Kraj obiegła wiadomość, że prezydent Andrzej Duda podpisał tzw. ustawę antysmogową. Nie, to nie jest żaden zakaz palenia węglem. To pierwsze narzędzie, które pozwoli samorządom decydować czym i jak ludzie mogą ogrzewać domy. Jakie to może mieć skutki? Sprzedawcy węgla wieszczą początek końca źródła swego utrzymania, działacze antysmogowi się cieszą, a co z tego wyniknie dla prostego palacza, który chce mieć ciepło w domu, ale też pełną lodówkę?
Zobacz pełny i aktualny przegląd uchwał antysmogowych w całym kraju
Czym jest tzw. ustawa antysmogowa
Ustawa, która w mediach dorobiła się miana antysmogowej jest technicznie rzecz biorąc poprawką art. 96 w ustawie Prawo Ochrony Środowiska.
Do tej pory przepis ten umożliwiał wprowadzenie ograniczeń w stosowaniu danych paliw w sposób bardzo toporny, bo jedynie przez całkowity zakaz, i – jak pokazała niedawna decyzja NSA unieważniająca krakowską uchwałę antysmogową – nieskuteczny.
Nowa wersja tego przepisu to już nie wyłącznie całkowity zakaz, ale możliwość wprowadzenia minimalnych wymagań:
- rodzajów paliw dozwolonych lub zakazanych na danym terenie
- minimalnego standardu emisji kotłów
Co to oznacza? Odtąd będzie można na danym obszarze, np. miasta czy gminy, zabronić spalania np. mułu węglowego czy też użytkowania najgorszych, pozaklasowych kotłów zasypowych. Dotąd takiej możliwości stopniowania wymagań nie było, dlatego w Krakowie dwa lata temu zabroniono całkowicie spalania węgla, bo innej drogi nie było, a i ta okazała się nierealna.
Otwarta furtka do zmian
Ustawa antysmogowa sama w sobie niczego nie nakazuje ani nie zakazuje. Ona daje samorządom możliwość, by w razie potrzeby decydowały czym i w czym ich mieszkańcy mogą palić. Nie znaczy to, że każdy samorząd od razu lub w ogóle się tą sprawą zajmie. Są takie miejscowości, gdzie jakość powietrza jest kwestią palącą, i to nie tyle płuca, co portfele mieszkańców. Na przykład jeśli roznieci się bardziej wszczęty w zeszłym sezonie grzewczym raban o fatalnym stanie powietrza w uzdrowiskach, to odpłyną z nich pieniądze kuracjusze. Tak więc jeśli gdzieś pojawi się pomysł skorzystania z nowego prawa, to najpierw w Krakowie i innych miastach, gdzie problem smogu już został wyciągnięty na wierzch, śmierdzi i nie da się go ukryć pod dywanem.
Inni wcale nie będą się spieszyć do zakazywania ludziom czegokolwiek. Przyczyny są proste:
- potrzebna jest wola ludzi – to mieszkańcy muszą czuć potrzebę wprowadzenia takich regulacji. Władze lokalne nie zrobią tego same z siebie czy wbrew woli znakomitej większości.
- potrzebne są pieniądze – wprowadzenie i kontrola przestrzegania takich przepisów to konkretne koszty, a gdzie dopiero wspomnieć o programie osłonowym dla najuboższych, bez którego o akceptacji społecznej nie ma co marzyć
- następna kadencja też jest potrzebna – władza lokalna jak żadna inna nie może zanadto zadrzeć z mieszkańcami, bo łatwo o utratę ciepłych stołków
Bilans plusów dodatnich i ujemnych
Portal Czyste Ogrzewanie ma na celu przez promocję dobrych standardów technicznych w obsłudze domowej kotłowni podnosić efektywność jej działania, a co za tym idzie reperować domowe budżety, podnosić standard życia użytkowników węgla i poprawiać jakość powietrza zimą. To nie znaczy, że ślepo wierzymy w ludzki rozsądek i dobrą wolę. Świat, jaki jest, każdy widzi. Pewne minimum przyzwoitości powinno być wymuszane przepisami, bo nie wszystkich uda się przekonać po dobroci.
Przykładem jest zakaz spalania śmieci, który istnieje od dawna i powinien być ściśle egzekwowany (co najpierw zależy od nas samych!) wraz z jednoczesnym wykorzenianiem mitu jakoby domowe śmieci były opłacalnym opałem oraz realnym zaradzaniem biedzie grzewczej poprzez organizację banków opału. Ustawa antysmogowa daje znakomitą okazję, by wyciąć z obrotu odpad jakim jest muł węglowy, który jest szkodliwy z powodu wysokiej zawartości metali ciężkich, a na to nie pomaga nawet czyste jego spalenie. Tutaj koszty są stosunkowo niskie, bo to tylko usunięcie z rynku najpodlejszego paliwa. Do tej pory nie było to możliwe, a czy i kiedy dożyjemy ogólnopolskich norm jakości węgla – nie wiadomo. Pod tym kątem największym osiągnięciem ustawy antysmogowej jest to, że w ogóle jest i daje jakiekolwiek możliwości działania, dotąd niedostępne.
Minusy ustawy antysmogowej, niektóre podnoszone już w trakcie konsultacji społecznych, to:
- zrzucenie odpowiedzialności za stan powietrza na samorządy – to samorząd najlepiej może dopasować działania na swoim terenie do potrzeb, ale ma też ograniczone możliwości organizacyjne i finansowe. Działacze antysmogowi co prawda twierdzą, że pełno jest dostępnych funduszy unijnych i krajowych na wymianę starych kotłów, ale to nie znaczy, że na wprowadzenie i kontrolę przestrzegania regulacji znajdą się środki i ludzie. Warszawa może zresztą dzięki tej ustawie umyć ręce i zostawić śmierdzący problem samorządom, tak jak to bywa z wieloma sprawami, które przechodzą w gestię władz lokalnych, a nie idą za nimi odpowiednie środki z centrali. W sąsiednich Czechach potrafiono uregulować rynek kotłów dla całego kraju i wyciąć pozaklasowe kopciuchy. U nas tradycyjnie nie da się.
- brak obowiązku zapewnienia programów osłonowych dla najbiedniejszych – ustawa nie narzuca wprost wymogu konkretnej rekompensaty dla najuboższych w przypadku gdy nowe regulacje narażą ludzi na wzrost kosztów ogrzewania. Warto jednak zauważyć, że pierwszy krakowski zakaz również nie musiał być w taki program pomocowy opakowany, a jednak to zrobiono. Inaczej nie byłoby społecznego przyzwolenia na cokolwiek.
- początek końca węgla w ogrzewaniu domów? – takie wizje snuje Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla. Wydaje się to przesadzone, bo: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Drewno stosowane w ogrzewaniu domów w USA też nie podoba się wielu entuzjastom słońca i wiatru, ale to nie znaczy, że przestaje ono być stosowane. Owszem, piece na drewno są usuwane z rejonów podobnych do naszego Krakowa, gdzie warunki naturalne powodują łatwe i częste zaleganie smogu. Jednak w skali kraju drewno zyskuje udział w rynku, bo: pieniądze, itd.
A może taka czarna wizja końca węgla jest potrzebna, by kotlarstwo i węglarstwo się ocknęło, że dłużej takiego syfu być nie może? Na razie nic na to nie wskazuje. Przywołana wyżej IGSPW efektownie symuluje walkę z niską emisją. Współorganizowany przez nią konkurs na rozwiązanie techniczne zaradzające niskiej emisji wygrał… elektrofiltr, który nijak nie poprawi sytuacji w przeciętnej domowej kotłowni. To urządzenie wyłapuje pył ze spalin, ale ze względu na koszt (2-3 tys. zł, nie wspominając o zużywanym non stop prądzie) stosuje się je tylko w kotłach aspirujących do najwyższej, 5. klasy wg PN-EN 303-5:2012, w których jakość spalania jest już wyśrubowana. Montaż takiego filtra w typowym kopciuchu skończyłby się drogą katastrofą – po góra trzech dniach urządzenie albo zapchałoby się przez nadmiar odfiltrowanej sadzy, albo zakleiłoby się smołą, a najpewniej obie te rzeczy naraz. Nie ma cienia sensu w filtrowaniu spalin pełnych niedopalonego paliwa, więc to nie jest urządzenie, które mogłoby poprawić jakość pracy przeciętnego polskiego kotła.
Analogiczny konkurs w USA przeszły trzy urządzenia dopalające sadzę i smołę, które można zastosować w każdym prostym piecyku, po prostu montując je na wylocie spalin (w listopadzie ma być wyłoniony jeden zwycięzca, wtedy będzie wiadomo więcej o kosztach produkcji, użytkowania i osiągach tych urządzeń).
Ale na usprawiedliwienie dla IGSPW cytat z wypowiedzi prezesa Izby Adama Gorszanowa o tym jak to było z konkursem (podkreślenie własne):
Nie podejmujemy, więc autorskich działań służących ograniczeniu wpływu wykorzystywania energetycznego węgla na środowisko, co najwyższej implementujemy obce rozwiązania. Smutnym przykładem tej sytuacji, niech będzie fakt, iż mimo licznych, bogato finansowanych instytucji naukowych, w konkursie, jaki zorganizowała Izba Sprzedawców na technologie związane ze sposobami redukcji zanieczyszczeń do atmosfery z instalacji na paliwa stałe w źródłach rozproszonych, zgłoszono jedynie 4 aplikacje, w tym 3 zupełnie bezwartościowe. Polskie uczelnie i instytucje naukowe zamiast być źródłem innowacji są raczej elementem naśladowniczej edukacji.
Nie podoba mi się to. Co mogę zrobić?
Naucz się korzystać z demokracji. Pierwszą krakowską uchwałę antysmogową wymusił ruch na jej rzecz liczący raptem kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którym chciało się choćby wyjść w tej sprawie z domu i pokrzyczeć na ulicy. W tym samym czasie pozostałe kilkaset tysięcy siedziało w domach o niczym nie wiedząc lub może licząc, że awantura rozejdzie się po kościach.
Tę samą uchwałę antysmogową posłał do kosza jeden mieszkaniec Krakowa, który zakwestionował przed sądem jej legalność i uruchomił proces, który zakończył się jej unieważnieniem. Również przepis tzw. ustawy antysmogowej może być zaskarżony np. do Trybunału Konstytucyjnego przez każdego, kto stwierdzi, że jego wolności zostały tym sposobem naruszone.
Ale nade wszystko potrzebny jest aktywny udział mieszkańców tam, gdzie gminy będą miały pomysł skorzystania z tej ustawy. Bądź pewien, że antysmogowi weganie-cykliści jako pierwsi przybędą na konsultacje społeczne i będą bronić swojego interesu. Jeśli twój interes pozostanie na kanapie przed telewizorem, to nie dziw się potem z wyniku. Tak działa demokracja.
Jest ryzyko, że nie zmieni się nic
Dzień po podpisaniu przez prezydenta ustawy to może za wcześnie na wyciąganie daleko idących wniosków, jednak już można zaobserwować jak na sprawę reagują gminy. Radio Kraków przepytało władze małopolskich miast, czy i jak zamierzają skorzystać z ustawy. Większość skorzystać nie chce. Władze miast, w których nie podnoszono dotąd larum o jakość powietrza, nie myślały jeszcze na serio o problemie. Spora część już teraz deklaruje, że niczego nie zamierza zakazywać a jedynie prowadzić dalej (lub w ogóle rozpocząć) dotacje do wymiany kotłów oraz działać przez edukację mieszkańców (do czego ta ustawa nie była potrzebna).
Rok 2017: a jednak się dzieje
Samorządy województw skorzystały z możliwości prawnych. Mamy już uchwały antysmogowe dla województwa małopolskiego i śląskiego a pracuje nad takimi przepisami m.in. Dolny Śląsk.
—
Zdjęcie tytułowe: prezydent.pl