Szanowni Państwo Radni Sejmiku Województwa Dolnośląskiego!
Za chwilę będą Państwo decydować o losach projektów uchwał antysmogowych, w tym o zakazie stosowania paliw stałych we Wrocławiu. Jako mieszkaniec Wrocławia ogrzewający dom węglem pozwolę sobie poniekąd reprezentować podobnych domowych konsumentów węgla i drewna, których głos w konsultacjach społecznych był słabo obecny i jeszcze słabiej wysłuchany. Piszę „bez żadnego trybu”, gdyż w debacie wokół uchwał nagłaśniane są tylko ich pozytywne skutki a do ich poparcia prą najbardziej ci, którzy spiją śmietankę korzyści. Osoby, których dotkną największe koszty, w większości o niczym nie wiedzą, nie są zorganizowane i nie potrafią zabrać głosu w swojej sprawie.
Dla jasności: nie jestem w żaden sposób, a szczególnie zarobkowo, związany z branżą grzewczą czy antysmogową.
Powietrze powinno być wolne od dymu i swądu spalenizny – nie mam co do tego wątpliwości. Ale przyczyny, dla których tak się stać powinno oraz sposoby dojścia do tego stanu widzę zgoła inne niż się zazwyczaj podaje. Dym i swąd smoły oraz sadzy to wszystko niedopalona część składników węgla i drewna. Niedopalona z powodu nieprawidłowej techniki spalania tych paliw. Zastosowanie poprawnej techniki palenia pozwala spalać węgiel i drewno bez kopcenia, z ledwo zauważalnym dymieniem. To dotyczy starych, prostych kotłów i pieców, i jest rozwiązaniem protetycznym. Nowoczesne urządzenia grzewcze nie mają nic wspólnego z cuchnącym smołą kopcącym piecem z dziadkowej piwnicy.
Węgiel i drewno spalane w nowoczesnych urządzeniach są niewyczuwalne – spalaniu nie towarzyszy żaden dym ani swąd a emisja zanieczyszczeń jest o ponad 90% mniejsza. Wynika to wprost z normy PN-EN 303-5:2012 oraz dyrektywy Ecodesign i dotyczy – obecnie najostrzejszej – 5. klasy emisji. Trzeba jednak zauważyć, że w roku 2022 nastąpi cykliczny przegląd normy EN 303-5 i najpewniej klasa 5. stanie się wtedy klasą najgorszą a wprowadzone zostaną jeszcze ostrzejsze klasy 6. i 7.
Nie zostały przedstawione dostateczne dowody na to, że likwidacja ponad 90% emisji z ogrzewania nie będzie wystarczająca, aby problem udziału ogrzewania w smogu rozwiązać, co by uzasadniało poszukiwanie rozwiązań bardziej kosztownych. Elementarna racjonalność nakazywałaby w pierwszej kolejności rozważyć ucywilizowanie spalania paliw stałych, ponieważ wymiana starych urządzeń grzewczych na nowoczesne jest rozwiązaniem najtańszym. Zmiana paliwa / sposobu ogrzewania wiąże się już z głęboką przebudową instalacji grzewczej a nawet całego budynku, co oznacza o wiele wyższe koszty.
Najbardziej dotkliwym skutkiem zakazu stosowania paliw stałych nie są bynajmniej koszty inwestycyjne, lecz wzrost kosztów eksploatacyjnych. Wszystkie alternatywy dla paliw stałych za wyjątkiem pompy ciepła dają ciepło droższe o co najmniej 30%. Tymczasem węgiel czy drewno spalane w nowoczesnych kotłach, dzięki ich wyższej sprawności, dają o ok. 30% NIŻSZY koszt ogrzewania tym samym paliwem.
Z badań wykonanych na zlecenie Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla (tak, wstyd, że nikt inny się tym nie zajmuje) wynika, że już teraz ok. 30% osób ogrzewających się węglem znajduje się poniżej progu ubóstwa energetycznego a niecałe 10% badanych wydaje na opał 20% swojego dochodu (sic!). Czy muszę tłumaczyć, jak zmieni się sytuacja tych osób, gdy zostaną zmuszone uchwałą do ogrzewania się np. gazem ziemnym?
Tak, muszę, ponieważ kto nie doświadczył tego osobiście, ten rzadko pojmuje, że ciepło w domu to nie luksus, lecz podstawowa potrzeba fizjologiczna, której niezaspokojenie powoduje problemy zdrowotne zaskakująco podobne do skutków smogu (z wyłączeniem nowotworów). Taki wzrost kosztów ogrzewania zmusi wiele osób do rezygnacji z innych podstawowych potrzeb życiowych lub przebywania w stale niedogrzanych mieszkaniach, co odbije się negatywnie na ich zdrowiu.
Czysto spalane paliwa stałe są najtańszą drogą do poprawy jakości powietrza bez pogarszania jakości życia ludzi obecnie z tych paliw korzystających. Jeżeli chcą Państwo (czy szerzej: władze samorządowe) być tak postępowi i wyeliminować te paliwa „bo tak jest nowocześnie” – to żaden problem. Proszę tylko zapewnić takie finansowanie całego przedsięwzięcia, by sytuacja mieszkańców dotąd korzystających z tanich paliw nie uległa pogorszeniu.
Konsultacje społeczne projektów uchwał były długie, ale jednostronne. Brały w nich udział głównie środowiska wszelkiej maści aktywistów. Informacja o konsultacjach docierała do zwykłych ludzi szczątkowo, jeśli nawet ją otrzymywali, to mało kto rozumiał, że oto musi iść i zabrać głos, zawalczyć o rzecz przecież dotąd oczywistą, czyli możliwość ogrzewania się takimi środkami, na jakie dane gospodarstwo domowe stać. Mimo tylu przeszkód zwykli ludzie docierali na spotkania konsultacyjne, gdzie zadawali konkretne pytania:
- dlaczego wylewa się z kąpielą paliwa stałe, które są i będą najtańszym źródłem ciepła (w przypadku drewna także lokalnym i odnawialnym), a nie dym i swąd z ich nieprawidłowego spalania?
- ile będzie kosztować zmiana sposobu ogrzewania i kto pokryje te koszty?
- o ile wzrosną rachunki po zakazie paliw stałych i kto ten wzrost zrekompensuje?
Przedstawiciele miasta jak i samorządu województwa uciekali od konkretnych odpowiedzi w komunały lub sugerowali, że środki dostępne w ramach dotacji na zmianę źródła ciepła są jakoby duże, podczas gdy to krople w morzu potrzeb (o tym nie wspominali, bo i nikt skali potrzeb nie liczył, ale sądząc po wyliczeniach innych województw należy się liczyć z kwotami idącymi w miliardy) a załapią się na nie ci bieglejsi i lepiej poinformowani a nie najbardziej potrzebujący.
Zupełnym skandalem jest fakt, że nie przewidziano żadnego systemu dopłat do wyższych rachunków, choćby takiego jak w Krakowie. Przecież to jawne skazanie części ludzi na przymarzanie! Nie mieści mi się w głowie, że coś takiego może być legalne!
Gwoli przypomnienia i podsumowania: likwidacja smogu z ogrzewania budynków jest konieczna i chwalebna, lecz nie może to się odbyć kosztem zdrowia znaczącej acz zwykle najsłabszej ekonomicznie części społeczeństwa. Główne problemy projektów uchwał antysmogowych, jakie starałem się wyłuszczyć powyżej, to:
- Uchwały – tam, gdzie przewiduje się zakaz spalania paliw stałych – nie wprowadzają rozwiązań najbardziej racjonalnych technicznie, lecz przepychają opcje o wiele kosztowniejsze, co jest motywowane ideologicznie i emocjonalnie, a nie merytorycznie, w oparciu o stan współczesnej techniki.
- Niebywałe jest, że w ciemno przerzuca się na ludzi koszty dostosowania się do wymogów uchwał, gdy można przewidywać, że dla przeciętnego mieszkańca koszty te będą dalece ponad jego możliwości finansowe.
- Nie przewidziano wsparcia dla osób, które wskutek realizacji założeń uchwał popadną w ubóstwo energetyczne, zagrażające przecież ich zdrowiu. Takie wsparcie powinno być gwarantowane w momencie przyjmowania uchwał, w skali stosownej do potrzeb.
Oczywiście decyzja i odpowiedzialność należą do Państwa.
Panie Wojtku!
Niech Pan nie przesadza z tą bezzapachowością spalin z węgla…
Każdy węgiel zawiera siarkę. Zawartość siarki w węglu kamiennym zależy od źródła pochodzenia i waha się w szerokich granicach. Dla polskich węgli zwykle jest to nie mniej niż 0,5%, zwykle około 1%. Siarka spala się na dwutlenek siarki, który delikatnie mówiąc jest wyczuwalny w spalinach i jest szkodliwy dla zdrowia. Z tego powodu spaliny nawet z najlepszych kotłów zawsze będą „pachnieć” i zanieczyszczać okolicę, chyba że wymyślą ekonomiczny sposób na pozbycie się siarki ze spalin.
Na razie normy dla palenisk przydomowych w ogóle nie zajmują się siarką, zapewne z powodu ww. ograniczeń technicznych.
Jedynym dostępnym obecnie sposobem ograniczania emisji SO2 jest palenie węgla niskosiarkowego.
Można się spodziewać, że w nieodległej przyszłości Unia zajmie się również emisją SO2 z palenisk przydomowych, co ostatecznie pogrzebie węgiel jako opał do domu.
Pozdrawiam
To tak samo jak z „czystym” spalaniem – nigdzie nie twierdzę, że to oznacza „zeroemisyjne”, ale każdy widzi co chce. Zero dymu i zapachu smoły to jest to, co można i warto zrobić. Przekroczeń stężeń tlenków siarki chyba się nie notuje, więc gorzej już nie będzie.
„wymiana starych urządzeń grzewczych na nowoczesne jest rozwiązaniem najtańszym. ” – chyba przejęzyczenie 🙂
W którym miejscu? Jeśli mówimy o czymś, co ma dać efekt zbliżony do pełnego zakazu, to nawet poprawna obsługa 100% starych pieców i kotłów tego nie zapewni. Trzeba iść w kierunku nowego, oczywiście cena tego nowego to jest też problem, aczkolwiek nadal są to koszty dużo mniejsze od całkowitej zmiany sposobu ogrzewania.
Brawo za list. Działania władz są skrajnie chaotyczne. Po 20 latach bez zainteresowania tematem, nagle zamierzają dekretem zlikwidować smog razem z paliwami stałymi, oczywiście na nasz koszt.
A ludzie stopniowo przez lata przechodzili z ogrzewania gazowego na paliwa stałe – oczywiście z powodu kosztów. Pamiętam, że jeszcze przed powodzią w 97 roku rodzice korzystali w domu jednorodzinnym z pieca gazowego. Ale abonamenty, opłaty dystrubucyjne itd skutecznie ich skłoniły do zmiany. Sam się teraz przekonałem, że wybór gazu to +400zł za inną taryfę i dystrybucję. A kWh gazu jeszcze jest przecież droższa niż dla węgla, koksu, drewna. Obawiam się też, że cena wzrośnie, gdy nie będzie legalnej alternatywy. Ponadto jakość gazu we Wrocławiu pozostawia wiele do życzenia – polecam porównać np. podczas wakacji na Pomorzu (albo w Kaliningradzie).
Wracając do zmian – bardziej sensowne wydaje się podejście stopniowe – np. co 5 lat wprowadzać dodatkowe ograniczenia na kolejne typy urządzeń i obserwować efekty. Jeśli oczekiwany efekt likwidacji smogu zostanie osiągnięty wcześniej – to po co topić milardy złotych w inwestycje i podwyższone koszty ogrzewania? A jeśli kolejne etapy nie dadzą żadnych efektów – może należy szukać całkowicie innej drogi?
Lepiej postawić wymagania możliwe do spełnienia, ale egzekwowane, niż stworzyć przepis, który będzie powszechnie ignorowany.
Brak słów… Ze stołków ludzie, których to nie dotyczy, bo nie liczą każdej stówy co miesiąc, zmuszają biednych ludzi do wielkich wydatków co miesiąc, często nieosiągalnych. Wciskając kit, ze zapłacą za wymianę. Nawet jak by wszystkim zapłacili (a tak nie będzie), to bez znaczenia, bo nie koszt wymiany jest problemem. A wystarczyło pomyśleć, pomóc innym (np. dopłaty do nowoczesnych kotłów na tanie paliwa, dopłaty do pelletu, biomasy, czegokolwiek), a przy okazji powietrze tez by było lepsze… Ale lepiej wspierać ruski gaz i niemieckie piece niż polski węgiel i polskich producentów. Niemcy wykupią kopalnie i im się na pewno przyda… Ten kraj jest chory… W dupie ma swoich obywateli!