Przyjdzie walec i unormuje

Zaktualizowano: 4 października 2016

Po latach braku działań nagle z kilku stron rozpoczęły się zakusy, aby unormować rynek kotłów węglowych. Krakowski Alarm Smogowy w przesadnej euforii wieszczy koniec ery kopciuchów, co na tę chwilę jest twierdzeniem mocno na wyrost. Ale przypomnijmy sobie, czy aby w 2013 roku zakaz dla węgla i drewna w Krakowie nie wyglądał nierealnie, a jednak przeszedł, podczas gdy 99% zainteresowanych nie wiedziało, że cokolwiek się dzieje?

W sprzedaży tylko 5. klasa

Na dniach pojawił się projekt rozporządzenia Ministerstwa Rozwoju ustalający minimalne wymagania emisyjne dla kotłów wprowadzanych do sprzedaży. Wymagania te są na poziomie 5. klasy. Projekt jest teraz na etapie konsultacji społecznych – znaczy to, że każdy może napisać do Ministerstwa Rozwoju, co o tym myśli.

Rozporządzenie miałoby wejść w życie od 2018 roku. Nawet jeśli nie wejdzie, to w 2020-22 roku nastanie europejska dyrektywa ecodesign, która przyniesie podobne skutki, czyli usunie z oficjalnego obrotu wszystko poniżej 5. klasy.

Obowiązkowa wymiana?

Lokalne uchwały antysmogowe są obecnie opracowywane w trzech województwach:

  • małopolskim
  • śląskim
  • dolnośląskim

Propozycje uchwał powinny pojawić się w nadchodzącym sezonie grzewczym. W Małopolsce analizowane są efekty różnych wariantów, ale bardzo możliwe, że skończy się na obowiązkowej wymianie wszystkich kotłów w województwie na kotły 5. klasy w horyzoncie kilku lat, np. do 2023 roku.

Lobby podzielone

Mogłoby się wydawać, że na utrzymaniu obecnego stanu wolnej amerykanki najbardziej powinno zależeć producentom kotłów węglowych.

Bynajmniej. A na pewno nie wszystkim. Owszem, znaczna część lokalnych klepaczy żyje wyłącznie lub głównie z tanich pudeł (mówi się, że stanowią one ~3/4 rocznej sprzedaży w Polsce). Producenci kotlarskich limuzyn również drugą ręką klepią tanie pudła, bo ze sprzedaży kotłów za 6-10 tysięcy by się nie utrzymali. To właśnie ci drudzy będą w pierwszym szeregu entuzjastów takich regulacji, bo za regulacjami popłynie do nich szersze grono klientów a za uchwałami antysmogowymi – rzeka pieniędzy na wymianę kotłów. Takie firmy będzie wtedy bez trudu stać na odpiłowanie śmierdzącej gałęzi produkcji. Ale reszta będzie musiała się dostosować.

Kiedy zobaczymy górniaka 5. klasy?

Tanie i proste kotły stanowią obecnie większość sprzedaży. Oraz większość popytu, o czym niektórzy zapominają, naiwnie sądząc, że wystarczy przestawić wajchę i stare pudła znikną. Z oficjalnego obrotu - tak, ale nie znaczy to, że zniknie popyt na nie. Zejście handlu nienormowanymi kotłami do podziemia to żaden problem, zwłaszcza że od zawsze wiele małych firemek miało zasięg gminno-powiatowy.

Otwartym pozostaje pytanie, jakimi sposobami branża sobie z problemem regulacji poradzi w oficjalnym obrocie. Bo że sobie poradzi, to jest więcej niż pewne. Na 100% nie zostaniemy wyłącznie z kotłami retortowymi 5. klasy za 10 tysięcy zasilanymi ekogroszkiem za 1000zł/t (tak tak, paliwo to będzie tym droższe, im więcej będzie nań klientów). Jest tu pole dla rozwoju kotłów dolnego spalania, które w krajach cywilizowanych osiągają parametry 5. klasy.

Nie sądzę jednak, by normy na dobre wykosiły z rynku kotły górnego spalania. Choć górniak w 5. klasie teraz wydaje się mżonką, to nie takie akrobacje świat widział. Potencjał do poprawy jego osiągów – przynajmniej w laboratorium – jest spory:

  • w DTR zostanie zapisana konieczność pracy z buforem ciepła
  • oraz ograniczy się dozwolony zakres paliw do najlepszego węgla orzecha
  • i nakaże palić wyłącznie od góry
  • a wymiennik rozbuduje się do pięciu półek z lasem zawirowywaczy

Odtąd w marketach zamiast nienormowanych blaszanych pudełek za 2000zł będą stały normowane blaszane pudełka za 2500zł. Na papierze wszystko będzie w porządku – a w kotłowni jak zwykle.

- - -
foto: Barry Skeates

12 myśli nt. „Przyjdzie walec i unormuje

  1. tombou

    nie byłoby zle gdyby powstały czyste i ekonomiczne górniaki,z rozbudowanym wymiennikiem zeby spaliny były czyste i jak najwiecej opału z 7,77 kwh z kazdego kg wegla 28MJ zamiast w komin trafiły do grzejników

    Odpowiedz
  2. szamot

    Żaden górniak nie osiągnie piątej klasy ze względu na emisje sadzy i węglowodorów oraz tlenku węgla nawet jeśli jakimś cudem udało by się z emisjo węglowodorów to i tak przy paleniu od góry powstaje dużo CO.

    Odpowiedz
  3. vladi

    No i jak można się było spodziewać, władza obudziła się w ręką w nocniku i chce nadgonić stracony czas, oczywiście na koszt obywatela. Coś takiego, jak praca u podstaw to nie u nas. A może byśmy wzięli przykład z Czechów, którzy mając na uwadze REALIA rozłożyli proces przechodzenia na lepsze na 8 lat (bodajże 2014-2022). Na starcie wprowadzono zakaz sprzedaży kotłów niższych niż 3 klasa. W 2022 roku będzie to 5 klasa. Od tego samego 2022 roku nie będzie można eksploatować kotłów poniżej 3 klasy. Czyli obywatel ma 8 lat na przystosowanie się!
    A u nas? Jak mi władza zamieni mój świetny markowy, prawie nowy, lecz nie posiadający żadnego certyfikatu EN kocioł retortowy na nowszy z papierami 5 klasy, to będzie super, tyle że efekt ekologiczny prawie żaden, sąsiedzi dalej będą palić butelki, a gmina póki co nie potrafi sobie z nimi poradzić.
    Osobiście uważam, że dla kotłów rusztowych nie ma przyszłości przy tak wyżyłowanych normach. Jakość spalania za bardzo zależy tutaj od umiejętności palacza. Kotły podajnikowe są pod tym względem o niebo lepsze. No, może obroniłyby się dolniaki na drewno, plus bufor oczywiście.
    Pozdrawiam

    Odpowiedz
  4. pieter

    To, że do dnia dzisiejszego nie doczekaliśmy się nawet kampanii społecznej dotyczącej czystego spalania w piecach jest po prostu skandalem. Władza oczywiście ma inne zajęcie i nie dostrzegła tego co widać i czuć np kilkanaście km przed Krakowem w okresie zimy. Jesteśmy trzecim światem europy.
    Jeżeli nie pójdziemy śladem niemiec, gdzie kominiarz co roku sprawdza instalację to takie manewry nic nie zmienią.

    Odpowiedz
  5. Nawrócony

    Dziś pierwszy raz wypróbowałem rozpalania od góry w naszym domowym piecu (górne spalanie) i jestem w ciężkim szoku. Zawsze palone w nim było klasycznie, czyli dorzucało się węgla na żar - i było jak zwykle, czyli sporo dymu oraz spore zużycie. Dziś rozpaliłem ok 10 rano od góry zasypując piec może wiaderkiem węgla (generalnie niewiele). I po 11 godzinach grzejniki są wystarczająco gorące a w piecu jest sporo żaru. Został przymknięty jedynie aby się nie rozpalił za moco a tak poza tym to nikt do niego nie zaglądał. Od dzisiaj nie będę rozpalał już inaczej. Będę wymuszał to na domownikach i będę przekonywał do tej metodologii wszystkich, których znam, nie stosujących tej metody.

    Odpowiedz
    1. Wojciech Treter Autor wpisu

      Znakomicie! 🙂
      Teraz żeby innych przekabacić, to najlepiej zrobić demo w ich własnej kotłowni jeśli jest taka możliwość.

      Odpowiedz
      1. Nawrócony

        Żona już nauczyła się palić tą metodą. Może nie wychodzi jej to idealnie ale jednak wychodzi. Widzę, że coraz więcej domowników przekonuje się do tej metody. Nie trzeba do pieca co chwilę latać, nie ma dymu i problemów. Jeszcze sąsiada muszę nakierować bo widzę, że dymi u niego jak w starej elektrociepłowni... Niestety nie da się wyrugować rzeszy ludzi palących czym popadnie (głównie śmieciami). Wydaje mi się, że to antysmogowe lobby próbuje dokonać powolnego zabicia kopalni w Polsce. Węgiel można spalać dobrze. Niestety naszego zapotrzebowania energetycznego nie zaspokoją same OZE a energia i jej sprzedaż to czysty biznes. Osobiście jestem zwolennikiem ekologicznych źródeł energii. Jednak nasze budownictwo, zwłaszcza stare, nie jest w stanie się z tego ogrzać. Jesteśmy jeszcze zaściankiem świata, gdzie bieda dyktuje to czym i jak palimy a ochrona środowiska to czysta hipokryzja (zwłaszcza w wydaniu dużych przedsiębiorstw).

  6. Rafał

    To mi zabiliście ćwieka z tą 4 czy 5 klasą dla "nieautomatów". Jako że mój górno-dolniak ma już swoje lata i kultura jego pracy ma wiele do życzenia, od kilku lat kombinuję czym go zastąpić. Na przyszły rok mam załapać się na dotację i wstępnie wybrałem kocioł na ekogroszek, oczywiście 5 klasy. Jednak po przeczytaniu pow. tekstu, gdzie przewidywany jest wzrost ceny tego węgla przy masowym zakupie takich kotłów ( mieszkam "u źródła", tona to ok 800 zł) oraz, że kocioł dolnego spalania też może mieć wysokie parametry ekologiczne, zaczynam się zastanawiać, czy wchodzić w koszt skomplikowanego i drogiego kotła retortowego. Powracam powoli do koncepcji bufora i np dolniaka MPM. I tak muszę kupić wymiennik CWU, a że nie jest refundowany dotacją to moja dopłata może wynieść 7-8 tys. zł. W tej cenie można mieć dolniaka i bufor, a osobny zasobnik nie będzie mi już potrzebny. Zyskuję na tym tańszy (ale też dobry) węgiel, alternatywną możliwość opalania drewnem, niezależność od prądu w razie dłuższego jego braku (można zrobić obejście i kocioł puścić grawitacyjnie). Jest przy tym trochę więcej skakania po piwnicy, ale nawet jak po 5-10 latach kocioł się rozszczelni, to i tak koszt nowego to będzie 3 tys., a nie 10 tys. Do tego mam zwykły komin murowany, a temp. spalin w 5-klasowcach jest niska. Pytanie tylko, czy ktoś mądry w najbliższych latach nie zakwestionuje mi "ekologiczności" kotła, mimo że będzie miał 4 klasę jak MPM 14 kW?

    Odpowiedz
    1. Wojciech Treter Autor wpisu

      MPM DS 14kW ma już 5. klasę. Nie załapie się najpewniej na dotacje, bo tu obowiązuje domniemanie winy (kalosz się mieści = kalosz będzie spalany), ale raz zainstalowanego nic nie powinno ruszyć. Jeśli będą jakieś uchwały antysmogowe, to 5. klasa i tak się ostanie.

      Odpowiedz
  7. Rafał

    I to jest dobra wiadomość! Co mi po dotacjach, skoro kocioł kosztuje 3 tys. z wąsem, a na dotowany "eko" z 5 tys. trzeba będzie dołożyć? Do tego ten komin, koszty dodatkowe przy dotacjach jak płatny audyt energetyczny i masa formalności.
    Z tym kaloszem to niestety mają rację. Mój sąsiad kupił dotowany piec ok. 10 lat temu. Niedługo potem dorobił "ruszt awaryjny" i hulaj dusza. Teoretycznie przez 5 lat trzeba zachować "efekt ekologiczny" czyli nie gmerać przy dotowanym kotle, ale jak widać kontrola jest tylko na papierze. Tacy są nasi rodacy.
    Dzięki za info.
    PS. Ja mam alibi. Mój kalosz ma rozmiar 46 i się chyba nie zmieści 🙂

    Odpowiedz
  8. Mariusz

    Odkąd weszła ustawa antysmogowa w małopolsce, to też zastanawiam się nad MPM DS klasy 5, tylko nie mogę nigdzie znaleźć informacji, czy można taki kocioł montować, bo z tego co wiem to przy dotacjach zasypowy piec nie wchodzi w grę, a ja np. nie chcę od nikogo żadnych pieniędzy, ani tym bardziej uzależnienia się od eko-groszku, tym bardziej, że dwa lata temu posadziłem wierzbę energetyczną i chciałbym palić zrębką, ale nie będzie to ilość wystarczająca do ogrzewania całego sezonu grzewczego, więc chcę mieć możliwość wyboru co wrzucam do pieca, czyli raz zrębka raz węgiel, a raz drzewo, a nie tylko jeden rodzaj opału. Pytanko do autora czy orientuje się w sprawie właśnie tej ustawy w Małopolsce, czy można montować MPM DS klasy 5?

    Odpowiedz
    1. Wojciech Treter Autor wpisu

      Trzeba będzie osobny wpis na ten temat machnąć. Jak tylko dotrę do ostatecznej treści uchwały i ją przestudiuję.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.