prosto z wora, jak się potem okazało: było w nim aż ~1/3 szajsu zamiecionego z placu,
- tym samym ruskim groszku po odsianiu na sicie 8mm,
- znowuż tym samym groszku po odsianiu na sicie 15mm,
- czeskim groszku prosto z wora.
W zasadzie różnica sprowadzała się do tego, że grubsze paliwo oznaczało lepszy przepływ powietrza i większą moc. Czystość spalania była w zasadzie podobna w każdym przypadku, z wyjątkiem węgla czeskiego, który stale lekko przydymiał – zapewne przez to, że znacznie łatwiej on gazuje a ponadto nie odsiałem z niego drobnicy.
Trzeba podkreślić: to jest piec węglowy – drewno będzie się w nim palić kiepsko albo i fatalnie. Póki co nie podejmowałem takich prób, poza wrzuceniem z ciekawości kilku sztuk drewna na resztkę żaru, ale przy pełnym załadunku drewna prawdopodobnie paliwo gazowałoby zbyt intensywnie i bez zmian konstrukcyjnych piec by dymił.
Emisje
Nie mam możliwości w pełni zweryfikować podawanych przez konstruktora świetnych wyników emisji pyłów:
- Byle jaki pyłomierz to kwota pięcocyfrowa z trójką z przodu. Nie mam takich funduszy ani sensu zaopatrywać się w drogą zabawkę.
- Również badania emisji w byle laboratorium to koszt kilkunastu tysięcy a jak powiesz, że chciałbyś coś prostego i podstawowego, to rozmowa się urywa. Wiadomo, szkoda czasu na płotki, zleceń mają dość.
Chałupniczo jestem w stanie zmierzyć jedynie podstawowe parametry za pomocą taniego analizatora. Oraz ocenić rzecz szkiełkiem i okiem. Wygląda to tak, że:
- normalnie na okrągło piec emituje przejrzyste spaliny,
- emisje CO w trakcie normalnej pracy wahają się w okolicach 150-250ppm,
- jeśli szturchnąć rusztem, to CO potrafi przeskoczyć 500ppm na parę minut,
- jeśli z premedytacją poszturchać za bardzo, to można wykręcić ponad 1000ppm i zobaczyć lekki czarny dym.
To wszystko powyżej to jest dokładnie tak, jak konstruktor twierdzi, że być powinno. Jednak bez porządnych badań trudno cokolwiek precyzyjnie powiedzieć na temat emisji pyłów.
Zakres mocy
Piec rozwija moc do ok. 10kW. Wśród innych projektów tego samego autora można znaleźć np. kocioł dla Mongolii w mocach 15/35kW.
Póki co odpalałem piec kilka razy, zazwyczaj puszczając go na 50-100% mocy. Opisuję tutaj pierwsze trzy próby, z czego trzecia była już bez zarzutu jeśli chodzi o jakość spalania. Potem próbowałem jeszcze różnych pomysłów w kwestii odpopielania, póki co bez dobrych efektów.
Stanowisko testowe
Piec pracował na podwórku podłączony do komina fi 100 mm o wysokości 4m licząc od czopucha, czyli prawie 5m licząc od ziemi (zalecane minimum).
Relacja z budowy
Największa i najcięższa część pieca to szamotowe palenisko i komora zasypowa.
Zasadnicza część pieca gotowa. Pozostało porobić porządne drzwiczki zasypowe, rusztowe, popielnika i pouszczelniać wszystko jak się należy.
A komu by się chciało... palimy!
Błędów przy pierwszej próbie był cały szereg a mimo rzecz wyglądała nienajgorzej, bo część błędów wzajemnie się niwelowała. I tak na przykład:
- piec nie był należycie doszczelniony praktycznie wszędzie,
- przez brak porządnych drzwiczek tym bardziej dostawał za dużo powietrza,
- ale ruszt był początkowo o wiele za gęsty przez co wiatr nie hulał po piecu tak bardzo jak by mógł.
Jako paliwo zastosowałem rosyjski groszek, w którym (jak się potem przekonałem, przesiawszy kolejne partie) było tak ze 30% podziarna.
Poważnego usztywnienia wymagała wierzchnia płyta. W kwadrans od rozpalenia wyobliła się niemiłosiernie. Poza tym trzeba było szczelnie pospawać popielnik, obramowanie góry pieca, uszczelnić wierzchnią płytę, dorobić porządne drzwiczki – słowem: odpaliłem piec na wpół wykończony.
Kilka dni później. Narobił się człowiek, ale w końcu można odpalać. I co? I jest gorzej niż było. Dymi. Nie stale, ale zdarza się – a w pierwszej próbie nic takiego się nie działo.
Nim zdążyłem wyrwać wszystkie włosy z głowy wpadłem na pomysł, że problem musi leżeć w odstępstwie od projektu: połowę cieńszej ścianie dzielącej zasyp od palnika, co powodowało zbyt szybkie podgrzewanie wsadu paliwa. Szybkie rozwiązanie: izolacja matą ceramiczną osłonięta blachą.
I to był strzał w dziesiątkę. Skończyły się problemy z dymieniem. W międzyczasie zwiększyłem odstępy rusztowin i przesiałem paliwo na sicie 8mm. Niby ekogroszek, ale podziarna były straszliwe ilości.
Co działa dobrze
Piec spala naprawdę non stop do przejrzystych spalin. Surowy dym nie ma tutaj którędy uciec bez spalenia. Jeśli nawet proporcje powietrza nie są akurat idealne, to niedopał odlatuje w formie tlenku węgla – co jest znacznie mniej problematycznym zanieczyszczeniem niż smoła, sadza i dym. A nawet te emisje CO są średnio na poziomie paruset ppm.
Paliwo cały czas zsuwa się w dół rusztu powolnym, ledwo zauważalnym ruchem, w miarę jak wypala się to co na ruszcie i zmniejsza się objętość żaru. Nic się nie zawiesza, nic nie trzeba szturchać (nie testowałem jeszcze paliw spiekających). Rozpalam i dalej nic nie muszę ruszać, pali się samo, co najwyżej z coraz mniejszą mocą, jeśli w grę wchodzi problem popiołu, opisany poniżej.
Co wymaga ulepszeń
Odpopielanie!
To jest pięta achillesowa nie tylko tego pieca, ale w zasadzie wszystkich pieców i kotłów zasypowych, której do tej pory sensownie nie rozwiązano. Nic dziwnego, bo najbardziej fundamentalne problemy najtrudniej się pokonuje (szczególnie w jakieś mało dochodowej niszy).
Owszem, da się to załagodzić. Konstruktor zwraca uwagę, że ciągle mam zbyt gęsty ruszt. Mógłbym go jeszcze "rozluźnić", znaleźć węgiel z małą ilością popiołu jak z papierosa i działałoby mi to ładnie – popiół wypadałby grzecznie przez ruszt w miarę jak paliwo zsuwa się w dół. Ale to tylko obejście problemu, a nie rozwiązanie.
Sednem problemu jest sam ruszt, a dokładniej: założenie, że popiół nam przezeń przeleci. W rzeczywistości tak przecież najczęściej nie jest:
- Drobny opał wypada przez ruszt, choć powinien zostać.
- Gruby popiół i kamienie zostają na ruszcie, choć powinny wypaść.
Problem ten ma jedno skuteczne rozwiązanie, stosowane już w kotłach podajnikowych: trzeba zrzucać z rusztu wszystko, co na nim zostało po jakimś czasie. Łatwo się mówi, gdy do dyspozycji jest automatyka. Trudniej próbować osiągnąć coś podobnego "siłami natury".
Jedyny napęd, jaki mamy do dyspozycji w takim piecu to ciśnienie słupa paliwa w zasobniku. To za jego sprawą paliwo zjeżdża w dół rusztu. Ale jest to ruch spontaniczny i nieprecyzyjny. Co gorsza popiół bardzo różni się właściwościami od surowego węgla – ma o wiele większy współczynnik tarcia (a nawet jest to materiał ścierny, nasze prababki polerowały nim garnki), dlatego zsuwa się po ruszcie mniej chętnie, już nie mówiąc o możliwych dodatkach typu kamienie czy wapień.
Na ten moment nie mam konkretnego pomysłu, jak można by problem rozwiązać.
- Wymaganie, aby operator wajchował jakimś mechanizmem co jakiś czas w celu odpopielenia, bo jak nie, to piec grzeje słabo albo gaśnie – to słaby pomysł.
- Być może wystarczyłoby tak skonstruować ruszt/palenisko, aby jego część mogła się zapopielać przez czas wypalania pełnego wsadu bez szkody dla jakości spalania i mocy, a po tym czasie, gdy operator i tak przyszedłby uzupełnić paliwo, jednocześnie usuwałby popiół.
Problemem pobocznym jest waga pieca. Po prawdzie został on zaprojektowany jako stacjonarny i gdybym wykonał oryginał 1:1 to ważyłyby on dobre 100kg, ale prawdopodobnie dałoby się go jeszcze odchudzić. Np. ceramika w komorze zasypowej wydaje się możliwa do zastąpienia stalą.
Podsumowanie
Piec wykonany zgodnie z projektem działa bardzo dobrze. W jego segmencie cenowym nic z polskiego rynku nie ma do niego startu.
Projekty zarówno tego pieca, innych pieców jak i podobnych kotłów są ogólnodostępne, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by je wykorzystywać i ulepszać. Zasada działania, czy też pojedyncze ciekawe elementy jak np. wyżej wspomniana celowo nieszczelna klapka krótkiego obiegu przy czopuchu poprawiająca ciąg, mogłyby być zaadaptowane do rodzimych pieców lub kotłów – oryginalne projekty zbyt mocno różnią się od przyjętych u nas standardów, aby wykonanie 1:1 mogło znaleźć zainteresowanie polskiego palacza (chyba że jako piec typu koza). Różne jest dosłownie wszystko: gabaryty, wymiary, umiejscowienie przyłączy, budowa wymiennika... Że nie wspomnę (a od tego trzeba by zacząć) o przystosowaniu do granulacji węgla, do której z rodzimych gotowych sortymentów pasuje jedynie groszek lub ekogroszek.
Jest wciąż pole do rozwoju, szczególnie w kwestii odpopielania rusztu.
Dziękuję projektantowi pieca za poświęcony mi czas. Po pierwszej próbie postanowiłem się pochwalić, że oto gdzieś w Polsce sobie zbudowałem piec jego projektu, bo wyniki wydawały mi się dobre. Zdziwił się i ucieszył, ale też od razu dostałem furę uwag i poprawek (głównie nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak istotna jest tu szczelność). Bardzo przyspieszyło mi to dojście z tym piecem do ładu.
Panie Wojtku!
Jest Pan Wielki!
Tak Trzymac!
Pozdrawiam
,,odpopielanie rusztu" - zwiększyć nachylenie rusztu, albo może odwrócenie rusztu, z dolnej strony listwy rusztu są stożkowe, węgiel się zsunie, zacznie palić, a popiół będzie podwiewany przez powietrze, ,,mielony" pomiędzy stożkowymi żeberkami rusztu, i powinien opaść pomiędzy nimi. Im bardziej opadnie pomiędzy żeberka tym bardziej będzie podwiewany. Tym sposobem nie będzie zalegać na płaszczyźnie żeberek rusztowych.
Małe bryłki będą się klinować, ale są węgle spalające się do pyłu, a ten podlega podwiewaniu, przewiewaniu.
Są węgle z ładnym popiołem, ale ja chcę spalać normalne węgle, a nie najlepsze wyselekcjonowane.
Na pewno da się kształtem i rozstawem rusztowin manipulować i coś polepszyć lub pogorszyć. Ale to nie zmienia sedna problemu: zawsze może zdarzyć coś, co przez ruszt się fizycznie nie zmieści i nie wypadnie. Na ten najgorszy przypadek trzeba mieć środki zaradcze, a nie liczyć, że jakoś to będzie.
https://allegro.pl/piecyk-rakietowy-z-podajnikiem-na-pellet-hit-i7102259392.html - na tej nieaktualnej już aukcji opisano problem popiołu i wyjaśniono jak najlepszą metodę kilkukrotne uderzenie młotkiem.
Można zrobić mechanizm grawitacyjny wykorzystujący klepsydrę i wagę, gdzie co określony czas młoteczki opadałyby na ściankę, żeby wywołać drganie rusztu.
https://allegro.pl/piec-stalowy-eco-grzewczy-z-szamotem-koza-6-kw-i7600262180.html?reco_id=8fd82f15-d708-11e8-8d7c-ecf4bbd0bee8
W tym kominku-kozie występuje tzw. deflektor, (w kominkach droższych też) płytka utrudniająca zbyt łatwy wybieg spalin, powodująca zawirowania, i minimalne dopalenie spalin, zwłaszcza z drewna.
W Pana kominku daje się ,,zabełtać" spaliny duuużo wcześniej niż ta nieszczelna płytka szyberkowa, - konieczne trzy arkusze blachy, jedna od dołu i na środku komory cieplnej wpoprzek drogi spalin, dwie po jej bokach, i dałobyto wybieg dpalin znacznie wydłużony - z komory ogniowej-szamotowej w górę, i dalej w dół, w górę, w dół, i w górę do wylotu - miejsce jest. W kazachskim występuje takie poprowadzenie spalin, niemożliwe aby zaszkodziło. Mniemam sobie, że , grubość" pierwszego kanału np. 4 cm, drugi 5, trzeci 6, czwarty do wylotu 7 cm, aby spaliny stygnąc były ,,zachęcane" do wylotu.
Drobny węgielek może zbyt szybko się rozpala, i dlatego dymi - gruby może mniej dymić, bo dłużej się rozpala,
Ho ho... wsadź pan chociaż jedną przegrodę w ten kanał a się okaże że ciąg gdzieś znikł. Co najwyżej zaryzykowałbym jakieś "wypustki" jak we Viadrusie https://kotly.com.pl/produkty_img/4964/1b7cb14158ecbaf1b27e3558a162852b.jpg co by się płomień do ściany nie kleił aż tak. Jakaś izolacja jest, ew. korzystnie byłoby w miejsce szyby dać deflektor, a reszta to już kwestia nieprzesadnej dawki gazów do spalenia. Bo jak jest ich za dużo, to żadne mieszanie nie pomoże.
A może coś wziąć z fabrycznego kotła z poziomymi komorami https://www.youtube.com/watch?v=ZvVVt4JBhVw
Ten piecyk to taka niepełna wersja pieca rakietowego. Przegroda lub przegrody odpowiednio umiejscowione nie przeszkodzą tylko poprawią przepływ. Niestety często doświadczalnie trzeba je dobierać i nieźle się nagłówkować, min. dlatego aby spaliny na wylocie z piecyka miały minimalną niezbędną energię czyli temperaturę oscylującą w okolicach minimum 60st. C. W moich okolicach punkt rosy to ok. 53 st.C, ale i tak z uwagi na dobro komina muszę trzymać minimum 80-100 st.C, aby nic mi się w nim nie skraplało. To też dotyczy projektowania wodnego wymiennika. Nie może być za duży. Wszystko trzeba dostosować do potrzeb, zatem trzeba przeliczać wszystkie wartości i ekstrapolować na wymiary i materiały tegoż urządzenia. Można też intuicyjnie i efekty też będą, ale z deka trzeba się narobić. Co do problemu z rusztem to mam nie tyle pomysł co sprawdzony sposób. Niestety nie jest idealny właśnie z uwagi na nie jednorodność opału, ale zasadniczo działa. Nie wiem czy da się to zastosować w pańskim piecyku, a mianowicie: koniec rusztu na całej szerokości ma szczelinę ok. 4 cm (nie pamiętam dokładnie, nie robiłem rysunków), kąt nachylenia rusztu tak dobrany aby napływ opału spychał ten grubszy popiół z takiego rusztu. Tu trzeba kombinować z tym rusztem zarówno z materiałem jak i kątem i szczelinami. U mnie działa, a nie jest to kociołek z wkładami ceramicznymi. Mimo to spala całkiem nieźle. Mam metalową przegrodę coś jak ruszt i u mnie następuje raczej spalanie kroczące , chociaż na początku to mniej więcej jak w pańskim piecyku. Zbudowałem go 25 lat temu i bił na łeb wszystkie śmieciaki. Spaliny są podnoszone tym rozgrzanym często do czerwoności rusztem pionowym, następnie idą w dół i znowu w górę do czopucha i następnie 8m komina ocieplonego. Blacha 5mm zwykła, nie kotłowa, a dalej działa. To jest dowód na dość dobre funkcjonowanie, bo inaczej dawno by przerdzewiał. Wykonałem kilka podobnych kociołków dla znajomych lata temu, a teraz przymierzam się do kociołka rakietowego i studiuję wszelkie takie konstrukcje. Szukam najprostszych rozwiązań i jednocześnie najefektywniejszych.
Konstruktorzy piecyków rakietowych zaczynają już bardzo komplikować swoje konstrukcje. Ostatnio (nie mogę odnaleźć tej strony) widziałem piece rosyjskiego konstruktora. Dochodzę do wniosku, a właściwie te wszystkie konstrukcje potwierdzają to co wiedziałem od dawna, że spaliny w piecu, kociołku muszą przebywać odpowiednio długo i w odpowiednio wysokiej temperaturze, a by spalanie było możliwie czyste. Myli się Pan twierdząc, że Polscy konstruktorzy o tym nie wiedzą. Ta zasada jest bardzo stara i min. dlatego powstały takie piece nazywane fluidalnymi, albo ze spalaniem w złożu piaskowym (np spalarnie) itp. itd.
Zapomina Pan o nowej religii . Stara to "mamona" nowa to "maksymalizacja zysków". Jak to możliwe aby Kowalski kupił kociołek za 1000 zł spełniający wymogi UE. Nie chcę być nie miły, ale nie bądźmy naiwni.
Osobiście gratuluje Panu dobrej roboty. Ja wyznaję zasadę, że najpierw ma działać jak najlepiej, a jak już będzie działać to może, ale może pomyślę o estetyce.
Myślę, że skorzystam również z Pańskiego doświadczenia i latem jak dożyję ruszam z konstrukcją.
Życzę powodzenia.
Dopalanie poza komorą szamotową to fikcja, aby skutecznie dopalić sadze musi być bardzo wysoka temperatura a poza komorą spalania natychmiast spada przez to że blacha natychmiast przejmuje ciepło. Wydłużanie kanału (4szt) znacznie zwiększy opory, zmniejszy temperaturę w kominie i diametralnie spadnie ciąg - nie będzie się chciało palić. Zróżnicowanie szerokości kolejnych kanałów nie ma większego sensu, spaliny stygnąc zmniejszają swoją objętość i nie potrzebują coraz szerszego kanału.
zasada dobrej konstrukcji pieca dolnego spalania ruszt pochyły w kierunku wylotu spalin
doprowadzenie powietrza do dopalenia spalin poza rusztem mocą pieca steruje się na wlocie powietrza nigdy nie na wylocie spalin
szczelne drzwiczki zasypowe
powietrze powinno być kierowane pod ruszt
paliwo to orzech 2
Gratuluję reportażu w "Trójce"!
Dziękuję za to co Pan robi dla sprawy czystego powietrza w Polsce.
Niestety z tego co widzę to ci wszyscy "znafcy koziej d..." uważają to za przeszkodę. Przecież przeszkadza bo rzekomy smog to fajny pretekst do zdefraudowania pieniędzy i narobienia szumu. Prawdziwe rozwiązanie problemu popsułoby interesy pewnym ludziom.
Fojera!
na łogródku!!
Tak zadyma to nie zadyma już by smogu nie było.
Na czeskim groszku i wyższym kominie powinno być lepiej.
Powietrza braknie dla czeskiego groszku.
PM by były bo sadza jest.
Ja bym jeszcze sprawdził czy jak tam wdmuchamy na koniec rusztu PW np sprężarką uzyskami niebieski ogień.
Polecam przeanalizować ten film:
https://www.youtube.com/watch?v=gLEV64N1JWk
Każdy tradycyjny piec palony przeciwprądowo wytwarza dym. Jeśli go przefiltrujemy i podamy tlen + zapłon, to możemy go spalić z przyzwoitymi osiągami. Do zapłonu dochodzi czasami w kominie, gdy mamy dodatkowe paliwo w postaci sadzy na ścianach komina. Jaką wielką moc generuje taki "pożar" wie każdy, kto chociaż raz to widział.
Tutaj widzimy suchą destylację węgla kamiennego - https://www.youtube.com/watch?v=WQNs51guTWg czyli po prostu pirolizę. Konstrukcja laboratoryjnego "komina" nie jest bez znaczenia. Najpierw gorące uwolnione lotne związki węgla przesuwają się w górę, a potem wymuszony jest kierunek w dół. W tym miejscu oddzielamy ciekłą frakcję niepalną, która jest cięższa i opada na dno. Natomiast lżejszy gaz idzie znów w górę i wystarczy tylko podać mu zapłon (1:51). Gdyby dorobić dyszę z tlenem i deflektor, płomień byłby jak z kuchenki gazowej.
Na tym filmie https://www.youtube.com/watch?v=76kNcN_vLz8 widzimy w 6:10 jak pali się taki "dym" z drewna. Ten oczyszczony i schłodzony gaz z powodzeniem napędza silnik gaźnikowy. Możemy więc w cenie złomu mieć domową elektrociepłownię (jeszcze kilka podwyżek prądu i stanie się to opłacalne nawet w skali domu jednorodzinnego).
Wychodzi więc na to, że to istnienie kominów przyczynia się w największym stopniu do niskiej emisji. Konstrukcja pieców ma znaczenie, ale bez ich wymiany można całkowicie zmienić sytuację.
Na tym filmie https://www.youtube.com/watch?v=ddStQrzhfRI widzimy filtr + odkurzacz zamiast komina. Gdyby pod wiatą na dworze lub w pomieszczeniu z dużym otworem okiennym ciągle otwartym postawić dobrze zaizolowanego termicznie śmieciucha z wentylatorem wyciągowym, moglibyśmy mieć bardzo wysoką sprawność spalania bez komina.
Gdyby zamiast kominów uwolnione lotne związki węgla i tlenek węgla poddać zapłonowi a pyły zebrać w filtrze, nie mielibyśmy problemu niskiej emisji, którą niektórzy uznają zawsze za smog, choć smogiem zawsze nie jest.
Smog jest zabójczy w specyficznych okolicznościach, przy inwersji, gdy powstanie nam siarkowodór (tak stało się w Londynie 66 lat temu) i przez dłuższy czas nie ma jak odsunąć się od ziemi. Filtr z amoniakiem może przed tym ochronić. Ale tak zasiarczonego węgla jak kiedyś już się nie stosuje i prawdziwie śmiercionośny smog się raczej nie powtórzy.
Mamy też smog fotochemiczny, ale to w lato, gdzie potrzeba silnego słońca i wysokiej temperatury. Wtedy to spaliny z samochodów przyczyniają się do niego. Powstaje ozon. Ozon, który w pewnych warunkach jest trujący, ale z drugiej strony jest najskuteczniejszy przy oczyszczaniu wody.
Co do zapopielania, jest to podstawowy problem użytkowników kotłów DS. Najlepszym rozwiązaniem jakie spotkałem był automatyczny odpopielacz na bazie silnika wycieraczek samochodowych ze szrotu. Testowane na kotle Hef Hef. Koszt, o ile dobrze pamiętam 100 zł. Jeden z użytkowników Hefa napisał nawet, że w tym kotle ruchomy ruszt to też taka taśma transportująca węgiel do palnika. Warto więc pomyśleć o automacie przegarniającym. Producenci kotłów Wera i nowego ds-a drew-met z 5 klasą mogliby odizolowac szamoty z pierwszej przegrody, jak Pan to uczynił. Tak ichniejsze kotly pracują z rozpalonym wsadem i o małą moc trudno, i powietrze nad zasyp trzeba. A Pan to od razu rozwiązał.
Pomysł Wery działa dobrze i nie ma problemu z odpopielaniem więc darujcie sobie wymyślone problemy. Palnik Wery jest tak rozgrzany od koksu, że gazy zapalają się automatycznie nawet na małej mocy i wcale cały wsad się nie zapala tylko spala się po kolei. Nikt jak widać nie palił za pomocą palnika Wery. Przypominam, ze samozapłon tlenku węgla to 620 stopni a palnik jest rozgrzany do co najmniej 800 stopni...
Nie pisalem nic o palniku i odpopielaniu w kotlach Wery. Tylko o komorze zasypowej. Kocioł ten nie "opatentowano" czasem jako golniaka z wybudowana szamotową przegrodą? Drew-met patentuje tą samą kosmiczną, kazachską technologię, dawno odkrytą przez użytkownikòw przerabiających kotły gs na ds. Pan Tadeusz chociaż od razu wpadł coby tą przegrodę zrobić warstwową z izolacją termiczną.
Ja do branży kotlarskiej zawsze będę mial ale, ponieważ to beton i zdziercy, kasę brać, innowacji z prawdziwego zdarzenia brak, nic im poprawiać się nie chce. Amen i basta.
Pewne sprawy da się przewiedzieć bez palenia, bo wynikają z podstawowych praw fizyki. Tak własnie jest z tym, że rozpala się docelowo cały wsad paliwa. Nie może być inaczej skoro powietrze idzie z góry na dół, przez cały wsad paliwa. Jest to dokładnie taka sama sytuacja jak przy rozpalaniu od góry. To nic, że dzieje się do góry nogami.
Działania praw fizyki w danym modelu także nie umiecie sobie wyobrazić bo nie jesteście fizykami, nie uwzględniają konkretnych warunków, dlatego możecie sobie jedynie wymyślać jak się to pali a nie wiecie na pewno bo nie używaliście. Pisze wam, że w paleniu sposobem WERY nie rozpala się cały wsad paliwa od razu tylko tak jak w DS czyli stopniowo i w zależności od ilości dostarczanego tlenu, paliwa dokłada się jak temp zaczyna spadać wtedy idzie wszystko od początku i wtedy się resztuje. Ta koza ma wiele wad i chyba nie nadaje się do nas. Ehh polaczkowo jak zwykle wszystko wie najlepiej a zwłaszcza tacy co nigdy w ręku nie mieli, typowa przywara narodowa.
Lol. Znakomita logika.
Może się nie rozumiemy? Ja przez "od razu" nie rozumiem "w 5 sekund", jak kiep w wiadrze z benzyną.
Cały wsad się rozpala, to znaczy front płomienia idzie pod wiatr do góry i cały wsad się koksuje. To nie jest "tak jak w DS", bo większość DS nie podaje powietrza przez zasyp, dlatego tam ogień nie obejmuje całości paliwa, a tylko część przy ruszcie, gdzie jest dopływ powietrza.
Proszę mnie nie wyzywać, bo się pożegnamy.
Nie masz pojęcia o czym piszesz. Jak papierosa palisz od strony żaru to też ci się rozpala cały tytoń i koksuje na raz? Nie opowiadaj głupot, tak to nie działa, na dole jest normalny palnik i w nim spala się gaz i koks, tylko się wydaje, że cały wsad się rozpalił po skoksowaniu, ponieważ pod spodem jest już tylko popiół zamiast żaru. To nie jest tak jak palenie od góry, że najpierw wszystko gazuje a potem spala się koks (chociaż i tutaj tak do końca nie jest) W palniku Wery najpierw spala się dym, jest to sucha piroliza, potem zostaje odgazowany węgiel ale to nie jest żar bo ten węgiel spala się w miarę jak płomień idzie do góry, na koniec dopiero widać żar i wydaje się, że cały zasyp płonie ale to nie prawda. Wyobraź sobie, że kocioł wypełniony 30kg węgla nagle staje się po godzinie żarem przecież ten kocioł miałby wtedy chyba z 50kW mocy a tak nie jest i to jest dowód, że nie wiesz o czym piszesz bo nie używałeś nigdy tego kotła. Ja tak palę drugi sezon.
I proszę mnie nie straszyć pożegnaniem bo to dziecinne, tylko merytorycznie proszę, u nas jest takie powiedzenie nie strasz nie strasz bo...
U nas mówią: szkoda strzępić...
mam piec weglowo mialowy bez rusztownika i co 2 godziny musze wyjmowac oslone metalowa i przerusztowywac recznie tj. za pomoca przegarniecia popiolu bo sie licho pali bez dmuchawy na ciagu naturalnym
W Wery nie rozpala się cały wsad pomimo powietrza od góry pali się stopniowo na ruszcie.
Wery to trochę piec górnego spalania odwrócony do góry nogami. Najzimniejsze paliwo jest na górze, żar na dole. Spaliny dzięki przegrodzie mogą wydostać się do komina tylko dołem, stąd płomień nie jest dotyka zimnego wsadu. Następuje podgrzewanie i suszenie wsadu oraz miejscami piroliza (przy zbliżonym zeru udziale tlenu), miejscami zgazowanie (przy nieco większym udziale tlenu).
Przegroda prócz blokowania przepływu spalin w kierunku zimnego wsadu robi także za izolator (przewodność cieplna szamotu jest kilkadziesiąt razy mniejsza niż stali) i akumulator (w jednym kilogramie ceramiki 1 kJ na 1 stopień, tj. przy nagrzaniu do 800 stopni mamy ponad 200 Wh energii). Ten akumulator oddaje powoli ciepło lotnym związkom węgla, które uwalniają się z brył węgla. Gdy doprowadzimy tam tlen może zachodzić samozapłon.
I sprawa o znaczeniu kolosalnym. Nie dopuszczanie do chłodzenia środowiska żarowego przez wymiennik ciepła. Ciepło odbieramy dopiero po zakończeniu utleniania węgla.
Zaletą tego pieca jest doprowadzanie powietrza pierwotnego od strony zimnego zasypu. Przy dłuższym paleniu nie blokuje go popiół.
Są jeszcze możliwości doprowadzenia do żaru przegrzanej pary, co może spowodować zwiększenia ilości tlenu oraz pozyskania dodatkowego paliwa z wodoru - np. jak w tym patencie - https://grab.uprp.pl/PrzedmiotyChronione/Strony%20witryny/Przedmiot.aspx?IdRysunku=3218889
W każdym nawet tradycyjnym piecu można spalać ze znikomą emisją na minimalnych obrotach z malutkim płomieniem, gdzie główną rolę odgrywa żar. Piec jednak musi być dość szczelny. Większości użytkowników jednak takie palenie nie zadowoli, bo piec swoim rozmiarem przystosowany jest do hajcowania na pełnych obrotach. I trzeba mieć kilka takich ledwo tlących się palenisk, żeby zapewnić komfort cieplny.
Ma to też związek z faktem, że ludzie przywykli do dynamicznego palenia przez kilka godzin z podkładaniem, bo nie mają pieca stałopalnego na całą dobę. Wtedy palenie jest zupełnie inne. Dostarczamy tylko tyle mocy, żeby dom się nie wychładzał. Rozpalając zaś rano w piecu zasypowym trzeba nagrzać wychłodzone od momentu wygaśnięcia ściany. A przy 20 stopniach różnicy w 1 kg cegły mamy ok. 5 Wh. Każdy metr kwadratowy ściany to kilkaset kilogramów cegieł. Kilka ładnych kilogramów węgla idzie więc na wygrzanie ścian, bo podgrzanie powietrza komfortu nie zapewni.
Bardzo ciekawe są komentarze "Obserwatora " .Ale może i ja dorzucę jakieś uwagi .Patent Jurka Orła jest ciekawy bo stosuje tzw. ruchomy ruszt i ruchomą przegrodę tempa spalania .Stosuje także rozwiązania pieca rakietowego.Moja uwaga jest taka aby w komorze spalania zastosować ceramiczne okrągłe rury i oczywiście wirowy wlot a i całość zabudować podobnie jak na tym filmiku
https://www.youtube.com/watch?v=gGY-GLcfd-A
pozdrawiam
swiete słowa - wreszczie ktos to zauwazył -piec wery to tylko z pozoru dolniak. Kolosalna róznica w tym piecu poleg ana tym ze ogien podgrzewa przez przegroda stzw.specjalną cały zasyp wytwarzajac dym który takze sie ma spalic, i przede wszystm - zadnegoodbioru ciepła. Czyli wytworzenie jak najwiecej ilosci czuystego ciepła w komorze spalania, i odbior ciepła do dopiero daleko od spalania czyli od gorących i czystych spalin. Tylko i wyłącznie spalin. Na tympolega odrebnosc pieca Eko - Wery Mariana Strzelczyka z Kwidzynia
To ten Drew Met Uni DS lepszy od Wery bo ma dwie ceramiczne ściany przegrodę i za przegrodą.
A ten piecyk z Kirgistanu wcale nie taki czysty jak na ściankach ,,wymiennika,, widać tony sadzy to wcale tak czysto nie spala.
Materiałem obserwowanym wewnątrz wymiennika ciepła jest popiół lotny, a nie sadza. Jest on podnoszony przez strumień gazu nad koksem w dolnej części rusztu. Ten popiół może być łatwo usunięty z wymiennika ciepła, ponieważ nie ma wewnętrznej struktury - tylko otwarte pudełko.
W odpowiedzi na powyższe pytanie, powodem braku wewnętrznych płyt jest to, że jest to wymiennik ciepła o niskim współczynniku tarcia: bardzo wydajny. Pewna porcja gazów hjot na szczycie wycieka w sposób ciągły do komina, aby utrzymać wystarczający ciąg. Mimo to wydajność wynosi ponad 80%.
Lotny popiół z tego co mi wiadomo nie jest czarny.
To dlaczego wymiennik jest czarny.
Powiem tak. Od teras Wojciech T jest moim przyjacielem. Mam podobnego fijoła ale trochę mniejszego, może. Mam pytanie. Czy udało Ci sie rozwiązać problem z odżurzlaniem?
Żużlu nie mam, popiół "jak z papierosa", a dokładniej z taczki papierosów na raz.
Nie – ostatecznie i idealnie jeszcze nie rozwiązałem.
Mam stary kocioł co w którym ruszt jest podwójny - stały i ruchomy ( elementy są naprzemienne ) i z boku wajcha. Kiedy poruszam wajchą elementy ruchome się unoszą, powoduje to ruch całego żaru i opadanie popiołu. Rozwiązanie stare i chyba Pan się lepiej na tym zna od moich wypocin. Myślę że co jakiś czas można poruszać rusztem, w końcu opał też trzeba dosypywać, popiół usuwać itp.
Czy istnieje jakaś wersja pieca z płaszczem wodnym do dołączenia do instalacji wodnej CO ?
Rozumiem, że szamot jest potrzebny aby była wyższa temperatura spalania, czy w dalszej części pieca mógłby być jakiś wymiennik. Czy zetknął się Pan z takim zastosowaniem pieca?
Istnieją kotły – ale wszystko jest totalnie niedostosowane do polskich warunków i obyczajów pod wieloma względami.
Witam serdecznie. Tu jest wszystko na ten temat i wymiennik wodny też : https://forum.info-ogrzewanie.pl/topic/26666-co-s%C4%85dzicie-o-tym-piecyku/ - Co sądzicie o tym piecyku?
Mi też się to wydaje nie prawdopodobne ale stety tak jest. Wszelkiego rodzaju próby dowiodły tego, że w Mongolii i RPA takie piecyki przepuszczają popiół a naszego gospodarza za żadne skarby świata nie chce i już. Nawet mu na to nie pomaga specjalnie dobierany i sortowany opał. Jak widać po tym, to te piecyki działają na krańcach świata ale w Polsce nie i już. Samsu pozdrawia serdecznie.
Jest mnóstwo sposobów, aby palić czysto w kotle/piecu - ale nikogo to nie obchodzi. Unii chodzi o wstrzymanie eksploatacji naszych kopalń, ponieważ Niemcy mają na nie chrapkę…
Ciekawe jak by to hulało, gdyby szamot zastąpić płytami wermikulitowymi. Waga pieca na pewno by spadła. W komorze zasypowej można by osłonić wermikulit cienką blachą, żeby węgiel go nie uszkodził. Sprawność pewnie by wzrosła bo straty ciepła by zmalały. I piec pewnie startował by szybciej.
Biorąc pod uwagę, że nie jest to urządzenie do palenia ciągłego jakiś prosty, wajchowy mechanizm do opuszczania rusztu z jednej strony i zrzucania popiołu do popielnika przed załadunkiem nowej porcji węgla powinien załatwić sprawę.
Generalnie piecyk świetny, a czystość spalania imponująca.
Pozdrawiam 🙂
Witam. Wie ktos jaki dokladnie
jest kat pochylenia rusztu w tym piecu?
... A kociol MPM DS ? Jest swą budową najbardziej zbliżony do tego rozwiazania
Nie jest. Tłumaczyłem w kilku miejscach, czym się ten kocioł różni od wszystkich dolniaków na rynku.
.... bardziej już chyba nowy Zebiec "Szafir"
A sadza jak była w kotłach automatycznych za 10k tak i w tym jest.
W gazowym nie ma.
Szanowny panie , piękna idea ale czy widział pan piec patentu prof. Polińskiego. Jakoś jego pomysł nie znalazł takiej tuby choć jest innowacyjny polski i proekologiczny . Piać peany na obce a swego nie znać to może i opłacalne zachowanie ale jedno wiem z jego pieca dymu nie widać.
Nie widziałem.
Znalazłem, zobaczyłem.
Niczego innowacyjnego nie znajduję. Ot zwykły prosty kocioł dolnego spalania z podawaniem powietrza przez zasyp. Proszę mi palcem pokazać jeżeli coś istotnego przeoczyłem, bo pora nie sprzyja myśleniu.
Zważywszy który rok mamy w kalendarzu, "dymu nie widać" to żadna zaleta – to najoczywistszy obowiązek. Czymś godnym uwagi byłaby istotna poprawa czegokolwiek względem wymagań 5. klasy.
W uzupełnieniu, kanały zasadniczo powinny mieć takie same wymiary bo to najlepsze uśrednienie. Mówię o przegrodach, które tu ktoś proponował i rozszerzał kanały bliżej czopucha. Jak już to trzeba je zwężać, aby przyspieszać spaliny. Jak już wspomniałem piecyk ten przypomina niepełną wersję piecyka rakietowego i tam obligo doprowadza się powietrze wtórne. Tu również nie zaszkodzi byle za przegrodą zasypową i na odpowiedniej wysokości komory spalania i odpowiedniej ilości. W Pańskim piecyku można poeksperymentować bo dość łatwo taki dopływ wstawić. Moim zdaniem spalanie się jeszcze poprawi. Jakby udało się Panu wykorzystać moje rozwiązanie rusztu to tę szczelinę można spróbować wykorzystać.
Ludzie, bo czas goni! Ktos coś widział i wie, czy szykuje się taki kocioł komercyjnie? Perspektywa, żeby nie musieć za 10 lat wymieniać go na X klasę według widzimi się urzędasów jest bardzo kusząca. Potrzeba kogoś z wizją i pasją. Ciekawe, że ludzie zrzucają się na patronajty-srajty na bele głupoty, a w tak poważnym temacie pozostała tylko garażowa zabawa hobbystów. I to w kraju siedzącym na czarnym złocie.
Aby 10 lat nie wymieniać, wystarczy dowolny kocioł Ecodesign. Na 30 lat eksploatacji nie ma co liczyć, prędzej te kotły pogniją niż dopadną ich jakieś ostrzejsze normy.
Bele głupoty łatwiej jest zrobić niż tak złożony, kosztowny i odpowiedzialny projekt jak wdrożenie legalnie na rynek nowego kotła.
Temat umarł, bo zima się skończyła? Za chwilę przyjdzie nowa. Osobiście poczyniłem niewielkie postępy z przyczyn obiektywnych, ale mam już plan, a to w dzisiejszych czasach już coś.
Grzebnął coś Pan w udoskonaleniu tego tego pieca eksperymentalno-bojowego czy też brakło?
Gdzieś czytałem, że już nie długo samoróbki nie przejdą bo będą włazić do domów pseudo gliniarze miejscy (strażnicy) i żądać certyfikatów. Strasznie mnie to wkurza. Chcecie kociołków z czystym spalaniem to najpierw te na rynku rzetelnie przebadajcie, a następnie dopłaćcie różnicę między faktyczna wartością, a wyimaginowanym zyskiem producenta i dystrybutora.
Te obecne dopłaty to kpina i w dodatku nie wszędzie. Jak chciałem dopłaty do własnej oczyszczalni okazało się po dokładnych obliczeniach, że w sumie miał bym taką samą oczyszczalnię przydomową jak teraz tyle tylko, że o 50% więcej musiałbym wyłożyć z własnej kieszeni. Nie wolno by mi było kupić tańszych materiałów, musiałbym opłacić nadzorcę i kręcili by się urzędasy z UM. Zrobiłem zgłoszenie do SP i z dobrej woli wykonanym mini projektem, a wystarczył by tylko rysunek. Dołączyłem materiały dot, badań gruntu, i z własnej woli materiały co do parametrów technicznych i dot. rozbudowy do pełnej biologicznej w przyszłości. Czyli więcej niż wymagali i dzięki temu żadna biurwa nie kręci mi się po posesji.
Z kociołkami tak nie będzie. Nikogo nie obchodzi, że znaczna część tego narodu nie posiada środków na pełną termomodernizację i na drogie paliwo mimo, że mniej by go potrzebowali. Do tego dochodzi ta cholerna świadomość, że znaczna liczba kociołków na rynku to niczym wielkim się nie różni od tych naszych eksperymentalnych, względem wydajności i czystości spalania. Dołożyć automatykę z nadmuchem, podajnikiem itp. itd. i mamy to samo. Po moim nadzorem znajomy dołożył do starego kociołka podajnik na tzw. ekogroszek z palnikiem rynnowym, sterowaniem elektronicznym. Podpowiedziałem gdzie dokonać niewielkich przeróbek w konstrukcji i kociołek śmiga. Na razie tylko na testach i grzaniu ciepłej wody. Zobaczymy co w zimie będzie, ale spalanie zadowalające. Co do interwału to nie wiadomo, dopiero zima pokaże.
Jaka zima? Panie, to jest sprawa sprzed 3 lat.
Eksperymentowałem w odpopielaniu, ale do niczego szczególnego nie doszedłem, choć pewną naukę wyniosłem.
Po co i dlaczego miałbym się dalej produkować? Nie widzę żadnego sensownego a realnego celu. Ten piec w kształcie zbliżonym do oryginalnego jest prosty a dobry – ale ma swoje ograniczenia. Usprawnić go istotnie bez utraty prostoty wymagałoby sporo nakładu pracy. Jak na hobby to za dużo roboty. A na komercyjny produkt nie mam czasu – mam dość zbyt dobrze płatnych zajęć. Również nie mam wiele wiedzy ani doświadczenia, zarówno biznesowego jak technicznego, by z czymś startować. Bo wyspawać to jedno, sprzedać to drugie. Wydawałoby się, że skoro sprzedają się kozy za 200zł lepione z byle czego byle jak to może i taki piecyk trochę lepszy a trochę droższy znalazłby nabywców. Jednak ja taki pewien nie jestem. On może być zupełnie dla nikogo. Koza za 200zł nie musi być ładna ani trwała, wszak zwykle ogrzewa dom w budowie albo garaż. Po co płacić więcej za taki piec?
W kotlarstwie wszyscy z głową na karku są już jedną lub dwiema nogami w pellecie i/lub pompach ciepła. Rozwój czegokolwiek w temacie węgla naprawdę nikogo już nie interesuje. I biznesowo może nie mieć żadnego sensu. Jest całkiem sporo kotłów zasypowych na rynku w sensownej cenie, które można legalnie zainstalować (bardziej brakuje kotłów na drewno). Jak z nimi konkurować? Taki kocioł nie kosztowałby 2000zł na pewno. Chyba że ktoś sobie go ulepi samodzielnie według gotowego projektu – tylko że wtedy wszelkie certyfikaty diabli biorą. Ale najpierw trzeba by kocioł certyfikować. Kto i za co miałby to wykonać? To nie są czasy że z kilku płyt blachy pancernej spod Kurska lepił skrzynkę ktokolwiek potrafiący trzymać w ręce elektrodę i wystarczało na 30 lat, nikt o nic nie pytał.
Cóż zatem, miałbym inwestować czas, siły i środki w rozwój projektu, który zainteresuje i być może zadowoli tylko garstkę renegatów chcących kitrać po piwnicach kotły-samoróbki bez papierów?
Po pierwsze jestem świadom upływu czasu. Po drugie miałem nadzieję, że coś Pan posunął. Po trzecie nie przyswoił Pa sobie części mojego wpisu. Mówisz Pan o pellecie i pompach ciepła, ale chyba jednak brak Panu wiedzy jak ten rynek wygląda naprawdę. Około 3 kilometrów od domu mam całą wielką fabrykę pelletu i w jednostce terytorialnej jakim jest powiat o dość małej populacji ok. 50 tys. luda, bardzo niewielki odsetek ten pellet kupuje w niewielkim odsetku posiadaczy takowych kociołków czy też przeróbek z palnikami na pellet. Paprok od jednej pani zdjął ponad 4 tysie za taką modernizację, gdzie robocizna wyniosła ponad 50%. Babina kupuje teraz wrób peleto-podobny bo ją nie stać na ten z fabryczki. Fabryce nie zależy na miejscowym rynku, bo za dużo większe geldy pchają to na zachód.
Ile luda instaluje pompy ciepła i w jakim systemie. Ile trzeba wybulić na początku i kiedy się to zwróci. Przykładów porażek aż nadto. Wystarczy też poczytać na różnych forach jak ci bogatsi po instalacji wszelkich nowinek od pomp ciepła po fotowoltaikę i turbinki marznęli w zimie i ile to ich kosztowało i jakie są perspektywy czasowe zwrotu środków. Na tym zwykłym Youtubie wystarczy nawet tych wyposażonych w fotowoltaikę w zamian za reklamę uważnie posłuchać i wyciągnąć właściwe wnioski.
To nie jest tak, że nie jestem za modernizacją, jak najbardziej, ale stopa życiowa większości narodu nie pozwala na właściwą modernizację, a chce się na siłę do tego zmuszać bez właściwego wsparcia i prawdziwych rozwiązań systemowych.
Węgiel nie jest w dobie problemów klimatycznych, najszczęśliwszym rozwiązaniem, bo to on jest odpowiedzialny za postęp i pewnie też za widmo upadku tegoż postępu.
Technologia pozwala spalać paliwa kopalne naprawdę w czysty sposób, a wyłapany CO2 magazynować itp. itd. My "we people " powinniśmy dostać do domu tanią energię elektryczną także do ogrzewania i po sprawie. Tylko tak można ściśle kontrolować emisję. Te unijne przepisy o handlu CO2 to również niesamowita porażka i nabijanie kabzy swoim.
Kociołków na drewno jest sporo na rynku i nietrudno też taki zbudować tylko drewno spalają w elektrowniach i mnóstwo firemek czyści tak zwane zakrzaczenia przy drogach i nieużytkach i tzw. biomasę sprzedają do Niemiec przy okazji niszcząc siedliska lokalne fauny.
Gratuluję dochodów pozwalających na nie kontynuowanie hobby, a może wcale nie było to hobby więc po co był ten temat, aby zaistnieć?. No cóż można i tak. Mimo wszystko życzę powodzenia i bez urazy, kończę swą obecność.
Na pewno. Ponad 10 lat w tym siedzę, śledzę zmiany, wołam na puszczy o wielu z tych spraw – i wiem aż za dużo, tzn. tyle by dojść do wniosku, że kijem Wisły nie zawrócę.
Zaistnieć. Na piecu węglowym. Co się uśmiałem to moje.
Ile węgla spala Pana piec?
Czy poza powyższym piecem kirgiskim jest może jeszcze jakaś piecokuchnia z dolnym spalaniem?