Już za dwa lata w czterech województwach ludzie będą zmuszeni ogrzewać domy gazem lub pompą ciepła – nie będą mogli wybrać drewna, pelletu ani węgla. Takie przepisy lokalne przeforsowano kilka lat temu pod pretekstem walki ze smogiem, kompletnie ignorując wszystko inne: że cena gazu może gwałtownie wzrosnąć (co w ostatnich miesiącach obserwujemy), że gaz importujemy z krajów obcych a nawet wrogich – na co oczy nam się otwierają dopiero teraz.
Polska jest potęgą w produkcji pelletu, mamy duże zasoby własnej odnawialnej biomasy, polskie kotły na drewno/pellet spełniają europejskie normy Ecodesign – a mimo to nawet całe województwa wprowadzają zakazy ogrzewania polskim drewnem/pelletem, w zamian wciskając ludziom importowane paliwo kopalne. Smog jest tylko wygodnym pretekstem – przymus gazu wprowadzono wcale nie tam, gdzie powietrze jest najgorsze, lecz tam, gdzie kryptolobbing gazowy wypracował najlepsze dojścia a społeczeństwo najbardziej przespało temat. Bo nasz analfabetyzm w korzystaniu z demokracji lokalnej odegrał tu znaczącą rolę.
Przymus gazu – gdzie i kiedy?
W kilku województwach już obowiązuje lokalne prawo zmuszające do ogrzewania domów gazem, które jednak wejdzie w życie przeważnie w 2024 roku.
"Przymus gazu" oznacza, że mając dostęp do rury gazowej – masz wybór tylko pomiędzy ogrzewaniem gazem a pompą ciepła – nie możesz ogrzewać drewnem ani pelletem, nie mówiąc o węglu. Przy czym "dostęp do rury gazowej" to nie tylko istniejące już przyłącze. To również sytuacja, gdy do rury masz kilkadziesiąt metrów lub więcej, ale gazownia mówi: tak, możemy pana podłączyć (za odpowiednią opłatą rzecz jasna). Tylko pisemna odmowa przyłączenia umożliwi ogrzewanie drewnem/pelletem.
Gdzie w Polsce już przyjęto uchwały antysmogowe z przymusem ogrzewania gazem:
- Kraków (całkowity zakaz węgla i drewna łącznie z kominkami) – już obowiązuje
- Sopot (całkowity zakaz węgla i drewna z wyłączeniem kominków) – od stycznia 2024
- wszystkie miasta w woj. pomorskim – przymus gazu od września 2024
- woj. dolnośląskie – miasto Wrocław i część uzdrowisk (łącznie ze strefami ochrony, co często oznacza obszar dużo większy niż sama miejscowość uzdrowiskowa) – od lipca 2024 (sprawdź szczegóły)
- całe woj. lubelskie – przymus gazu tylko dla nowych budynków – już obowiązuje
- całe woj. świętokrzyskie – przymus gazu dla wszystkich budynków, choć odroczony nawet o kilkanaście lat (sprawdź szczegóły)
Ponadto trwają przymiarki do przymusu gazu w woj. warmińsko-mazurskim. Uchwała jest na etapie projektu, który został mocno oprotestowany przez mieszkańców w konsultacjach w styczniu 2022, więc chwilowo marszałkostwo podkuliło ogon. Zobaczymy, jak się sprawy dalej potoczą.
W obecnej sytuacji – najpierw znacznych podwyżek cen gazu a teraz wojny na Ukrainie – ludziom pomału otwierają się oczy na problemy, o których wołamy na puszczy od kilku lat:
- gaz jest paliwem kopalnym,
- jest importowany, co jest niekorzystne nawet jeśli kierunek tego importu się niedługo zmieni.
Płacimy za gaz słono, w dodatku do obcych kieszeni – a nadal spalamy paliwo kopalne niewiele lepsze od węgla. Jeśli już węgiel na coś zamieniać, to tylko na rodzime odnawialne źródła energii.
Każdą z uchwał antysmogowych można w każdej chwili zmienić – jedynie ktoś miejscowy musi ruszyć rzić i ostro pracować, by uruchomić więcej miejscowych i zbudować poparcie dla zmian. Przykładem niech będzie Małopolska: znaleźli się chętni do działania w kierunku zmiany tamtejszej uchwały antysmogowej. Obywatelski projekt zmian podpisało 2500 osób (wymagane minimum to 1000 podpisów). To nie jest koniec, lecz początek drogi: teraz do zmian trzeba przekonać radnych sejmiku wojewódzkiego. Tym łatwiej o to, im więcej ludzi aktywnie sprawę popiera.
Zasadniczy problem jest jednak gorszy: ludzie nie wiedzą, że za parę-kilka lat zostanie wprowadzony przymus gazu w ich województwie/miejscowości.
Skąd się to wzięło – szybkie korepetycje z demokracji lokalnej
Polaków kręci niemal wyłącznie polityka centralna. Polityką lokalną prawie nikt się nie interesuje a jeszcze mniej wie, że może mieć na nią jakikolwiek wpływ poza chodzeniem na wybory samorządowe. Taka sytuacja rodzi szereg patologii. Ja skupię się na tej, która wyłazi przy okazji uchwał antysmogowych: mrówka macha słoniem.
Musimy zacząć od zupełnego początku. Uchwały antysmogowe powstają na poziomie samorządu województwa. Czyli gdzie?
W wyborach samorządowych (obecnie raz na 5 lat) wybierasz wójta/burmistrza/prezydenta swojej miejscowości, radnych gminy/powiatu oraz radnych sejmiku wojewódzkiego. Później tenże sejmik wybiera zarząd województwa z marszałkiem na czele.
Marszałek województwa to jest ktoś zupełnie inny niż wojewoda, który jest organem administracji rządowej. Lecz o ile o wojewodzie można w życiu wiele razy usłyszeć przy różnych okazjach, to o istnieniu marszałka województwa można zupełnie nie wiedzieć, bo ujawnia się on przy bardzo niewielu okazjach, głównie gdy mowa o:
- kolei regionalnej
- szpitalach
- drogach wojewódzkich
Przeciętny człowiek albo nie wie o istnieniu samorządu wojewódzkiego, nie odróżnia marszałka od wojewody – albo nie spodziewa się z tego kierunku jakichkolwiek rzeczy, które by go bezpośrednio dotyczyły. I faktycznie przez 30 z haczykiem lat istnienia samorządu w Polsce jest to pierwsza taka okazja, gdy prawo uchwalane na poziomie samorządu województwa dotyka bezpośrednio tak dużą grupę ludzi.
Uchwały potocznie zwane "antysmogowymi" są to uchwały sejmiku województwa.
- Żeby sejmik woj. mógł przyjąć uchwałę, centrala w Warszawie musi mu przyznać ku temu uprawnienie w ustawie. Co do uchwał antysmogowych, takie uprawnienie istnieje w ustawie Prawo o ochronie środowiska.
- Następnie zarząd województwa musi mieć chęć rozpoczęcia prac nad uchwałą (bo np. naciskają ich aktywiści). Urząd marszałkowski uruchamia wtedy swoich urzędników i ekspertów, rzeźbią podstawowe założenia uchwały (względnie: kopiuje z innych województw) a potem poddają to konsultacjom społecznym.
- Tutaj głos mają też gminy, ale jest to głos doradczy. Żadna gmina nie może sama z siebie przyjąć lub zmienić uchwały antysmogowej na swoim terenie, gdyż jest to kompetencja sejmiku województwa. Może co najwyżej przyjąć uchwałę intencyjną (tutaj przykład), ale nadal sprawa będzie musiała być rozpatrzona i przegłosowana przez sejmik – inaczej nie stanie się obowiązującym prawem.
- Wnioski z konsultacji społecznych (plus opinie gmin) mogą realnie wpłynąć na kształt projektu uchwały – tym większa na to szansa, im większe było zainteresowanie społeczeństwa.
- Gdy zarząd województwa uzna, że wystarczy tego konsultowania – kieruje projekt uchwały do sejmiku.
- Sejmik – zupełnie tak, jak sejm – debatuje, debatuje i w końcu głosuje nad projektem uchwały. Wynik tego głosowania zależy od zdania radnych sejmiku, na które ludzie i organizacje mogą wpływać poprzez kontakt z radnymi, przekonywanie ich do swoich racji albo też poprzez wparowanie dużą masą na salę posiedzeń sejmiku w celu wytworzenia odpowiedniej presji psychicznej.
- Przyjęta uchwała sejmiku województwa staje się prawem nie mniej obowiązującym niż uchwały rady gminy czy ustawy rządu w Warszawie.
Słabym punktem tego systemu są konsultacje społeczne albo raczej jakość naszego społeczeństwa, które się konsultacjami niemal kompletnie nie interesuje. A to że się nie interesuje jest pochodną innych grubych problemów:
- bo w głowach nam tylko jeść, pić, spać (lub na nic więcej już sił/czasu nie starcza) a przecież jakoś to będzie (zawsze jakoś było)
- bo nie jesteśmy zorganizowani – niby wszyscy jakoś ogrzewają domy, ale nie ma Związku Palaczy Domowych, który mógłby szybko swoich członków powiadomić, że ktoś coś bruździ na naszym podwórku i potrzebne jest przeciwdziałanie.
- bo bywa, że lokalne media nie zajmują się takimi ważnymi tematami a jak już się zajmują, to przekaz może być dramatycznie skrzywiony, np. dane medium albo jego pracownik jest oficerem ideologicznym, który nie informuje ludzi, lecz sufluje im jedyną słuszną narrację a wszystkie inne głosy skrzętnie blokuje, jak nie może zablokować to oczernia.
- bo jeśli temat jest trudny i urzędnicy przeczuwają, że dużo ludzi byłoby przeciw, to nieszczególnie im zależy, by dużo ludzi dowiedziało się o konsultacjach. Wtedy ogłaszają je w sierpniu, koło Bożego Narodzenia (albo tak jak teraz Kraków konsultuje zakaz wjazdu starych aut do centrum w czasie gdy wszyscy przejęci wojną na Ukrainie) a ogłoszenie ma formę szarego świstka na marszałkowskiej tablicy ogłoszeń i w BIP-ie.
W takich realiach dobrze zorganizowana mniejszość, która śledzi BIP i potrafi zmobilizować kilka tysięcy ludzi, jest w stanie "uprowadzić" konsultacje społeczne – ich głos będzie w konsultacjach dominował, choć kompletnie nie oddaje zdania większości (biernego) społeczeństwa. Lecz kogo winić? Tych, co są dobrze zorganizowani i walczą o swoje – czy tych, co mają na wszystko wywalone i śpią? Tak działa demokracja, zwłaszcza lokalna. Wygrywają aktywni – biernych gryzą psy.
Lobbing progazowy
Bierność społeczeństwa to jedno. Osobna sprawa: skąd się w ogóle wziął pomysł zmuszania ludzi do ogrzewania gazem? 40 lat temu taki sposób walki ze smogiem byłby sensowny, ale dziś zastępowanie węgla (tym bardziej drewna!) gazem jest nieracjonalne lub wręcz szkodliwe pod tak wieloma względami, że zakrawa na sabotaż.
Kształt wielu uchwał antysmogowych był pod silnym wpływem Polskiego Alarmu Smogowego – nieformalnej organizacji lobbingowej nadającej ton tzw. walce ze smogiem w Polsce. Choć oficjalnie PAS nie współpracuje z firmami branży grzewczej, nie przyjmuje od nich wsparcia, nie promuje żadnej konkretnej technologii – to ich czyny mówią coś z deka innego niż słowa:
- suflowane przez PAS uchwały antysmogowe zwalczają niemal w równym stopniu węgiel, drewno i pellet; pierwszym ich osiągnięciem był właśnie zakaz węgla/drewna/pelletu w Krakowie, później w innych województwach ten wpływ bywał większy lub mniejszy
- zarazem na tych przepisach przeważnie najmocniej zyskuje branża gazowa, w mniejszym stopniu: pompy ciepła.
PAS to profesjonaliści, z rozległymi wtykami i kontaktami: od szczebla gmin i województw aż po urzędy centralne, obracający milionami z różnych funduszy (to tylko amatorom się wydaje, że muszą chodzić koperty pod stołem – nie, rasowe NGO-sy wiedzą, gdzie są dziuple z miodkiem, z którego można dobrze żyć a zarazem wyglądać na niezależnych).
Z takimi możliwościami robią co chcą:
- bo mają za co działać (poważne działanie wymaga zaangażowania co najmniej na pełny etat, nie jakiegoś dłubania po godzinach),
- mają umiejętności, by działać profesjonalnie i skutecznie
- a nikt im nie patrzy na ręce ani żadne inne organizacje nie działają w tym obszarze z podobną intensywnością.
Dlatego skutecznie urabiają urzędników: czy to "edukują" po swojemu ludzi bez pojęcia i wiedzy technicznej, czy to walcują niepokornych np. z użyciem mediów.
Lobbing PAS nie dość że jest dobrze odżywiony, szkolony i sprawny, to w dodatku ma ułatwione zadanie: utrwala już istniejące w głowach ludzi i urzędników fałszywe stereotypy:
- węgiel i drewno to są "brudne paliwa" – i racja, przecież całe życie oglądaliśmy i nadal oglądamy dymiące kominy!
- gaz to jest "czyste paliwo" – i racja, przecież nie dymi!
- do nowoczesnego kotła na drewno/węgiel nadal można wrzucić kalosza; a jak wszyscy będą ogrzewać gazem to tam kalosza nie ma gdzie wsadzić; no rzeczywiście, genialne, tyle problemów gmina ma z głowy!
Taką narrację w lot chwytają zwykli ludzie wściekli na kopcących sąsiadów jak i urzędnicy, którym ci pierwsi męczą bułę coraz bardziej.
Odkręcenie tego jest niebywale trudne. Patrząc na polską rzeczywistość naprawdę nie sposób uwierzyć, że palenie drewnem nie musi się wiązać z syfem, smrodem i dymem. Można by wręcz pomyśleć, że my kłamiemy twierdząc, że Europa odchodzi od gazu a wchodzi m.in. w drewno. To jakaś aberracja, przecież gaz to szczytowa forma ogrzewania – "czyste paliwo"! O tym, że Europa z niego rezygnuje w ogrzewaniu domów, nie sposób w polskich źródłach przeczytać. To wywraca fundamenty PAS-owskiej "walki ze smogiem".
Lobbing na rzecz zwykłych ludzi – w budowie
Nie tylko biadolimy – bierzemy sprawy w swoje ręce i budujemy Polskie Forum Klimatyczne – organizację, która będzie dbać o bezpieczeństwo energetyczne polskich domów w szerokim kontekście – biorąc pod uwagę zarówno stan powietrza, ochronę środowiska jak i kwestie gospodarcze: co od kogo kupujemy i gdzie nasze pieniądze płyną.
Oczywiście nauka działaczowania od podstaw musi nam trochę zająć. Ale już trzymamy ręce na pulsie bieżących zmian w lokalnych uchwałach antysmogowych, aby importowane kopaliny nie były faworyzowane względem polskiego lokalnego OZE.
Działalność stowarzyszenia Polskie Forum Klimatyczne można wesprzeć przekazując 1% podatku wedle poniższej instrukcji – lub w dowolnym momencie dokonując darowizny.
Dziękuję za ten artykuł i w ogóle za Pańską aktywność.
„Polska jest potęgą w produkcji pelletu.”
Czy aby na pewno? Gdzie nie spojrzeć, „chwilowy brak”, „towar niedostępny”, „brak w magazynie” albo „pytaj o dostępność”. Jeśli już się trafi w cenie ok. 1500 złotych, to można się spodziewać zmielonych mebli.
Dodać do tego średniej klasy kocioł za kilkanaście tysięcy oraz instalatora, który się dziś ceni wyżej od renomowanej kancelarii adwokackiej, z łapówką dla sądu włącznie, i mamy pełen obraz naszego położenia.
Czytałem artykuł człowieka z branży, który tłumaczył przyczyny tak horrendalnych cen pelletu. Jakie wymienił, jako główne? Zgadł pan: wzmożony popyt i to, że jest zima. O wzrastających kosztach produkcji nie wspomniał. Najwidoczniej wzrosty te stanowią mało istotną składową.
Do działania, pobudzają ludzi głównie chciwość i popęd seksualny. Czasami jedynie kolejność bywa odwrotna. Handlarze i producenci pelletu, doskonale orientują się w tym, że każdy kto zdecydował się na wydanie dwudziestu tysięcy na pelletową kotłownię, znalazł się w potrzasku. Nic nie jest w stanie powstrzymać tych ludzi, przed windowaniem cen opału do absurdalnych rozmiarów.
Mimo wszystko, jak wielokrotnie zresztą, muszę przyznać panu rację. Z jednym wszakże zastrzeżeniem. A to takim, że weźmiemy pod uwagę pańskie niegdysiejsze przewidywania, iż rygorystycznie traktowany przymus wymiany kotłów oraz dotacje, doprowadzą do całkowitego załamania konkurencji i naturalnej regulacji cen, tak kotłów i osprzętu, jak i opału.
Nie winiłbym rządzących za dobre chęci i szlachetne uniesienia. Żal tylko, że do zadania oddelegowano ludzi, którzy najwyraźniej nie czują bluesa w tej materii. I nie czytali Wojciecha Tretera, oczywista oczywistość ;).
Za ceny pelletu odpowiada jednak spory popyt zagraniczny. Dzięki wspólnemu obszarowi gospodarczemu nie ma problemu żeby Niemiec czy Francuz (choć głównie Skandynawowie) kupił sobie tańszy pellet w Polsce, który mu dogodnie dostarczy firma transportowa (też pewnie polska).
U mnie na wsi ludzie palą głównie mokrym drewnem. Szczapy świeżego drewna leżą na dworze bez osłony przed deszczem. Jak dają do kotłów suche drewno to różnica w dymieniu jest ogromna. Trzeba zastosować kij i marchewkę. Zamiast drogich rozwiązań gmina mogłaby dawać (albo dopłacać) wiaty na drewno dla każdego kto pali drewnem. Jeśli ktoś nadal by palił mokrym drewnem, to dostałby mandat. Po paru mandatach ludzie przyzwyczailiby się do palenia sezonowanym drewnem z wiaty.
Drewno nie wymaga żadnego zadaszenia aby wyschło. Wilgoć z deszczu też mu nie szkodzi mocno. Może być czymś przykryte, ale nie musi. To jest zupełnie poprawny sposób suszenia drewna:
Jeżeli ktoś kopci to nie znaczy że na pewno pali mokrym drewnem.
Jeżeli pali mokrym drewnem to dlatego że to nie sezonował a nie dlatego że leżało pod chmurką i zamokło mu na deszczu.
Na 90% w tej wsi jest możliwość dyscyplinowania ludzi aby palili należycie sezonowanym drewnem – jest to zapisane w każdej uchwale antysmogowej które są w 14 na 16 województw. Tylko nie każda gmina ma odpowiednie służby i chęci, by to egzekwować.
Poszło 1% na PFK i wiem że to dobrze wydane pieniądze Pozdrawiam serdecznie.
Dalej nie rozumiem wygaszania PGG czy my nie możemy fedrować i sprzedawać ne eksport? to jest wszystko chore UE sypnie jednorazową zapomoge czyt. kredyt który potem i tak zwykły kowalski odda w postaci kolejnych opłat z emisji, carbon tax czy inne.....
Jest tylko jeden drobny problem: nikt tego naszego eksportu nie będzie chciał kupować poza okresami absolutnych szczytów cen węgla, bo wydobywamy za drogo w porównaniu z innymi krajami. Gdyby ten stosunek koszty/cena był korzystniejszy to PGG radziłaby sobie tak dobrze jak JSW, która też fedruje w Polsce, też głęboko, ale znacznie lepiej na tym wychodzi, bo węgla do produkcji stali potrzebuje każdy kraj. A węgla energetycznego – mało kto w okolicy, a jeśli już, to są tańsi dostawcy.
UE ma niewiele wspólnego z obecną sytuacją niedoboru węgla. To nie UE nam kazała od lat zmniejszać wydobycie – to sama branża się kurczy, nie chcąc lub nie mogąc (nie znam szczegółów) utrzymać a co dopiero zwiększyć wydobycia. Póki był import, nie było tego tak widać. Przyjeżdżał węgiel ze wschodu, często lepszy i tańszy.
Mamy dwie drogi:
- albo naprawiamy górnictwo i korzystamy z własnego surowca – co się przez 30 lat niespecjalnie udało a światła w tym tunelu nie widać
- albo przerzucamy się na inne źródła energii, możliwie w największym stopniu oparte na własnych zasobach i technologiach.
Ciekawie będzie wyglądał ten "przymus ogrzewania gazem" gdy przestaną obowiązywać zamrożone ceny. URE wpłaśnie zatwierdziło taryfy i za gaz trzeba będzie zapłacić ponad 50 gr/kWh brutto. Po wpisaniu tej ceny na stronie cieplowlasciwie zrobiłem pewien eksperyment. Pozostałe ceny skorygowałem tak aby był podobny koszt jak ogrzewania gazem i wyszło ok. 3.4 zł/l propanu, 3.3 tys za tonę węgla, 2.3 tys za tonę pelletu lub 900 zł za mp drewna.
Po jednorocznej promocji gdy ogrzewanie gazem było wyjątkowo tanie (dopłaty) od lipca stanie się on jedną z najdroższą form ogrzewania wody i domu. A to nie koniec złych informacji bo już zatwierdzono zakaz dofinansowywania instalacji na paliwa kopalne (czyli także gaz) od 2025r, a od stycznia 2027 ma wejść ETS2. Jest to podatek za CO2 nałożony na indywidualnie zużywane paliwa samochodowe, gaz, węgiel i propan. Z tym podatkiem gaz będzie równie drogi jak ogrzewanie rezystancyjne w taryfie nocnej - na prąd od dawna jest nałożony ETS wiec po 2027 jego cena z tego powodu sie nie zmieni.
Ładnie mieszkańców wymienionych miejsc urządzili. Zwłaszcza tych którzy z jakiegokolwiek powodu nie mogą zainstalowac pompy ciepła. Np. mieszkają w bud. wielorodzinnych i sąsiedzi sie nie zgodzą. A za kilkanaście lat UE chce całkowitegoi zakazu paliw kopalnych do ogrzewania budynków.
Na pewno ETS2 od 2027? W różnych miejscach różnie czytam. Gdzieś było napisane, że dla budynków indywidualnych od 2029, ale nie wiem, czy to najbardziej aktualne i poprawne informacje.
Tak, ETS2 ma obowiązywać od 2027 z zastrzeżeniem, że gdyby ceny gazu lub ropy były zbyt duże to można przesunąć termin o rok. Dyrektywa 2023/959 została przyjęta w maju gdy paliwa były droższe niż obecnie więc marne szanse nawet na ten jeden rok przesunięcia. W zasadzie w/w ETS2 zacznie działać już w przyszłym roku ale do końca 2026 bezkosztowo. Będzie tylko oceniany poziom emisji w poszczególnych krajach aby ustalić ile pozwoleń ma być przyznawane porzez KE.
To inna dyrektywa niż EPBD która jest dla budynków. ETS2 to podatek od emisji CO2 nałożony bezpośrednio na paliwa kopalne używane tam gdzie nie obowiązuje ETS. W praktyce oznacza to, ze na każdą tonę CO2 wyemitowaną przy spalaniu danego paliwa będzie nałożona opłata o max wysokości 45 euro. Ile konkretnie nie wiadomo ale jak znam życie i już istniejący ETS należy spodziewać sie w/w 45 euro co podbije koszt kWh uzyskanej z gazu (wliczajac sprawność) do ponad 60 gr.